Pamiętnik odchudzania użytkownika:
flaviadeluce

kobieta, 28 lat, Elbląg

170 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 lipca 2017 , Komentarze (6)

Piąta dziesięć dokładnie. A ja jem. Jem po raz kolejny od 21. Non stop. Przerwa tylko o 1:30 na odrobinę snu. Potem musiałam wstać. Jestem głodna. Dlaczego? jakim cudem skoro zjadłam aż tyle. Pół kilo twarogu, popcorn, chrupki, kakao, orzechy. Dlaczego nadal czuję głód, a nie mogę poczuć pełności? 

Z anoreksi przeszła w kompulsy. To już trwa od dłuzszego czasu. Obiecuję sobie, ze z tym skończę, że jutro będie normalnie... Czytam wilczogłodną. Stosuję wszystkie zalecenia i co? I nic... znów napad... znów jem. Na maksa i ile wlezie. Nawet nie sprawia mi to przyjemności. Jem dla samego faktu. Nie mogę przestać. 

Ciągłe gazy(po nabiale), ból brzucha i głód... Każdy wieczór to strach. Na nowo boję się być sama.Nie mogę patrzeć na jedzenie a tak bardzo pragnę coś zjeść. Boli ale chcę więcej... Wyszłabym z domu. Nie ważne, ze pada. Ale się boję. Boję się, ze będę jeszcze bardziej głodna i zjem coś po drodze. Bułki, jogurt, wafle ryżowe czy chrupki. Znowu nie panuję nad sobą. Nawet ten wpis jest nieskładniowy. Ciągłe myśli o jedzeniu blokują moje działania. Im więcej jem, tym bardziej napędzam głód. Mogę stwierdzić, że przez miłość do jedzenia BOJĘ SIĘ JEŚĆ 

28 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

cześć moje słonka! 

Wczoraj miałam swój debiut w pracy w restauracji.  Przez pierwsze 3 tygodnie mój pobyt tam jest traktowany Bardziej jako staż niż zatrudnienie. Na początek płacą mi 5 zl od każdego kelnera na zmianie. Takie małe "dziękuję za pomoc w pracy". Wczoraj były 3 dziewczyny wiec do kieszeni wpadło 15 zł.  (Ciężko zarobione 15zl.  Az szkoda mi ich wydawać ale mam tak za każdym razem gdy dostane jakieś wynagrodzenie. Po prostu mam ogromny szacunek do pieniądza. ). Po zaliczeniu egzaminu, będę zarabiać 7 zł i napiwki. Z tego co mówiła menadżerka dziewczyny z samych napiwków w sezonie zgarniaja druga pensję. Ale mi to w sumie obojętnie. Nie poszłam tam ze względu na pieniądze a po to, żeby nie siedzieć w domu i nie łapać doła. 

Ludzie w pracy są super. Życzliwi, pomocni. Tacy jakich teraz potrzebuje.kazdy uśmiechnięty mimo, że praca ciężka. Po pierwszych 7 godzinach bolą mnie plecy do tej pory. Ale dam rade! Co mam nie dać? ! Jestem pełna nadzieji. Teraz mam praktykę w pracy za barem. Robie napoje,drinki, składam przystawki. Niby nic wymagającego, ale to schylanie się po kilkaset razy jednak potem ma swoje skutki.

jestem właśnie w pociągu.  Jadę na majówkę do domu. Jak zwykle towarzyszy mi stres.  Nie wiem czemu tak mam, ale jakoś podświadomie boje się wracać do domu. Może obawiam się tego, że mama znów zacznie wytykać mi chorobę? Trochę tak to wygląda. Zaczynamy rrozmawiać i każda nasza rozmowa schodzi na temat choroby. Jak to sobie nie radzę,  dlaczego nie tyje jakoś szybciej i takie inne bzdury.  Mama zamiast się cieszyć, kiedy ostatnio powiedziałam jej ze przytyłam 200 g to powiedziała " kurcze, trzeba coś zrobić żebyś szybciej tyla".no do cholery!  Zawsze słyszę, że albo coś jest ze .na źle,  albo robie coś niewystarczająco dobrze.

ten wolno spływający czas w pociągu zabijam czytając fokusa i chrupiąc wafle kukurydziane z kasza jaglana i pieprzem.  Moje ulubione :-) dziewczyny, piszcie do mnie i zabicie mi jakoś ten czas ;-)

26 kwietnia 2016 , Komentarze (17)

Wczorajszy dzień to totalna masakra. Jak wcześniej pisałam, dopadło mnie przygnębienie. Nie wiem czym dokładnie spowodowane. Jednak już trochę lepiej. Dużo siły daje mi myśl o tym, że na 16 idę na terapię do Pana B. a jutro mam swój debiut w pracy jako kelnerka (obiecuję zrobić foto przed wyjściem). Kilka godzin spędzę przynajmniej poza domem, chociaż nie jest tak źle, bo jest ze mną moja współlokatorka. Przynajmniej jakaś żywa dusza, jakiś głos.Chyba po prostu musze przebywać wśród ludzi bo w samotności zaczynam wariować.

