Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Odchudzałam się bo chciałam:). A teraz cieszę się życiem. I to jak!!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 66029
Komentarzy: 392
Założony: 21 czerwca 2010
Ostatni wpis: 1 listopada 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kapara

kobieta, 47 lat, Bielsko-Biała

160 cm, 53.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 listopada 2014 , Komentarze (6)

Wyprawa do Rumunii skończyła się szczęśliwie. To była podróż życia :).

Niestety miesiąc temu podnosiłam coś bardzo ciężkiego i kręgosłup odmówił posłuszeństwa. Odpadła właściwie każda możliwość sportu. No chyba, że szachy sportowe. W związku z tym bardziej trzeba było się skupić na tym, co jem, by nie przytyć do rozmiarów sprzed odchudzania. I tak zasmakowała mi... czekolada, cukierki, tłuste sosy i golonko. Nie ma to oczywiście wiele wspólnego z dobrym odżywianiem, ale nic nie robiąc człowiek po prostu sięga po to, co jest pod ręką. I tak minął mi miesiąc. W końcu powiedziałam sobie STOP. Stanęłam na wadze i zobaczyłam 4 kg więcej. Bywa :). Kręgosłup kręgosłupem, ale nie pomogę mu nabierając kilogramów ;). Wróciłam do racjonalnego odżywiania i już 1 kg mniej. Przecież wiem, jak to robić :D. Brakuje mi ruchu i sportu, ale jeszcze długo będę musiała na nie poczekać. A zrzucić nadprogramowe kilogramy z chorym kręgosłupem się uda ;).

27 sierpnia 2014 , Komentarze (11)

To od zawsze było moje marzenie - jeździć motocyklem. Jednak nie jako "plecaczek", a pełnoprawny motocyklista. No i stało się. Prawko zrobiłam, motór mam. 

Zapragnęłam przygody, więc... wakacje spędzam motocyklowo w Rumunii. To samotna wyprawa, tzn. ja i moja Honda CBF 600 SA. Już tydzień jeździmy po tym przepięknym kraju. I obalam wszelkie mity, które mamy w głowach - Rumuni to przecudowni ludzie (nie mylić z Cyganami). Szczerzy, otwarci i pomocni. A ich kraj... bajka i poezja. Zobaczcie sami :D. Przejechałam prawie 3 tyś. kilometrów, zobaczyłam rzeczy od których uśmiech sam wskakuje na usta, poznałam cudownych ludzi. Po prostu cudowna podróż. A jeszcze mam dwa dni :D.

Dziewczyny, realizujcie marzenia. Nie odstawiajcie ich tylko dlatego, że... coś tam... ;)

Ja i moja dzielna Hondziczka :)

Wesoły Cmentarz w Sapancie

Transalpina

Trasa Transfogarska

Wulkany błotne

Zamek Drakuli w Branie

Sighisoara

Jako pastereczka :)

I gdzieś w trasie z nowym przyjacielem :D

5 sierpnia 2014 , Komentarze (11)

Jeżdżę na rolkach, biegam, pływam. Staram się robić coś codziennie. Ruch wpływa dobrze nie tylko na ciało, ale także umysł. I jest trochę jak narkotyk - bardzo wciąga. Jeden dzień w tygodniu nie robię nic. Odpoczynek też jest ważny. 

Waga bez zmian - 53,5 kg. Tylko objętościowo mnie mniej. I w sumie tu pytanie do was. Czy nie macie zbędnych ciuchów w rozmiarze 34-36 na zbyciu? Już wszystko na mnie wisi i czeka mnie kolejna wyprawa po ciuchy (nienawidzę zakupów).

A to mój ostatni nabytek. Kolor, jak dla mnie - CUUUUDO! Słitfocie nie są moją mocną stroną ;).

Ostatnio sprawiłam sobie nowe buty do biegania. Absolutna rewelacja. Stawy są wdzięczne i nie bolą :).

