Pamiętnik odchudzania użytkownika:
0moniczkaa0

kobieta, 32 lat, Łódź

165 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2013 , Komentarze (9)

Dziś jest ten dzień kiedy czuje się gruba, brzydka i napuchnięta....Może to przytłaczająca pogoda? Może fakt że rano centymetr pokazał więcej niż bym chciała....a może poprostu złe samopoczucie?

Wczoraj po dodaniu zdjęć jedzenia stwierdziłam że moje posiłki są dośc monotonne.....ale może wytłumaczeniem jest to że nie stać nas na jakieś wykwintne produkty i zbytnie urozmaicenia menu....U mnie w domu kupuje się tylko najbardziej podstawowe produkty jak np. ziemniaki, jajka, warzywa, chleb, nigdy też nie brakuje mleka:)

Moje owsianki tez są dość monotonne chociaż nie są takie same ale na zdjęciach tego nie widać;) Zwykle robie owsianki na budyniu, tylko np. ja lubie mieć dużo objętościowo jedzenia i do takiej owsianki dodaje troche więcej wody dlatego jest ona bardziej płynna niz gęsta i jeśli wrzuce tak jakieś ziarna/rodzynki itd. to zaraz one się "topią" i ląduja na dnie miseczki czego na zdjęciach nie widać

Ale coraz bardziej przekonuje się żeby tutaj cos skrobnąć od czasu do czasu....chyba jednak mi tego troche brakowało przez tych kilka miesięcy, dlatego czasem bede Was zanudzać;)

Poza tym pracuje na techniką robienia ładnych zdjęć;) nie wiem czy to jest możliwe aparatem w telefonie, no ale od czegoś trzeba zacząć;) wprawdzie nie mam większego pojęcia o technice robienia zdjęć no ale praktyka czyni mistrza

 

Dzisiejsze menu - 10.02.2013

Śniadanie  11.30-12.00

3 kromki chleba zytniego (103g), z wędliną "baton drobiowy" (70g), trójkącikiem serka topionego Hochland o smaku paprykowym, i ketchupem + marchewka (80g) ~460kcal

Obiad 15.30-16.00

ziemniaki(250g), gotowane udko z kurczaka(113g), gotowana marchew (110g), ogórki konserwowe (60g)~380kcal

Podwieczorek 19.00-19.30

jogurt naturalny (150g) z musli bananowym Fitella, 3 małe wafelki ryżowe, marchew gotowana i surowa:), ogórek konserwowy~410kcal

Kolacja 22.30

 szklanka gorącego mleka 3,2%, kromka chleba żytniego z dżemem malinowym niskosłodzonym~250kcal

Razem -ok.1500kcal

 Aktywność

1h 10min rowerek stacjonarny

20min rozciąganie

9 lutego 2013 , Komentarze (4)

Od wielu tygodni zbieram się z dodaniem wpisu i zebrac się nie mogę....w końcu dziś nadszedł ten dzień:) A raczej po tygodniowym lenistwie stwierdziłam że może chociaż taka jedną pożyteczną rzecz zrobię:) Taaak tydzień leże w domu i nie robie nic...lenie się na maksa...kolejny tydzień również bardziej luźny choć musze ruszyć tyłek i co nieco zrobić.... sprzątanie, sprzątanie i jeszcze raz sprzątanie, potem mały pożądek w notatkach....i rozpoczęcie tabletek anty...ale o tym za chwilę.

A dlaczego tak się lenie? Ano takie są skutki zdania wszystkich egzaminów w pierwszych terminach  Tak- musze przyznac że ta sesja byla dla mnie bardzo szczęśliwa.....wprawdzie tydzień poprzedzający moje lenistwo był tygodnie m praktycznie bez snu i wuglądałam jak zombiee....no ale opłacałą się ta męczarnia:) teraz mam głowe spokojną:)

Hmmm co jeszcze u mnie? Pod względem finansów jest nadal źle, nadal nie mam pracy i wegetuje z dnia na dzień.....mamy straszne długi, mnóstwo rachunków, zaległych, obecnych, jakieś raty, pożyczki itd. jest bardzo ciężko.

Zapomniałam juz co to zakupy ubraniowe, imprezy...jak to mówią "kto nie ma miedzi ten w domu siedzi"Szkoda że musze tego doświadczać na własnej skórze....Chciałabym mieć kilka lat i beztroskie życie......by jedynymi zmartwieniami było "w co ubrać dzisiaj moja lalkę?", tęsknie za tymi latami kiedy chodziłam do przedszkola, i moimi glównymi zajęciami była zabawa.....wtedy też nie miałam problemu z jedzeniem...a teraz szkoda gadać.....