Wczoraj, żeby zabić czas, zaszłam do przychodni poprosić o wypisanie leków przez lekarza. Jedyne co, to nie pamiętałam, jaką biorę dawkę leków na tarczycę. Kojarzyłam coś z 25 a, że doktor nie miał mojej karty wypisał mi Eutyrox 25. Od razu poszłam do apteki wykupić receptę (głupia ja). Dopiero w domu okazało się, ze dobrze kojarzyłam tę 25. Szkoda tylko, ze dawka eutyroxu nie była 25 a 125. Teraz będę skazana na 5 tabletek na czczo przez 20 dni. Ehhh... Z rana byłam na badaniach krwi. Wstałam po 6 i do 8 nic nie jadłam. Zazwyczaj jem śniadanie do godziny po przebudzeniu, więc mój organizm zaczął reagować. Mimo posiłku bolał mnie brzuch, byłam senna, nie miałam na nic siły, ale wytrzymałam. Po powrocie z majówki pójdę do lekarza z wynikami. Mam nadzieję, ze nie est ze mną aż tak źle

Wczorajszy poranek w Toruniu z mojego okna...

kanapki razowe z awokado, pomidorem. Pół kostki twarogu

sałatka z pomidorem, cukinią i szczypiorkiem. Makaron z serkiem wiejskim i cynamonem

pomidorki z cebulką i szczypiorkiem. Płatki owsiane i otręby z serkiem wiejskim

młode ziemniaczki, jajko, sos pieczarkowo groszkowy

2 kanapki razowe z paprykarzem brokułowym i awokado, ogórkiem i pomidorem, 2 piętki razowe z serkiem grani

gulasz warzywny z kotletami sojowymi

sałatka z pomidora, cukinii i cebulki, pudding owsiany na mleku sojowym

kanapki razowe z awokado, serek wiejski

2 kanapki razowe-paprykarz brokułowy i pomidor, (1/2)awokado i ogórek, (1/2) gęsty jogurt i ogórek z pomidorem, parówka sojowa

kanapki razowe z awokado, cebulką i pomidorem, paprykarzem sojowym i ogórkiem, pół kostki twarogu

2 kanapki razowe z pasztetem sojowym i awokado, serek wiejski

kanapki razowe z pomidorem i paprykarzem brokułowym, sałatka brokułowa z serkiem wiejskim

25 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Nie wiem co się ze mną dzieje. Od kilku dni znów jestem jakaś posępna, bez humoru, bez ochoty do życia. Dobrze,że nie mam teraz jak wcześniej, że przy takim stanie nie chce mi się jeść. Okej, nie czuję jakiegoś ogromnego apetytu, ale przynajmniej jem normalnie. Jednak ten brak chęci mnie martwi. Czy to efekt zmniejszenia leków antydepresyjnych? Psychiatra twierdziła, że można już powoli odstawiać. W końcu nie mogę jechać na nich do końca życia. Może muszę to wszystko przeczekać... dać sobie kilka dni takiego stanu, a potem wszystko wróci do normy? Najchętniej zamknęłabym się w swoich 4 ścianach, zniknęła pod kocem, spała cały czas. Jeszcze kilka dni temu po kilka razy dziennie wychodziłam na długie spacery. Teraz nie czuję nawet na to ochoty. Wczoraj wieczorem naszły mnie dziwne myśli. Znów nie chciało mi się żyć, znów wszystko było bez sensu. Chciałam płakać. Oczywiście gdy mama podczas rozmowy przez telefon pytała, czy wszystko okej bo mam głos jakby coś się stało, powiedziałam, że bierze mnie chyba jakieś przeziębienie. Skłamałam, ale nie chcę je martwić.

