W koncu....wyproznilam sie:)
O boze...to byly ciezkie chwile:) ale jednak jestem 'pusta'....stalo sie tak dzieki ok 1,5 l z cytryna...pomogla:)
Wczoraj bylam u kumpelki....poszlo: chipsy, ciastka, cukierki......gorzej byc nie moglo....zaprzepascilam 2 dni bez slodyczy....ale wierze ze bd liepiej:)
Dzis zjedzone: budyn, banan, 4 jablka, 2 bulki (ze slonecznikiem)....wydaje mi sie jakbym zjadla o wiele wiecej....nie bylo zle...Jutro sie zwaze...okaze sie ile przypakowalam...mam nadzieje ze na miare mojej psychiki, bo w innym wypadku...zalamie sie po prostu...i tyle.
Wczoraj nie cwiczylam.....w ogole wczorajszy dzien byl okropny....
Zapalilam wczoraj...wstyd mi....wiem ze tego nie powtorze...ale nie potrafie tak z %....poddalam sie....Ale spoko..nie bede palic, jesc slodyczy...= schudne a o to mi chodzi:)
Nega zaparcie.....pomocy
Co sie ze mna dzieje? Codziennie pije ponad 2 l plynow....moze kolo 3l....a jednak wciaz mam zaparcie....juz 6 dzien nie bylam w kibelku....jem w miare, pije...wiec w czym rzecz???Dzis zjedzone:
2 kawalki chleba z serem(na sniadanie),
talerz zupy pomidorowej(obiad),
2 kawalki chleba(podwieczorek).....czuje ze mi brzuch rozerwie....czuje sie taka napompowana...masakra jakas....nie wiem co zrobic zeby sie odetkac....HELP!!!
Dzis juz niczego nie tkne...ewentualnie mnostwo wody....Wczoraj wieczorem bylam bardzo glodna, ale nie dalam sie:) Zauwazylam ze najpozniejszy posilek jem ok godz 16-17....i gitara gra:)
Dzis 22 dzien wolnosci od nalogu
Dzis 3 dzien bez slodyczy
Kolejny dzien....w ktorym to ja mowie 'stop'....potrafie sobie odmowic...wiem ze to mnie wcale nie uszczesliwi, a jedynie pogorszy samopoczucie....
Musze zrobic zakupy(zywnosciowe)....popsuly mi sie buty z adidassa...a kur....paragon mi sie zawieruszyl....jestem wsciekla!
Obiecalam ze sie zwaze jak sie wysr...bo teraz to waze chyba z 80 kg....a przynajmniej tak mi sie wydaje...okroopnie
Opanowalam sie:)
Dzisiejszy dzien w pelni mi sie podoba....moge zaliczyc go do udanych. Zjadlam: 2 kawalki chleba z serem(na sniadanie), 3 kawalki chleba z serem(a'la' lunch), 100g ryzu z sosem, 1 duza marchewka. Wiem...strasznie tego duzo, ale czuje ze w koncu to ja wybieram to co jem, a nie rzucam sie na zarcie...
Od soboty nie bylam w lazience z ta 'druga' sprawa....Bardzo czesto mam takie zaparcia....nie wiem co robic. Pije duzo wody, zielona herbata, herbata przyspieszajaca matabolizm z l-karnityna.....i nic.
Poza tym....21 dzien wolnosci od nalogu
2 dzien wolnosci od slodyczy
Czuje ze nabieram sily do walki z slobosciami:)
Wieczorkiem zabiore sie za cwiczenia i w kimono:)
Nie moge sie doczekac az zrobi sie cieplo.....bede mogla smigac rowerkiem do szkoly....a mam ok 5 km.....codziennietaka jazda....Pamietam jak juz w pazdzierniku smigalam:)
Kryzys.....
Od niedzieli mam kryzys....zre jak dzika swinia:( po prostu....czuje sie taka nieszczesliwa z tego podwodu....od niedzieli nie cwiczylam.....porazka....boje sie wejsc na wage..
dzis zjedzone: 2 bulki z ogorkiem, obiad(kilka ziemniakow, buraczki, kotlet schabowy).........plusem jest do ze nie jem slodyczy:)
20 dzien bez papierosow.....
blagam dajcie mi jakas otuche....bo inaczej, poddam sie:(((
Troszke ciennnko:(
A mialam tyle planow...tyle zapalu... Wrocilam ze szkoly i co??? Prawie sie poddalam...
