Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Cel Mój cel

O mnie

Przez cały rok żyłam w biegu, dzięki czemu spełniło się wiele moich marzeń. W wakacje chciałabym zamienić tę pogoń na prawdziwy bieg - i osiągnąć wymarzoną wagę ... kilogramów. Nie jest to dużo, ale nie ma to jak czuć się lepiej we własnej skórze!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 46107
Komentarzy: 1177
Założony: 21 lipca 2010
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ruda.maruda

kobieta, 32 lat, Bergamuty

165 cm, 57.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: szczupła sylwetka!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 lutego 2014 , Komentarze (10)

Hej ho!
Ostatni dzień ferii, więc troszkę smutno.
Wczorajszy wypad się udał, jednak na nocleg wracaliśmy do Poznania. Wcale nie narzekam, bo najlepiej się wyspać w swoim łóżku :-) Z jedzeniem było nie do końca tak jak planowałam. Jadąc tam miałam niecałe 600 kcal w zanadrzu i niestety wykorzystałam o wiele więcej. Zjadłam dwie kanapeczki z masłem orzechowym i dwie kanapeczki z nutellą. Do tego dwie nieduże garści chipsów (i tak cud, bo zawsze się na nie rzucam!). Wypiłam dwie ciemne Fortuny i 1,5 Somersby. Ok. północy poszliśmy wszyscy na spacer do lasu. Nawet nie wiem skąd się wziął ten pomysł, ale było całkiem przyjemnie. Umówiłam się przy okazji z dziewczynami w sobotę na bieg :-)
Dzisiaj słońce znowu nie pozwalało siedzieć bezczynnie, więc z M. wybraliśmy się na rowery :-) Chyba z 1,5 roku nie jeździłam, więc jak wsiadłam na rower, wydawało mi się jakbym dopiero uczyła się jeździć :D na szczęście, to uczucie minęło po krótkiej chwili. Jeździliśmy i jeździliśmy, aż słońce zaczęło zachodzić i niestety się ochładzało, więc to był znak, że czas wracać. Do tego w brzuchach burczało nieziemsko! Jeździliśmy niecałe 1,5h i przejechaliśmy ok. 15 km. Zajechaliśmy na lotnisko z nadzieją, że popatrzymy na odloty lub przyloty samolotów, ale nie znaleźliśmy fajnego miejsca, z którego byłoby coś widać.
Miałam poćwiczyć wieczorem Skalpel, ale po rowerze daję sobie spokój. Jutro początek zajęć, od rana do wieczora, więc muszę mieć siły, żeby po zajęciach poćwiczyć ;-)
Dzisiaj wstałam po 11, więc moje posiłki były większe niż zazwyczaj i spożywane nieregularnie :< do tego cały dzień spędziłam u M., więc byłam skazana na jedzenie zrobione przez M. lub jego mamę. Oczywiście było pyszne, ale z kaloriami już gorzej...

Menu:

Śniadanie (550 kcal)

- jajecznica z 2 jajek, plastrem szynki i pieczarkami
- kromka niestety pszennego pieczywa
- płatki owsiane na wodzie z mlekiem i kawałkiem gorzkiej czekolady
- czarna herbata

II śniadanie (71 kcal)
- 3 wafle deserowe (takie malutkie)
- plaster szynki

Obiad (417 kcal)

- risotto serowe na białym winie
- kurczak w sosie pieczarkowym
- surówka z kapusty pekińskiej

Kolacja (421 kcal)
- białko serwatkowe o smaku czekoladowo-orzechowym z mlekiem i łyżeczką ciemnego kakao
- 2 wieloziarniste wafle ryżowe
- dwie małe kromki chleba żytniego z pastą awokado i plastrem szynki
- herbata owocowa

Razem: 1459 kcal

Przede mną jeszcze jedna lub dwie herbatki :-)




Mam nadzieję, że wasz koniec tygodnia też był w porządku :-)
Miłego wieczoru :-)

22 lutego 2014 , Komentarze (8)

