Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Taka ze mnie babka, co to zawsze miała słabość do dobrego jedzenia ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 84839
Komentarzy: 276
Założony: 24 października 2010
Ostatni wpis: 23 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Jolantka1981

kobieta, 43 lat, Wrocław

166 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 grudnia 2010 , Komentarze (6)

Co tam u Was dziewczyny? Czy też Was tak zasypało? Powiem Wam, że we Wrocławiu dzisiaj rano było ciężko wyjechać na ulice. Mnie osobiście wypchnął jakiś miły Pan, inaczej nie wyjechałabym z kolein, które się potworzyły na ulicy. Zima!
JA sama najchętniej zapadłabym w zimowy sen, tak jak misie ;-)
No i w weekend robimy Mikołaja dla dzieciaków z rodziny, prezenty już gotowe, trzeba tylko popakować. Będzie fajna zabawa ;-)
Moja waga idzie trochę oporniej. Trzymam się 86 kg - nieśmiało wczoraj pokazało się 85,9kg
Ostatnio mało piję no i jestem przed okresem, Za dwa dni ważenie......Powinno się pokazał 85. Ciekawe,......
Pozdrawiam Was moje drogie, piszcie co u Was.
pa ;-)

p.s nieugięcie ćwiczę, są efekty brzuszek się trochę skurczył

27 listopada 2010 , Komentarze (5)

Wszystko idzie ku dobremu, plan jest realizowany. Dzisiaj na wadze pokazało się 86 kg czuje się świetnie! Zaczęłam równo miesiąc temu, bilans wagi : minus 5 KG!!!!
Zważywszy, że nie kosztowało mnie to żadnych drastycznych wysiłków typu nie jem tego, nie jem tamtego, wcinam chrupkie - wręcz przeciwnie jem w rozmaite rzeczy i jest R*E*W*E*L*A*C*Y*J*N*I*E*!!!!
Jem smacznie, ćwiczę i chudnę ;-))))



25 listopada 2010 , Skomentuj

Długo mnie tu nie było. Nie miałam chwili dla siebie.Moje przeziębienie, które się stało zapaleniem zatok dało mi w kość. Wszystko szło pod górkę, wróciłam do pracy i myślałam, że padnę, no ale trzeba było. Ostatni tydzień praktycznie nie ćwiczyłam, gdyż skłon i przysiad okazał się niewykonalny. Generalnie mało jadłam i mało piłam, ale to wcale nie spowodowało nagłego spadku wagi. Wręcz przeciwnie zastanawiam się, czy uda mi się zrzucić 0,5 kg do soboty, żeby wyjść na swoje z prognozą wagi wynikającą z diety SD. No ale dzisiaj wracam do żywych i już wieczorną gimnastykę mam za sobą. Zazwyczaj ćwiczę jak śpi mała, ale dzisiaj zrobiłam to wcześniej i miałam towarzyszkę ćwiczeń. ;-) A6W muszę zacząć od początku, bo przerwałam serię. Więc zaczęłam.

Mój organizm zapada w sen zimowy, wszystko mi się rozregulowało wieczorem nie mogę zasnąć, a rano nie mogę się dobudzić. Przydały by mi się jakieś wakacje ;-))))
No ale cóż muszę poczekać co najmniej 8 miesięcy.....niestety;-(

 

20 listopada 2010 , Komentarze (3)

W końcu czuję, że to jest to. Zaczęłam ćwiczyć regularnie i nie mam już problemu ,żeby ćwiczyć lub zmuszać się do tego, żeby mi się chciało ćwiczyć tj. to było na początku. Może ktoś powie, że  początki bywają trudne, ale mi się wydaje, że musiałam sama w sobie dojrzeć do tego by polubić ten wysiłek fizyczny. Teraz czuję, że ten pot , który z siebie wyciskam i ja działamy razem , mamy jeden cel! Zrzucić parę kilogramów. W końcu widać efekty na brzuchu. Jeszcze kilka dni temu pisałam, że się martwię, że brzuch "stoi" w miejscu. Ale dzisiaj jak się zmierzyłam po porannym ważeniu z radością odkryłam, że obwód na brzuchu jest troszkę mniejszy a jak siedzę wyprostowana pierwszy wałek , który zadomowił mi się zaraz pod biustem już nie jest wypukły, tylko się zapada To jest takie fajne uczucie. Spódniczki inaczej leżą i w ogóle, porwałam się na "stare" spodnie w rozmiarze 42 , ale jeszcze jest za wcześnie. Teraz 44. Jeszcze nie tak dawno było 48. Więc widać efekty.


