Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Rekordy życiowe: Rwanie - 37 kg Zarzut - 52 kg Podrzut - 50 kg Siad przodem - 65 kg Siad tyłem - 75 kg Martwy ciąg - 92 kg [Postaram się aktualizować na bieżąco ;)]

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 173148
Komentarzy: 430
Założony: 22 stycznia 2011
Ostatni wpis: 20 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Enieledam84

kobieta, 40 lat, Wrocław

168 cm, 63.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 kwietnia 2012 , Komentarze (2)
Pozwoliłam sobie na spory kawałek sernika z biszkoptem i truskawkami. A co mi tam, skoro waga mimo ciągłego bycia w ruchu (ćwiczeń i chodzenia) wzrosła. Je...albo oki, nie będę używała brzydkich słów. Co to, to nie.

Po powrocie z Krakowa rozpocznę głodówkę. Zgodnie z zaleceniami Małachowa, który w swojej książce stwierdza, że 10. dniowe głodówki powinno powtarzać się co kwartał ...Oczywiście, nie będę tutaj opisywała owego procesu oczyszczania. Z wiadomych powodów...

Zresztą, szczerze mówiąc, nie widzę w ogóle sensu prowadzenia tego blogu, więc najwyższy czas podjęcia decyzji o jego usunięciu bądź zawieszeniu. Nieważne...

Ćwiczenia:
brzuszki na piłce - 500
brzuszki proste - 900
brzuszki skośne - 150 (na stronę)
pół brzuszki - 300
stepper - 90 minut, czyli 600 kcal spalonych (podobno).

25 kwietnia 2012 , Komentarze (1)
Zadbałam o to, by mieć co zbijać, czyli żarłam, żarłam i jeszcze raz żarłam. Dzięki czemu mogę teraz narzekać, że mimo pełnej szafy nie mam co na siebie włożyć (i to nie dlatego, iż jak przystało na kobietę nie potrafię się zdecydować jaki ubiór przywdziać). Po prostu, uwielbiam ten wystający dumnie BRZUCHOL (dokładnie przez duże B). A najfajniejsze jest to, że większość ciuchów zalegających na półkach mej szafy jest w rozmiarze S... Oczywiście, teraz ćwiczę i pewnikiem jak znowu zjadę o te 10 kilo wielkie żarcie znowu się zacznie. Krótko mówiąc, jestem popierdolona. 

Nawet nie chce mi się pisać...Bo i po co?

Jedzenie: tysiące kalorii
Ćwiczenia: steper - 45 minut (zgodnie ze wskaźnikiem 300 kalorii spalonych),  brzuszki na piłce - 500 powtórzeń, brzuszki proste - 300, brzuszki skośne - 100 (na stronę), pół brzuszki - 300.

Aha, takowy atak na BRZUCHOLA rozpoczął się cztery dni temu, więc efektów brak...zwłaszcza, że dieta nie idzie z nim w parze.

7 kwietnia 2012 , Komentarze (1)
Dawno mnie tu nie było...i pewnie długo bym tutaj nie zawitała, gdyby nie miła niespodzianka w mej skrzynce mailowej się pojawiła: "Nowa wiadomość w serwisie Diety.onet.pl". Dzięki I.

U mnie bez zmian, czyli nadal walczę z kilogramami i polegam z kretesem...chociaż ważne jest, że nie wracam do stanu sprzed jakiś dwóch (?) lat, kiedy to ważyłam 85 kilo. Idealnie jednak też nie jest.

Mam za sobą dziesięciodniową głodówkę, którą podjęłam ze względów religijnych. Początkowo myślałam o tym, aby opisywać kolejne dni tutaj, ale...przypomniałam sobie komentarze co poniektórych w zeszłym roku i sobie odpuściłam. Zamierzam powtórzyć ją w maju (zgodnie z zaleceniami guru od głodówek, Małachowa) i oczywiście nie będę jej opisywać, co by nie było to pretekstem do zablokowania mojego konta tutaj. ;)

Nie ćwiczę zbyt dużo...minimum godzina na steperze (sąsiadce ostatnio przeszkadza moje chodzenie, ale i tak nie zamierzam rezygnować.) i od czasu do czasu brzuszki na piłce (gdzieś tak około 300-400 dziennie). Wiem, wiem...nie ma się czym chwalić ;P