Moja obsesja bierze góre...w głowie ciągły kalkulator kalorii, i obawy przed przytyciem.....

 

Co do mojej wagi- waże 45,3kg (dzisiaj się ważyłam)....z jednej strony jestem zadowolona, ale z drugiej nie moge powiedziec że jakoś bardzo się sobie podobam...główny problem? masywne uda i brak cycków  niby z jednej strony mogłabym przytyc, ale z drugiej na 99% pójdzie mi to w uda których już teraz nie akceptuje...a cycki i tak będą malutkie i tak....

A co do tych tabletek anty.... to własnie kolejny bardzo duży problem- brak miesiączki, już ok. 9-10miesięcy nie mam miesiączki. Luteina nie pomogła, teraz dostałam tabletki Ovulan. Mama ma dzisiaj wykupic recepte....ale strasznie boje się tych tabletek, że będzie mi się zatrzymywac woda w oranizmie, że przytyje.....Chce brać do tego Asequrelle chociaż nie wiem czy jest skuteczna czy nie, ale chyba będe spokojniejsza.

Wrzuce troche fotek moich posiłków, niektóre jakieś znalezione na komputerze sprzed kilku mies. a niektóre aktualne...Chciałam wrzucac tu moje fotomenu, ale chyba raz na jakis czas będe wrzucać większe ilości zdjeć bo jednak nie mam możliwości robienia fotek wszystkim moim posiłkom- rodzice pomyśleliby chyba że zwariowałam gdyby to zobaczyli

Najpierw jakieś stare fotki:

owsianki:

 

Obiadki:

 

I bardziej aktualne- Śniadanka

Kanapeczki:

Owsianki

 

II śniadania:

 

Obiadki:

Kolacja:

 

 

28 października 2012 , Komentarze (8)

Wieki mnie tu nie było:)....oczywiście na forum i do kilku pamiętników zaglądam codziennie...ale sama tutaj dawno nie pisałam....od pewnego czasu się zbierałam ale jakoś nie miałam większej motywacji...Co  u mnie? Generalnie dużo się dzieje...moje zycie jest strasznie zamotane  w ostatnim czasie i próbuje ogarnąć kilka spraw....ogarniam życie:) czas pokaże co z tego wyjdzie.

Miesiączki jak nie było tak nie ma...także jestem w kropce...poza tym ze spraw jedzeniowo/treningowych- nadal staram sie jeść ok 1800kcal dziennie, i zmniejszam stopniowo czas ćwiczeń....obecnie ok 2,5h dziennie, wiem że to i tak dużo ale ja potrafiłam ćwiczyć nawet 2x więcej każdego dnia także to duży postęp u mnie:) ze względu na kłótnie z rodzicami  musze ćwiczyć kiedy domowników nie ma w domu,generalnie wole żeby nie widzieli że ćwiczę i do tej pory to mi się udawało....teraz będzie gorzej bo rodzice będą mieć kilka dni wolnego także zobaczymy jak to będzie;/

Poza tym już nie pracuje ( bo umowę miałam do końca września ze względu na studia) i rozpoczełam 2-gi rok na mojej uczelni.....i tutaj kolejny problem...Pierwszy rok nauczył mnie tego że nie muszę robić praktycznie nic.....miałam tylko kilka ciężkich przedmiotów w ciagu calego roku, natomiast zdecydowana większość to były przedmioty łatwe i przyjemne które nie wymagały ode mnie większego wysiłku aby je zaliczyć, natomiast teraz doznałam lekkiego szoku bo nagle przeskoczyłam na rok drugi gdzie praktycznie każdy przedmiot jest mega ciężki, mam straszny nawał nauki i pracy od samego początku października;/

No i ostatnia kwestia...mam duże problemy finansowe....u mnie nigdy nie było wesoło w tej kwestii, zawsze pieniędzy brakowało, zawsze oszczędzaliśmy na czym tylko się dało...ale teraz to jest jakaś masakra....pieniędzy brakuje dosłownie na wszystko....opłaty/jedzenie, a tu robi się zimno- przydałoby się kupić jakieś kozaki bo zeszłoroczne mają dziury, do tego opłaty typu: ubezpieczenie na studiach/ bilet miesięczny, oprócz tego krocie które jestem zmuszona wydawać na ksero i drukowanie ogromnej ilości notatek......nie mówiąc już o tym że chciałam odwiedzić dermatologa (moja cera jest w nienajlepszym stanie), wypadają mi masakrycznie włosy więc przydałyby się jakieś witaminy, z resztą chyba niedługo będe łysa więc może nie będą mi już potrzebne.....a niestety to wszystko kosztuje......dziewczyny nie wiem jak przetrwam najbliższe miesiące ale wiem że będzie cholernie ciężko.....Dlatego szukam pracy na weekendy.....tylko znowu pytanie czy pracując w weekendy dam sobie rade na uczelni na której teraz ledwo co daje radę.....Mam nadzieje że chociaż niektóre z Was mają lżejsze życie.....