A przede mną jeszcze wakacje. Co prawda tylko kilka dni, ale zawsze coś :)

2 czerwca 2014 , Komentarze (5)

Owładnęła mną rolkomania. Postanowiłam sprawdzić moją wytrzymałość i wybrałam się na szaleństwo rolkowe. Wzięłam ze sobą mojego wiernego towarzysza Gacka i pojechaliśmy się sprawdzić. Gacopies przebiegł swoje 6 km i powiedział "Pańcia dalej jeździj sobie sama". Wrzuciłam go do auta z michą pełną wody. Okna uchylone, dzień raczej chłodny, auto w cieniu, więc byłam pewna, że psisko mi się nie ugotuje. A ja - w pełnym tempie dalej na trasę. Przejechałam 37 km i stwierdziłam, że może wystarczy... Mięśnie paliły nieco i nie chciałam przegiąć.

W domu prysznic, kolacja i do łóżka. Dopiero wtedy poczułam te kilometry w mięśniach... Myślałam, że następnego dnia nie wstanę z łóżka, ale... o dziwo po zmęczeniu i zakwasach nie było śladu. Ufff :). Już planuję kolejną trasę :D.

25 maja 2014 , Komentarze (21)

Wybrałam się wczoraj na rolki. Tym razem bez psiura, bo chciałam się nieco zmęczyć. Dystans 30 km w niezłym tempie. A tu niespodzianka - deszcz. Taki ciepły, letni. Ludzie pouciekali, jakby kwasem z nieba lało. Mi się podobało. Przemokłam całkowicie, ale zaporę, na której jeżdżę miałam tylko dla siebie :D. Burza przeszła, a ja szybko wyschłam. Cudnie było :). 

Aaaa i waga się trzyma - 54 kg ;).

17 maja 2014 , Komentarze (9)

Wiosna nastała. W jadłospisie więcej warzyw i owoców. A ruch zwiększony. Bo dzień dłuższy, bo cieplej, bo po prostu się chce. A waga coraz niższa. Dzisiaj stanęłam i oczy przetarłam ze zdziwienia. 55 kg. Tego w planach nie było. Faktycznie ciuchy się jakieś większe zrobiły. Nie sądziłam, że to powiem, ale więcej nie chcę chudnąć. W sumie spadło ze mnie 34 kg. Chce się żyć :-).

6 maja 2014 , Komentarze (8)

Nie robiłam żadnych wpisów w pamiętniku, bo właściwie nic się u mnie nie zmieniło. Efekt jojo nie wystąpił. Obecnie trzymam wagę 57 kg (to nawet mniej, niż początkowo zakładałam) i od bardzo dawna jest stała (oczywiście z maleńkimi wahaniami). Dietę trzymam, a właściwie to nie dieta tylko racjonalny sposób żywienia. Jeżdżę dużo na rolkach, bo niezwykle lubię ten stan aktywności. A we wszystkich aspektach życia towarzyszy mi mysz na sterydach, czyli mój bulterier :). 

Życzę wszystkim, żeby po schudnięciu również zatrzymali się na wymarzonej wadze :).

No i kupiłam sobie wymarzony motocykl. Już nie jestem "plecaczkiem" tylko pełnoprawną motocyklistką. Ale jazda!

26 listopada 2012 , Komentarze (18)

Nooooooo!!! Nie palę. Jestem twarda :). Ale nie oszukujmy się - nie jest to łatwe. Mija ponad miesiąc od kiedy rzuciłam palenie, przytyłam mało radośnie ok. 6 kg w tempie astronomicznym, a jednocześnie już udało mi się zgubić 1,5 kg. Teraz pracy mnóstwo, więc na ćwiczenia czasu mało, ale staram się regularnie ćwiczyć lub biegać. Trzymam dietę, choć ostatnio pozwoliłam sobie na małe szaleństwo z tiramisu (dam się za nie pociąć ;)). Ale wiem, że jestem na tyle uparta i zdeterminowana, że wrócę do optymalnej wagi, ale BEZ PAPIEROSÓW :D. Ciągnie bardzo, ale tytoniowi wypowiedziałam śmiertelną wojnę. Na razie wygrywam. Oby tak dalej :D. Jestem z siebie dumna. Schudnięcie to jedno, a rzucenie palenia drugie. Daję radę jednemu i drugiemu :).

