Pamiętnik odchudzania użytkownika:
0moniczkaa0

kobieta, 32 lat, Łódź

165 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lipca 2012 , Komentarze (6)

Co U was słychać? Ostatnio jest tak parno i gorąco że nie da się wyrobić, wczoraj byłam na mieście wieczorem i myślałam że się ugotuje:D Dzisiaj rano przeszła lekka burza dlatego teraz powietrze jest bardziej rześkie;) Właśnie to najbardziej lubie latem, zachmurzy się popada, a za chwile wyjdzie sloneczko i jest ładna pogoda;)

Nadal nie mam pracy;/ I nadal ciężko mi się zebrać żeby jej szukać, aż wstyd mi przed samą sobą.....Boże przeciez mam świadomość braku kasy, ale nic nie robie żeby tą pracę znaleść....codziennie powtarzam sobie "a musze zadzwonić tu i tu żeby zapytać o prace" i co myślicie że dzwonie?? Nie....to głupie ale boje się że zadzwonie, znajde prace i skończy się mój wolny czas, nie będe mogła ćwiczyć, nie będe miała jak rozplanować posiłków.....Przecież to jest chore...:/

Znowu ciężko mi się dogadać z mamą...może nie jest tak źle jak kiedyś...ale działa mi na nerwy;/ moja psychika jest nie do zniesienia.....gadałam ze znajomymi, oni ciągle się spotykają, chodzą na imprezy, wyjeżdżają za miasto, korzystają z życia....a ja? Ja żyje liczeniem kalorii i ćwiczeniami. Ok koniec tego biadolenia, wrzucam menu dzisiejsze i wczorajsze;)

Wy też nie możecie jeść przez te upały? Ja wczoraj byłam taka pełna że jadłam na siłe;/ Dzisiaj od rana to samo- uczucie ciężkości;/ i czasem mam tak że z jednej strony czuje się pełna i ciężka ale z drugiej strony czuje ssanie w żołądku i głód.....dziwna jakaś jestem.

 

wczoraj 2.07.2012

ok. 6.15 - śniadanie

kanapka z chleba żytniego z wędliną drobiową, pomidorem i ketchupem + kawałek piętki chleba żytniego, 2 wafle ryżowe:)- 215kcal

ćw: -2h 10min rowerek stacjonarny

-1h hula hop

-20min rozciąganie

11.00-11.25 - II śniadanie

owsianka (6 łyżek płatków owsianych, 2 łyżki otrębów pszennych, 2 łyżki otrębów żytnich, 2 łyżeczki proszku budyniowego, 150ml mleka 3,2%), wafel ryżowy, kolejny kawałek piętki chleba:D, marchewka -485kcal

ćw:- 40min billy blanks

14.30-15.00 -  obiad

 250g bigosu( nie wiem czy można to nazwać bigosem, raczej gotowana kapusta z koncentratem pomidorowym i przyprawami), 2 kromki chleba żytniego, jabłko, iiiii zaskocze Was- wafel ryżowy:D- 410kcal

17.45-18.00- podwieczorek

 duży pomidor(250g) , serek wiejski200g, 2 wafle ryżowe- 305kcal

21.30 - kolacja

 szklanka mleka 3,2%, 2  marchewki, 3 wafle ryżowe- 300kcal

RAZEM: 1715kcal

Właśnie sobie uświadomiłam że wczoraj do każdego posiłku jadłam wafle ryżowe;/.....jestem od nich uzależniona

 

 

 

dzisiaj 3.07.2012

7.30 -  śniadanie

50ml mleka+ kromka żytnia, kilka agrestów, 2 paprykowe wafle żyżowe, pół zwykłego wafla ryż. -235kcal

ćwiczenia: -2h rowerek stacjonarny

-10min rozciąganie

11.-11.30 - II śniadanie

 owsianka (taka jak wczoraj), wafel ryżowy:)-440 kcal

obiad

ziemniaki(225g), bigos dietetyczny:)(280g), mizeria+ wafel ryżowy;/- 420kcal

podwieczorek

4 wafle ryżowe, serek wiejski, ogórek, jabłko -360kcal

kolacja

3 wafle ryżowe, jogurt owocowy do picia, trochę agrestu+ kilka truskawek- 325kcal

RAZEM: 1780kcal

11,5 wafla ryżowego w ciągu dnia......stanowczo za dużo!!!!

a z ćwiczeń była jeszcze 1h hula hop.

