Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem strasznym uparciuchem. Dążę do ideału, chociaż tak naprawdę nie wiem czym jest ten ideał, ale mam w głowie zarys "mnie idealnej". Jestem straszną pesymistką. Jeżeli chodzi o moje zainteresowania to przede wszystkim sport, odżywianie człowiek, jeżeli coś mnie naprawdę interesuje staram się zawsze dowiedzieć się czegoś nowego. A co mnie tak naprawdę skłoniło do odchudzania, prawie wszystko, zgryźliwe komentarze na temat mojego wyglądu, za małe ciuchy, albo te w których widać każdy dodatkowy kilogram, kłopoty ze zdrowiem i problemy z moją kondycją. Zawsze chciałam być szczupłą dziewczyną, która nie wstydzi się swojego ciała.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 48585
Komentarzy: 576
Założony: 27 czerwca 2010
Ostatni wpis: 25 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Carmellek

kobieta, 33 lat,

160 cm, 65.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 listopada 2011 , Komentarze (4)

Ponad miesiąc tutaj nie zaglądałam i z góry za to przepraszam, miałam straszne zamieszanie i brak czasu na cokolwiek. Bardzo dużo się wydarzyło w moim życiu. Może zacznę od początku. Zaczęłam studiować i pomimo tego, że jestem jedyną dziewczyną na roku to nie zrezygnowałam z mojego wymarzonego kierunku, choć muszę przyznać, że po pierwszym zjeździe miałam ochotę stamtąd uciec. "Koledzy" w miarę mnie tolerują, choć zdarzają się głupie żarty, którymi staram się nie przejmować, ale czasami naprawdę mi przykro. Czuję się tam strasznie zagubiona, do tego masa nauki, którą próbuje w jakiś sposób ogarnąć, podsumowując jest bardzo ciężko.

Znalazłam w końcu pracę, co prawda znaleziono mi pracę. Szukałam pracy na własną rękę, czyli ogłoszenia w gazecie i internecie, ze statusem studenta jest znacznie łatwiej znaleźć pracę. Gdy coś znalazłam i przyszłam danego dnia na szkolenie, dziewczyna która miała mi wszystko pokazać robiła to z taką wielką łaską, a na końcu się dowiedziałam, że nie zapisują godzin pracy, nawet nie piszą żadnych raportów. Po pierwszym dniu zrezygnowałam, nie dlatego, że praca mi nie odpowiadała, tylko dlatego, że atmosfera była tam fatalna, wszyscy się tam znali i nie dopuszczali do siebie innych osób.
Pracę znalazła mi dana osoba, która ma kontakt z ludźmi, popytała i dała mi numer telefonu. Praca bardzo fajna, nieźle trzeba się namęczyć przez te 8 godzin, ale atmosfera jest cudowna , pracują tam osoby w różnym wieku i jest tam mnóstwo studentów. Jedynym minusem jest to, że prawie wcale nie ma mnie w domu, a jak jestem to albo śpię albo sprzątam, staram się poświęcić na naukę troszeczkę czasu ale raczej marnie mi to wychodzi.



Z odchudzaniem się pożegnałam jakiś czas temu, ale teraz pora wziąć się za siebie, obecnie moja waga wynosi 66 kg, ważyłam się po obiedzie, na czczo może być mniej.
Strasznie się zaniedbałam, zero mięśni sam tłuszcz, wygląda to naprawdę okropnie. Teraz jest odpowiedni moment aby wziąć się za swój ogromny tyłek, na wiosnę moje ciało będzie prawie idealne. Mam już dość mojego odbicia w lustrze, ogromny brzuch stanie się płaski, spodnie w które teraz ledwo co się dopinam będą luźne, to samo stanie się z bluzkami, które uwydatniają każdą fałdkę będą leżały idealnie, szkoda mi tylko biustu, on mógłby zostać bez zmian.