Wczoraj też zaczęłam I dzień A6W myślałam, że będzie ciężko i było , ale nie było aż tak źle. Okazało się, że mam więcej siły, niż myślałam. Dzisiaj dzień drugi i do końca jeszcze tylko 40 dni. Ciekawe czy wytrzymam ;-)
Żeby sprawa była jasna z czym mam do czynienia chciałam Wam coś pokazać, poniżej dwa zdjęcia te po lewej zostało zrobione pod koniec sierpnia. (strasznie się krępowałam na plaży, uda mi się ocierały jedno o drugie- koszmar, nie chcę już tak nigdy więcej....)
A to drugie w tamtym tygodniu. Taka domowa dokumentacja odchudzania, żebym mogła się napatrzeć jakby mnie napadło coś głupiego i kalorycznego. Jest już lepiej, ale to dopiero początek przemiany w motyla.

17 listopada 2010 , Komentarze (5)

Schudłam już 4,5 kg a obwód brzucha ani drgnął. Cały czas tyle samo, ćwiczę brzuszki i weidera od tygodnia i nic.....nie sądziłam, że to aż tak będzie ciężko........Mam lekkiego doła, bo schudłam już na tyle by wejść w spodnie rozmiar 44, mam ich trochę fajnych ,ale brzuch w większości jest cały czas bardzo opięty. No i 46 już wisi i brzydko wygląda, a 44 to tak ni w 5 ni w 10. zostają spódniczki i sukienki. No i mnie ten brzuch dołuje troszkę.......
Na poprawienie humoru dodam, że udało mi się w końcu kupić wysokie kozaki w których zapinam zamek do końca. Rok temu szukałam i żadne się nie dopinały, takie miałam serdelkowate łydki. Tylko ten brzuch. Już nawet szukałam gabinetów, gdzie robią jakąś stymulację i miejscowo usuwają tkankę tłuszczową, ale raz że to bardzo kosztowne, dwa - zostanie mi zwis skóry..... boję się, że ten brzuch będzie moim największym problemem.
Idę trochę postękać przy brzuszkach, wczoraj zrobiłam aż 15. I proszę nie śmiejcie się, ale byłam wykończona. Może dzisiaj zrobię 20.

18.11.2010
Brzuszków było 22, dzisiaj chciałabym zrobić 25 no może nawet 30. Wczoraj dałam sobie "wycisk" i aż się ze mnie lało. Nie przepadam za zapachem potu, ale jakoś wczoraj mi nie przeszkadzał. Byłam z siebie dumna ;-)

15 listopada 2010 , Komentarze (2)

Postanowiłam ustalić sobie pewne zasady, które pozwolą mi efektywnie chudnąć.Trzymanie się ich staje się moim nadrzędnym celem. No to zaczynam:
1. ćwiczenia, muszę ćwiczyć przynajmniej 3 razy w tygodniu - na początek, moim celem jest brzuch i uda,

2. Będę się trzymać diety SD, dzięki której osiągam zamierzony cel - zrzucam kg
3. Będę unikać okazji jedzenia słodyczy w pracy (to jest wyzwanie, bo celebrujemy urodziny i imieniny wszystkich znajomych w pracy, a jest ich wielu i każdy przynosi ciastka)
4. Nie będę kończyć rozpoczętych słodyczy po mojej córci - bardzo często się zdarzało, że kończyłam po niej kinderki, wafelki i inne słodkości, bo co by się miało zmarnować....hehehe koniec z tym!
5. Jak amen w pacierzu, w chwilach braku motywacji do ćwiczeń będę powtarzać:
"Nie chcę być serdelkiem, chcę być ciachem!!!!!!"


Macie jeszcze jakieś żelazne zasady, które powinnam dodać? Czekam na Wasze sugestie ;-))) 

Całkowicie zgadzając się z sugestią chocobum dodaję :
6. Jeść mniejsze porcje, nie jeść po 18.00 a co za tym idzie....
7. Przyjąć i bezwzględnie uznać za własne i naturalne zdrowe nawyki w jedzeniu

Czy o czymś jeszcze zapomniałam
Monada rzuciła wyzwanie, pytanie tylko , czy mamy silną wolę, żeby zachować umiar w tym małym szaleństwie? Moja wola jest wytrwała, ale czy silna? Co wy na to?
Czy można sobie pozwolić od czasu do czasu na małe co nieco?


Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy będąc na jakiejś imprezie nie
spróbować czegoś, co znajduje się na liście niewskazanych do spożycia
W końcu wszystko jest dla ludzi. Patrzę najbliższy przykład Święta Bożego Narodzenia. Przecież te dania są raz w roku, więc co? Należy Nam się , a jak! Więc następny punkt ujęłabym tak:
8. Żyć nie umierać, ale zachować umiar w małych szaleństwach w naszej diecie, żeby nie zmarnować całego poświęcenia i wyrzeczeń, które poczyniłyśmy w imię zgubienia tych niedobrych kg

Jeszcze dwa punkty i będzie dekalog utrzymania dobrej wagi

13 listopada 2010 , Komentarze (2)

Dzisiaj zakończyłam fazę wstępną diety SD w tym czasie zrzuciłam 3,9 kg i jestem 0.9 kg do przodu w porównaniu do prognozy. Dzisiaj ważę 87,1 kg mam już kilka cm mniej w biodrach, talii ale brzuch cały czas ten sam;(  (Brak ćwiczeń) Muszę to zmienić zaraz po tym jak wydobrzeję. Jestem zmotywowana do dalszych wysiłków, więc do roboty!!!
Dziękuję wszystkim za życzenia powrotu do zdrowia. Mamy się z córcią lepiej, noc nie była taka zła, budziła się tylko trzy razy, ale męża coraz bardzie rozkłada. A za oknem taka piękna pogoda i słońce........w sam raz na jesienny spacer, tymczasem......musimy siedzieć w domu.

12 listopada 2010 , Komentarze (3)

I to dosłownie. Zaczęło się niewinnie od bólu gardła rano, no i proszę całkiem się rozłożyłam. Zaraziłam się od mojej córci i tak obie pociągamy. Ja to pół biedy, ale mała (niecałe 3 lata) to nie da sobie nic zrobić ani kropli zaaplikować, nerwówka przy piciu syropów. Ręce opadają, płacz i lament, aż się serce kraja, no ale przecież trzeba. Mamy weekend na doleczenie, mam nadzieję, że będzie lepiej.
Czy u Was - pytanie do mam małych dzieci- występuje coś takiego , jak wyparcie roli taty w bieżących czynnościach? Moja córcia nie pozwala mojemu mężowi pomóc sobie przy codziennych sprawach typu mycie zębów, ubieranie  - wszystko musi mama, z mamą. Nie wspominając , że się go prawie wcale nie słucha. Teraz jak jest chora, to swoją drogą nie odstępuje mnie na krok i jestem "zmuszona" do leżenia z nią pół dnia na łóżku. Jak tylko odejdę płacz. Widzę , że mąż to jakoś znosi, ale przykro mu z tego powodu. Nie wiem, czy to objaw buntu dwulatka?
Moja dieta w tym tygodniu została w połowie zawieszona, bo raz że nie mam apetytu, dwa chyba mi się żołądek skurczył, bo połową porcji się najadam. Waga jest mniej więcej na poziomie oczekiwań na tym etapie, choć żałuję , że nie mam teraz możliwości ćwiczeń. Miałam taki opór , żeby się przemóc, a jak się wkręciłam to nie mam jak tego zrobić.
Eh szkoda gadać.

9 listopada 2010 , Komentarze (2)

Nareszcie wieczór i koniec dnia. Mąż wrócił z podróży więc już mam wsparcie przy dziecku. Nie napisałam wcześniej, moja mała gorączkowała od wczoraj (ponoć szaleją rotawirusy i jelitówka). Tak się szczęśliwe składa, że od popołudnia córcia ma się lepiej, przynajmniej druga połowa mojego urlopu będzie przyjemniejsza dla nas wszystkich. Waga jest na swoim miejscu na wieczór 88,3. Jestem bardzo zadowolona, bo to już po kolacji a troszkę zjadłam. Nie mogę się doczekać kiedy z przodu będzie 7-ka (powinno się to stać w pierwszym tygodniu stycznia). To już niedługo i w zasięgu ręki, byle bym znalazła siłę i przemogła się do ćwiczeń....... Słodkich snów dziewczyny, może przyśni mi się jakiś aerobik i zgubię kilka kg?

9 listopada 2010 , Komentarze (1)

I tym leniem jestem niestety JA! Nie pomyślcie sobie, że cały czas tak siedzę , wręcz przeciwnie ostatnio jestem bardzo zalatana, ale chodzi o ćwiczenia. Jestem leń! Nie potrafię się zmusić do ćwiczenia wieczorem. Rano nie ma raczej o tym mowy, bo wstaję zaspana szykuję dziecko jem śniadanie i wychodzę. Wstawać wcześniej, jeszcze wcześniej nie dam rady, ostatnio i tak wstaję wcześniej żeby zrobić jedzenie- obiad do pracy , a nie zawsze mogę to zrobić wieczorem. Zdaję sobie sprawę, że bez ćwiczeń mój brzuch będzie w fatalnym stanie,ale brakuje mi sił,albo mam problem w głowie, żeby się nakręcić na ćwiczenia. No i co tu zrobić? Może metodą małych kroczków? Ile powinno się np. zrobić brzuszków , skłonów itp?
Poradźcie coś proszę.