Hej chudziny!
Słońce grzeje przez szybę dając mi sporo energii :-)
Wstałam rano, od razu wzięłam centymetr i niestety brzuch mnie zawiódł. Chociaż jak tak sobie pomyślałam, to pierwsze dwa tygodnie miesiąca nie były szczególnie obfite w ćwiczenia. No więc, oto moje wymiary:

Szyja: 31,5 cm (- 0,5 cm)
Biceps: 25 cm (- 0,5 cm)
Piersi: 84 cm (- 0,5 cm)
Talia: 68 cm (- 2,5 cm)
Brzuch: 85,5 cm (+/- 0 cm)
Biodra: 91 cm (- 2 cm)
Udo: 53,5 cm (- 1 cm)
Łydka: 33,5 cm (- 0,5 cm)

Ogółem jest mnie mniej o 7,5 cm!
Jak tak na to spojrzeć, to nie jest źle :-) Tylko ten brzuch mnie martwi... Mam nadzieję, że za miesiąc chociaż o 1 cm spadnie... Bardzo bym już chciała dotknąć ud i brzucha i nie czuć skóry z tłuszczem. Zawsze mam wrażenie, że z mojego tłuszczu można by było zrobić mydło dla całego bloku! :D
Po 13 poszłam biegać. Biegałam z czujnikiem Nike+ w bucie, bo Nike+running mi się zawiesza. I wyszło, że niby przebiegłam 6,95 km, pomimo, że biegałam tą samą trasą. Może rzeczywiście zacinanie aplikacji miało wpływ na moje wyniki. Zresztą pochwalę się wam ;-)



Moja kondycja naprawdę się polepsza, zatrzymałam się tylko raz na światłach. Co prawda byłam zmęczona pod koniec, ale może to kwestia tego, że biegłam dziś szybciej? Nigdy nie miałam takiego tempa! W ogóle wydaje mi się, że widziałam kolegę z klasy na rowerze, ale nie poznałby mnie, bo ja w opasce, związanych włosach i bez makijażu :D więc może lepiej dla niego, że mnie nie widział :D
Sporo osób dzisiaj biegało. Nawet jedna para mnie wyprzedziła, no ale cóż, może kiedyś i mi uda się kogoś wyprzedzić.
Dziewczyny mam tyle powera, że szok! Zaraz lecę się wykąpać i szykować na wieczór!
Postanowiłam dzisiaj, że codziennie będę robić parę ćwiczeń na dolne partie mięśni brzucha. Po biegu zrobiłam po dwie serie ćwiczeń (miałam zamiar zrobić 3, ale strasznie mi ciężko było, bo wymęczyłam mięśnie w biegu):

1. Podnoszenie nóg i pupy do góry - 15 razy


2. Opuszczanie nóg leżąc - 15 razy


3. Ćwiczenie Ewy Chodakowskiej - 30 razy


4. Ćwiczenie Ewy Chodakowskiej - 15 razy


I na koniec 30 sekund planka, plus oczywiście małe rozciąganie.

Menu:

Śniadanie (313 kcal)
- kasza jaglana z odrobiną mleka, dwiema kostkami gorzkiej czekolady, bananem i siemieniem lnianym
- zielona herbata z cytryną

II śniadanie (234 kcal)
- serek wiejski lekki
- jabłko

Przede mną:

Obiad (386 kcal)
- grillowana pierś z kurczaka
- ryż z soczewicą
- buraczki z cebulką

Podwieczorek (133 kcal)
- białko serwatkowe o smaku czekolady i sezamu z połową szklanki mleka

Kolacja
nie mam pojęcia!