 

1 lipca 2012 , Komentarze (5)

Witam Słoneczka:) Wiem wiem nie pisałam kilka dni ale przyznam szczerze że miłam lenia. Musze Wam bardzo bardzo podziękować:) wygląda na to że ostatnim razem mocno trzymałyscie kciuki za mój egzamin:D booo ZDAŁAM:) sama nie wiem jak to zrobilam ale zdałam. Fakt że na uczelni spędziłam cały dzień, ale warto było:) Także mam już wakacje.....a przynajmniej wakacje od uczelni, bo nie wiem czy okres letni dla mnie będzie wakcyjny....a raczej wiem że nie będzie. Mianowicie musze iść do pracy...tylko właśnie nie mam pomysłu, poza tym boje się że teraz już nic nie znajdę, ehhh nie jest wesoło. Tzn. z jednej strony wiem że musze iść do pracy, bo chce sobie kupić jakieś ciuchy, i odlozyć troche kasy na rok akademicki bo wiem że od rodziców złamanego grosza nie dostane...ale z drugiej strony nie mam motywacji...spytacie dlaczego? Ano dlatego że w zeszłym roku po 4 miesiącach ciężkiego zapierdalania za przeproszeniem okazało się że za dużo z zarobionych pieniędzy nie wykorzystam.....musiałam "pomóc rodzinie finansowo".....tzn. niby nie musiałam, ale jeśli tego bym nie zrobiła to byłaby wielka obraza majestatu...pieniędzy nie ujrzałam do dnia dzisiejszego..... Dlatego teraz myśle w kategoriach "po co mam się męczyć skoro i tak gówno z tego będe miała". Z drugiej strony czuje tez wielką presję rodziców, niby po egzaminie było "odpocznij sobie, nie przejmuj się", ale już następnego dnia słyszałam docinki typu "jakie masz plany na wakacje" (oczywiście wypowiedziane w charakterystycznie ironiczny sposób), dzisiaj kolejne docinki typu "ciekawe gdzie znajdziesz prace".....A w mojej głowie kłębią się też inne myśli przemawiające za tym że nie chce pracować...a mianowicie "przecież jak pójdziesz do pracy na cały dzień to kiedy będziesz ćwiczyć? Jak rozłożysz posiłki? A jak nie będziesz miała czasu na przerwe?" MA-SA-KRA

Dodam teraz kilka fotek jedzenia z ostatnich dni:)

 

-owsianka na budyniu malinowym z jabłkiem, truskawkami i kostką gorzkiej czekolady

 

-na budyniu śmietankowym z arbuzem

 

-na budyniu malinowym z truskawkami i cynamonem

 

---(w trakcie jedzienia:) zdjęcie malo reprezentatywne:D)

na budyniu śmietankowym z pokrószona kostką gorzkiej czekolady

 

-kluski lane

 

-kanapka z twarożkiem, wędlina drobiową(schowana pod twarożkiem), ogórkiem i szczypiorkiem

 

-kanapka z twarożkiem pieprzem, wędliną drobiową, szczypiorkiem i ketchupem

 

-kanapka z serkiem wiejskim ogórkiem i ketchupem

 

-ziemniaki, jajka sadzone, mizeria

 

-ziemniaki z gotowaną piersią z kurczaka, mizeria

 

 

A co jadłam dzisiaj?

 

7.15- I śniadanie (na rozruch przed ćwiczeniami)

1 paprykowy wafel ryżowy + 1.5 "zwykłego wafla ryżowego, plasterek marchewki (no dobra tutaj mogło być coś bardziej wartościowego...no ale co poradze że tak je lubie;/)- 120kcal

-potem ćwiczenia- 2h10min rowerek stacjonarny

-1h hula hop

-20min rozciąganie

11.30-12.00- II śniadanie

3 kanapki z chleba żytniego z wędliną drobiową, ogórkiem, pomidorem, szczypiorkiem, ketchupem i pieprzem + duża marchewka- 390kcal

14.30-15.20 -obiad

ziemniaki (180g), gotowane udko z kurczaka (115g), mizeria, gotowany kalafor (300g)- 440kcal

18.30-19.00-podwieczorek

Danio Straciatella, duuże jablko, wafel ryżowy -350kcal

21.30-22.00-kolacja

serek wiejski z marchewką- 160kcal

RAZEM: 1460kcal

Troche mało jak na mnie, ale przez cały dzień byla bardzo pełna. Z resztą zwykle tak mam w niedziele, bo w niedziele obiady są u mnie bardzo syte, i potem już jestem pełna do końca dnia i jem troche na siłe;/ A dzisiaj to może też kwestia tego upału;/

 

 

A na koniec troszkę motywacji:

 

