Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Hej dziewczyny! Z wagą zmagam się od paru lat. Od 2006 systematycznie rosła, w najgorszym momencie ważyłam 79 kilo.Może nawet i więcej, tylko tego nie odnotowałam... A kiedyś było 48 kilo... :/ Chcę znowu wyglądać ładnie, czuć się dobrze w swojej skórze, a nie jak chodząca galareta w przyciasnych lub workowatych rzeczach :(

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 40199
Komentarzy: 390
Założony: 3 października 2010
Ostatni wpis: 14 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gorgonzola1985

kobieta, 39 lat,

164 cm, 67.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 czerwca 2011 , Komentarze (12)

Hej dziewczyny !! Postanowiłam pokazać zdjęcia z mojej walki z wagą :) Na razie to nie ostatnie słowo, ale ważne, że powoli zaczynam czuć się dobrze z samą sobą...


To ja i moje 78 kilo ....

A w dole 64 kilosy :) Walka trwa dalej !!!


14 czerwca 2011 , Skomentuj

Daaaawno nie pisałam :) Chyba było mi wstyd, że nie widać efektów. W lodówce pełno zdrowej żywności, a ja jadłam śmieciowe żarcie mimo wszystko. Sama siebie usprawiedliwiałam, tłumaczyłam, że jeden raz nie zaszkodzi. Szkodziło... I jakieś 2 miesiące temu miałam przełom. Zachorowałam na angine, tydzień wyjęty z życia, jedzenia i ... 2 kilo mniej. Huhuhu, pomyślałam, szkoda to zmarnować. Więc zaczełam brnąć dalej, inspiracją stał sie kolega z pracy, któy schudł 30 kilo (!) , a dodam, że pracuję jako kelnerka w PIZZERII !! Wyobrażacie sobie !? :) Dieta w pizzerii? Pyszna pizzunia, lasagne, makarony...ser,ser,ser !!! :):) Ale i też pełno warzyw, kurczak grillowany bez tłuszczu.. I tak się zaczęło. Najważniejsze, to NIE IŚĆ NA SKRÓTY W JEDZENIU !!! Jako kelnerka widzę, jak dziewczyny takie jak my, zamawiają sobie sałatkę, ale co z tego jak zagryzają ją białym pieczywem z serem i sosem z majonezu "najlepiej podwójny, bo macie taki pyszny". Nie tędy droga. Ogólnie powiem wam, zDaaaawno nie pisałam :) Chyba było mi wstyd, że nie widać efektów. W lodówce pełno zdrowej żywności, a ja jadłam śmieciowe żarcie mimo wszystko. Sama siebie usprawiedliwiałam, tłumaczyłam, że jeden raz nie zaszkodzi. Szkodziło... I jakieś 2 miesiące temu miałam przełom. Zachorowałam na angine, tydzień wyjęty z życia, jedzenia i ... 2 kilo mniej. Huhuhu, pomyślałam, szkoda to zmarnować. Więc zaczełam brnąć dalej, inspiracją stał sie kolega z pracy, któy schudł 30 kilo (!) , a dodam, że pracuję jako kelnerka w PIZZERII !! Wyobrażacie sobie !? :) Dieta w pizzerii? Pyszna pizzunia, lasagne, makarony...ser,ser,ser !!! :):) Ale i też pełno warzyw, kurczak grillowany bez tłuszczu.. I tak się zaczęło. Najważniejsze, to NIE IŚĆ NA SKRÓTY W JEDZENIU !!! Jako kelnerka widzę, jak dziewczyny takie jak my, zamawiają sobie sałatkę, ale co z tego jak zagryzają ją białym pieczywem z serem i sosem z majonezu "najlepiej podwójny, bo macie taki pyszny". Nie tędy droga. Ogólnie powiem wam, że tym razem, a to już 7 raz na diecie, z ta czuję sie dobrze, a to już ponad 2 miechy. Coś mi się w głowie poprzestawiało. Życzę wam sukcesów i wkleję na dniach moje foty przed i po, i mam nadzieję, ze to nie moje ostatnie słowo :)

3 listopada 2010 , Komentarze (6)

