Żar leje się z nieba...nie wiem ile jest na termometrze ale wiem że napewno baaardzo dużo...boziu ile ja bym dała żeby teraz wyjść sobie na swoim podwóreczku w stroju kąpielowym, rozłożyć kocyk i rozłożyć sie w słońcu;) No ale niestety jeśli mieszka się w starym blokowisku to raczej niemożliwe;) Hehee sąsiedzi mieliby urozmaicenie dnia po wyjrzeniu przez okno Chociaż z drugiej strony tutaj nikt się nikim nie przejmuje, właśnie w tym momencie jeden sąsiad na cały regulator słucha disco polo "dziewczyno, dziewczyno, dziewczyno ma, dlaczego jesteś taka? dziewczyno, dziewczyno...." jeśli ktoś słuchał disco polo napewno kojarzy tą piosenkę;) i może nie miałabym nic przeciwko gdyby w tym samym momecie drugi sasiad nie słuchał równie głośno "a sere he ha deche" (pisze fonetycznie także wybaczcie ortografie), a żeby nie było zbyt nudno trzeci sąsiad włączył techno od którego całe sciany się trzęsą;) a teraz wyobraźcie sobie te wszystkie piosenki puszczone w jednym momencie rozkręcone na cały regulator...oszaleć można...;/ a ja tak mam na codzień:) ale chyba już przywykłam niestety;/
A poza tym dzień zapowiada się spokojnie, już wczoraj dowiedziałam się że rodzice jada na wieś na caly dzień, a brat do kolegi, po czym wieczorem wraca się ogarnąć i leci na nocke do pracy, także cały dzień bez awantur, bez oceniania, krytykowania;) i życie staje się piękniejsze;) Z tego powodu żeby uniknąć porannych komentarzy zdecydowałam że dzisiaj nie będe ćwiczyć z samego rana, no bo po co skoro moge to zrobić później bez wysłuchiwania komentarzy;) I tym sposobem jestem już po rowerku, później zrobię jeszcze hula hop bo nie chciało mi się robić od razu wszystkich ćwiczeń;0
Wczoraj myślałam co będe gotowac na obiad, wymyślilam kotlety sojowe, miałam iść do sklepu....ale jak zwykle to u mnie bywa..najpierw planowanie a potem jednak stwierdzam że mi się nie chce i jem coś na szybko;) i tak też było dzisiaj. Nie chciało mi się gotować, dlatego mój obiad to ogrom warzyw, twaróg na słodko z cynamonem a do tego surówka z tartego jabłuszka i marchewki;) i jestem meeega objedzona....i musze zacząć to kontrolować bo to może być zapalnikiem do kompulsów.....bo np. czuje że jestem już najedzona ale myśle sobie "aa co tam przecież moge zjeść jeszcze ogóreczka przecież to tylko kilka kalorii" potem zjadam kolejnego i jezcze jednego, po czym sięgam po marchewkę, pomidorka, może jeszcze wafelka ryżowego, no bo przecież to wszystko ma malo kalorii, i sięgam po to jedzenie mimo tego że czuje się już najedzona, albo przejedzona...;/ I tym sposobem dobiłam obiad do 600kcal, i niby wszystko jest ok, ale po twarogu, surówce, i 2 waflach ryżowych nie czułam już głodu, a jadłam mimo to...;/ Musze chyba zacząć jeść bardziej świadomie, bo wkońcu wpadne w kompulsy, bo to do tego prowadzi;/
Ok dziewczynki, ja teraz spadam, musze uprasować sobie kilka rzeczy, no i będe dzisiaj dobrą siostrą- zrobie bratu kanapki do pracy, do tego przydałoby sie małe sprzątanie w moim pokoju, no i nie mam pomysłu na podwieczorek...mam jeszcze troche twarogu, mam serek wiejski ale to na kolacje, no a twaróg już jadłam, hmmmm może kluski lane? ale ostatnio ciągle je jem (inna kwestia że mogłabym jeść tylko to bo je uwielbiam;D)
Dobra wrzucam moje menu które pochłonełam do tej pory, potem będzie EDIT i wrzuce zdjęcie części mojego ogromnego obiadku i moze jeszcze jakieś;) A teraz lece paa;*;*
20.08.2012 poniedziałek
10.00-10.45 śniadanie
owsianka na budyniu śmietankowym z cynamonem+ marchewka, kilka plasterków pomidora i ogórka-520kcal
ćw:- 2h rowerek stacjonarny
10min rozciąganie
13.30-14.20 obiad
twaróg chudy(200g) z łyżeczką cukru i cynamonem, surówka z tartej marchewki i jabłka z odrobiną cynamonu;), 4 wafle ryżowe, marchew gotowana(300g), ogórek świeży, 2 ogórki kiszone, spory pomidor- 605 kcal
podwieczorek
serek wiejski z wkrojonym szczypiorkiem, 4! wafle ryżowe, malutka kanapeczka (pół kromki żytniej, plasterek pomidora, ketchup, szczypiorek), 250g surowej marcheweczki- 415kcal
kolacja
jajecznica z 2 jaj na łyżeczce masła z pomidorami i szczypiorkiem- 240kcal
RAZEM: 1780 kcal
EDIT>>
Czy ja czasem nie pisałam o większej świadomości jedzenia? To po co na podwieczorek zapchałam się waflami ryżowymi i marchewkami mimo iż brzuch pękał w szwaf...ehhh no i znowu kalorycznie dzienny bilan wyjdzie ok, no ale samopoczucie do najlepszych nie należy kiedy brzuch jest wypchany do granic możliwości..."no bo przecież marcheweczke można, tylko 1...potem 2, no to jeszcze jednego wafelka ryżowego, a to może jeszcze drugiego" ehh głupia Monika.
Jakie wnioski z dzisiejszego dnia? Mimo iż miałam całą kuchnię do swojej dyzpozycji, czyli mogłam pichcić/kombinować/gotować/eksperymentować ( a przecież tak to lubie, zwłaszcza kiedy jestem sama i nikt mi się nie wtrąca do garków), to ja wolałam cały dzień zapychać się ogromnymi ilościami niskokalorycznych produktów...brawo, tym sposobem napewno odzyskasz okres Ide.....Czas na kawe? Chyba troche za późno..jest 18.30;D dobra niech będzie herbata.....albo lepiej nie i tak mam już pełny brzuch a przecież chciałam jeszcze zakręcić hula hopem.