Np. moje koleżanki z liceum....mają wszystko czego tylko zapragną: piękne mieszkania/ super ciuchy. kosmetyki/ dodatki/ ciągle chodzą na imprezy i nawet przez myśl im nie przechodzi że mogłyby iść do pracy....a u mnie wiecznie wszystkiego brakowało...mieszkanie stare, cholernie zimne, brzydkie....brak kasy na fajne ciuchy, jedzenie najtańsze, odmawianie sobie wszystkiego....

Teraz doszło do tego że odizolowałam się od znajomych.....trochę przez moją obsesję na punkcie jedzenie....no bo przecież jak wyjde to będe musiała napić się alkoholu.....i jeszcze od tego przytyje itd....-wiem głupie....

ale jest też kolejny powód....jak ide do klubu to po 1. musze mieć jakiś fajny ciuch którego u mnie brak...po 2. samo wejście to koszt minimum 10-15zł, do tego jakiś alkohol który w takich miejscach jest 2x droższy, więc na jedno wyjście idzie minimum 30zł, oczywiście zakładając że mam co założyć.......w mojej sytuacji jest mi zwyczajnie szkoda wydać te pieniądze w taki sposób..bo od razu kalkuluje że za tą kase mam połowe biletu miesięcznego czy ubezpieczenia na studiach, albo jakiś ciepły golf czy bluzkę na zimę....Ciężko mi tyle Wam powiem, życie mnie zmusiło do tego żeby bardzo szybko dojrzeć i wydorośleć....

No dobrze rozpisałam się jak zawsze, ale koniec tego smęcenia, ja teraz wracam do pisania notatek a Wam życzę miłego wieczoru. Postaram się cześciej tutaj coś skrobnąć i wrzucić czasem jakieś fotki:) Pozdrawiam:*

17 września 2012 , Komentarze (6)

Hej;) mam nadzieje że przynajmniej u Was jest wszystko ok....Obiecane zdjęcia będą ale jeszcze nie dzisiaj. W ogóle przepraszam że tak zaniedbuje wpisy, komentowanie, ale poprostu po całym dniu pracy brakuje mi czasem sił i jedyne o czym marze to sen....A teraz pisze do Was i płacze jednocześnie....Powiedzcie mi dlaczego ja mam takie zjebane życie? Czym sobie zasłużyłam że teraz Bóg mnie tak karze....Co ja takiego zrobiłam?

Dlaczego inni mogą mieć normalny dom, normalnych rodziców z którymi zawsze mogą porozmawiać, którzy zawsze zrozumieją, wesprzą. Wspaniałe rodzeństwo, piękny zadbany dom, pieniądze na wszystko a przynajmniej na podstawowe rzeczy które dla większośc ludzi są normą. Nie muszą pracować żeby kupić sobie jakiś ciuch. Wiedzą że świat stoi przed nimi otworem bo mogą wyjechać gdzieś na wymarzone studia, mogą robić w życiu to co chcą

A ja? Ja już nie wyrabiam psychicznie...codziennie awantury, codziennie pretensje. Całe życie w cieniu wychwalanego pod niebiosa nieskazitelnego braciszka....