Do tego pewnie z 2, 3 herbatki ;-) A wieczorem jakieś piwko, albo winko, może w ramach kolacji :D



Miłego weekendu :-*

21 lutego 2014 , Komentarze (10)

Niestety ostatnie dwa dni ferii przede mną. Strasznie szybko leci czas. Tak naprawdę nic szczególnego nie zrobiłam przez ten tydzień :-( w środę poszliśmy z M. do Fabryki Formy na darmową wejściówkę (wiem, wiem, ciągle chodzę na darmowe wejściówki :D ). Kolega, który wykupił tam karnet nas namówił. Mój M. chodzi regularnie na swoją siłownię, ale był ciekawy jak to jest w sieciówkach. Oczywiście kolega zachwalał i w sumie się nie rozczarowałam. O wiele fajniej niż w Pure Jatomi, przestrzennie, dużo sprzętu, naprawdę mi się podobało. Poćwiczyłam i na koniec pobiegałam 30 minut na bieżni. Zawsze jak biegam na bieżni, to wydaje mi się, że biegnę szybciej niż jak biegam po parku, a ekran pokazuje, że wolniej. Biegłam 8 km/h i przez to zaburzyłam moje ładne zestawienie w Nike + running, gdzie wszystkie biegi są na 5 6 km, a na bieżni wyszło niecałe 4 km. Ale trudno, ważne, że coś robię :-)
Wczoraj M. upiekł pizzę taką a la włoską! Palce lizać, chociaż kalorii mnóstwo. Cienkie chrupiące ciasto, sos pomidorowy, szynka parmeńska, mozzarella, oliwki i odrobina parmezanu na wierzch. Nie zapchałam się ją, tylko tak lekko najadłam. I niestety wczoraj był dzień lenia, zero ćwiczeń.
Za to dzisiaj poszłam biegać i wracam do kondycji z wakacji. Przebiegłam 6,20 km zatrzymując się tylko na światłach na ok. 30 sekund. Miałam jeszcze trochę sił, ale nie chciałam przedłużać biegu. Stwierdziłam, że będę stopniowo zwiększać dystans, żeby się nie zniechęcić. I wciąż udaje mi się biec kilometr w ok. 6 minut :-) 20 sekund lepiej niż w wakacje. Myślałam, że to tylko tak na początku, ale to był mój 4 bieg w tym roku i mam całkiem sporo sił pod koniec biegu przy tej prędkości :-) Wieczorem sprzątnęłam cały dom, więc troszkę kalorii też poszło :-)
Jutro mój dzień mierzenia. Trochę się obawiam, bo nie widzę w ogóle różnicy w brzuchu. Wiem, że do wakacji on się zmniejszy, ale już nie mogę się doczekać tego czasu i chciałabym widzieć chociaż minimalną różnicę. Na jutro też zaplanowałam bieg i mam nadzieję, że pogoda mi tego nie popsuje :-) A wieczorem jedziemy z M. do znajomych za Poznań na posiadówę z noclegiem. Mam nadzieję, że uda mi się trzymać mojego zdrowego żywienia, ale niestety ciężko jest się czasem oprzeć kolejnej lampce wina, czy jakimś smakołykom...

Menu:

Śniadanie (452 kcal)
- owsianka z jogurtem naturalnym i dwiema kostkami gorzkiej czekolady
- kromka chleba żytniego razowego z odrobiną masła, jajkiem gotowanym na twardo i łyżeczką majonezu
- zielona herbata z cytryną

II śniadanie (200 kcal)

- jogurt naturalny z błonnikiem
- jabłko

Obiad (556 kcal)
- kostka z mintaja pieczona w piekarniku
- warzywa na patelnię, również pieczone w piekarniku z łyżką oliwy
- ryż wymieszany z zieloną soczewicą
- herbata miętowa

Podwieczorek (216 kcal)
- białko serwatkowe o smaku czekoladowo-orzechowym z mlekiem i łyżką kakao
- wafel ryżowy wieloziarnisty
- herbata z pokrzywy

Kolacja (211 kcal)
- 2 wafle ryżowe wieloziarniste
- 10 g migdałów
- 10 g pistacji
- plaster twarogu chudego
- pół papryki
- melisa

Razem: 1635 kcal




Miłego wieczorku i trzymajcie kciuki za mierzenie :-)

18 lutego 2014 , Komentarze (4)