Jutro idę na badania z krwi, więc przy okazji sprawdzę czy może nawrót choroby nie jest spowodowany jakimiś wahaniami w tarczycy. Pan B. (terapeuta) przyznał ostatnio, że moa depresja mogła być powodowana w większości właśnie przez źle działającą gospodarkę hormonalną. Jakby tego mi jeszcze było trzeba. I tak coś w moim ciele dzieje się niedobrego, czuję i widzę to. Rozdwajają mi się paznokcie, pod oczami znów robią się cienie, często czuję dziwny ból w łydkach, jakby drętwienie. Biorę chlorellę, pyłek pszczeli, piję drożdże, suplementuję żelazo( chociaż nie wiem po co skoro wyniki mam przy górnej granicy, no ale cóż, jak lekarz kazał to mus)

21 kwietnia 2016 , Komentarze (17)

We wtorek pisałam Wam o moim strachu przed pójściem do psychiatry. W sumie pierwsza wizyta u specjalisty na 2 tygodnie po wyjściu ze szpitala. Prawdę mówiąc, nie było się czego bać bo w tak przyjaznym miejscu jak Remedis (swoją drogą, polecam nasz toruński oddział każdemu kto potrzebuje pomocy specjalisty) chyba jeszcze nie byłam. Pani w recepcji powitała mnie szerokim uśmiechem i kazała poczekać w poczekalni. Ku mojemu zdziwieniu poczekalnia wyglądała jak mały salonik. Kilka wygodnych kanap i mała kuchenka nad którą wisiał napis zapraszający do zrobienia sobie kawy i herbaty, tak więc czekając na swoją kolej postanowiłam się obsłużyć. Pani doktor też okazała się przemiłą osobą. Uśmiechnięta, pogodna, życzliwa. Takiego psychiatry ze świecą szukać. Opowiedziałam jej o sobie, o pobycie w szpitalu. Zapytałam, czy mogłabym zmniejszyć dawkę leków bo trochę mnie usypiają. Przystała na moją prośbę. Spędziłam tam w sumie godzinkę. Dziś z kolei byłam na sesji u Pana B. Mogę śmiało powiedzieć, że uwielbiam mojego terapeutę. W ogóle zauważyłam, że otaczam się ostatnio pozytywnymi ludźmi. Mu też opowiedziałam o pobycie w szpitalu który przecież przerwał nasze spotkania. Był zadowolony, że przez ten trudny dla mnie czas zrobiłam tak wiele dla siebie i osiągnęłam duży postęp w leczeniu. Kolejna terapia we wtorek. 

Dzisiaj zaskoczył mnie też pewien telefon. Zadzwoniła pani z Big Stara. Dostali moje CV i zaprosiła mnie na rozmowę o pracę. Pojechałam tam od razu po terapii. 12 godzin, 140 w miesiącu stawka 10 zł brutto tak więc ładnie (podobną miałam pracując w McDonaldzie i dobrze na tym wyszłam) Z jednej strony chciałabym dostać tę pracę-mogłabym zarobić, byłabym wśród ludzi, szybciej leciałby mi czas, z drugiej jednak-12 godzin to kawał czasu, nie wiem czy na raz dałabym tak radę, poza tym mam trochę daleko ze swojej stancji i musiałabym wydawać część zarobionej gotówki na bilety. Cóż. Zobaczymy czy w poniedziałek w ogóle zadzwonią bo było po mnie jeszcze kilka osób.A Wy co zrobiłybyście na moim miejscu?

Będąc ostatnio na spacerze natknęłam się na świetny banner i oto Wam go prezentuję

Życiowe, czyż nie?

A i jeszcze jedno. Jeśli natknęłyście się kiedyś w sklepie na te oto ciasteczka, to z czystym sercem polecam. Cena 1,99 na promocji. Standardowo 2 z hakiem

serek homogenizowany, kanapki z awokado, pomidorem i cukinią, pasztetem sojowym i ogórkiem

owsianka z płatków owsianych, otrębów i łuski gryczanej na mleku sojowym, sałatka-pomidor brokuł szczypiorek, twaróg

kanapki z awokado, twarogiem i rzodkiewką, pasztetem sojowym i pomidorem, sałatka z TEGO <https://app.vitalia.pl/przepis/377128/salatka-... > przepisu

parówka sojowa, kanapki z twarożkiem grani i rzodkiewką, ogórkiem i awokado

krem groszkowo brokułowy z twarogiem

19 kwietnia 2016 , Komentarze (35)