Awantury jak nie o mój wygląd, wagę, ćwiczenia...to np. jak przed chwilą o studia....Już od zeszłego roku jak tylko składałam papiery na uczelnie było wiadomo że wybieram to co jest najlepszego w moim mieście, że to nie jest mój wymarzony kierunek, ale wiadomo jaka jest sytuacja, że nie stać nas na moje studia w innym mieście i musze wybrać cokolwiek żeby tylko studiować. Dzisiaj leciał jakiś program w TV i akurat tematyka dotyczyła jednego przedmiotu jaki mam na studiach, skomentowałam że nie lubie tego itd. i zaczeło się, matka zaczeła walić teksty typu "poczekaj nawale Ci pieniędzy, to pojedziesz sobie do innego miasta jak koleżaneczki", i ma do mnie pretensje o to że mój kierunek nie jest moim wymarzonym, mimo tego że wiedziała jaka jest sytuacja jak składałam na studia że wybrałam to co było to teraz jest wielce oburzona że jak to? ja nie lubie swojego kierunku?....Tłumacze jej że nigdy nie miałam do niej o to pretensji, że nigdy nie wypomniałam jej że nie moge studowac w innym mieście bo ona za mało zarabia bo wiem że gdyby miała to napewno by mi dała ale nie stworzy, to jest logiczne, a ona nadal swoje i zarzuca mi że ja właśnie mam do niej pretensje że ona nie ma pieniędzy na moje studia. Albo teksty "to idź do pracy, zarób sobie i wyjedź na studia", no kurwa mać, pracuje i co? i zarabiam 700zl, poza tym to praca tylko na wakacje, i co za te 1400zl które zarobiłam w wakacje mam wyjechać sobie na studia? Przecież to sie w głowie nie mieści. I teksty typu "to mogłaś iść na to na co chciałaś"...no kurwa chyba nie  mogłam bo tego kierunku nie było w moim mieście a do innego nie moge wyjechać bo mnie nie stać. Czuje się jak w wariatkowie, i wierzcie mi że chciałabym wyjść na ulice, wpaść pod jakiś samochód, pociąg, cokolwiek co zabiłoby mnie na miejscu bo ja już tego nie wytrzymuje. Nie ma dnia bez płaczu, bez awantury, teraz uspokoiło się tymczasowo co do moich ćwiczeń no to oczywiście musi być inny powód do kłótni. Nie wiem czemu ja nie moge mieć normalnego życia, za co musze się tak męczyć? Ale jeśli mam tak żyć to wole umrzeć i mieć święty spokój. Wiem że to głupie gadanie, ale moja psychika jest już na skraju wytrzymałości...ja już nie mam siły, poprostu nie mam siły.....

10 września 2012 , Komentarze (6)

Witam Was po długiej nieobecności;) Na V oczywicie zaglądam codziennie, ale jakoś zawsze brakowało mi motywacji żeby samemu cos napisać. Jakieś 2tyg. temu naprodukowałam mega długi wpis, dodałam jadłospisy, jakies zdjęcia iiii? I wszystko sie skasowało, takze zrezygnowałam i stwierdziłam że poprostu nie chce mi sie pisać kolejny raz:)

U mnie w ostatnim czasie kiepsko sie dzieje. Nie radze sobie z ogarnięciem własnego życia....Mam jeden mętlik w głowie, 1000 mysli na sekunde....Mnóstwo znaków zapytania i planów....Pieprzona chęć idealizmu w każdej dziedzinie życia sprawia że robie wszystko jeszcze gorzej niż gdybym miała zwyczajne, normalne podejście....Ja chce wszystko zrobić dokładnie, idealnie- jeśli sprzątam to wszystko ma być w 200% zorobione na błysk, więc zastanawiam się jak się do tego zabrać i wychodzi że robie to na odp**rdol bo nie starcza mi czasu.....I tak jest ze wszystkim, dokładnie ze wszystkim, nie tylko ze sprzątaniem...

Jeśli chodzi o diete...dodawanie tłuszczy wychodzi mi tak sobie, jednego dnia jest super, dodaje masło, żółty ser, smaże jajecznice na maśle itd., a następnego znowu zapycham się waflami ryżowymi i jabłkami czy innymi owocami bo stawiam na ilość....Oczywiście okresu jak nie było tak nie ma i strasznie mnie to martwi.

Z moją matką też jest bardzo kiepsko, a raczej z naszymi kontaktami. Kiedyś Wam pisałam że moi rodzice akceptują jedynie ten mój tzw. "zestaw podstawowy" jeśli chodzi o ćwiczenia czyli rowerek stacjonarny i hula hop....otóż już nie akceptują....Teraz dzień w dzień mam awantury że za dużo ćwiczę;/ że jestem za chuda itd. Ja nie chce już chudnąć ale też boje sie przytyć i ćwiczę tylko dlatego żeby nie przytyć, a ona każdego dnia widzi o 5kg mniej u mnie;/ Wczoraj doszło do tego że praktycznie zrzuciła mnie z rowerka, rzucała się do bicia, o mały włos nie potrzaskałaby mojego telefonu komórkowego..do tego lekko naderwała książke z biblioteki którą właśnie czytałam. Chciała mi zabrać rowerek ale zaczełam się z nią kłócić/szarpać.....powiedziałam że to nie ona mi na niego dała, więc wara od niego;/ Bo taka prawda, sama sobie na niego zarobiłam i sama go sobie kupiałam. Od tego zdarzenia nie rozmawiam z nią i unikam jak ognia. Dzisiaj ja miałam wolne a ona poszła do pracy więc mogłam spokojnie poćwiczyć, ale jutro...wtedy kiedy jest szansa że ona wyjdzie z domu to i ja bede musiała pójśc do pracy, więc ćwiczyć moge tylko rano kiedy i ona będzie w domu, ale aż się boje jak na to zareaguje, sądząc po wczorajszych zdarzeniach to jest człowiek nieobliczalny, kto wie co jej strzeli do łba...;/