Hej chudziny!
Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał od ostatniego wpisu. Cały czas sobie mówiłam, że jutro coś napiszę, dam znak życia i wyszło jak wyszło. Teraz mam na szczęście tydzień wolnego, dlatego się melduję po tych prawie 2 miesiącach niepisania. Ale żeby nie było TRZYMAM SIĘ! Pilnuję kalorii (1600-1650) staram się przynajmniej 4 razy w tygodniu ćwiczyć. Zaliczyłam nawet 3 biegi. Pierwszy na ponad 4 km i to z dwoma przerwami, ale czego się spodziewać, ostatni raz biegałam w lipcu (nie licząc podbiegania do autobusu czy tramwaju, bo to zdarza mi się często :-) ). Dwa następne biegi były ok 6 km, przy czym ostatni z jedną przerwą na czerwonym świetle. Ogólnie aplikacja pokazuje mi, że biegam szybciej niż ostatnio. Nie wiem czy to jakiś błąd, bo przecież po ponad półrocznej przerwie powinnam biegać wolniutko. Chyba, że to zasługa ćwiczeń z Ewą, bo naprawdę je uwielbiam. Zajęło mi trochę czasu, żeby rzeczywiście się do nich przekonać. W sobotę zrobiłam całego killera, mega szok! Ale przez to od wczoraj mam tak potworny ból łydek, że musiałam dzisiaj zrobić przerwę. Nawet czuję zakwasy na plecach.
Walentynki też spędziłam nietypowo, bo poszliśmy z M. na... siłownię! :D Był dzień otwarty, darmowe wejście, więc aż szkoda nie skorzystać. Potem mój M. ugotował pyszny makaron ze szpinakiem i ricottą, palce lizać.
Dobrze tu wrócić :-) Mam nadzieję, że po "feriach" również znajdę chwilkę, żeby napisać chociaż parę słów.
Teraz uciekam poczytać co u was. Jestem ciekawa ile z was wytrwało i jak pospadały wam kg i cm ;-)

P.S. Podjęła któraś z was wyzwanie z fb Ewy Chodakowskiej? :>




Dobranoc :-*

27 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Ach miałam jeszcze wpaść z życzeniami, ale w Wigilię, tyle zostało do zrobienia, że zupełnie zapomniałam... Lepiłam pierogi z grzybami i makowczyki! Pychotka.
Miałam się pilnować przy stole, ale dziewczyny, po 2 dniach na owocach, warzywach, sokach i wigilijnym poście, było ciężko. Powiem wam, że ta dieta oczyszczająca działa. Co prawda byłam trochę senna, ale miałam taki płaski brzuch, że aż miło. No i żołądek przestał boleć. Mam nadzieję, że pozbyłam się całego świństwa, które zjadłam w tamtym tygodniu.
W Wigilię ubrałam się w sukienkę z paskiem w talii i zapięłam na drugą dziurkę od końca, a po Wigilii musiałam zdjąć pasek... Nie spróbowałam wszystkiego, bo np. nie lubię karpia, ale tak szybko się najadłam... 25 grudnia też trochę pojadłam, bo to w gościach i głównie ciacha i słodkie. Wieczorem już miałam takie wyrzuty sumienia, że zrobiłam Turbo z Ewką, ale po 3 herbatach pod rząd było ciężko, bo wszystko mi latało w brzuchu. Miałam tak mało sił, ale myślałam o tych wszystkich słodkościach, które idą mi w biodra i nie tylko i dostawałam motywacji! Od wczoraj jem już normalnie, owsianka na śniadanie czasem kawałek ciacha, obiadek - głownie to, co zostało ze świąt.
W ogóle zrobiłam swoje ciasto czekoladowe bez mąki. Dodałam czerwoną fasolę, łyżkę cukru i 4 łyżki miodu. W domu nikomu nie smakuje, bo jest za mało słodkie. Dla mnie może być, bo czuję miód, a znowu od tych wszystkich przesłodkich ciast aż mnie mdli ostatnio :P zrobiłam błąd, że przełożyłam to powidłami śliwkowymi. Ale moje dietetyczne ciasto jest i śmiało, mogę je jeść :-) Jeżeli ktoś jest zainteresowany, zajrzyjcie po przepis  ;-)
Waga w domu pokazuje 55,5 kg, ale nie wiem czy tutaj inaczej działają prawa fizyki, czy inaczej działają wagi, ale zawsze ważę mniej :D Mam zamiar się zważyć i zmierzyć po nowym roku, co będzie bardziej wiarygodne.
Planuję zrobić dziś skalpel i w końcu się wziąć za naukę!
Mam nadzieję, że wasze święta były cudowne, rodzinne i bez bolących brzuchów.