6 stycznia 2012 , Komentarze (3)
Wczoraj waga pokazała tyle samo co w środę. Dzisiaj za to zjechała o 1,2 kilograma. Troszkę mnie przytkało. No bo jak można w ciągu jednej doby stracić ponad kilogram? Rozumiem tak gwałtowny zjazd przy otyłości, czy też sporej nadwadze, ale...oki, chyba kupię nową baterię (nie dzisiaj, bo święto i te sprawy ergo sklepy pozamykane). Być może ten niewytłumaczalny zjazd jest spowodowany wyczerpywaniem się owego zasilacza do czarnej bestii, chociaż z drugiej strony nie tak dawno był wymieniany. Nie rozumiem, nie wnikam.

Ostatnio "zapijam się" sokami wielowarzywnymi z dodatkiem chilli. Ostre jak lubię, a przy okazji ta mała czerwona papryczka sprzyja spalaniu kalorii przyśpieszając owy proces...czyli łączymy dobre z pożytecznym. 

Dzisiaj na obiad pierogi, więc muszę zbilansować posiłki tak aby nie przekroczyć limitu, ale również napchać się tym co bardzo lubię...do tej pory doładowałam mój metabolizm pierwszym śniadaniem, czyli 193 kaloriami...idem ćwiczyć ;)

5 stycznia 2012 , Komentarze (2)
Co nagle to po diable - mawia nasze staropolskie (?) powiedzenie, a że nasi pra(pra)dziadowie w wielu kwestiach rację mieli, to się tego trzymam nawet w odniesieniu do odchudzania. Chociaż nie zaprzeczam, że możliwość szybkiej utraty nadbagażu kusi. Oj, kusi...ale jeżeli efekt ma być krótkotrwały, to po jakiego kija?

To czwarty dzień powrotu do grzecznego przestrzegania zasad prawidłowego odżywiania, bez żadnych grzechów spożywczych. Nie przekraczam granicy 1200 kalorii. Zazwyczaj zatrzymuję tuż przed (wczoraj - 1177 kcal, przedwczoraj - 1162). Dziwne jest to, że o ile wcześniej przy trzymaniu się owego limitu nie występowały zawroty głowy i ogólne osłabienie, to teraz tak bywa...Jeśli będzie dalej tak to wyglądać to podwyższę limit do 1400 kalorii. Chcę schudnąć, a nie się zagłodzić, albo sobie zaszkodzić. Zobaczymy...

Grzecznie ćwiczę (zazwyczaj więcej niż) pół godziny dziennie. W piątek, prawdopodobnie, włączę do treningu hula-hop...ciekawe, czy znowu siniaki na mym ciele powstaną niczym po zderzeniu z ciężarówką.

2 stycznia 2012 , Komentarze (2)
Może powinnam usunąć bloga i założyć nowy, w którym opisywałabym sukces po sukcesie, żadnych upadków (których ilość przeraża i nudzi z czasem), ale nie zrobię tego. Chociaż o ostatnim okresie słowa nie pisnę.

Wracam do gry...postanowienia noworoczne:
- limit kalorii obniżony do 1200 kalorii,
- wrócić do ćwiczeń - na początek (przez tydzień) po 30 minut, a potem stopniowy powrót do stanu sprzed grudnia...

A tak swoją drogą co myślicie o tych spodniach:







Nie będę ukrywać, że chce sobie je sprawić i tu rodzi się w mojej głowie kolejne pytanie (może dziwne, nie wiem): "Czy w moim wieku takie spodnie przystoi nosić? Czy aby nie jest to robienie z siebie dzieciucha (niekoniecznie) na siłę?".

1 grudnia 2011 , Komentarze (2)
Jestem dumna, bo po miesięcznym obżarstwie od czterech dni nie podjadam, ani słono-słodkich przekąsek nie wyjadam. Ilość kalorii taka jakie zapotrzebowanie organizmu (no dobra, trochę obniżona ;)), a nie tyle ile druga taka jak ja mogłaby jeszcze wszamać. 