I moja miłość Ian Somerhalder

26 czerwca 2012 , Komentarze (5)

Szybka relacja.....-nie umiem kompletnie nic na egzamin, siedze, czytam, nic nie zostaje w glowie......byłam pozytywnie nastawiona ale teraz mam już kryzys nie mam siły.  Jeszcze jak pomyśle sobie o tym wstrętnym babsku..wielka "Pani Doktor"...niecierpie jej, zreszta jak 99% studentów na mojej uczelni:D dlatego nawet nie ma szans na łagodne traktowanie czy jakiś fart- nie umiesz= nie zdajesz, nie ma zmiłuj......Nawet płakałam.....może to glupie, bo tak wyzywam na rodziców (oczywiście mam ku temu powody jak wiecie) ale jednak, mam w sobie jakieś takie poczucie że nie chce ich zawieść, a wiem że tak będzie bo cuda się chyba nie zdarzaja;( Dobra ide, nie marnuje czasu. W razie czego trzymajcie kciuki jutro do południa bardzo bardzo mocno, może to pomoże:) Bye:*

24 czerwca 2012 , Komentarze (6)

Dzień do bani, ciągłe wyrzuty, ciągłe myśli że jestem za gruba, że za dużo jem i za mało ćwiczę......Mam dość siebie, było już tak fajnie z moją psychiką, wyszłam z tego bagna na jakiś czas, a przynajmniej tak mi się wydawalo...pocieszające jest to że narazie nie daje się zwariowac i jem cały czas 1700-1800kcal, nie powiem bo są wyrzuty że może za dużo, ale narazie rozsądek wygrywa. Zjadłam też jednego cukierka po obiedzie, niby wszystko ok, niby bilans kcal też się zgadza, ale oczywiście po zjedzeniu były zaraz myśli że to słodycze, że nie powinnam, że przytyje...ajj szkoda gadać. Jedyny miły aspekt dzisiejszego dnia, to że moje stosunki rodzinne dzisiaj na wielki plus, pierwszy raz od bardzo dawna w domu panowala normalna atmosfera, rozmawialiśmy ze soba jak normalna rodzina, wieczorem złożyliśmy z bratem życzenia tacie bo wczoraj nie było okazji, posiedzieliśmy przy kawie;) Mam nadzieje że takich dni będzie coraz więcej:)

Dobra spadam....dziś nie planuje snu...nauki mam od zarypania, także podejrzewam że szykuje mi się 3-dniowy maraton bez sny jak w zeszłym tygodniu;/ ale dam rade, muszę!! przycisne teraz, to wrzesnień będe miała spokojny i bez poprawek, jeszcze tylko jeden egzamin i już jedną nogą jestem na 2-gim roku.

Zastanawiam się nad wrzucaniem tutaj mojego codziennego menu. Co o tym myślicie? Nie będzie to zawsze fotomenu, bo zdjęcia mam okazje robic tylko spordycznie kiedy jestem sama w domu i nikt nie widzi, bo robienie zdjęć posilkom domownicy odebraliby za conajmniej dziwne, ale myśle czy nie spisywać tutaj co jadłam w ciągu dnia i co ćwiczyłam? Zastanowie się jeszcze nad tym:)

Wracam do nauki. Buziak;*

23 czerwca 2012 , Komentarze (6)