Wczoraj załozyłam temat ze swoimi zdjęciami, zrobiłam to z mojego starego konta, jedne dziewczyny pisały że wyglądam za chudo inne że jest ok. Ja wiem jedno, moja góra wygląda chudo, ale dopiero przy takiej wadze i wyglądzie górnych partii ciała jestem w stanie zaakcetowac moje uda które zawsze były dla mnie wielkim kompleksem, jesli przytyłabym to może troszeczkę poszłoby na górne partie a wiekszość na uda i biodra, taka mam sylwetkę, ale nie zgodze się z paranoja mojej matki....Powiem Wam tylko że ja juz psychicznie nie wyrabiam..codziennie awantury, teraz to już nawet bójki po tym co było wczoraj. Doszło do tego że poprostu boje się jutro ćwiczyć bo nie wiem jak to sie skończy.

Dobra kończe bo miałam napisac 2 zdania a jak zwykle się rozpisałam, a jutro wrzuce te zdjęcia o których pisałam;)

21 sierpnia 2012 , Komentarze (5)

Witajcie kochane;) mam nadzieje że dzisiejszy dzień u Was minął tak pozytywnie jak u mnie:) Mimo tego że od samego rana, nie zapowiadało się najlepiej. Najpierw zaspałam do pracy i spóźniłam się kilka min., no niby nie jakoś dużo, ale zawsze liczy się fakt....poza tym z tej szybkości nie wziełam ze sobą telefonu ale nie powiem żeby jakoś bardzo doskwierał mi jego brak;) Potem wróciłąm do domu i tam miałam cudowny, błogi spokój do chwili obecnej, dopiero w tym momencie brat wrócił z pracy, a niedługo do domu zawitają rodzice. Miałam cały dom tylko dla siebie, zero kłótni, zero komentarzy;) Jeśli chodzi o diete to zaczynam wprowadzać więcej tłuszczy, no bo niestety jeśli chce odzyskać okres nie moge zapychać się samymi warzywami. W tym celu zakupiłam troche żółtego sera którego nie miałam w ustach od....nawet nie pamiętam od kiedy;) Poza tym dzisiaj starałam się bardziej kontrolować i nie doprowadziłam do pękającego w szwach brzucha, jak to było wczoraj. Wiem że tego jedzenia będzie teraz objętościowo mniej, ale to już trudno najważniejsze jest odzyskanie miesiączki;) Dobra dziewczynki wrzucam moje dzisiejsze menu i lece się myć, przyszykowac na jutro i spać bo oczy mi sie już same zamykaja;)

 

21.08.2012 wtorek

6.00-6.10 śniadanie

3 kromki chleba żytniego z wędliną drobiową, pomidorem i ketchupem -360kcal

 9.30-9.40 II śniadanie

kanapka (w pracy)-2 kromki chleba żytniego z wędliną drobiową, pomidorem i ogórkiem małosolnym -210kcal

13.20-14.20 III śniadanie

3 wafle ryżowe z żółtym serem, pomidorem i ketchupem, opieczonka kromka zytnia z serem żółtym, ogórki małosolne, marchewka -370kcal

 

ćw: -2h rowerek stacjonarny

-15min rozciąganie

18.00-18.30 obiad

ziemniaki (315g), z maślanką (500ml), i pomidorem + marchewka -500kcal

ćw: -1h hula hop

-15min rozciągania

21.30-22.00 kolacja

 kostka chudego twarogu (200g)(został mi z ostatnich zakupów więc musiałam zjeść bo przecież nie wyrzucę;) zmieszana  z jogurtem "polskie smaki"(130g) + marchewka- 345kcal

RAZEM:

20 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Żar leje się z nieba...nie wiem ile jest na termometrze ale wiem że napewno baaardzo dużo...boziu ile ja bym dała żeby teraz wyjść sobie na swoim podwóreczku w stroju kąpielowym, rozłożyć kocyk i rozłożyć sie w słońcu;) No ale niestety jeśli mieszka się w starym blokowisku to raczej niemożliwe;) Hehee sąsiedzi mieliby urozmaicenie dnia po wyjrzeniu przez okno Chociaż z drugiej strony tutaj nikt się nikim nie przejmuje, właśnie w tym momencie jeden sąsiad na cały regulator słucha disco polo "dziewczyno, dziewczyno, dziewczyno ma, dlaczego jesteś taka? dziewczyno, dziewczyno...." jeśli ktoś słuchał disco polo napewno kojarzy tą piosenkę;) i może nie miałabym nic przeciwko gdyby w tym samym momecie drugi sasiad nie słuchał równie głośno "a sere he ha deche" (pisze fonetycznie także wybaczcie ortografie), a żeby nie było zbyt nudno trzeci sąsiad włączył techno od którego całe sciany się trzęsą;) a teraz wyobraźcie sobie te wszystkie piosenki puszczone w jednym momencie rozkręcone na cały regulator...oszaleć można...;/ a ja tak mam na codzień:) ale chyba już przywykłam niestety;/