11 listopada 2012 , Komentarze (14)

No tak, zaszalałam. Schudłam w sumie 30 kg, przez ponad pół roku utrzymanie wagi nie sprawiało żadnego problemu, a teraz w ciągu 3 tygodni przytyłam... 5! A może nawet 6. Trudno. W sumie nie narzekam. To znaczy, narzekam, ale nie był to problem nudy i obżarstwa. RZUCIŁAM PALENIE! I tak - z dnia na dzień. Nie palę kolejny tydzień, ale w zamian pozwoliłam sobie na szaleństwo kulinarne. Tak, wiem, "przecież można rzucić palenie bez objadania się", ale mi się tak chciało słodkiego, że mogłabym zamieszkać w cukierni. Poza tym, jakoś tak mi wyszło, że miałam ochotę. Dziś czuję, że minął mi głód nikotynowo-słodkościowy i jakby nigdy nic wróciłam na dietę. Teraz zawalczę z tymi nadprogramowymi kilogramami. A więc normalna dieta i dużo ruchu. Na Sylwestra będę jak nowa w optymalnej wadze :). Za to bez smrodu papierosów ciągnącym się za każdym palącym. No, taka wymiana mi pasuje, a kilogramy już wiem jak zrzucić.
Trzymajcie teraz kciuki za dalsze niepalenie (nie ciągnie mnie już) i powrót do optymalnej wagi (aż się cieszę, że tylko te parę kilo trzeba zrzucić) :).

9 października 2012 , Komentarze (9)

Dostaję wiele pytań o mój jadłospis. Więc podzielę się tym co i kiedy jem. Oprócz obowiązkowej maślanki jest jeszcze jedna rzecz - sałata. Ale nie taka zwykła tylko mieszanki sałatek gotowych - zielone torby gotowe do spożycia do kupienia w każdym markecie za 4-5 zł. Ustaliłam, że dla mnie optymalnie jest jeść 3 razy dziennie. Za to w odpowiednich porach. Wolę zjeść fast fooda o danej porze żywieniowej niż diedetyczny posiłek nie o czasie. Jedno jest ważne - musi być smacznie i najlepiej ładnie na talerzu :). I, co również ważne - nie głoduję na tym. Jeśli bym zaczęła, to znaczy, że muszę jeść więcej. Jednak to całkowicie wystarcza jak na moje potrzeby.

Śniadanie
Jem zwykle ok. godz. 9-10. Zwykle są to dwie kanapki z czymś + owoc + kubek maślanki. Zazwyczaj miksuje owoce z maślanką, żeby mieć smaczny koktajl. Kanapki staram się robić ładne, bo podobają mi się takie i o wiele sympatyczniej się je spożywa :). Jeśli nie mam chleba razowego to jest zwykły. Nie robię jakiegoś problemu z tego powodu. Do kanapek dodaję sałatę z paczki. Powiększa ona objętość kromki i ładnie taka zielenina wygląda. Dorzucam (w sezonie) ogórek, pomidor, ser (uwielbiam) lub wędlinę. Staram się mieć zawsze w lodówce wszystkie produkty, żeby nie jeść byle czego. Lubię pasztety, więc i takie kanapki mi się zdarzają :). Tu inwencja twórcza i zasób lodówki pozwalają tworzyć małe arcydzieła :)






Obiad
Jem ok. godz. 13.20. Pewnie śmieszne, że tak dokładnie określam godzinę posiłku, ale mój żołądek dokładnie o tej porze domaga się jedzenia. I nie daj Boże, żeby nie było... ;). Staram się utrzymywać lodówkę w jako takim zaopatrzeniu, żeby nie było szaleństwa, że nie mam z czego zrobić obiadu. Zwykle są to jednodaniowe posiłki, bo więcej nie potrzebuję. Za to lubię sobie dogodzić. Pstrąg w sałatkach, kurczak w papryce z ryżem i burakami (uwielbiam buraki), krewetki ze szpinakiem. Często dania są z dziwacznych dodatków przygotowane, ale mi smakują i to najważniejsze :). Jeśli akurat nie mam jak zjeść ciepłego posiłku, to wcinam kanapki a na kolację coś ciepłego. Jestem przyzwyczajona do jednego ciepłego posiłku dziennie i jeśli go nie ma to jestem nieszczęśliwa.








Kolacja
Jem ok. godz. 17.40 (ach ten czas ;)). Zazwyczaj to samo co na śniadanie, chociaż tu jedna kromka + owoc + maślana załatwia sprawę.

A jeśli mam ochotę na coś ekstra, to serwuję sobie...

Pyszności
Zwykle to jakiś pyszny deser, np. truskawki w hurtowych ilościach w maślance :). Jabłka pieczone z cynamonem... O mniaaaam :)