Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Próbuję odchudzić się od końca szkoły podstawowej, gdy kontuzja zmusiła mnie do zaniechania jakiejkolwiek aktywności fizycznej - co spowodowało "wrzucenie" 10 kg w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Potem strzałka wagi szła już tylko w górę... teraz, gdy moja wątroba powoli odmawia współpracy - dostałam dużego kopa - na opamiętanie się i rozpęd. Czas zmienić styl życia i stan zdrowia - a figurę tak przy okazji.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17446
Komentarzy: 170
Założony: 19 maja 2010
Ostatni wpis: 12 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Loriisback

kobieta, 43 lat, Kołobrzeg

165 cm, 70.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2012 , Komentarze (1)

Bo ja się prawie diety trzymam ;) ale na razie ani waga ani ubrania tego prawie nie pokazują - jest ok. CO wcale nie oznacza, że będę sobie teraz odpuszczać - o bynajmniej!
Dziś piękna pogoda, chłodno nieco bo tylko 11 stopni, ale za to niebo czyste jak łza. Za jakieś pół godzinki pójdę sobie pobiegać, jak mi się obiadowe sushi ułoży w brzusiu. no chyba że kolano nie przestanie boleć, to zrobię dziś siłkę i okłady na kolano, a pobiegam jutro. Nic na siłę...

Weekend był trochę... kiepski psychicznie. Trochę się z moim Mężczyzną posprzeczaliśmy i jakoś tak było niefajnie. Do tego pogoda już od sobotniego popołudnia była mocno barowa, co bynajmniej radosnemu nastrojowi nie sprzyjało. Zatem sobie pooglądałam Gilmore Girls - i na tym się moja aktywność ambitniejsza niż wstanie z łóżka generalnie zakończyła.

Na szczęście przyszedł poniedziałek, a w pracy wśród ludzi jakoś automatycznie mi się humor poprawia. Kochanych ludziów w biurze mam. Będzie mi ich brakować jak wrócę do Szwajcarii...

Dobra, koniec tych smętów. Czas się zabrać za kondycję :)

17 marca 2012 , Komentarze (4)

Oczywiście jeśli wytrwam i poprawię kondycję :)
Poranny marszobieg był fantastyczny! Poranne promienie słońca nad Ardenami, w dole moja wioska, obok moje miasteczko, ptaszki ćwierkały - a ja się zastanawiałam kiedy dam radę przebiec te 30min bez marszu w międzyczasie i bez takiej zadyszki :P

Bieganie zdecydowanie dobrze robi na tyłeczek :) Tym efektem jestem zachwycona z dnia na dzień coraz bardziej :)

Jedynym problemem jaki mam sa moje bardzo słabe naczynia krwionośne i problemy z "dolnych częściach kobiecych". Nie znalazłam jeszcze na to reguły, ale podczas niektórych treningów zaczyna mnie boleć brzuch a potem pojawia się plamienie. Dziś też tak było, ale po pół godzinie leżenia pod cieplusim kocem przeszło. Jeśli powtórzy się to w przyszłym tygodniu, pójdę do lekarza... Słyszałyście kiedyś o takim przypadku? Wiecie może o co tu chodzi?

Tymczasem sączę sobie poranną kawusię i planuję dzień. Obawiam się, ze znów uderzę na zakupy... Oj niedobrze niedobrze... :)
Miłego weekendu!

16 marca 2012 , Komentarze (1)

Na dobry weekend - widok z okna mojej sypialni :) W ońcu mieszkam na wsi w Ardenach :D




16 marca 2012 , Komentarze (5)

Dzis zmotywowana jestem niemozebnie. Raptem jakies dwa tygodnie wdrazania diety (bo umowmy sie, wyskokow mialam calkiem sporoi dieta regualrna to to nie jest :D), ze 4 treningi - i juz widac efekty!

To ze waga pokazuje mniej to pikus. Waga nie jest najwazniejsza.

Ale efekty autentycznie widac! Moje cialo robi sie bardziej zwarte i sprezyste, jest go troche mnie, dzis np. rano na tylek naciagnelam swiezo wyprane jeansy - i pasowaly idealnie! Zadnego naciagania etc.!

I wyraznie tylek mi zszedl :) Juz nie odstaje jak kanapa motocyklowa tylko jej pol tak mniej wiecej :D

No i brzuszek sie splaszczyl :)

Co to bedzie jak wytrwam dwa czy trzy miesiace! :D

Dzis na lunczyk czeka na mnie peczek rzodkiewek - wczoraj w sklepie prawie na mnie wyskoczyly krzyczac - zjedz nas! Rzodkiewki sa dla mnie warzywem wybitnie kojarzacym sie z wiosna... A ze wiosna za oknem... :)

Dodatkowa mobilizacja jest przyszly weekend - znow jade do mojego Mezczyzny do Szwajcarii, zatem mam wyglad bosko, koniec kropka!

A tak w ogole jak dobrze, ze juz piatek... Byle do 16tej :)

Zdrowego dnia!

15 marca 2012 , Komentarze (3)

Dwa wpisy na dzień - no kto to widział?! ;)
Obiad smaczny sobie zrobiłam, pół bakłażana gotowanego na parze, do tego sałaty i dwie duże łyżki czerwonej fasoli. Niestety potem przyszło ciśnienie na węglowodany i wtrąbiłam dwie kromki chleba żytniego, bynajmniej nie chrupkiego... Masakra. Ale cóż.