A poza tym dzień zapowiada się spokojnie, już wczoraj dowiedziałam się że rodzice jada na wieś na caly dzień, a brat do kolegi, po czym wieczorem wraca się ogarnąć i leci na nocke do pracy, także cały dzień bez awantur, bez oceniania, krytykowania;) i życie staje się piękniejsze;) Z tego powodu żeby uniknąć porannych komentarzy zdecydowałam że dzisiaj nie będe ćwiczyć z samego rana, no bo po co skoro moge to zrobić później bez wysłuchiwania komentarzy;) I tym sposobem jestem już po rowerku, później zrobię jeszcze hula hop bo nie chciało mi się robić od razu wszystkich ćwiczeń;0

Wczoraj myślałam co będe gotowac na obiad, wymyślilam kotlety sojowe, miałam iść do sklepu....ale jak zwykle to u mnie bywa..najpierw planowanie a potem jednak stwierdzam że mi się nie chce i jem coś na szybko;) i tak też było dzisiaj. Nie chciało mi się gotować, dlatego mój obiad to ogrom warzyw, twaróg na słodko z cynamonem a do tego surówka z tartego jabłuszka i marchewki;) i jestem meeega objedzona....i musze zacząć to kontrolować bo to może być zapalnikiem do kompulsów.....bo np. czuje że jestem już najedzona ale myśle sobie "aa co tam przecież moge zjeść jeszcze ogóreczka przecież to tylko kilka kalorii" potem zjadam kolejnego i jezcze jednego, po czym sięgam po marchewkę, pomidorka, może jeszcze wafelka ryżowego, no bo przecież to wszystko ma malo kalorii, i sięgam po to jedzenie mimo tego że czuje się już najedzona, albo przejedzona...;/ I tym sposobem dobiłam obiad do 600kcal, i niby wszystko jest ok, ale po twarogu, surówce, i 2 waflach ryżowych nie czułam już głodu, a jadłam mimo to...;/ Musze chyba zacząć jeść bardziej świadomie, bo wkońcu wpadne w kompulsy, bo to do tego prowadzi;/

Ok dziewczynki, ja teraz spadam, musze uprasować sobie kilka rzeczy, no i będe dzisiaj dobrą siostrą- zrobie bratu kanapki do pracy, do tego przydałoby sie małe sprzątanie w moim pokoju, no i nie mam pomysłu na podwieczorek...mam jeszcze troche twarogu, mam serek wiejski ale to na kolacje, no a twaróg już jadłam, hmmmm może kluski lane? ale ostatnio ciągle je jem (inna kwestia że mogłabym jeść tylko to bo je uwielbiam;D)

Dobra wrzucam moje menu które pochłonełam do tej pory, potem będzie EDIT i wrzuce zdjęcie części mojego ogromnego obiadku i moze jeszcze jakieś;) A teraz lece paa;*;*

20.08.2012 poniedziałek

10.00-10.45 śniadanie

owsianka na budyniu śmietankowym z cynamonem+ marchewka, kilka plasterków pomidora i ogórka-520kcal

ćw:- 2h rowerek stacjonarny

10min rozciąganie

13.30-14.20 obiad

twaróg chudy(200g) z łyżeczką cukru i cynamonem, surówka z tartej marchewki i jabłka z odrobiną cynamonu;), 4 wafle ryżowe, marchew gotowana(300g), ogórek świeży, 2 ogórki kiszone, spory pomidor- 605 kcal

podwieczorek

serek wiejski z wkrojonym szczypiorkiem, 4! wafle ryżowe, malutka kanapeczka (pół kromki żytniej, plasterek pomidora, ketchup, szczypiorek), 250g surowej marcheweczki- 415kcal

 kolacja

jajecznica z 2 jaj na łyżeczce masła z pomidorami i szczypiorkiem- 240kcal

RAZEM: 1780 kcal

 

EDIT>>

Czy ja czasem nie pisałam o większej świadomości jedzenia? To po co na podwieczorek zapchałam się waflami ryżowymi i marchewkami mimo iż brzuch pękał w szwaf...ehhh no i znowu kalorycznie dzienny bilan wyjdzie ok, no ale samopoczucie do najlepszych nie należy kiedy brzuch jest wypchany do granic możliwości..."no bo przecież marcheweczke można, tylko 1...potem 2, no to jeszcze jednego wafelka ryżowego, a to może jeszcze drugiego" ehh głupia Monika.