Witam Was dziewczynki:) Długo się nie odzywałam, z powodu tych egzaminów o których pisałam ostatanio. I jak mi poszło??? Otóż stwierdzam że nie jestem człowiekiem...ja jestem maszyną Nie wiem jak to zrobiłam, poprostu nie wiem ale ZDAŁAM strasznie sie cieszę, bo myślałam że przynajmnej jeden z nich zostanie mi na wrzesień. Wprawdzie przez pół tygodnia nie spałam....uczyłam się non stop, i miałam już momenty załałamania, no bo co można powiedzieć jak po całym dniu nauki człowiek stwierdza że nic nie umie?? Były hektolitry kawy, byly nieprzespane noce, ale udało się i wiem że mój wysiłek nie poszedł na marne. Uff:) Teraz jeszcze tylko jeden egzamin, też bardzo ciężki i też mam ogrom materiału, ale po tych dwóch poprzednich jestem jakoś pozytywnie nastawiona, bo udowodniłam sobie że dałam rade, to i tym razem dam!!:) Co do ćwiczeń? no właśnie.....w poniedziałek ćwiczyłam zaledwie godzinke na rowerku stacjonarnym, we wtorek już lepiej wygospodarowałam ok. 3h na ćwiczenia, w środe nie ćwiczyłam wogóle, czwartek piątek i dzisiaj starałam się ćwiczyć...ale..no właśnie.. jest to ale...jak byłam w tym rytmie to łatwo bylo mi wstać o 6 i ćwiczyć, a teraz?wystarczyły 3 dni bez regularnych reningów.... pod koniec tyg. byłam po egzaminach...ale mimo tego z ćwiczeniami było kiepsko bo mi się nie chciało...i to jest ostatnio najczęstsza odpowiedź na wszystko..."nie chce mi się". Ogólnie mam jakiś kiepski humor, nie mam ochoty na ćwiczenia, poprostu.....i mam w głowie glupie myśli, ciągle przewijają sie myśli że jestem za gruba, że za dużo jem, za mało ćwiczę....Nie wiem juz co mam ze sobą zrobić, ale czuje że sie pogrążam sama ze sobą....A okresu jak nie było tak nie ma.....boje się...boje się że znowu zaniknie na kilka misięcy, że znowu woda zacznie zatrzymywac mi się w organiźmie i nagle zaczne tyć mimo tego że będe jadła i ćwiczyła tak samo....ale nie chce iść do ginekologa...po co? przecież wiem co mi powie. najpierw dostane opieprz że nie brałam wcześnej tabletek(bo byłam mądrzejsza i stwierdzilam że skoro okres już sam wrócil to nie będe brala żadnych tabletek na wyregulowanie..sam sie wyreguluje skoro sam wrócił ..i tak było kilka miesięcy regularnego okresu...do teraz;/) a potem zapewne ponownie przepisze mi luteine albo inne tabletki, a biorac pod uwage że ja ręcami i nogami wzbraniam się od tabletek hormonalnych to nie ma pewności czy zaczełabym je brać....;/ I nie wiem co mam teraz zrobić? Jeśc więcej? Ale nie jem malo, jem 1800kcal...W glowie jeden wielki mętlik, a może jem za mało tłuszczu? Ale statnio gin mi powiedziała że to przez zablokowaną przysadkę mózgową nie miałam okresu...NIE WIEM CO ROBIĆ;/.....I czuje żal do siebie i wyrzuty sumienia że przez własne lenistwo nie ćwicze....Dzisiaj włączyłam ćwiczenia z Ewą Chodakowską....po 2 min stwierdziłam że to nie ma sensu i wylączyłam......po chwili włączyłam jeszcze raz , zaczełam ćwiczyć..i znowu po chwili wyłączyłam...jestem beznadziejna.

Jedyna pocieszajaca myśl to że z osobą o której ostatnio pisałam że jest w cieżkim stanie (chodziło o moja kochaną babcie) jest już o wiele lepiej;). Babunia czuje się już dobrze, a było naprawde źle, obawiałam się najgorszego;/ Ale teraz jestem dobrej myśli;) dzisiaj nawet do niej dzwoniłam i powiedziałam że ma sie nie wyglupiać bo ktoś sie musi za mnie modlić

Dziś Dzień Ojca...kupiłyście coś swoim staruszkom? Ja jestem mile zaskoczona..bo o ile przy okazji Dnia Matki wyzywałam na brata że to ja musze się wszystkim zająć, tak tym razem on kupił prezent;) I jeszcze slowo jak sytuacja w moim domu...no więc nie jest jakoś super, nasze stosunki jakoś diametralnie się nie zmieniły, ale moge powiedzieć że jest lepiej, denerwują mnie nadal, ale też troche próbuje zmienić swój charakter, może patrzeć na nich troche innaczej, zobaczymy co z tego wyjdzie. Najważniejsze że nie jest tak źle jak bylo i że coś zmienia sie na lepsze. Ok teraz wrzucam jeszcze kilka zdjęć moich ostatnich posiłków, i wracam do użalania się na tym jaka to jestem beznadziejna, gruba i brzydka..:(

 

Owsianki:

-na budyniu smietankowym, z kostką czekolady, truskawkami i cynamonem

 (była prze-py-szna!!!!)