Wybrałam się dziś z przyjaciółką na zakupy. Szukałyśmy dla niej kurtki. Ja, przez zaskakująco wysoki rachunek za prąd, w tym miesiącu odmawiam sobie wszelkich zakupowych przyjemności (z wielkim smutkiem przeszłam obok cudownej dłuuugiej czarnej kiecki w H&M <link do kiecki jeśli jesteście ciekawe :) >). Jednak wchodząc do rossmana na półce zauważyłam ŁUSKĘ GRYCZANĄ. Czytałam o niej już kiedyś ale nigdy nie mogłam jej dostać. Cena:5,70

(fot. internet)

"Łupiny kaszy gryczanej posiadają wiele wartościowych składników odżywczych. Są bogate w fosfor, potas, magnez, cynk, miedź, mangan. To również prawdziwa bomba witaminowa. Zawierają witaminy z grupy B (tiaminę, ryboflawinę, niacynę, pirydoksynę), które biorą udział w przemianie białek, węglowodanów i tłuszczów oraz wielu procesach metabolicznych ustroju, pomagają dbać o stan skóry, zapanować nad stresem, a ich niedobory mogą mieć negatywne skutki dla naszego organizmu.  Łuski gryki regulują metabolizm, ułatwiają odchudzanie. Mają właściwości antyoksydacyjne, poprawia samopoczucie i wygląd skóry. Są bogate w błonnik frakcji nierozpuszczalnej (w 100 g mielonej łuski mamy ok. 80 g błonnik). Łuska gryczana skutecznie poprawia pracę jelit usuwając zaparcia i wzdęcia. Reguluje ciśnienie tętnicze i poziom cholesterolu we krwi.  Ma również właściwości prebiotyczne, wspiera rozwój korzystnej flory bakteryjnej w jelicie grubym przez co pomaga w zapobieganiu nowotworom jelita grubego.Łuska gryczana jest bogata aż w sześć rożnych antyutleniaczy, których rolę pełnią flawonoidy: rutyna, kwercetyna, orientyna, izoorientyna, witeksyna, izowiteksyna. Są to związki organiczne o wielokierunkowym działaniu. Są cenione w profilaktyce chorób cywilizacyjnych.  Mają właściwości rozkurczowe, moczopędne, przeciwzapalne oraz uszczelniają naczynia krwionośne. Chronią przed szkodliwym działaniem wolnych rodników, przez co przypisuje się im działanie zapobiegające nowotworom i opóźniające procesy starzenia. Spożywanie łuski gryczanej zalecane jest wiec również osobom : przeciążonym pracą umysłową, uczącym się,borykającym się z problemami dermatologicznymi ,mającym pękające naczynka krwionośne ,cierpiącym na schorzenia  układu moczowego,chorującym na nadciśnienie,mającym obrzęki rąk i nóg oraz problemy z mikrokrążeniem i  miażdżycą.Łuska gryczana zawiera taniny uniemożliwiające rozwój bakterii, pleśni i grzybni.  Gryka nie zawiera glutenu jest wiec idealnym składnikiem diety bezglutenowej. "

Kupiłam sobie też WAFLE PSZENICZNE z "wysokiego błonnika". Początkowo obawiałam się, ze mogą smakować podobnie do kiełków pszenicy które moim zdaniem są paskudne(dziwnie mączne), ale ku mojemu zdziwieniu przypominają trochę płatki kangus tyle, ze nie są słodkie :) Cena 1,69

A tak miałam oszczędzać, a znów wydałam pieniądze na głupoty...

Jutro wizyta u psychiatry. Trochę się stresuję. Chcę powoli schodzić z leków, bo przez nie strasznie długo śpię. Wcześniej (bez nich) spałam po 6 godzin i byłam wyspana. Teraz śpię koło 10 i jestem bardziej zmęczona. W czwartek terapia z panem B. Uwielbiam te spotkania. Dają mi mocnego kopa w tyłek, ale to dobrze. Po nich czuję się silniejsza, pewniejsza siebie. Mam więcej motywacji do walki z tą paskudną chorobą.