Trzymajcie się ciepło!

21 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Jestem już w domu! Za mną 8h podróż i pierwsze świąteczne zakupy. Przez najbliższe dwa dni robię sobie dwudniową dietę oczyszczającą. Ten tydzień był mega słaby jeżeli chodzi o dietkę, więc chociaż troszkę się poprawię na sam koniec :P Jutro piję tylko soki owocowe i warzywne, a w poniedziałek jem owoce i warzywa + soki. Mam nadzieję, że w Wigilię troszkę mi się zmniejszy żołądek po tej "diecie" i zachowam spokój przy wigilijnym stole. Mam w planach jutro zrobić turbo trening z Ewą, mam nadzieję, że będę miała na to czas i że mama nie zagoni mnie zbytnio do roboty :D
W ogóle miałam takie potworne wzdęcia pod koniec podróży, że chodziłam w pół zgięta, bo tak mnie bolało. No i dzisiaj jestem na owsiance, dwóch kanapkach, bananie, małym jogurcie naturalnym i czekoladce miętowej (uwielbiam).
Zobaczę co u was i uciekam, może w końcu się wyśpię :-)
Trzymajcie kciuki abym wytrwała w dwudniowym oczyszczaniu i nie straciła sił!



Dobranoc chudziny!

19 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Hej ho!
Jakiś taki ciężki ten tydzień. Jutro ostatnie zaliczenie i mam nadzieję, że w końcu zrobi się lżej. Ciągle coś podjadam, chociaż dzisiaj się starałam powrócić na właściwe tory. Co prawda zjadłam dwa ciastka owsiane i 5 wafelków serowych, ale nie patrzę już na czekoladę chipsy etc. No i prawie zmieściłam się w kaloriach (20 za dużo...).
Dostałam dzisiaj @ i w sumie to chyba przez nią mi tak ciężko. Zrezygnowałam z pomysłu mierzenia się, bo jak patrzę na swój brzuch, to aż mi niedobrze. Tylko bym się załamała. Co prawda to wina @, że jest napuchnięty, ale mimo wszystko, zrobię pomiary jak będzie "normalny".
Ćwiczeń dzisiaj brak, przez jutrzejsze zaliczenie, tym bardziej, że za godzinkę mamcia przylatuje do Polski i już się nie pouczę.
Dokończyłam też dzisiaj kupować prezenty, zapakowałam i czekają do Wigilii. Dorzuciłam mamie cukierki z alkoholem, które kompletnie mnie nie ruszają, bo strasznie ich nie lubię. Już prędzej zjadłabym żelki anyżowe :D a moja mama wręcz je uwielbia, więc będzie miała co nieco na osłodzenie świąt :D
Miałam się tylko przywitać, a znów się rozpisuję, także uciekam do książek. Trzymajcie jutro kciuki!