Zjadlam: 2 kawalki chleba z dzemem( na sniadanie), ryz z sosem, jablko, 4 cukierki(galaretka w czekoladzie!!!)
Wiem...jestem rzalosna....ciagle duupa mi rosnie...juz nie moge na siebie patrzec, czuje sie jakbymc wazyla co najmniej 100 kg :((
Jedyny plus mojego zycia??.......nie pale, od 16 dni. Mam ogromna ochote zapalic....czuje sie taka slaba:(
Troche lepiej....?
Sama nie wiem co sie ze mna dzieje??? Jem duzo, jestem gruba.....dlaczego nie potrafie przestac?
Dzis zjadlam: 2 kawalki chleba z dzemem(na sniadanie), 2 bulki, 2 jajka, 2 jablka, ryz z sosem.....od cholery tego....ale w koncu moj metabolizm chyba sie powoli ustabilizowal:)....mialam male problemy:)
Zwaze sie w sob...szczerze, to boje sie....nie chce sie znow rozczarowac....nie moge sie doczekac wiosny, bede jezdzila rowerem do szkoly. Pamietam ze przez tydzien schudlam 1 kg(a diety nie bylo) Przynajmniej teraz do cwiczen przywyklam ,nie stwarzam problemu, nie robie tego z przymusu, a z wlasniej checi:)
Zostalo mi 46 dni....postaram sie.
Dzis juz nic nie zjem, bede tylko pila wode...zalicze kibelek i bd good
Dzis 15 dzien bez papierosa....nie sadzilam ze dam rade....a jednak, nie pale:)))
To samo zrobie ze swoimi zlymi nawykami dotyczacymi jedzenia.
Od wrzesnia wydawalo mi sie ze zakochalam sie w moim koledze w klasie....teraz jednak nie wiem czy nadal cos czuje....kiedys bylam zazdrosna gdy rozmawial z moja przyjaciolka...Dzisiaj taka laska caly czas sie na niego gapila...jest niska, szczupla....Wiem ze faceci sa wzrokowcami:( a ja??? beczulka... Chociaz ostatnio zauwazylam ze R. stal sie dla mnie jakis inny...a ja stalam sie dla niego mniej mila niz dawniej...w sumie po czesci przestalam palic dla niego, powiedzial mi ze on nie chce miec dziewczyny palaczki, zalozylam sie z nim ze rzuce...kto wygral???.....JA:) Wielu moich znajomych mowi mi ze jakis ROMANS...ale wiem ze to nic.... Nie bede plakac, tylko wezme sie za siebie by wygladac oszalamiajaca:)
Prawie udany dzien....
Dalam rade. Dzis zjadlam: serek wiejski i jablko(na sniadanie), 3 jablka, 2 talerze zupy(na obiad, zupa to krupnik) Bez slodyczy, bez chleba...Ciesze sie....
Od jakiegos czasu...wlasciwie to chyba odkad przestalam palic, mam problemy z wyprozniniem...nawet opijanie sie woda nie pomaga....kompletnie nie moge sie wys....zebym czula ze jestem 'pusta' jak to bywalo wczesniej....Co mam zrobic???
Dzis 13 dzien bez papierosa....czadaowo:)
Zostalo mi 48 dni...przez ktore musze schudnac ok 12 kg....obawiam sie ze nie dam rady...ale jak bede tak myslala to napewno nie schudne...bede optymistycznie myslala.... Schudne:) Bede idealnie wyglac....do schrupania....ale przede wszystkim bede sie swietnie czula....nie moge sie doczekac.
