Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

No dobrze, dorosłam chyba do tego, żeby tu troszkę więcej napisać. Jak już wcześniej wspominałam jestem młoda, piękna i niestety na granicy nadwagi. Całe życie byłam wysportowana i nidgy nie miałam problemów z otyłością. Regularnie biegałam / tańczyłam / chodziłam na aerobik / jeździłam na nartach. Półtora roku temu zachorowałam. W związku z chorobą musiałam zrezygnować ze sportu, a dodatkowy strach zajadałam. Lekarze cieszyli się, że tyję, ja zresztą też, bo w trakcie choroby to dobry znak. Po półtora roku jestem wyleczona. (:D :D :D) Niesety w tym całym procesie moja waga doszła do stanu granicznego nadwagi. Dlatego jestem tutaj.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 13259
Komentarzy: 40
Założony: 29 grudnia 2010
Ostatni wpis: 10 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aniaodzamiatania

kobieta, 39 lat, Warszawa

158 cm, 61.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 stycznia 2011 , Komentarze (2)

czyli wkurzona i puchata

12 stycznia 2011 , Komentarze (1)

Dzień minął dobrze. Dieta przestrzegana. W sumie skonsumowane 1414kcal w 5 posiłkach, a na siłowni spalone 400kcal.

Jutro dzień ważenia.... Minęły 2 tygodnie od początku diety, podczas których miałam 3 ostre załamania jadłospisu i 2 razy radykalnie musiałam zmienić plan treningowy (wina siłowni, nie moja). Więc cięzko mówić tutaj o rutynie.... Zatem jutro dzień ważenia, a ja mam wrażenie (właściwie jestem pewna), że nic nie schudłam... :(
Wiem, że to tylko kwestia zachowania rutyny diety i ćwiczeń i schudnę, ale heh.... jakby fajnie było mieć już jakieś rezultaty...

Dręczy mnie trochę jeszcze jedno. Dużo dziewczyn pokazuje swoje fotki przed i po diecie i jest to naprawde super motywujące. Postanowiłam zatem, że zrobię sobie taką fotkę "przed", bo w sumie prawie nic jeszcze nie schudłam. No i zrobiłam, w sportowej bieliźnie, żeby nie chować fałdek będących jedną z głównych przyczyn tej całej diety. No i .... heh ....  reality check  mam tyłek jak szafa trzydrzwiowa. Fajny jest, ale kurna duży! Brzuchal zaczyna się wylewać... udźce jak u woła, no a o boczkach nawet nie wspomnę. 
Heh smutno mi 

Wiem, że nie mam nad czym się smucić, że poprostu muszę wziąć się do roboty, ale i tak mi smutno 

12 stycznia 2011 , Komentarze (2)

Dzień był ok, trochę przejadłam - 2200 kcal, ale przez godzinę biegałam i spaliłam ok 450kcal, więc wychodzi 1750 czyli nienajgorzej.

Wieczorem drobny grzeszek - kawalek pizzy pepperoni.... no dobra 2, ale małe

Cytat na dziś: "There is no failure except in no longer trying", zatem się nie poddaje i choć nadchodzi dzień ważenia (jutro), a ja mam wrażenie, że nic mnie nie ubyło...

Lece do Indii! Na dwa miesiace! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA :D Wczoraj nabyłam bilety! W końcu zobaczę mojego ukochanego! IIIIIIIIIIIIII jak super :)
Nie mogłam spać jestem taka podekscytowana! Przewracałam się tylko z boku na bok... 
dodatkowa motywacja do odchudzania 

11 stycznia 2011 , Skomentuj

dzień 13 był ok. przestrzegałam diety. 

Wyszło kalorii 1700, a nie moje planowane 1500, ale to przez te pomarańcze, oh jakie one były soczyste!
W ogóle to strasznie dziwne jest, że zjadłam w sumie 200 kcal więcej i czułam się przejedzona! serio! Haha, zanim zaczełam dietę to zjedzenie 200 kalorii ledwo zauważałam 

normalnie nie narzekam, ale nadszedł czas, w którym muszę ponarzekać.
Mam abonament w Gymasionie i strasznie mnie wkurzają. Wraz z nowym rokiem zamknęli kolejny lokal (o czym nie raczyli nawet poinformować stałych bywalców! pojechałam i pocałowałam klamkę!). Oferta aerobiku w pozostałych lokalach stała się super uboga i z grafikiem, który mają obecnie nie umiem sobie ustalić nowego planu ćwiczeń  Kurcze same TBC i ABT, a tu człowiek chciałby jakieś kardio, jakiś Stepik, jakiś Stretching. Ehhhhh. Ile można chodzić na TBC i ABT? Przecież to takie nudne, że ducha można wyzionąć! No i jakby tego było mało, jak już udało mi się jakiś grafik dla siebie ustalić (mówię jakiś, bo do fajnego, to mu daleko...) to odwołali mi zajęcia. Grrrrrrrrrrrrrr, gymnasion sucks! odchodzę od nich! 