Cześć dziewczyny !!! Znalazłam sposób na zrzucenie wagi :) A raczej, na pilnowanie się, żeby nie wzrosła :) Otóż zebrałam wszystkie ciuchy z szafy,rozmiary 42, porobiłam im zdjęcia i wystawiłam jako WIELKĄ PAKĘ na allegro :) Nie chcę więcej ich nosić! A zdawało mi się, że strasznie wpasowały się w moją szafę... Jak przybyło mi parę deko więcej, to zawsze TAM BYŁY i uśmiechały się z parszywym grymasem... A ja sama siebie podświadomie tłumaczyłam, że nie jest tak źle, w końcu pasują na mnie ciuchy sprzed  roku... (Tak...sprzed roku, kiedy moja dupa była szersza niż futryna...) Ale we wnątrz siebie płakałam jak małe dziecko, że znowu muszę je wyjąć, że znowu coraz bardziej muszę się zakrywać, a nie ubierać! Że czarne rurki muszę odłożyć na bok, a wyjąć te cholerne dżinsy ze stanem po szyję !Po cholere ja je mam !? Na wszelki wypadek !? Nie chcę ich więcej nakładać ! Są mi niepotrzebne. Chociaż niektóre ciągle pasują jak ulał, ale ja dąże do tego, żeby były ZA DUŻE, a nie wpasowane we mnie jak druga skóra... A jeśli tam będą, to nie bedę miała motywacji, a jeśli ich nie będzie... Nie będę miała wyboru, rozmiar 38 z jednej półeczki, bidulek macha do mnie ciągle, smutny, nieużywany... Nie chcę, żeby moim życiem zawładnęła XL - ka. Nie chcę być eXtra Large. Chcę być MEDIUM !! I tym oto sposobem ciuchy zostały uwiecznione na aparacie, wrzucone w sieć i niech cieszą inne oko, bo ja już nie jestem radosna widząc te XL-ki u mnie w szafie, a tym bardziej na mnie ! A za zarobiony grosik z nich wykupię sobie karnet na bieżnię ! Ot tak ! To będzie najlepszy psztryczek w nos tym wszystkim zakrywającym mnie namiotom w rozmiarze extra dużym ! Jak spalenie czarownicy na stosie :))))

28 października 2010 , Komentarze (3)

Hej dziewczyny !! Nie wpisuję nic na pasek wagi, bo mam jeden mały DUŻY problem... Otóż dopadły mnie zaparcia. I nie chodzi o to, że zaczęłam obżerać się śmieciami, tylko biorę tabletki na obniżenie prolaktyny...  I MNIE PRZYTKAŁO ;(((( Nigdy nie miałam problemów z kupką. Teraz aczęłam pić herbatki, i coś tam sie zadziało, ale poprzednie 7 dni to tragedia. NIC !! Kiedy weszłam na wagę, o mało się nie popłakałam. A tabletek nie odstawię, tylko muszę znaleźć sposób na ten gówniany problem ;)) Czuję sie jak balon. Ogólnie cieszyłam się, że nie mam jakiś skutków ubocznych po tych tabletkach, nie biorę Bromergonu tylko Parlodel. Ale jednak skutek jest ;( Macie jakieś rady na zaparcia ?

20 października 2010 , Komentarze (2)

Witam !! Nie było mnie troszkę, ale miałam troche zalatane dni. Wracałam późno do domu i spaććććć..... No i oczywiście to zalatanie, przyczyniło się do wrzucania w siebie śmieci !!!!!! Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr !!!!!!!!! Jestem zła na siebie!!! Może to wina nowych leków na moje hormony, które biorę, albo po prostu stan przedokresowy... Nie wiem. Muszę uzbierać kasę na VacuLine, bo wiem, że wtedy bede miała motywację to ograniczenia żarła, bo ogólnie z sama dietą, bez czwiczeń, wskazówka wagowa była jak z betonu - nie dało jej sie ruszyć. Kurcze.... Brakuje mi ostatnio sił na tą dietę, ogólnie nic mi się nie chce, zastanawiać na menu, czy to kaloryczne, czy nie, po prostu wrzucam.... Głupia, ja głupia... :((((((

11 października 2010 , Komentarze (4)

Precz z KFC !!!! Zrobiłam to wczoraj ;((((( Dałam się złapać głodomorowi, zapachowi i jestem wściekła !!!! Aż nie chce mi się pisać o tym .... Brakuje mi funduszy na bieżnie Vacu. Bym polazła spaliła to dziadostwo. A tak zimno, mokro, nawet nie ma gdzie pobiegać. Ale trzeba być silną!! Po prostu nie mogę wychodzić z domu,haha.