-na budyniu smiatankowym z cynamonem

- na budyniu malinowym, z truskawkami

 

Kanapeczki:

-chlebek żytni, serek wiejski, ogórek, pomidor

-chleb zytni, wedlina drbiowa, ogórek, musztarda, ketchup, pieprz;)

- to samo co na 1 zdjęciu + dużo pieprzu;)

 

-marchewka, truskawki, jabłuszko + serek wiejski

- wiejski z dodatkami

- chlebek zytni, serek wiejski, ogórki, pomidory

- sposób na baaardzo leniwy "obiad", czyli co zjesc kiedy nie chce Ci się gotować:)

salata, pomidor, marchewka, serek wiejski +wafle ryżowe( może nie najleszy posiłek, ale ja tam lubie takie jedzonko:))

14 czerwca 2012 , Komentarze (3)

Witam dziewczynki:) Nie pisze bo w moim zyciu ostatnio za dużo się dzieje, dlatego teraz też bardzo na szybko. Na wstępie dziękuje za wszystko komentarze pod poprzednim wpisem:) Wiem że sama nie komentuje ale niedługo to się zmieni obiecuje:) A teraz po koleii, co do odżywiania/ diety, ostatnio waga utrzymuje się w granicach 49kg i szczerze to mi się podoba, ale niepokoi mnie ciągły brak miesiączki, niedługo będą 2 tyg. jak się spóźnia;/ Martwię się żeby znowu nie zanikła na kilka miesięcy;/.....Co do ćwiczeń, nadal jest tego strasznie strasznie dużo, może to już jakaś obsesja? Nie wiem ale dzień bez pożądnej dawki ćwiczeń jest dla mnie dniem straconym, ja dziennie ćwicze minimum 4h.....no tyle że sa to ćwiczenia które nie męczą mnie za specjalnie. Np. wstaje sobie o 6 rano i wskakuje na rowerek stacjonarny i tak sobie jade 2h w wolnym tepie, tak że się nie męcze i jednocześnie czytam sobie notatki ze studiów:) potem np. 1h hula hop ( i tutaj to samo, wcale się nie męcze), potem krótkie rozciąganie ok. 20min, i staram się w ciągu dnia zrobić jeszcze albo 40min cardio z billym blanksem, albo 1h marszu na bieżni gdzie tutaj jednak sie ze mnie leje, ale właśnie mam coś takiego że jak się zmęcze to mam takie poczucie że coś zrobiłam, a jak ćwicze tylko takie lekkie ćw, to czuje się źle psychicznie....takie niby ćwiczenia z jednej strony, ale z drugiej jednak nie....

A poza tym to czuje że w moim życiu następuje wielki przełom.....chodzi o moje kontakty z rodzicami....W ostatnim czasie dowiedzieliśmy się że bardzo bliska nam osoba jest w ciężkim stanie.....i chyba zaczynam doceniać to co mam...zaczynam doceniać fakt że jednak mam sie do kogo odezwać z kim pogadać. Oczywiście kłótnie nadal są...ale uświadamiam sobie że nie chce zostać sama, nie chce ich stracić i gdyby komuś z nich coś złego się stało to nie darowałabym tego sobie. Zmiane zaczełam od siebie, sama staram się łagodniej spoglądac na moją mamę, i reagować na jej fanaberie w bardziej łagodny sposób, chociaż nie powiem bo i tak mnie denerwuje..ale jednak jest jakoś innaczej....ostatnio tak myślałam że przecież kiedyś było bardzo dobrze między nami...a wszystko zmieniło się z początkiem mojego odchudzania 2 lata temu....A kiedy byłam mała chodziłam do podstawówki, gimnazjum to mama mimo tego że sama pracowała to zawsze wstawała i rano szykowala mi śniadanko, zawsze wszystko miałam gotowe, uprane, uprasowane, kanapki do szkoły zrobione, przychodziłam do domu obiadek był gotowy, mogłam jej powiedzieć o moich problemach.....dlaczego dopiero teraz zaczełam to doceniać??? Myśle że to przede wszystkim ja musze sie zmienić, wiem oni nie są idealni...ale może problem jest też we mnie??? Sama nie wiem, mam wielki mętlik w glowie, ale czuje że to co się teraz dzieje jest tym przełomem, coś się zmienia....

I jeszcze jedna sprawa...zawaliłam bardzo ważny egzamin.....facet poszedł nam niby na ręke i powiedział że kolejny termin zrobi za tydzień a we wrześniu ewentualnie jeszcze jeden.....niby wszystko fajnie ale tego samego dnia mam kolejny egzamin, zajebiście trudny,  z ogromnej partii materiału...nie ma takiej opcji zebym dała rade się na niego nauczyć, a  przecież jeszcze zostaje nauka do tej poprawki.....nie wiem jak to zrobie, poprostu nie wiem. Nie wiem też kiedy się odezwę, ale trzymajcie za mnie kciuki, bo to będzie chyba najgorszy tydzień w moim życiu....;/  Chyba nie będe się kładła spać....Mogłabym przestać ćwiczyć...ale jednak cały tydzień beż ćwiczeń...ja po jednym dniu się fatalnie czuje a co dopiero po całym tygodniu...chyba sama ta myśl nie dałaby mi spokoju i i tak nie mogłabym się uczyć....Podobno połączeie jakiś tabletek na gardło z jakims syropem dawało niezłego kopa, czy to moze był sam syrop? Słyszałyście coś o tym? Kurcze ale chyba i tak bałabym sie spróbować...Dobra ide się uczyć. Trzymajcie kciuki za mnie i za ta bliską osobę która jest w cięzkim stanie;/ Buziak;*