Śniadanie (395 kcal)
- owsianka na mleku z wodą z siemieniem lnianym, otrębami pszennymi i wiórkami kokosowymi
- 2 wafle ryżowe wieloziarniste z powidłami śliwkowymi
- zielona herbata z cytryną

II śniadanie (428 kcal)
- kanapka z chleba z amarantusem z szynką i ogórkiem
- jabłko
- 2 ciastka owsiane z żurawina

Obiad (580 kcal)

- zapiekanka makaronowa z brokułami, pieczarkami i kiełbaską
- herbata owocowa

Kolacja (118 kcal)

- sałatka z kapusty pekińskiej, pomidora, papryki, sera a'la feta i czarnych oliwek
- czerwona herbata z cytryną

Przede mną: czerwona herbata lub mięta


Miłego wieczoru :-)

18 grudnia 2013 , Komentarze (8)

Było już tak ładnie, tak dobrze, do dzisiaj... Już podczas drugiego śniadania zjadłam PYZY ZIEMNIACZANE! potem zjadłam 2 małe kostki czekolady, następnie zapiekankę makaronową, co akurat było zaplanowane. Na podwieczorek kanapkę i nie wiedzieć czemu kupiłam batonika z ryżem preparowanym. Później świąteczne piwo z grupą, tzn. dwa, a potem najgorsze. Wpadłam do Biedry i miałam jakiś napad habasa, typowo! Wzięłam bagietkę czosnkową, tortilla chips serowe, takie krakersy serowe i paluszki chlebowe. Zjadłam bagietkę i trochę tortilla chips i jest mi tak niedobrze, że część zwróciłam podczas kąpieli, wystarczyło, że się nachyliłam. Co prawda, chwilę po obżarstwie zrobiłam skalpel Ewy i było ciężko z takim pełnym bebzolem, ale już za mną. Mam takie wyrzuty sumienia, że masakra. No nie wiem, co mnie podkusiło. No i cały czas boli mnie brzuch... Jutro ludzie ze studiów chcą iść na karaoke, ale kończę wf o 19 więc zobaczę jak to będzie. Chętnie bym sobie pośpiewała :D
Dziewczyny dajcie mi przeogromnego kopa, bo tak dalej być nie może, zaraz powróci moje 1,5 kg. A chciałam zobaczyć spadki cm w tym tygodniu, ale założę się, że nic nie zobaczę. Postaram się zmierzyć jutro rano i dam wam znać czy coś się zmieniło...



Trzymajcie się dziewczyny, szczególnie, że wam wychodzi...

15 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Oj dziewczyny, ile ja w siebie wpakowałam w ten weekend! Zacznę od początku...
W piątek byłam na tej wejściówce w Pure i powiem wam, że naprawdę fajna siłownia. Jeżeli macie w swoim mieście tą siłownię, koniecznie przejdźcie się i zobaczcie (na stronie Pure chyba można się zapisać na darmowe wejście)! Poćwiczyłam sobie na maxa (w sobotę miałam zakwasy, dzisiaj też), pod koniec pobiegałam, niestety tylko 10 min, bo mój M. skończył trening i stał nade mną i marudził. Tak zatęskniłam za bieganiem, że nie mogę się doczekać, aż będzie ciepło i znów wejdę w tryb biegania :-)
Spotkałam na dodatek dwóch kolegów, których nie widziałam wieki!
Pod koniec zrobiliśmy sobie pomiary, na takiej śmiesznej wadze, na której trzeba było stanąć na bosaka, bo to jakieś promienie wysyła, czy coś. I uwaga dziewczyny, waga pokazała 56,5 kg, czyli schudłam 1,5 kg! Byłam tak przeszczęśliwa, ale mi bardziej zależy na centymetrach, więc w najbliższym czasie w końcu je zrobię. Mam 18% tkanki tłuszczowej i wiek metaboliczny: 12 lat :D pan trener powiedział, że nie jest źle, ale że zawsze można nad sobą popracować. W nagrodę poszłam z M. do KFC (niestety...) ale wybrałam kanapkę z grillowanym kurczakiem, bez panierki, czyli tzw. mniejsze zło. I to jeszcze nic. W sobotę mój M. miał urodziny, więc obydwoje w ten dzień nie liczyliśmy kalorii. Oj zjadłam sporo... Kawałek takiego lodowego tortu, tortellini, barszcz z pierogami, dwa ciastka z czekoladą... Cały czas byłam pełna i wieczorem było mi już naprawdę niedobrze. Ale mój M., który ogólnie cały czas mnie demotywował, mówił, że standardowo po tygodniu sobie odpuszczę, bo już było tak milion razy, powiedział, że taki dzień mi się przyda, bo podkręcę metabolizm. Ale i tak miałam wyrzuty sumienia.
Dzisiejszy dzień był już standardowy i zjadłam równo 1500 kcal, do tego turbo spalanie z Ewą też za mną. Powiem wam, że dzisiaj się mega starałam i w tych ćwiczeniach, o których wam wcześniej pisałam, czułam brzuch. W ogóle coraz bardziej podoba mi się ten trening, oczywiście po dwóch rundach zaczynam "żałować", przy rundzie z "tupaniem" twierdzę, że nie cierpię tego treningu, ale po 8 rundzie, a po treningu to już w ogóle, jestem przeszczęśliwa i mega zadowolona, że wytrwałam i dałam z siebie wszystko, bo z każdym treningiem jest ciut łatwiej, ale mimo wszystko kończę caaaała mokra.
Tak więc weekend pełen grzechów za mną, ale do świąt znowu będę się trzymać mojej diety i ćwiczyć jak najczęściej :-)
Mam nadzieję, że u was troszkę lepiej niż u mnie ;-)