Wczoraj zamiast frytek z głębokiego oleju wybrałam parówki sojowe ze szpinakiem. Wiem, że nie powinnam "chwalić dnia przed zachodem słońca", ale nic na to nie poradzę, iż duma we mnie rośnie. Oby tylko z nią nie urosło przekonanie pod tytułem jeden batonik nie zaszkodzi, a jak ten jeden nie zaszkodził to i drugi ujdzie...

Muszę jeszcze zmotywować się do ćwiczeń i będzie cudnie :)

Jadłospis:
Śniadanie: kawa bez cukru, dwie kromki pieczywa chrupkiego (siedem zbóż) z serkiem topionym i serem typu Camembert z obniżoną zawartością tłuszczu do 12 proc., grejpfrut czerwony i papryka również czerwona , jogurt naturalny 2 proc. tłuszczu - 369 kalorii
Obiad: dwie parówki sojowe chilli, mizeria ze śmietaną 12 proc. tłuszczu, ketchup pikantny - 318 kalorii
Podwieczorek: duża marchewka, jabłko średniej wielkości, kawa bez cukru, kisiel o smaku wiśni i granatu z dodatkiem guarany - 260 kalorii
Kolacja: serek wiejski naturalny 3 proc. tłuszczu z miodem gryczanym, winogrona - 417 kalorii

RAZEM: 1364 kalorii

28 listopada 2011 , Skomentuj
Nie jest miło przyznawać się do swoich porażek, ale czasami trzeba...ostatni miesiąc minął mi na (wielkim) żarciu. Zero ograniczeń i wyrzuty sumienia zagłuszane kolejnymi batonikami (tak, tak batonikami). Skutek raczej przewidywalny, czyli 6 kilo ponad normę. Dobrze mi tak.

W ramach kary odebrałam sobie przyjemność kupowania, książek przede wszystkim. Zakaz złamałam, ale to ostatni raz...więc, albo ujrzę 65 na wadze, albo goła i (niezbyt) wesoła chodzić będę (zakaz obejmuje również odzież wierzchnią, spodnią - jakąkolwiek).

Dzisiaj w limicie 1400 kalorii się utrzymałam...a zjadłam następujące produkty:
ŚNIADANIE: kawa bez cukru, 2 kromki pieczywa chrupkiego 7 zbóż, kostka serka topionego kremowego, papryka zielona oraz połówka czerwonego grejpfruta - 164 kalorii
II ŚNIADANIE: kefir 0 proc. tłuszczu (200ml), maca z miodem - 117 kalorii
OBIAD: kapusta biała zasmażana, szynka wieprzowa pieczona, napój z winogron, dzikiej róży i słodkich malin (BoboVita) - 446 kalorii
PODWIECZOREK: kawa bez cukru, gruszka, Slim Figura Dieta o smaku truskawek, baton muslii o smaku Latte Machiato - 249 kalorii
KOLACJA: serek wiejski naturalny 3 proc. tłuszczu z pomidorem, kiełkami lucerny i rzodkiewki, marchew, dwa wafle ryżowe z solą morską oraz jabłko - 357 kalorii

Razem wyszło: 1333 kalorii

Za mało wody wypiłam i nie ćwiczyłam. To jest to co jutro poprawić muszę (i nie tylko jutro).

20 października 2011 , Komentarze (3)
Ostatnio jestem ciągle zmęczona...Zrzucam wszystko na pogodę, która nie zamierza nas rozpieszczać i serwuje nam atrakcje w postaci deszczu oraz zimna przeszywającego aż do kości. Powiedzmy jednak szczerze, że jest to też efekt złego (w ostatnim czasie) odżywiania, czyli dostarczania wysokoenergetycznych rzeczy (kto mądry ten wie jaki grzech spożywczy popełniam ;)). Krótko mówiąc, dostarczam paliwa szybko spalającego się i efekt jest taki, że padam na mordkę pod wieczór, jakbym w kamieniołomach robiła.