10 stycznia 2011 , Skomentuj

choć po ostatnich wpadkach, tak naprawde miałam wrażenie, że był to dopiero dzień 1.... Dieta utrzymana
cytat na dzisiaj:

"It's better to do something imperfectly than to do nothing flawlessly" Dr. R. Schuller

Coś w tym jest. Nie wiem jak to przewidziałam, że akurat teraz będę miała załamanie diety i akurat w tym dniu w kalendarzu zapisałam powyższy cytat. Trafiłam w dziesiątkę, cytat bardzo podniósł mnie na duchu. Heh, rzeczywiście ciesze się, że próbuję pracować  nad sobą i nad swoimi nawykami żywieniowymi. Może nie uda mi się od razu. Zapewne jeszcze troche wpadek mnie czeka, ale w końcu napewno się uda! 

9 stycznia 2011 , Skomentuj

ufff, dzień 10 jeszcze ok pod względem kalorii, ale niestety zakończył się wypiciem duuuuuuużej ilości wina  Przez co dzień 11 był skazany na niepowodzenie. Obudziłam się z kacem, wpierw nie mogłam jeść, a potem gdy jeść zaczęłam to skończyło się na pizzy. Zjadłam w sumie jakieś 2200 kcal.... w dwóch posiłkach......

Od dzisiaj znowu staram się przestrzegać diety, ale martwie się, że mi nie wychodzi. Co trzeci dzień mam załamanie diety.... tak nie może być. Ja chce schudnąć. Musze przestać pozwalać sobie na wymówki. Chyba powinnam też popracować nad samokontolą i zajadaniem smutków, bo ta wczorajsza pizza i przedwczorajsze wino, były ewidentnie zajadaniem/zapijaniem smutków.

eh 

6 stycznia 2011 , Komentarze (1)

Dziś przestrzegałam diety. posiłki o czasie i w odopwiednich ilościach. Miałam iść na siłownie, ale wymyślono nowe święto narodowe i siłownia była zamknięta, więc pójdę jutro.

Ważyłam się. Niestety zeszło mi tylko 0,5 kg, czyli raktycznie nic... heh no ale 2 razy miałam załamania diety z czego jedno duże wczoraj, więc się nie dziwię...

Zabieram się do roboty ostro, za tydzień mam mieć 1kg mniej! tak!

6 stycznia 2011 , Skomentuj

ehhhhhhhhhhh :(
dzień fajny, ale dieta niezbyt udana.... bardzo nie udana... 
Moja najlepsza przyjaciółka się zaręczyła bardzo się dla niej cieszę, jej faceta też bardzo lubię, więc wszystko naprawde super, ale niestety.... był tort zaręczynowy.... i o ile generalnie nie mam zachcianek za słodycze to tego tortu nie mogłam (czyt. nie chciałam) odmówić ze względu na okoliczności.

no a wieczorem w mieszkaniu..... imprezka! Kolacja, 3 hiszpanów, 2 hiszpanki, 1 niemka, 1 francuzka, 2 polki i jeden polak i duuuuuuuuuuużo gorzkiej żołądkowej. Uffff, co tutaj się działo... kuchnia wygląda jakby churagan się przez nią przetoczył. Imprezka bardzo pozytywna, ludzie niesamowicie pozytywni, dużo śmiechu, dużo zabawy. Naprawde, hiszpanie potrafią się bawić!

ale niestety przejadłam.... zjadłam dodatkowy posiłek - sałatkę z mozarellą, pomidorem i oliwą z oliwek, wypiłam 4 kieliszki wina, no i trochę przekąsiłam orzeszków.... ehhh.... jak dodać te wszystkie dzienne kalorie z tym tortem.... wychodzi, o zgrozo 2300kcal

No nic, jadziem dalej z tą dietą!


4 stycznia 2011 , Komentarze (1)

Dzień poszedł dobrze.
W związku z obiadkiem u babci niestety przekroczyłam moje 1500 kcal dziennie o dodatkowe 400, a i tak zjadłam tylko połowe z tego co mi babcia na talerz nakładała. No ale cóż, babcie tak mają, a jedzenie było pyszne, więc w sumie jakoś bardzo nie żałuję. A wieczorkiem byłam na godzinie stepu i godzinie TBC, więc nadprogramowe kalorie spaliłam :)

Jeszcze 55 dni przede mną, a jutro ważenie!!!!!!!!!!!! 

4 stycznia 2011 , Skomentuj

 dzień 6 był wczoraj.
zjadłam ok.1100 kcal, ponieważ zaspałam na śniadanie (tzn wstałam w południe.... )
Dieta ma się dobrze, ja też.  
A w moim wielkim kalendarzu odliczania cyctat na dzień "Don't wait, the time will never be just right" Napoleon Hill

heh, dobra, siadam do duplomu. grrrrrrrrrrrrrrrrrr duplom