 

Jakie wnioski z dzisiejszego dnia? Mimo iż miałam całą kuchnię do swojej dyzpozycji, czyli mogłam pichcić/kombinować/gotować/eksperymentować ( a przecież tak to lubie, zwłaszcza kiedy jestem sama i nikt mi się nie wtrąca do garków), to ja wolałam cały dzień zapychać się ogromnymi ilościami niskokalorycznych produktów...brawo, tym sposobem napewno odzyskasz okres Ide.....Czas na kawe? Chyba troche za późno..jest 18.30;D dobra niech będzie herbata.....albo lepiej nie i tak mam już pełny brzuch a przecież chciałam jeszcze zakręcić hula hopem.

19 sierpnia 2012 , Komentarze (7)

Witam Was dziewczynki;) Jak Wam mija niedziela? U mnie dzisiaj jest dość spokojnie, bez awantur o dziwo;) Cieszę się wolnym Przede mną jeszcze cały jutrzejszy dzień laby od pracy:D A dzisiaj wstałam rano, zjadłam szybkie śniadanko i poszłam ćwiczyć, potem się ogarnełam, wyszykowałam, zjadłam 2 śniadanie;) i grzecznie poszłam do kościoła Jak byłam młodsza to chodziłam obowiązkowo co tydzień, to było takie naturalne...a teraz poprostu mi się nie chce:( chodzę śrenio raz na 3tyg., czasem częściej. Mój tata chodzi do kościoła na wcześniejszą godzinę, i dzisiaj jak jeżdziłam na rowerku, a on w pokoju obok sie szykował, to aż się balam żeby nie wszedł i nie zaczął komentować...ja przez te ciągłe awantury mam już jakieś schizy, poprostu boje się ćwiczyć przy nich bo boje się kolejnej kłótni....

Wkleje Wam za chwilke artykuł z najnowszego numeru Olivii, jest tam opisana dieta pewnego doktora, który ma swoją teorię na temat odchudzania. I powiem Wam szczerze że jak dla mnie to bujda, no ale może Was zaciekawi ten artykuł;)

Ten doktorek twierdzi np. że odstępy między obiadem a podwieczorkiem powinny wynosić 5h, a kolacja powinna być 1,5h po podwieczorku i tyle samo czasu powinniśmy odczekać zanim położymy się spać....ja jakoś bardziej skłaniam się ku 3-4h odstępach między posiłkami, ale z resztą co ja Wam będe pisać, przeczytajcie same;)

Kurde tylko teraz jak wkleiłam te zdjęcia to nie wiem czy się odczytacie, jak powiększam to zupełnie nic nie widać;/

 

A teraz żeby ta niedziela była przyjemniejsza, troszkę łaaadnych zdjęć:)

 

Chciałabym być tak rozciągnięta;)

Marzenie taki tyłeczek:)..niestety mój jest cały w rozstępach ehh;/

 

Kiedys starałam się wrzucać zdjęcia moich posiłków, ale wtedy miałam więcej czasu, a teraz ciągle w biegu....albo w pracy więc nie ma mowy o zdjęciach, a jeśli już mam czas to ktoś z domowników jest akurat w kuchni a przy nich tak samo nie ma mowy o robieniu zdjęć mojemu jedzonku:) Znalazłam tylko jakieś stare zdjęcia których nie wrzucałam;)

-owsianeczka na budyniu śmietankowym, z porzeczkami

-serek wiejski + dodatki:)

-wafelek ryżowy z wędliną drobiową, serkiem wiejskim, szczypiorkiem i ketchupem

 

A na zakończenie dzisiejszych wywodów dzisiejsze menu:

19.08.2012 niedziela

7.00-7.15 śniadanie

2 kromki + piętka;) chleba żytniego z trójkącikiem serka topionego, ogórek małosolny, ketchup -315kcal

ćw:- 2h rowerek stacjonarny

-1h hula hop

-25min rozciąganie

11.20-11.45 II śniadanie

3 kromki chleba żytniego z wędliną drobiową i ketchupem -345kcal

14.45-15.05 obiad

ziemniaki(270g), gotowany udziec kurczaka(100g), gotowana marchewka(285g)- 415kcal

