Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Rekordy życiowe: Rwanie - 37 kg Zarzut - 52 kg Podrzut - 50 kg Siad przodem - 65 kg Siad tyłem - 75 kg Martwy ciąg - 92 kg [Postaram się aktualizować na bieżąco ;)]

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 173184
Komentarzy: 430
Założony: 22 stycznia 2011
Ostatni wpis: 20 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Enieledam84

kobieta, 40 lat, Wrocław

168 cm, 63.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 czerwca 2012 , Skomentuj
Siedzę sobie w pracy i z braku laku rozważam problem, rzekłabym nawet mega problem...większego nie znajdziecie. Otóż zastanawiam się czy zrobić sobie dzień przerwy czy też nie. Przerwy w ćwiczeniach, dla ścisłości...prawda, że to problem wręcz egzystencjalny? ;P

Ostatnimi czasy, wróciło mi poczucie winy z powodu opuszczonego dnia ćwiczeń. Miałam tak w okresie trenowania w klubie..."Dzień bez treningu dniem straconym" - moje motto z tych zamierzchłych czasów.

A tak na dobrą sprawę, nawet jeśli nie poćwiczę to i tak dupę ruszę. Chociażby dlatego, że od jakiś czterech (a może i nawet pięciu) lat drogę do i z pracy pokonuję pieszo (czyli jakieś pół godziny w jedną stronę), a dzisiaj dodatkowo po robocie do (przyszłej) bratowej kurującej się w szpitalu maszeruję (godzina z hakiem)...ach, te dylematy. ;)

11 czerwca 2012 , Skomentuj
Leniwie, zbyt leniwie, ten poniedziałkowy dzień mi upływa...ale, ale... muszę tego lenia wygonić, bo trza się do środowych zajęć przygotować, by potem "stresa" nie załapać przed gronem słuchaczy. Nie lubimy, oj nie lubimy się kompromitować.

Poćwiczyłam dwie godziny: ramiona, uda i pupa, brzuch (to raczej niczym wyjątkowym nie jest). Był też ośmiominutowy ABS brzuchola (level 1). Może pod koniec czerwca rozpocznę szóstkę Weidera, zobaczymy. Póki co pozostajemy przy starym...taka ze mnie tradycjonalistka jest.

Piję swoje kropelki z mineralką,,,a i grzechy spożywcze popełniam. Dzisiaj trzy krówki w barwach narodowych, ups.

10 czerwca 2012 , Skomentuj
Nie jednak początek ćwiczeń i odchudzania, to robię od...nie pamiętam kiedy.

Zaczęłam robić sławne na vitalii ćwiczenia brzucha. A, że a6w mam już za sobą to postanowiłam sprawdzić ABS-y. I jak postanowiłam tak też zrobiłam...wykorzystując linka wrzuconego przez jedną z użytkowniczek (http://www.youtube.com/watch?v=W-9L0J_9qag&feature=fvst ). 


Teraz powinnam zrobić zdjęcie brzucha przed, ale oszczędzę wrażliwym tego widoku. 

Kropelki o których mowa była wczoraj nadal piję, czyli drugi dzień z Herbapolem (prawie) zaliczony. I wcale, nie są tak okropne jak co po niektóre piszą...da się je pić. Oczywiście, efektów jeszcze nie widzę...ale cóż tutaj potrzebna jest cierpliwość. 

Szybko przyszło (chodzi o kilogramy i tłuszczyk), trudniej pójdzie. Taka karma...

Tradycyjnie półtorej godzinny ćwiczeń na wszystkie partie ciała, a za chwilę uciekam na niedzielny spacerek do brata i z powrotem ;)

9 czerwca 2012 , Komentarze (1)
Ostatnimi czasy na rozmaitych portalach informacyjnych pojawia się takowy obrazek:


Po kliknięciu na niego zostajemy przekierowani na pseudomedyczny portal, gdzie czytamy artykuł o tym jak pewna pani Beata schudła przeogromnie (że ludzki umysł tego nie ogarnie), ale nie o tym miał być ten wpis ;)

Od razu napiszę, że nie zamówiłam owych cudownych tabletek...chociaż ten kilogram dziennie kusi. Udałoby mi się zrzucić 20 kilo przed wakacjami, a skórę (w tym i cyce) na plecy bym sobie zarzucała..ehe...piękny widok...taki surrealistyczny.

Ale nie ma tego złego...zaczęłam szperać w necie i odkryłam (taratatam) poczciwe herbapolowskie kropelki odchudzające. Nie obiecujące cudów, nie kosztowne (i to bez promocji) i podobno wydajne (a to z forum wiedza). Kupiłam, zaczęłam pić...zobaczymy jaki efekt ich stosowania będzie ;)


Dzisiejsze ćwiczenia zajęły mi ponad dwie godziny (brzuch, ramiona, uda, pupka). Steppera brak.