9 czerwca 2012 , Komentarze (5)

Witam:) Jednak wczoraj nie dałam już rady, poza tym wieczorkiem zrobiło się burzowo i musiałam wylączyć komputer i wszelkie urządzenia:)

W ogole wczoraj byłam jakaś nieogarnięta....najpierw zrobiłam sobie herbatke miętową mmmm miałam takiego smaka na gorącą herbatkę.....ooojjj tak było gorąco ale na mojej nodze po tym jak ją na siebie wylałam na szczęście sie nie poparzyłam. Potem zjadłam późny podwieczorek, ale bardzo syty, więc może to była kolacja? Nie ważne w każdym razie byla godz. 19.40 jak skończyłam jeść, ale że ja bardzo późno sie kladę spać (ok. 1-2 w nocy) uznałam że tak koło 22 wypije sobie jeszcze szklankę mleka w ramach kolacji.....Poszłam sie myć, zrobiłam sobie peeling kawowy na uda:) wykąpałam się, potem poszłam do notatek;/ i nagle poczułam że jestem głodna....nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt że była godzina 23.40...nie wiem jak to zrobiłam ale zapomnialam o tym mleku o 22 oczywiście już go nie pilam bo było za późno...ale fakt jest faktem że mało kcal mi wczoraj wyszło. No dobra koniec gadania;)

Teraz fotki mojej sylwetki robione wczoraj rano, zdjęcia z komórki dlatego jakość pozostawia wiele do życzenia, no ale jakie są takie są trudno. Oceńcie same moją sylwetkę dziewczęta:)

Waga ok. 49kg., tzn sama nie wiem, bo tydzień temu było 50,3kg i niemozliwe jest żebym tyle schudła w tydzień, u mnie to max 0,5kg i to jak dobrze pójdzie. poczekam kilka dni i spróbuje się zważyć znowu zobaczymy co waga pokaże kolejnym razem, no ale nie chce mi sie wierzyć że 49kg.

 

A teraz Fotomenu:)

Wczoraj:

śniadanie

(bez zdjęcia- pieczywo chrupkie z truskawkami)

 

II sniadanie

+ ogórek:)

 

III śniadanie

I tutaj było moje kolejne podejście do feralnej galaretki z herbaty, tym razem posłodziłam 2 łyżeczki. Nie powiem żeby to było jakieś mistrzostwo świata, ale zjeśc się dało, bynajmniej lepsze niż ostanio

(zjedzona z jogurtem)

 

kolacja(ogromna)

do tego 2 kromki żytnie, a pod sałatą jest ogórek w kostke:)

 

I dzisiaj

śniadanie(bez zdjęcia)

kanapka z chlepa żytniego z wędliną i ketchupem:)

 

II sniadanie

 

III śniadanie

po zjedzeniu stwierdziłam że jestem jeszcze głodna dlatego bez zdjęcia doszlo jeszcze 200ml kefiru i 2 bardzo duże jabłka

 

obiad

do sałaty wkroiłam ogórki i rzodkiewkę

do tego 1,5 kromki żytniej (wiem że dziwny ten obiad ale nie chcialo mi się gotować:P)

 

kolacja

do tego marchewka i pieczywko chrupkie

 

Ok to  by było na tyle trzymajcie się:*

8 czerwca 2012 , Komentarze (2)

Hej chudzinki:) Co u Was slychać? U mnie sesja pełna parą, dlatego się nie odzywam, we wtorek kolejny poważny egzamin, jak narazie nic na niego nie umiem;/ ale plus jest taki że jak do tej pory wszystko mam pozaliczane/pozdawane i narazie zero poprawek, oby tak dalej:)