Mam już motywacje i swój cel, teraz muszę zająć się ćwiczeniami i ułożyć sobie dietę. Do pracy mam zamiar przygotowywać sobie sałatki, kanapki z ciemnego chleba, może jakieś owoce i do tego obowiązkowo woda bądź herbata. A na uczelni raczej nie jestem wstanie nic zjeść, najwyżej będę kupować sobie migdały, suszone owoce bądź orzechy. Mój jadłospis będzie uzależniony w dużej mierze od tego co znajduje się w lodówce. A do ćwiczeń będę musiała się trochę pozmuszać, ale jak na razie mam motywacje więc jestem pozytywnie do tego nastawiona.



Najwyższy czas nadrobić zaległości na waszych pamiętnikach, oj... zajmie mi to trochę czasu.

22 września 2011 , Komentarze (3)

Od ostatniego wpisu minęło mnóstwo czasu, codziennie zbierałam się aby coś napisać i tak odkładałam to z dnia na dzień. W tym czasie próbowałam wszystko ogarnąć, przygotować się do tych studiów, nawet wybrałam się na moją nową uczelnie, aby odnaleźć aulę w której mam pierwsze zajęcia. Uczelnia jest ogromna, podzielona na przeróżne sektory, nie ma żadnego planu czy rozpiski co się znajduje na danym piętrze. A poza tym nie znalazłam tej sali w której rozpoczynam zajęcia więc pewnie w sobotę będę się wszystkich dopytywać co gdzie jest, mam tylko nadzieje, że nie wpadnę w panikę, bo naprawdę strasznie się stresuje .

Nie zapłaciłam jeszcze za czesne, zamierzam to zrobić do końca tego tygodnia. Z rodzicami zawarłam umowę, że to oni będą płacić za moje studia, a ja jak znajdę pracę to będę ich spłacać. Gdy dostanę harmonogram zajęć od razu biorę się za szukanie jakiejkolwiek pracy.



Waga troszeczkę wzrosła, co prawda przez tydzień się nie ważyłam, bo miałam okres, a dieta raczej u mnie idealnie nie wygląda, na szczęście po wczorajszym ważeniu jest 65,8 kg. Muszę przestać jeść ciastka wieczorem, bo waga zanim się zorientuje znowu wzrośnie. Mogę się pochwalić jednym, że moje ciasne maturalne spodnie są teraz zdecydowanie luźniejsze .

A i przede wszystkim zamierzam naprawdę się wziąć za ćwiczenia, zrobiłam sobie długą przerwę, nie ćwiczę już od miesiąca . Nie mogę się jakoś zebrać do tych ćwiczeń, może to jest związane z tym całym stresem przed studiami, albo po prostu jestem już tak leniwa, że na nic nie mam ochoty.



Ogólnie przez te ostatnie dwa tygodnie działo się mnóstwo rzeczy. Przepraszam was, że cały czas piszę o tych studiach, ale naprawdę stresuje się tym wszystkim, ciężko mi jest odnaleźć się w nowym otoczeniu, przyzwyczaić do czegoś zupełnie innego.

12 września 2011 , Komentarze (11)

Dotarł do mnie w końcu list z uczelni , cudownie, przynajmniej o jedno już się nie muszę martwić. A w liście powiadomienie o pierwszym zjeździe, który ma się odbyć za niecałe dwa tygodnie . Ogólnie to jestem w lekkim szoku, studenci pierwszego roku zazwyczaj zaczynają od października, a nie od września. Z opłatami też za bardzo nie wiem o co chodzi, w liście jest napisane, że na wstępie mam opłacić dwie raty, ale nic nie wspomnieli o opłatach dodatkowych, które są opisane w umowie . Coraz bardziej zaczynam się stresować i bać tego wszystkiego. Prawdopodobnie w następnym tygodniu pojadę obejrzeć moją uczelnie 'od środka', czyli co gdzie się znajduję, przynajmniej w jakimś stopniu się do tego wszystkiego przygotuje.