Chleb razowy z awokado, pomidorem i kiełkami, twarogiem i rzodkiewką

Chleb razowy z awokado, pasztetem sojowym, serek wiejski ze słonecznikiem

Potrawka z 7 kotletów sojowych z brukselką, brokułem i cukinią

chleb razowy z pasztetem sojowym, cukinią i pomidorem, awokado i ogórkiem, pół kostki twarogu

kanapki z serkiem grani i rzodkiewką, pasztetem sojowym i pomidorem, awokado i ogórkiem

Jajko w kokilce ze szpinakiem i pieczarkami, młode ziemniaczki

i na koniec ja :)

17 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

To znowu ja. Znów po długiej przerwie. Ile to do Was moje kochane nie pisałam, z pół roku będzie. W tym czasie sporo się wydarzyło. Po raz 2 w swojej historii trafiłam do szpitala. Tym razem z własnej woli, ale chyba jednak poprosiłam o tę pomoc trochę za późno, stanowczo za późno. Trafiłam tam z wagą 29 kilo (mam 170cm wzrostu). Sama jestem przerażona tym, że człowiek może tak mało ważyć. Jednak jakieś  moze 6 kilo przed hospitalizacją nie jadłam, nie dlatego, ze uważałam, że jestem gruba. Powodem był stres przed sesją, brak apetytu, chroniczne zmęczenie i zimno panujące na stancji przez źle działające ogrzewanie (tak... teraz bedę szukać wymówki na swoje głupoty). Spędziłam tak 2 miesiące. 2 długie miesiące. W tym czasie przybrałam 10 kilo. Dziś ważę koło 40. Moze nawet niecałe 40. Dopiero jutro odbiorę nową wagę i wtedy będę wiedzieć dokładnie. 

W międzyczasie okazało się, ze pogłębiająca się choroba zrujnowała mi wątrobę. Wyniki ALAT i ASPAT były mocno zawyżone (norma jest do 30, ja miałam blisko setki). Okazało się też że już od jakiegoś czasu mam niedoczynność tarczycy. NA szczęście wyniki już się poprawiły. 

Czasem dalej łapię się na tym, że kierują mną "te" myśli. Czase myślę sobie - nie zjadłaś przypadkiem za dużo? Czy nie wydaje Ci się kochana, ze ilość węglowodanów, którą spożyłaś była za wysoka? Bla bla bla...  Kiedyś nie sądziłam, że to powiem, ale hospitalizacja pozwoliła mi uświadomić sobie, ze chora na anoreksję będę już do końca życia. Kiedy będzie mi się wydawać, ze wszystko jest okej i pomyślę, ze wyzdrowiałam (cudowne ozdrowienie chyba :D) choroba będzie się czaić gdzieś za moimi plecami by wyczuć dobry moment aby się uaktywnić. Lecz ja postanowiłam się jej nie dać. Będę walczyć bo mam po co. Dziekan przyznał mi urlop zdrowotny, więc pierwszy rok studiów zacznę od początku w październiku. Teraz mam czas dla siebie i dla znajomych. Chcę mimo wszystko pochodzić na wykłady żeby być wśród ludzi i osłuchać się z materiałem, którego jeszcze nie znam (zawsze będzie łatwiej w późniejszym czasie). Umówiłam się z rodzicami, ze do pracy pójdę wtedy gdy będę ważyć koło 45 kilo. Paiętam, że wtedy czułam się najlepiej ze sobą. Mimo, ze to dalej niedowaga, ale jak to określiła moja psycholog już ta "bezpieczna". Jestem zapisana na terapię do Pana B. Już wcześniej miałam przyjemność przejść z nim kilka sesji. Te spotkania naprawdę mi pomagają. Najbliższe w czwartek. Nie mogę się już doczekać. 

Chcę zmienić swoe życie i próbować żyć normalnie. Wiem, że ostatnio też tak sobie wmawiałam, ale teraz chyba bardziej dojrzałam i wiem, ze nie chciałabym przechodzić tego wszystkiego raz jeszcze. Opuchlizna nóg, problemy z chodzeniem, senność, brak koncentracji, lęki, brak siły i jeszcze te ledno działające organy. Jednym słowem, byłam jedną nogą w grobie. Cud, że przeżyłam. Za to dziękuję tym tam u góry. Chyba jednak ktoś nade mną czuwa.

Do "przeczytania"

Flavia

8 listopada 2015 , Komentarze (4)

W piątek wreszcie się odezwał. Już myślałam, że kolejna osoba zagrała na moich uczuciach. Przez moją przypadłość stałam się bardzo słaba psychicznie, chyba nie poradziłabym sobie z następną porażką. Cały świąteczny weekend, potem kilka następnych dni... całkowite pogrążenie w rozpaczy. Tylko smutek, żal i kilka wylanych po cichu łez. W tajemnicy przed światem, przed samą sobą. Do tego pogoda, która wcale nie pomagała. Ale wystarczył jeden telefon. Jedna rozmowa która być może uratowała moje życie. Nie wiem, czy wytrzymałabym jeszcze kilka dni w tej melancholii. Rozmawialiśmy tak godzinę,od 11. Potem jeszcze długo nie mogłam spać. Cały czas myślałam. On mnie rozumie. Sam ma podobny charakter, myśli, problemy. Rozumie mnie jak nikt, mimo, że prawie wcale się nie znamy. Widzieliśmy się tak na prawdę może 3, góra 4 razy, a ja wiem o ważnych rzeczach dla niego, on zna moją tajemnicę. Chciałoby się powiedzieć przyjaciel... jednak ja boję się już nazwać tak kogokolwiek. Nie wiem, czy znajdę na tyle odwagi by znów zaufać na tyle, by móc tak kogoś nazwać.