W domu względny spokój, rodzice oczywiście nadal działaja mi na nerwy ale jak narazie jest w miare spokojnie. Po ostatniej kłótni o której Wam pisałam to matka zaczeła pierwsza się do mnie odzywać, potem kiedy przyjechał mój brat też było małe spięcie.....Bo widzicie on też ostatnio sporo przytył, ale nie w tłuszcz a w mase, w każdym razie kiedy założył garnitur kupywany w zeszlym roku wyglądał dość komicznie, zwłaszcza spodnie, były meega opięte, więc ja troszke się z niego powyśmiewałam ale oczywiście on nie pozostał bierny i powiedział mi że na studniówce wyglądałam jak maciora.....zabolało.....bo wiem że ważyłam dużo więcej, ale mimo wszystko uważam że z wagą 62kg przy 165cm wzrostu nie wyglądałam jak "maciora". Ok wiem że wyglądałam źle i tak samo się czułam, no ale mimo wszystko może nie aż tak tragicznie......zabolało. Ale potem nie powiem bo brat zaskoczył mnie pozytywnie, bo oczywiście matka przyczepiła się od razu do tego jak teraz wyglądam i ile waże a on stanął w mojej obronie, powiedział że teraz wyglądam dobrze i to tez spowodowało że matka spuściła z tonu i na jakiś czas odpuściła. Oczywiście na krótki bo to co zrobiła 2 dni temu przebiło wszystko.....pisałam kiedyś że kiedy rodzicielka gotuje obiad to proszę ją czasami żeby odłożyła mi zupe przed zatrzepaniem, mięso przed smażeniem itd. I ostatnio matka gotowała ogórkową, sama zapoponowała że zupe mi odłoży, cieszyłam się że mam już gotowy obiad i nie musze sama gotować Zupe dla reszty rodziny zatrzepywała mąką, śmiataną i ttłuszczem tradycyjnie......I zasiadamy do stołu, nalałam sobie zupy ale widze wielkie oczka tłuszczu....troche dziwne skoro w składzie powinna mieć, ogórki ziemniaki, marchew i przyprawy.... no więc zapytałam czy mama dodawała coś do niej....oczywiście zaprzeczyła, w zywe oczy powiedziała że zupe gotowała na samej wodzie ze ten tłuszcz to pewnie z tej przyprawy "kucharek".....jaaaasne, ale kiedy ją przycisnełam powiedziała że zupe gotowała na rosole...no zatkalo mnie. U mnie dziewczyny rosół jest zawsze mega tłusty aż niesmaczny dlatego ja go nie jem od pewnego czasu, a tu okazuje się że zupka zrobiona na tym super tłuściutkim rosole....Dobrze że zjadłam go tylko troche a nie zapytalam dopiero po zjedzeniu całej miski:) No i widzicie ja popostu nie moge jej ufać nawet w tak dennych kwestiach, to jest paranoja....Dzisiaj stwierdziłam że czuje do niej nienawiść....może to za mocne słowo...sama nie wiem...ale tak chyba jest...a przeciez to moja matka.....przeciez kiedyś między nami było ok. Miałam z rodzicami bardzo dobry kontakt kiedy byłam im w 100% podpożądkowana, a z momentem kiedy zaczełam miec własne zdanie zaczeło się psuć.....

 

Dobra koniec smęcenia, jeśli ktoś dotarł do tego momentu toooo:) zapraszam na zdjęcia mojego dzisiejszego jedzonka i fotki mojej sylwetki robione dzisiaj. Zdjęcia już jutro....albo może jeszcze dzisiaj jesli się wyrobie:D hmmm....

ps. oglądałyście meczyk???:)

2 czerwca 2012 , Komentarze (2)

Witajcie;) ja jak zwykle na szybko;/ Hmm co u mnie w ostatnich dniach? Od ostatniego wpisu(środy), czyli od ostatniej kłótni z matką nie rozmawiamy ze sobą, unikam jej, siedze w pokoju i nie mam najmniejszej ochoty na jakikolwiek kontakt z nią...zobaczymy ile to jeszcze potrwa. Ale teraz jej ukochane dziecko wróciło do domu także będzie miała zajęcie żeby obskakiwać syneczka.....

A poza tym to mam kiepski nastrój dzisiaj....Po pierwsze waga...nie waże się jakoś bardzo często, ostatnim razem ważyłam się ponad tydzień temu i wtedy waga pokazała 49,8kg.....dzisiaj staje na wage a tam 50,3????? Nie kumam, o co chodzi? Przecież nie jem nic więcej, ćwicze dużo.....ehhh długo się nacieszyłam 4 z przodu:(

No i jeszcze jedna kwestia...nie mam okresu, tzn. powinnam dostać dzisiaj ale mam złe przeczucia....Boje się że znowu okres zaniknie na kilka miesięcy. Niby miałam w tym tygodniu wszelkie objawy zbliżającej sie miesiaczki (pryszcze;/, ból brzucha, charakterystyczne ogólne złe samopoczucie pojawiające się u mnie zawsze przed miesiączką, ból nóg) jedynie nie bolał mnie lewy jajnik a u mnie przed miesiączką to norma.....Nie wiem co mam myśleć bo przez te miesiące kiedy miesiączki nie miałam też  objawy "przed miesiączkowe" zawsze wystepowały, ale już sam okres nie....