Aktualnie nie mam pojęcia ile ważę, ale jem w miarę dobrze, więc problemów z wagą mam nadzieje, że mieć nie będę. Co do ćwiczeń, nie będę owijać w bawełnę... ćwiczeń nie ma, żadnego ruchu, zero motywacji, chyba, że mam chwile natchnienia wtedy kręcę hula hoopem, ale nic poza tym .

 

W najbliższych dniach czekam na przesyłkę, jak ją dostanę to wam coś ciekawego pokażę .

8 września 2011 , Komentarze (15)

Kiedyś pisałam o szorstkiej rękawicy do masażu na sucho i mokro. Używam jej już miesiąc, dzień w dzień masuję nią skórę, robię to raz dziennie zazwyczaj wieczorem, po masażu używam oliwki bądź jakiegoś balsamu. Efekty są takie, że skóra jest idealnie gładka, nawet krostki, które miałam na ramionach 'starły się', są niewyczuwalne i nie ma po nich śladu. Jeśli chodzi o cellulit to ja akurat nie mam z nim dużych problemów, u mnie był widoczny tylko na nogach, teraz jest ledwo widoczny, ale to pewnie dzięki ćwiczeniom. Ogólnie jestem zadowolona, skóra jest sprężysta, gładka, miękka w dotyku. Na początku miałam zaczerwienioną skórę gdy tarłam tą rękawicą, jednak teraz już jest w porządku, chyba moja skóra się przyzwyczaiła. Na koniec mogę napisać tylko tyle, że dość intensywny masaż nie powoduje pęknięć naczynek krwionośnych. A i pamiętajcie masaż w stronę serca, czyli jak masujecie uda to okrągłymi ruchami 'jedziecie' w górę.



Ostatnio sporadycznie tutaj zaglądam, to wszystko przez to, że mam dość dużo obowiązków i sobie z nimi nie radzę. A poza tym, denerwuje się coraz bardziej, bo jeszcze nie dostałam listu z uczelni, a jeśli mi go nie przyślą to już będę mogła pożegnać się ze studiami . Tym bardziej, że muszę wpłacić pieniądze, do końca września. Pracy też nie mogę znaleźć, wiedziałam, że będzie ciężko, ale nie miałam pojęcia, że aż tak bardzo . A w domu wielkie sprzątanie i mini remont, mam tylko nadzieje, że do soboty zdążę ogarnąć mój pokój. Czyli nie jest aż tak źle.

 

Humor poprawia mi moja waga, od ostatniego ważenia schudłam aż 0,7 kg. Dla mnie to bardzo dobry wynik, tym bardziej, że w ogóle nie ćwiczę, ale muszę się już wziąć w garść, podnieść swój tyłek z fotela i poćwiczyć cokolwiek, bo jak schudnę to moja skóra będzie w stanie krytycznym.
 
Z dietą jest różnie, we wtorek brat kupił mi happy meal'a i zjadłam go dość późną porą, jednak na szczęście nie odbiło się to bardzo na mojej wadzę . Ogólnie to staram się zwracać uwagę na ilość i jakość mojego jedzenia. Absolutnie nie liczę kalorii, bo to jest dla mnie bardzo uciążliwe i podziwiam te osoby, które to robią .



A teraz muszę nadrobić wszystkie zaległości w pamiętnikach .

4 września 2011 , Komentarze (3)

Czas w końcu coś napisać... pozytywnego . Zdrowa dieta i ćwiczenia przynoszą efekty, otóż, odzyskałam wagę, którą wskazuje ślimaczek na pasku i straciłam dodatkowo 0,2 kg czyli obecnie ważę 66,3 kg . Mam nadzieje, że już nie będę się cofać tylko pędzić do przodu, czeka mnie jeszcze długa droga.



Nie będę już pisać tutaj swojego menu, bo nie ma w tym nic fascynującego. Od jutra ruszam z całą serią 8 minutówek, zamierzam wykonywać wszystkie treningi codziennie, to takie małe wrześniowe postanowienie. A poza tym jestem ciekawa jakie efekty będą dzięki tym ćwiczeniom.