W sobotę obudziłam się z jakaś ulgą na sercu. Było mi nieco łatwiej spojrzeć na świat. Wieczorem wybrałyśmy się z dziewczynami na kręgle. Muszę przyznać, ze fajnie się bawiłam. Mogłam na chwilę zapomnieć o wszystkim i skupić się wyłącznie na zabawie. 

Dopiero teraz gdy przeglądam zdjęcia z wczoraj widzę, akie chude mam nogi. Dlaczego wcześniej tego nie widziałam?

2 listopada 2015 , Komentarze (3)

Chciałabym zasnąć i spać w nieskończoność. Nie radzę sobie. Nie potrafię. Mam ochotę płakać. 

Chciałabym dostać taką magiczną tabletkę która ukoi mój ból- zabierze mnie w świat bez choroby, bez krat, bez blokad.

Ciąglę to czuję. To mnie męczy. TO. Nienawidzę Cię, ale nie potrafię z Tobą walczyć. No bo jakby było bez Ciebie? NORMALNIE DO CHOLERY!!-krzyczy wewnętrzny głos, ale Ty go dusisz swoją wielką poduszką. 

Wszyscy myślą, że wystarczy tylko jeść. To nie tak. Kiedy stoję w kuchni myślę- zjadłabym coś, ale chwilę później... siadam do stołu i już nie mogę patrzeć na jedzenie. Mimo głodu czuję jakiś opór, zwykłą niechęć. Zapewne niejedna z Was nie miała apetytu przed jakimś ważnym egzaminem- to właśnie akie uczucie. 

"Czuję się jakbym była w wieży pozbawionej drzwi. Nie docierają do mnie słowa innych, nie mogą się przebic"

Głos w mojej głowie mówi mi, ze jestem słaba... wierzę w to i znów przestaję jeść normalnie. Wiem, ze swoim zachowaniem ranię nie tylko siebie ale i moich bliskich. Dlatego przestaję mówić prawdę. Rozmawiamy przez telefon codziennie, pytają:jak tam się czujesz, wszystko w porządku, dajesz sobie radę? -Tak, jakoś idzie.-odpowiadam ze łzami w oczach. 

Chciałabym powiedzieć Ci mamo, co tak najbardziej mnie boli, ze nie potrafię sobie poradzić. Dlaczego tego nie robię skoro mogę C ufać? Boję się wyrządzić Ci krzywdę. Boję się, że zaczniesz obwiniać siebie, ze nie dałaś sobie rady z moim wychowaniem. Nie chcę twojego cierpienia. Dlatego nie mówię. 

Czuję się gorzej niż miesiąc temu, kiedy już było źle. Jest jeszcze gorzej. Chcę płakać. 

Ja nigdy nie wyzdrowieję.... dla mnie nie ma ratunku....

28 października 2015 , Komentarze (4)

Szanowny M.

Mówiłeś mi o sobie, a ja w rewanżu opowiedziałam Ci swoją historię. Zaufałam Ci, powierzając największą tajemnicę mojego życia Twojej osobie, choć prawie się nie znamy. Jednak wewnętrznie jesteśmy sobie bardzo bliscy - podobne charaktery, uczucia, myśli. Nagle przestałeś się odzywać. Zamilkłeś jak grób. Ja zostałam sama. Sama ze swoimi problemami. Nie mam komu o nich powiedzieć, bo nikt nie wie o pobycie w psychiatryku, leczeniu i chorobie- tylko Ty. Nie mogę porozmawiać z mamą, bo nie chcę jej ranić. Ale tak nagle zerwałeś kontakt, bez uprzedzenia. Po prostu milczysz... To moja wina prawda? Przerosło Cię to, lub poczułeś się odpowiedzialny? Ale twierdzisz, że tak nie jest lecz nie wyjaśniłeś co tak na prawde się stało. Obiecałeś zadzwonić. Cisza. głuchy telefon.