P.S. A te kurczaki były takie pyszne.... Grrrrrrrr.....

7 października 2010 , Komentarze (7)

Wpadł mi dzisiaj w ręce jakis stary numer ELLE, chyba z lata. Na samym początku są listy od czytelników. A tam wojna.Wojna z tuszą, o tuszę  i o tuszy brak. Otóż numer wcześniej pojawił się numer z modelkami i innymi kobitkami medialnymi o rozmiarze PLUS SIZE.A w środku o tym jak wałki przykryć, jak to projektanci myślą również o nas (bull shit!) i jakie to one są szczęśliwe z warstwą niezdrowego Omega (Ania Orłowska – i tak Cię uwielbiam!). Skrzynka mejlowa poczytnego magazynu modowego zawrzała. Jedna strona (size 34-36 pewnie) - jakim prawem ELLE tak się zbeszczesciło,  dając na okładkę wieloryba, z drugiej strony barykady, że to krok w przód, bo nie tylko kości chodzą po tym ziemskim padole. Wszystko super, fajnie… Był trend na WIĘKSZE KOBIETY (jakiś tam magazyn to rozpoczął, reszta pognała za nim), ale tylko przez jeden numer. Przeglądam właśnie ELLE z tego miesiąca? I co ? ANI GRAMA TŁUSZCZU ! Panterki, dress kody, Tyszka… a gdzie te kochane, pulchne, przyjazne światu i wadze łazienkowej GRUBASKI? Już się skończyła wakacyjna akcja promocyjna co by Plus Sajzom wbić w głowę, że są super sexy? I żeby kupiły gazetę za 10,99 + pareo gratis, aby te swoje SAJZY na plaży przykryły ? W dupie nas macie kochane zabijacze czasu plażowego! My, plus Sajzy jesteśmy jakimś trybikiem napędowym, małpkami w cyrku na jeden sezon. Połechtacie naszą urażoną dumę  „a, że my takie niekochane, niechciane, sklepy i lustra nas nie lubią…”. Lubią was, kochają! Wydajcie tylko kilka groszy na gazetkę, napiszemy na pięciu stronach, że jesteście takie super z tymi dwudziestoma kilogramami do przodu, i interes się kreci. My ,Plus Sajzy, mamy zdjęcia tłustej piękności (całkiem jak ja….szkoda tylko, że zfotoszopowana mimo wszystko), a oni KUPĘ kasy z reklamy. A teraz? Teraz jest  październik. W magazynie ELLE i innych tam, bez zmian, czyli kości i piękne włosy w 3 minuty. A my dalej szukamy gdzieś światełka w tunelu, gwiazdy betlejemskiej, że nas akceptują… Nie akceptują! Gdyby nadwaga była normalna, nie była by w gazecie RAZ W ROKU !! Jak przepisy na świątecznego karpia.  Bo tak nas postrzegają. Grube nie jest piękne, nie jest trendy, pośladki  Jennifer Lopez były ładne tylko z jej płaskim brzuchem. Nie ma co się oszukiwać. Gazety, portale, fotografowie, świat mody o nas zapomina. Gdyby nas akceptowali, w tych gazetach byłybyśmy na tej samej stronie co szkielet i to bez podkreślania co chwile („na wszelki wypadek, żeby nie mówili ze zatracamy kanony piękna”) PLUS SIZE, PULCHNA, MODA DLA PUSZYSTYCH. Oglądamy nas albo na festiwalach typu wielka akacja w ELLE, albo w Przyjaciółce „metamorfoza Kasi, pulchna też szczęśliwa”!  Nie gódźmy się na to. Nie bądźmy małpkami w cyrku. Każda z nam chce być piękna. Więc nie dajmy się omamić jednorazową próbką, tym że pokażą nas z naszymi wałeczkami, wmówią, że jesteście piękne, akceptujcie siebie, ale potem spadajcie. W przyszłym numerze i tak pokażemy płaszcze w rozmiarze max 36. Terefere.