Z uczelni nadal nie dostałam listu . Jeszcze nie myślę o studiach, w końcu mam jeszcze niecały miesiąc, ale już powoli zaczynam się stresować na samą myśl o tym, że tam pójdę. Muszę odebrać papiery z dawnej szkoły i zobaczyć moją nową uczelnie, tak na marginesie, nawet nie wiem gdzie ona się znajduje .

30 sierpnia 2011 , Komentarze (9)

Co do poprzedniego wpisu, to bardzo dziękuje .

Wczoraj zaciekawił mnie pewien temat na forum o lakierach pękających, powiedzmy, że efekt jest fajny tym bardziej jak połączymy dwa ciekawe kolory. Oczywiście zamierzam kupić sobie taki lakier i go wypróbować . Może któraś z was posiada taki lakier? Jaka jest wasza opinia, warto go mieć?



[3]
I - trzy kromki chleba z wędliną i żółtym serem.
II - pięć ziemniaków, łyżka buraczków, kotlet schabowy.
III - mojito, blue drink.
IV - gotowany brokuł, buraczki, kawałeczek mięsa.

V - ćwiczenia:
~ 60 min. hula hoop
~ 20 min. marsz




[4]
I - trzy kromki chleba orkiszowego, posmarowane masłem z wędliną, pomidor.
II - makaron z dwoma plasterkami sera żółtego polany ketchupem.
III - brokuł gotowany, cztery ziemniaki, kromka chleba orkiszowego z masłem.
IV - trzy kromki chleba żytniego posmarowane masłem, nektarynka.

V - ćwiczenia:
~ 40 min. hula hoop,
~ 8 min. stretch, abs,
~ 6x 3/4 cardio 42 min.




Ten tydzień zapowiada się dla mnie pracowicie. Mam coraz to mniej czasu na ćwiczenia, w ciągu dnia nie mam go zupełnie, dlatego ćwiczenia nadrabiam jak na razie wieczorem bądź w nocy . Mięśnie przestały mnie boleć i całe szczęście, bo w końcu mogę normalnie ćwiczyć. Jeśli chodzi o dietę, hm... mogłabym się lepiej postarać.

28 sierpnia 2011 , Komentarze (20)

A konkretnie, od dziś mogę powiedzieć, że jestem technikiem technologii żywności . Cieszę się i to bardzo, ponieważ egzamin był bardzo trudny. Praktyczny zdałam na 94%, a pisemny troszeczkę gorzej, bo na 62% i 70%. Wynik nie jest ważny, najważniejsze, że w końcu będę miała papierek z jakimś tytułem . Szkoda mi tylko moich koleżanek z którymi trzymałam się całe technikum, żadna z nich nie zdała, ale za rok będą mogły spróbować ponownie i mam nadzieje, że tym razem zdadzą go.

Ze względu na to, że zdałam te czerwcowe egzaminy, trzeba było to opić, w końcu jakaś okazja jest . Wypiłam dwa drinki: mojito, a drugi blue ice drnik nie pamiętam dokładnie, cienka jestem w piciu więc mnie troszeczkę wzięło, dobrze, że nie doprawiłam tego winem . Czyli podsumowując weekendowo dieta leży.



[2]
I - garść płatków kukurydzianych z szklanką mleka 3,2%, pół czerwonej papryki.
II - trzy kromki chleba orkiszowego posmarowanego masłem, z wędliną i żółtym serem, pomidor malinowy.
III - nektarynka, jabłko, śliwka.
IV - trzy kostki czekolady gorzkiej, rożek truskawkowy, miseczka malin i garść ziaren słonecznika.

V - ćwiczenia:
~ 60 min. hula hoop,
~ 5x 3/4 cardio 35 min.
~ 8 min. arms, stretch, abs.




Mięśnie nadal mnie bolą, dla pocieszenia kupiłam sobie kubeczek z tygryskiem .