Dobranoc kochane :-*

12 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Witajcie!
Nawet nie wiem kiedy minęły te dni, bo tak naprawdę mamy już koniec tygodnia (przynajmniej dla mnie, bo jutro tylko jedne zajęcia, ale najgorsze!).
Dietkowo w sumie jestem zadowolona, bo tylko raz w tym tygodniu przekroczyłam kalorie, o niecałe 100. Ale to kwestia tego, że jak się nie najem, to podjadam i to mnie gubi! Wczoraj zjadłam pół pizzy z Biedronki, ale spokojnie, wszystko w ramach kalorii, które mi zostały. I nie przekroczyłam! Myślę, że raz na jakiś czas można sobie pozwolić. Mój M. (który ciągle chce przytyć, więc też liczy kalorie, ma dietę etc.) mówi, że jeżeli mieszczę się w kaloriach, to od czasu do czasu mogę coś przekąsić z listy "grzeszków i pokus", żebym nie miała napadów. Co prawda, jeszcze w tym tygodniu nie zjadłam nic słodkiego :-) zamiast tego jem mandarynki :D
Wiem, że jutro mogę zjeść jakieś ciastko, bo jadę z moim M. do jego kuzynki na urodziny. Ale wcześniej idę do Pure z tą wejściówką i mam nadzieję, że spalę trochę kalorii :-)
Wczoraj miałam siłownię na uczelni i chyba dobrze to wykorzystałam, bo obudziłam się z zakwasami od pasa w górę, a właśnie na tym się wczoraj skupiłam. Chciałabym dzisiaj zrobić Turbo, ale nie wiem czy znajdę czas, bo niedługo lecę na zajęcia, w domu będę o 20, a jutro mam kolokwium. No ale jak się sprężę, to może coś z tego wyjdzie :-)
Dzisiaj dzień zaczęłam inaczej niż zwykle. Zamiast owsianki zjadłam 2 jajka sadzone, pomidor, 2 wafle ryżowe i 2 mandarynki. Teraz się tylko głowię, co bym mogła zjeść na obiad. Mam pierś z kurczaka, więc pewnie ją zrobię na parze.
Słonko wygląda zza chmur, więc czas iść się uczyć :D
Mam nadzieję, że u was pełna motywacja i dużo chęci do zmiany na lepsze :-)



Jeszcze jedno: postanowiłam się zważyć i zmierzyć w następnym tygodniu, żeby mieć motywację na święta jak coś spadnie :-) co prawda będę przyrównywać do starych wyników, bo nie mierzyłam się miesiąc temu, ale mam nadzieję, że zauważę choć minimalne zmiany :-)

Trzymajcie się ciepło! :-*