18.15-18.45 podwieczorek

jogurt naturalny(320g)+ musli bannowe "for Fit", jabłko(195g), nektarynka- 510kcal

 21.30-22.20 kolacja

 serek wiejski, marchew(200g),  wafel ryżowy -205kcal

RAZEM: 1790 kcal

 

Ahaaa i ponownie mam do Was prośbę, ślicznie proszę o logowanie się pod tym adresem jeśli możecie

http://shinybox.pl/?ref=8e9c439 

 

Trzymajcie się i miłego wieczoru;) Buziaki;*;*

 

 

 

18 sierpnia 2012 , Komentarze (3)

 

Witam Was dziewczynki;) Mam nadzieje że dzisiejszy dzień zaliczacie do udanych;) U mnie piękna pogoda..no i w sumie to chyba na tyle z pozytywnych rzeczy Ostatnio dopadła mnie jakaś jelitówka.....kilka wizyt w WC i chyba nigdy nie miałam tak pustych jelit Nie czułam się za fajnie ale na szczęście już wszystko wraca do normy. Co u mnie? bez zmian, wprawdzie mam dzisiaj lepszy humor niż przy okazji poprzedniego wpisu ale w sumie nic się nie zmieniło od tamtej pory....nadal mam problemy ze sobą...co znowu? Ano boję się spontaniczności, spontanicznego jedzenia, a co za tym idzie...wypadów na miasto ze znajmomymi...i tym sposobem izoluje się w domu.....Ale jak tak myśle to z drugiej strony lubie tą moją samotność, lubie posiedzieć pomyśleć...tylko znowu z drugiej strony co będzie jeśli zostane sama? bez znajomych? W liceum ciągle chodziłam na jakieś imprezy....a teraz? nie pamiętam kiedy ostatnio gdzieś byłam..i to nie jest tak że nie mam z kim wujśc, bo ciągle ktoś mnie wyciąga z domu, a raczej probuje wyciągnąć...ale moja chora psychika za każdym razem mówi "niee, przecież będziesz  musiała zjesć coś kalorycznego, wypić alkohol a on ma tyyle kalorii, przecież nie będziesz mogła tego zaplanować, a co jeśli tego dnia nie zdążysz poćwiczyć, przecież przytyjesz, tyle wysiłku pójdzie na marne"....

Do tego doskwiera mi brak pieniędzy....mam tyle wydatków, a zarobie grosze..z resztą mam prace tylko i wyłącznie na wakcje, a co będzie później? A na samo jedzenie wydaje ogrom pieniędzy, bo niestety moja rodzina nie je tego co ja, sama kupuje większość warzyw, nie mówiąc już o płatkach czy otrębach na owsianki, o serkach/jogurtach/waflach ryżowych/owocach, a wszystko jest tak cholernie drogie że szkoda się odzywać poprostu....;/

A teraz z innej beczki, pewnie już słyszalyście o stronce shinybox.pl, ja ostatnio się zalogowałam bo mam chrapkę na próbki kosmetyków, dlatego dziewczyny logujcie się jeśli macie ochotę ja wprawdzie dopiero zaczynam tą "przygodę" ale mnóstwo osób sobie chwali także i ja próbuje;) Tutaj macie linka

http://shinybox.pl/?ref=8e9c439 

7 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Teraz pisze wbiegu, mam doslownie 5 minut.....Nie mam czasu na nic, nie mam czasu spokojnie pomyśleć, napisać......Jedyne co moge dzisiaj powiedzieć to że czuje się grubo i źle....mierzę się codziennie i jeśli tylko obwody są troszkę większe mój humor w ciągu dnia jest beznadziejny.....czuje się napuchnięta.....do tego nie mam miesiączki...a z drugiej strony coś w głupiej główce podpowiada mi że jestem za gruba, że powinnam jeszcze schudnąć.....A kiedy zjem posiłek składający sie z jakiegoś serka i tony warzyw, czuje się ciężko i grubo i od raazu pojawiają się jakieś bezsensowne myśli że przytyje mimo tego że kalorycznie wszystko wychodzi ok...ale ta świadomość że czuje się objedzona, że mam mega wzdęty brzuch...jak kobieta w 5 miesiącu ciąży;( prowadzą do tego że czuje się jak upasiona świnia, napuchnięta upasiona świnia...mimo tego że brzuszek np. jest wypachany marchewkami, ogórkami, pomidorami.......

Kiedy wieczorem zmierzę obwód uda i zobaczę tam 1,5-2cm więcej niż przy porannym pomiarzę czuje się grubo i chciałabym schudnąć.....wykańcza mnie to;/

I ten ciągły brak czasu.....