27 sierpnia 2011 , Komentarze (9)

Wczoraj wystartowałam z moim nowym planem. Pełna zapału i motywacji zaczęłam ćwiczyć, wszystko było pięknie i fajnie, ćwiczenia jak na sam początek wydawały się dość proste i nie wymagające większego wysiłku. Jednak dzisiaj gdy próbowałam wstać z łóżka zrozumiałam, że lekko przesadziłam, moja kondycja leży i kwiczy, ledwo co się ruszam tak mnie mięśnie bolą, normalnie aż mi wstyd .



Coś czuje, że wrzesień chyba będzie najgorszym miesiącem w tym roku , zamierzam codziennie ćwiczyć i nie odpuszczać. Przeglądając wasze pamiętniki większość z was opisuje co zjadła danego dnia, tak więc dla zmotywowania siebie, będę tu umieszczać swój jadłospis i ilość ćwiczeń. Co do mojego menu to wszelkie rady i uwagi są mile widziane, w końcu jesteśmy tutaj aby sobie nawzajem pomagać .



[1]
I - trzy kromki chleba słonecznikowego z plasterkiem wędliny, pół czerwonej papryki, jabłko.
II - gotowany brokuł z szklanką zsiadłego mleka.
III - duża nektarynka i jabłko.
IV - trzy kostki gorzkiej czekolady, garść płatków kukurydzianych z szklanką mleka 3,2%.

V - ćwiczenia:
~ 50 min. hula hoop,
~ 8 min. arms, legs, abs, buns, stretch.



Wczoraj na mojej dzielnicy była zbiórka ubrań dla potrzebujących ludzi. Pół dnia namawiałam moją mamuśkę, aby oddała trochę swoich ciuchów, a tak na marginesie ma ich mnóstwo, już nawet w mojej szafie i komodzie ma swoją garderobę . Na szczęście udało się, w końcu uległa i z wielkim bólem zapakowała duży worek, ja dorzuciłam do tego dwa swetry, w których akurat ani razu nigdzie nie byłam . Ja najchętniej oddałabym połowę swoich ciuchów, muszę w końcu przejrzeć swoją szafę i zrobić tam porządek.



A teraz czas poćwiczyć, muszę wykorzystać to, że mam siłę i zapał . Wam życzę udanego weekendu.

25 sierpnia 2011 , Komentarze (12)

Tak jak wcześniej wspominałam, zaczynam wszystko od nowa. Koniec z użalaniem się nad swoim wyglądem, czas wziąć się w garść i coś zmienić. Najwyższy czas się podnieść po ostatniej porażce i walczyć dalej, teraz jednak mam inną strategię. Wcześniej starałam się liczyć kalorię, wszystko skrupulatnie zapisywałam w swoim zeszycie, liczyła się dla mnie przede wszystkim ilość tego jedzenia, a nie jakość. Gdy teraz patrzę na to co wtedy jadłam, już rozumiem dlaczego dieta nie przynosiła skutku, było w niej za dużo wysoko przetworzonych produktów. Zamierzam to zmienić wprowadzając w swój jadłospis zdrowe, bogate w błonnik i kolorowe (warzywa & owoce) jedzenie .



Pod lupę idą ćwiczenia i moja aktywność fizyczna. Lubię ćwiczyć, nie sprawia mi to żadnej trudności, gdyby nie totalne lenistwo, już dawno wyglądałabym inaczej . Ułożyłam sobie plan ćwiczeń, jeszcze go nie przetestowałam i nie wiem czy z taką ilością ćwiczeń dam radę, najwyżej będę go poprawiać. Dodatkowo dostałam od siostry ćwiczenia oddechowe coś a'la pilates i jeszcze jakieś ćwiczenia rozciągające. W domu mam mnóstwo płyt z różnymi ćwiczeniami, treningami, itd. jest w czym wybierać, znalazłam kilka dość ciekawych treningów i przez najbliższy miesiąc zamierzam troszeczkę się pomęczyć przy nich .