Pożyjemy zobaczymy, narazie sie stresuje, a wiem że to nie jest wskazane bo sam stres może opóźnić miesiączke. Ok zmykam do nauki która swoją droga za żadne skarby nie chce mi wejść do głowy;/ Buziak;*

30 maja 2012 , Komentarze (2)

Nie ja tego dłużej nie zniosę...nie wiem co zrobie, nie wiem jak, gdzie i za co ale wiem że dłużej pod jednym dachem z nimi nie wytrzymam i musze zrobić wszystko żeby sie wyprowadzić. Nie wiem pojde w wakacje do pracy, nie wiem poprostu nie wiem.....Ja juz nie daje rady, wróciłam z uczelni z dobrym humorem bo zaliczyłam jeden przedmiot na 5, chciałam być miła, chciałam się pochwalić. Ale nie pozwolili mi....od progu zaczał się atak na mnie że jestem za chuda.....Awantura na całą kamienice. Matka powiedziała że nie będzie mi gotowac specjalnych obiadków, bo do tej pory jak smażyła wszystkim mięso, to ja sobie moją porcje gotowałam, jak zatrzepywała zupę, śmietaną, mąką i na koniec tłuszczem to ja też przed tym zatrzepaniem sobie odlewałam porcje....Nie wiem jak to teraz będzie, będe sobie sama gotować jakieś zupki albo cos takiego, albo będe zyla na jajecznicy, żytnim chlebie, jabłkach, owsiance, serkach wiejskich i jogurtach......Ale wiem jedno jakoś sobie poradzę, bo jeśli matka myśli że przez to że "nie będzie mi gotować" zmusi mnie do jedzenia ich tłustych zup, smażonego mięsa, i zmieniaków polanych tłuszczem itd. to się grubo myli. Kurwa mać tak źle nie było od czasu kiedy ważyłam 46kg i byłam na pograniczu anoreksji.....oni są POJEBANI i przyko mi że musze tak mówić o mich rodzicach. Aaa no i oczywiście matka kazała mi wejść na wage przy niej, bo stwierdziła że napewno nie waże 50kg. Weszłam bo wiem że moja przeukochana mamusia nie grzeszy inteligencją i uwierzy w to co tam zobaczy...waga pokazała 51,2kg ale to oczywiste bo jest połowa dnia, zjadłam już śniadanie i coś co można nazwać obiadem, oprócz tego pije wode i jestem w ciuchach, więc wynik nie mógł być mniejszy;) Gorzej gdyby kazała mi się zważyć rano bo wtedy nie wiem czy 50kg by było. Tzn. gorzej dla niej a nie dla mnie:D Za jakiś czas zrobie sobie fotki i same zobaczycie że nie jestem za chuda, właśnie teraz waga ruszyła po tylu miesiącach walki i męczarni i jestem z siebie dumna, powiem więcej będe dążyć do jeszcze lepszej sylwetki, będe dalej ćwiczyć i jeść tyle ile teraz. I mam w dupie to co oni o mnie mówią, ale ja nic nie zmienie za dużo mnie to kosztowało. Amen!

Swoją drogą powiedziałam "mamusi" że za to ona niedługo dobije do setki

Leciało troche więcej niemilych słów do matki...ale wiecie co? wisi mi to, nie żałuje!!!

Ide na uczelnie teraz bo mam jeszcze jedno zaliczenie, a potem na jakieś zakupy bo przeciez coś do konca dnia musze jeść a do kuchni raczej dzisiaj nie wejde bo nie chce patrzeć na matkę;/ A po powrocie co będe robić? Bede ćwiczyć! Hula hop, i rowerek!! na bieżnie nie wejde, bo stoi w przedpokoju więc matka od razu by się przyczepiła;/ no trudno najwyżej zrobie więcej innych ćwiczeń. Ide;) Może odezwe sie wieczorem. Wrzucam jeszcze fotki mojego jedzenia w ostatnich dniach:

 

I nieszczęsne galaretki z wczoraj.

Napisze to jeszcze raz -byly ohydne, ale ale jednak dam im jeszcze jedną szanse, nastepnym razem posłodze herbatki i zobaczymy czy będą lepsze:) Biegne;*