Przyzwyczailam sie do cwiczen....nawet je lubie....ale mam za malo ruchu....musze cos z soba zrobic...tak byc nie moze... Do 18 D. mialam schudnac., mialam wazyc ok 68 kg....a co jest???.........lipa. Jestem taka samo gruba jak bylam wczesniej:(
Wchodze na wlasciwa droge=)
Wczorajszy dzien nie byl taki o jakim marzylam, jednak byl znacznie lepszy od poprzednich....dziesiejszy jest swietny(mam nadzieje ze niczego nie zchrzanie) Zjadlam: kasza manna(miseczka), 3 jablka. Planuje jeszcze rosol....ewentualnie jablko wieczorem z marchewka. Podoba mi sie to ze juz nie mysle opsesyjnie o zarciu...zaczelelam sie wiecej ruszac, a nie tylko z dupa przed komputerem(uzalezniona chyba jestem od ogladania filmow....chociaz robie to raczej z nudy niz z silnej potrzeby) Dzis jest moj 11 dzien wolnosci od nalogu...pokonalam go!!! Ale niestety moja przyjaciolka, z ktora wspolnie rzucalam, poddala sie:( nic nie poradze na to, to byl jej wybor.....
Do 1.03 zostalo mi 49 dni....przez ten czas musze zachowac odpowiednia diete aby schudnac do wagi 60 kg....Dam rade:))) Wystarczy ze troche sie postaram. Cala swoja uwage skupie na diecie....Postanowilam jesc wiecej owocow, warzyw....podejrzewam ze mam za malo witamin w organizmie.... Najglupsza rzecza ktorej ciezko mi sie powstrzymac sa slodycze....ale je tez pokonam:)))
Czas zmian.
Postanowilam sie zmienic...robie to dla siebie...chce byc z siebie dumna, chce aby inni mi zazdroscili, chce byc 'gora'...egoistka jestem:) Najbardziej zalezy mi na moim wygladzie...chyba jest dla mnie najwazniejszy...ale prawda jest taka ze kazdy zwraca uwage na wyglad...niekoniecznie ktos musi miec figure lalki barbie...bo figura modelki nie jest wcale sexy...te kosci:P, wystarczy byc zadbanym, swiezym, pachnacym...dlatego rzucilam za siebie zle nawyki...ani wcale nie zaluje, ba jestem z siebie dumna:)))
Jednak wracajac do moich nawykow zywnosciowych....wymagaja one wielu zmian, raz na zawsze skoncze z slodyczami...u mnie jest z nimi podobnie jak bylo z papieroskami:) ale juz nie mam tego problemu, bo tak to trzeba nazwac. Musze zaczac wiecej pic, zaczne jesc sniadania, nie bede sie 'opychac', naucze sie panowac nad soba podczas napadu...chociaz nie mialabym z nimi problemu jesli jadlabym regularnie.... Znowu sie ciecze, w pore dostrzeglam ze zle sie ze mna dzieje. ze musze cso z soba zrobic, bo to juz nie ma sensu.
Dzis zjadlam za wiele by pisac..ale pocieszajace jest to ze rano zjadlam kisiel...a potem posypala sie lawina:((( kalorii!!! Przynajmniej wypilam bardzo duzo wody..uff;)
Zaraz zabieram sie za cwiczenia, pojde spac....A jutro bedzie dniem w ktorym raz na zawsze powiem 'STOP' zlym nawykom....
Bede uparcie dazyla do celu....najgorsze sa poczatki w diecie, pierwsze kilak dni...a ja wymiekam. Obiecuje ze teraz nawet nie bd sie zastanawiala nad kompsumpcja 'zakazanego' jadla...Wkraczam na nowa droge....za kilka miesiecy beda 'NOWA JA' ktora bedzie z siebie w 100% dumna, bedzie sie cieczyla ze swojego widoku w lustrze.
Dzisiejszy dzien chcialabym wymazac z pamieci...
Same porazki...Nie wiem ile to kalorii...nie chce o tym myslec... Od rana jablka, kasza-manna, 4 kawalki chleba, kotlet szchabowy, kilka paczkow....
Doslownie czuje sie jak jeden wielki pelny, olbrzymi pak!!! Mam ochote zapalic...skonczyc z wszystkim....juz nie mam sily. Cala dieta stala sie czyms w rodzaju oszukiwania samej siebie tzn ze sie odchudzam. Z paleniem jest OK. nie pale, podoba mi sie, ale zarcie??? To sie w bani nie miesci.....
Pocwicze, bd dobrze....Jutro nic nie zjem, za Kare!!!