Przybyło mnie trochę...nie ma co się dziwić zważywszy na to co wcześniej wyklikałam. Na szczęście, ciągi słono-słodkie trwają krócej i zdecydowanie szybciej dociera do mnie świadomość konsekwencji nieumiarkowania. Istnieje, więc, jakaś szansa, że nie wrócę do liczby 8 na przodzie...chyba bym się zapłakała. Zapłakała? To mało powiedziane, zaryczałabym i przeklinała samą siebie taką łaciną stosowaną, iż nawet najgorszemu żulowi uszy by poczerwieniały ze wstydu i w ogóle.

Wczoraj sprawdziłam ile zabiera mi droga do pracy i wyszło 30 minut z hakiem, co po zsumowaniem z drogą powrotną daje godzinę (nie jest źle).

Jadłospis:
Śniadanie: kawa bez cukru, dwie kromki pieczywa chrupkiego razowego, plasterek sera gouda, papryka czerwona, Jogobella Light truskawkowa, banan - 316 kalorii
II Śniadanie: gruszka - 68 kalorii
Obiad: makaron bez jajeczny świderki, zupa krem pieczarkowy (oj, obżarłam się nim) - 381 kalorii 
Podwieczorek: jogurt pitny 0%tł. bez cukru, marchew - 107 kalorii
Kolacja: serek wiejski lekki 3% tł. z pomidorem i rzodkiewką, dwa wafle ryżowe z solą morską, jabłko, śliwka - 316 kalorii
RAZEM: 1188 kalorii

Ćwiczenia: godzinna (a właściwie ponad) gimnastyka

Dzień mogę uznać za uwieńczony sukcesem :) Oby jutro było równie dobrze.

7 października 2011 , Komentarze (2)
Ilość mych ubrań przekracza możliwości pojemnościowe moich mebelków (muszę przyznać, iż te z lat PRL-owskich były nie dość, że solidniejsze to i pojemniejsze od współczesnych "sklejek"). Fakt ten skłonił mnie do ich (mało) sumiennego przejrzenia i odrzucenia tych, których dawno na siebie nie wkładałam i włożyć nie zamierzam. Przyznam szczerze, że wiele tego nie ma. Jestem typowym zbieraczem mówiącym sobie: "kiedyś jeszcze się przyda" i tak oto selekcja nie jest zbyt ostra i pewnikiem przy kolejnym zrywie zostaną te "oszczędzone" również odrzucone.

W sumie przeprowadzka sprzed (trochę) ponad dwu lat była dobrym "motywatorem" do wyrzucenia zbędnych zbędności, a że szykuje się kolejna... ;)

Jadłospis: 
I śniadanie: kawa bez cukru, dwie kromki pieczywa chrupkiego razowego, plasterek sera żółtego goudy, pomidor, brzoskwinia i śliwka - 248 kalorii
II śniadanie: Jogobella Light o smaku truskawki, banan i odrobina żurawiny suszonej - 271 kalorii
Obiad: mizeria ze śmietaną 12 procentową, paluszki rybne sztuk trzy ;) - 249 kalorii
Podwieczorek: kawa bez cukru, niecała szklanka mleka koziego, dwa biszkopty oraz mała mandarynka - 190 kalorii
Kolacja: winogrona, serek wiejski lekki 3% tł., trzy rzodkiewki - 237 kalorii
RAZEM: 1195 kalorii

Może uznacie, że jestem dziwna, ale zaczyna mnie irytować mania mojej matuli do codziennego serwowania winogron ( i to w niemałych ilościach). Akurat owoc mega kaloryczny (no oki, z tym mega przeginam). Dlaczego mnie to wkurza? Bo tak na dobrą sprawę winnam przy okazji kolacji poprzestać tylko na nich, aby nie przekroczyć limitu kalorii... a ja chcę zapewnić mojemu organizmowi dopływ wszystkich niezbędnych składników w tym na przykład wapnia, więc nie zamierzam codziennie odpuszczać twarożku. Ale spoko zdaję sobie sprawę, że część z Was mnie nie zrozumie i uzna, za osobę nie dojrzałą...no bo, co to za problem ;) Musiałam jednak gdzieś to wyrzucić, a nie kisić frustrację w sobie. Wszak to mój pamiętnik ;P

Ćwiczenia: godzinna gimnastyka, 30 minut kręcenia hula-hopem, 200 brzuszków