Szukanie pracy idzie mi po prostu tragicznie. Szukałam w gazecie, w konkretniejszych ofertach, szukają ludzi z doświadczeniem, eh... . Rozdawanie ulotek nieaktualne, ponieważ jest sporo osób chętnych i już mają z kim współpracować jak na razie . Wszędzie gdzie dzwoniłam albo ogłoszenie było nieaktualne, albo szukają ludzi z doświadczeniem, albo po prostu nie chcą zatrudniać uczniów/studentów. Rozmawiałam już z rodzicami i powiedzieli mi, że na początek mogę się u nich "lekko" zadłużyć, ale gdy znajdę pracę to mam wszystko spłacić.



A teraz moja motywacja . Po weekendzie wybrałam się do kilku sklepów i kupiłam sobie dwie pary spodni z czego jestem bardzo zadowolona. Pierwsze spodnie to takie typowe rurki, nie lubię taki spodni, są troszeczkę na mnie za wąskie, ale to dobra motywacja aby schudnąć i ładnie w nich wyglądać, tym bardziej, że mój tyłek wygląda w nich idealnie . Druga para jest dopasowana, najnormalniejsze spodnie, jak schudnę potrzebny będzie pasek.



Przy okazji kupiłam sobie to serum do biustu. Czytałam wiele pozytywnych opinii o tym produkcie, więc warto go przetestować, kosztuje maksymalnie 20 zł. Polecany jest zwłaszcza po kuracji odchudzającej, tak więc jak schudnę to go zacznę stosować. Na opakowaniu znajduje się informacja, że najlepsze efekty uzyskuje się stosując serum + tabletki tego samego producenta. Jak na razie odłożyłam serum do szafeczki, gdy schudnę to go przetestuję .



Start - 26.08.2011

22 sierpnia 2011 , Komentarze (5)

W końcu wróciłam, miałam tam spędzić dwa tygodnie, a w rzeczywistości byłam tam niecały tydzień. Do domu wróciłam w piątek wieczorem. Następnego dnia z samego ranna chciałam sprawdzić ile schudłam, w końcu dietę trzymałam wzorowo i dużo się ruszałam, więc byłam przekonana, że na wadzę będzie znacznie mniej. Gdy stanęłam na wagę ujrzałam dodatkowe 2 kg! Normalnie nie chciałam w to wierzyć, wszystko zrzuciłam na @ w końcu to był drugi dzień. Jednak po dzisiejszym ważeniu załamałam się zupełnie, jestem na plusie co prawda tylko o kilogram, ale i tak jest beznadziejnie.



Dzisiaj zrobiłam sobie taką przerwę od odchudzania, szczerzę... to już mam tego dość. Nie potrafię schudnąć, do tego czuję się okropnie. Gdy pojechałam na giełdę kupić spodnie było mi wstyd przymierzyć jakąkolwiek parę, bo w końcu jakie spodnie wcisnęłabym na mój tyłek . Zakupy skończyły się na kłótni z mamą, była obrażona na mnie za to, że nic nie kupiłyśmy, a ona przy tym straciła cały dzień. Teraz przeżywam taki mały "bum" z rzeczywistością, myślałam, że jak schudnę kilka kilogramów to się zmienię, jednak to nie jest takie proste.



Oczywiście, że nie zamierzam się poddać, to raczej nie wchodzi w grę. Zacznę wszystko od początku, czyli nowa, inna dieta i zupełnie inna aktywność fizyczna. Uporządkuje moje stare notatki z ćwiczeniami i dietami, a naprawdę mam ich dość dużo, może akurat coś mi się z tego przyda.



Jutro jadę na miasto pozałatwiać najważniejsze sprawy i zrobić małe zakupy, zamierzam kupić sobie kilka balsamów i serum wyszczuplające. Szukanie pracy idzie mi strasznie wolno, a rodzice już mi oświadczyli, że nie zamierzają opłacać moich studiów, na szczęście darowali mi dorzucanie się do opłat . Tak, jestem zdesperowana .