Trening siłowy dzisiaj zrobiłam, ramiona, dupcia i brzuszek.

Pogoda jutro po południu ma być tak piękna jak wczoraj i dziś - czyli cieplusio i słonecznie (dziś wracałam z pracy z płaszczem w rękach :D), zatem będzie kolejna odsłona marszobiegu :) Wprawdzie lewe kolano nieco narzeka na obciążenie, ale myślę, że do jutra wydobrzeje i sobie pośmigamy po moim wzgórzu :)

Dobranoc, zdrowych szczupłych snów!

15 marca 2012 , Komentarze (3)

Wczoraj sie pieknie wypogodzilo po poludniu, w zwiazku z czym poszlam pobiegac :) No dobra, szumnie to nazwalam. Marszobieg to byl, zgodnie z rozpisanym na piec tygodni planem. Wiem, ze wpadanie w euforie po pierwszym wypadzie nie jest specjalnie rozsadne, ale co mi tam :D

Do tego obiadek tak jak zaplanowalam.

Tylko po tym marszobiegu mnie hunger okrutny chwycil i wrabalam 4 kromki pieczywa chrupkiego...

Za to dzis rano waga, na ktora calkiem przez przypadek stanelam :D pokazal bardzo mila liczbe :) Ale trzymam sie tego co napisalam ostatnio, poczekam do przyszlego tygodnia z mierzeniem, wazeniem i uzupelnieniem w profilu/. Bede miec motywacje zeby sie trzymac planu coby wynik byl jeszcze lepszy :)

Dzis od rana w Luksie mleko w powietrzu, ale na popoludnie zapowiadaja sloneczko i +17C :) Oby, oby!

Zeby tylko na migrena juz minela, bo masakra jest jak leb tak boli... :(

14 marca 2012 , Komentarze (3)

Wlasnie schrupalam jablko, na lunch dzis mieszanka zalat z pomidorkami koktajlowymi i kromka zytniego pieczywa chrupkiego.

W biodrach czuje, ze jest mi luzniej, ale bebech nadal opuchniety. Na wage na razie jeszcze boje sie stanac, pomiarow tez jeszcze nie bede robic. Poczekam do przyszlego tygodnia. Powinno wdety ladniej wyjsc... ;-)

Wiosna wczoraj byla pelna geba, a dzis znow chmury. Uroki zycia w Luksemburgu... Ale i tak mam zamiar sie zmusic po pracy do co najmniej pol godzinnego intensywnego marszu. moze nawet z podbieganiem. A co! :)

Milego dnia vitalijki!

13 marca 2012 , Komentarze (2)

Niby rozbrat z dieta nie byl dlugi, ale powrot jest mimo to bolesny. Szczegolnie ze kolega z biurka obok wlasnie zjadl przepyszna - i cholernie niezdrowa - kanapke. No slinka mi ciekla, gdy sobie po lyzeczce skubalam Activie na moj lunch...

Ale twarda jestem, dam rade, a co! W lodowce czeka dorsz na obiadek, do tego rukola z roszpunka pokropione olejem orzechowym. I styknie.

Tylko na kawe sie rzucilam dzisiaj jak komornik na telewizor. Coz. Najwyrazniej - nie wszystko na raz...

12 marca 2012 , Komentarze (4)

Pierwszy raz odważyłam się wrzucić swoje zdjęcia na profil dietowy. Cóż, raz kozie śmierć. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować.
Wrzuciłam przede wszystkim po to, żeby widzieć wyraźniej mój wał brzuszny (nadawałby się na przeciwpowodziowy :/) i żeby mnie mobilizował...

Po prayc zrobiłam zdrowe zakupy. W lodówce mam zdrowe i świeże jedzenie na kilka dni. Co z tego, skoro obiadu nie zjadłam, za to wypiłam sobie piwo pszeniczne i zagryzłam serkiem. Porażki ciąg dalszy. Potrzebuję ostrzegawczego plaskacza coby się obudzić i kopa na rozpęd, żeby się wziąć do roboty.

A, o bieganiu chwilowo nie ma mowy. Odezwała się stara kontuzja kolana. Do dupy. Ale od jutra się wezmę...

12 marca 2012 , Komentarze (3)

A raczej wrog diety i treningow. Pojechalam na weekend do mojego chlopa, w ramach ratowania zwiazku... Uroki zycia na odleglosc.

Rzecz jasna o zdrowym odzywianiu zapomnialam w momencie wejscia do pociagu. I tak mi zostalo az do powrotu. Co dziwne, waga wcale nie podskoczyla... co daje mi tym wieksza motywacje by dzis kontynuowac jednakowoz odzwyianie z gatunku prawidlowego.

CHlop moj jest zapalonym fotografem-amatorem, w zwiazku z czym popelnil mi mala sesje w sobote. Wieczorem wrzuce jedno zdjecie tutaj. Malowniczo przedstawia moja opone na brzuchu i ogolnie zwalista sylwetke. Tak mysle, ze sobie to zdjecie chyba nawet wydrukuje i wrzuce na drzwi do lodowki. A moze i na drzwi wejsciowe do kuchni. Za to na drzwiach do sypialni chce sobie powiesic sweterek, ktory wymaga ode mnie zrzucenia z 10kg zeby w nim wygladac naprawde dobrze. Taka wiosenna (zielona) motywacja.

I od dzisiaj biegam. Moze nawet to przezyje ;)