Pokażcie, że jesteście silne, że jesteście zgrabne, MOŻEMY  BYĆ zgrabne. I kiedyś wejdę w ta waszą pieprzoną sukienkę ze strony 56, może nie będę wyglądała jak widelec z wybiegu (a feee!! ), ale wejdę do sklepu, wezmę spódnicę w rozmiarze 38 (czy tam 40,42, zależy jak kto chce być sexy), i wyjdę dumna jak PAW ( Tyszka, pocałuj mnie w dupę, jak sądzisz, że to rozmiar wielorybi !) !!!  Żadna z waszych gazet nie jest mi potrzebna do udowadniania , że jestem piękna! Nie jest to szczere, skoro w następnym numerze nie ma po nas śladu. Ślad pozostawimy same po sobie I W SOBIE, udowadniając, że potrafimy spalić tego dziada, tego modowego Plus Sajza, że te grube, wesołe panie, nie są takie wesołe i miłe i mają pazur, żeby same o siebie zawalczyć, bez pomocy fałszywych ŻURNALI!! <?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

6 października 2010 , Komentarze (5)

Wczoraj oglądałam fajny program w którym wystąpiła Kasia Wilk. Schudła skubana pięknie, inna buzia, inna figura... inna osoba. Super. I powiedziała fajną rzecz, że "teraz się ubiera, a nie tylko zakrywa". I to mi dało dużo do myślenia. Bo ja teraz to robię - zakrywam się. Nie powiem, że chodzę brzydko ubrana, ale dlaczego po wyjściu z jakiejś galerii mam depresję, a przymierzalni nienawidzę? Dlaczego nie mogę po prostu ubrać dżinsów i jakiegoś topu? Bo wylewają mi się boczki, a na plecach odznaczają "skrzydełka"! I nie chodzi o to, że mam zły rozmiar ciuchów! Dlaczego 2 lata temu, były dobre ? A teraz na styk? BO SIĘ ZAPUŚCIŁAM!! I nie jest rozwiązaniem kupić nowe WIĘKSZE! Ja już jestem większa! I tych większych rzeczy w domu już starczy! I najlepiej nalożyć tunikę "namiot" i człowiek szczęśliwy, aż do następnej wizyty w sklepach kiedy rozmiar 40 jest zaciasny :( ! Bo to jest zamydlanie oczu samej sobie, oszukiwanie siebie, lustra i dobrego samopoczucia! Jedynym wyjściem jest walka z samym sobą, z wagą, żarciem i WAGI WSTECZ DZIEWCZYNY !! Nie pozwólmy już nigdy więcej kupić sobie większego rozmiaru niż mamy teraz !! Idziemy w MINIMALIZM !! :D :D

5 października 2010 , Komentarze (2)

Idzie ku lepszemu !! Jeszcze 2 kiloski i bedzie ta diabelska 666 z przodu  !!!! Przestałam ciagle myslec o żarciu. Jak myślę, to tylko w sposób, jak bedzie lekko. Jedyną rzeczą, która mi nie schodzi z przed oczu, to pizza szpinakowa z gorgonzolą. Ale NIET !!!! Może za 10 kilo poźniej :) Dzisiaj robię rosotto z kurczosnem z brązowego ryżu w curry, nawet mój luby pewnie się załapie. A teraz śniadanko (pieczywko chrupkie sztuk 2 z sałatą i pomidorem, kefir i green tee ) i lecę na pieszo, już nie z rowerem... na zakupki, a kawałek mam do miasta :)

( W sumie kiedyś dobilam do magicznego 69,8, ale na tym bylo finito... Waga ani drgnęła. Chyba zmienię wagę,hahaha )

4 października 2010 , Komentarze (1)

....chyba złośliwość rzeczy martwych... Po kilometrze zepsuł mi sie rower  I targalam go ze sobą, zamiast na nim  Pożywiłam się teraz pyszną sałatką z kurczakiem i piję moją ulubioną green tee :))) Idzie mi coraz lepiej, chyba mam jakieś pozytywniejsze nastawienie na bezrobotnym (2 tygodnie temu rzucilam pracę, o 2 lata za późno...). Chyba mniej nerwów, i nie muszę ich zajadać. Coś w tym jest....