7 czerwca 2012 , Skomentuj
Odpracowałam wczorajszy dzień lenistwa niczym Turbo-dyno-men, czyli ćwiczyłam dwa razy dłużej (jakieś 3 godziny i 30 minut - nawet trochę ponad). Ramiona, brzuch, uda, pupka...wszystkie mięśnie poszły w ruch. No może nie wszystkie, sama nie wiem.

Lubię to zmęczenie...tego mi brakuje od czasów, gdy odłożyłam rękawice i kimono na półkę. Jednakże na mate nie wrócę...tego jestem akurat pewna, coś się wypaliło. Nie ma już w tym pasji, która towarzyszyła mi przez te lata wypacania się na sali i walki z przeciwnikiem (przeciwniczek było jak na lekarstwo ;)). Ale do zbiorowego ćwiczenia wrócę...

Przy najbliższym naborze zapiszę się na taniec na...rurce. To już postanowione, a i ramiona wzmacniam, więc...nie ma to tamto...


4 czerwca 2012 , Komentarze (1)
Lubię poniedziałki. Być może dlatego, że zazwyczaj w ten dzień...nie pracuję ;) Zresztą ten tydzień i tak okrojony jest z czwartku, więc żyć nie umierać...

Nie opierdzielam się jednak, żeby nie było. Plan ćwiczeniowy wykonany w 200 procentach, czyli był stepper (ponad 60 minut i jakieś 500 kalorii spalonych) i półtoragodzinna gimnastyka na mój bęben (czyt. brzuch), ramiona i nogi.

Co do steppera to odradzam pewną firmę na H, sprzedającą na allegro...gorszego badziewia kupić nie można. Dzięki tej firmie wiem, że kolejny stepper kupię w normalnym sklepie sportowym...nie mam ochoty po raz kolejny trafić na tak "profesjonalnych" sprzedawców, którzy po usłyszeniu słowa "reklamacja" przestają odbierać telefon i nie odpisują na maile. A kiedy napisze się prawdę o nich to wystawiają...negatywa. 

Dobra nie warto marnować energii na niepoważne dzieci bawiące się w biznes. Ja u nich więcej nie kupię, a i znajomych ostrzegam przed ową grupką dzieciaczków nieudolnie udających dorosłych.

Czas zaplanować urlop...myślę o wakacjach odchudzających z pakietem codziennej aktywności, bądź o wyjeździe do Holandii, by zwiedzać muzea w stolicy ;P


31 maja 2012 , Komentarze (1)
We wrześniu egzamin. Bez liku literatury do przeczytania i przyswojenia wiedzy ukrytej na stronicach mądrych książek. A póki co, odmóżdżam się czytając literaturę...młodzieżową ;) Łatwa, przyjemna, nie wymagająca myślenia. Czasami tak trzeba. Prawda?

Zakupiłam nowy sprzęt do mojego domowego mini studia fitnessu:



W końcu butelki wypełnione wodą przestaną służyć mi za ciężarki...Chociaż swą rolę dobrze odgrywały. No, ale trza się lansować i profesjonalny sprzęt w chacie składować ;) O ludzka próżności...

Dzisiaj powrót do starego trybu ćwiczeń, czyli nie maltretowanie samego brzucha, ale i całej reszty. W dzisiejszym planie (wykonanym od A-Z, no może Y) był: stepper (63 minuty i ileś tam sekund) oraz godzina ćwiczeń na mięśnie brzucha, ramion i ud. 

Raport zdany. Dziękuję za uwagę ;P

25 maja 2012 , Skomentuj
Miesiąc brzucha zmierza ku końcowi, a właściwie już minął, ale skoro zapisałam się do grupy "brzuszkującej" to przeciągnę go do końca maja ;)

Efekty wzmożone treningu brzucha są widoczne na centymetrze (na szczęście). Może i nie rewelacyjny wynik, ale od czegoś trzeba zacząć :) Póki co, obwód w pasie zmniejszył się o dwa centymetry. Niby mało, a jednak na mojej buźce pojawia się banan. Luuubię banany ;)

Dzisiaj mam lenia...pochodziłam ponad godzinę na stepperze, a wieczorkiem planuję brzuszki. A od czerwca, wracam do ćwiczeń na wszystkie partie ciała, czyli nóżki, łapki, klatkę piersiową, pupkę i oczywiście...brzuszek (ale w mniejszej ilości niż dotychczas ;)).

Myślę też o ABS-ie zalecanym tu przez (prawie) każdą użytkowniczkę. Zobaczymy. :) 

14 maja 2012 , Komentarze (2)
Nie mojego...a może i mojego jeśli francuski styl życia (ściślej jedzenia) stanie się i moim stylem, czyli zdroworozsądkowe podejście do jedzenia, którego przez ostatnie lata mi brak. Motam się jak wariatka między obżarstwem a niejedzeniem (a może raczej jedzeniem niczym ptaszynka, yhhh). Życia mi nie starczy przez obliczanie kilokalorii...kurczak, Francuzi nawet nie wiedzą jakie jest dobowe zapotrzebowanie energetyczne człowieka, czy też ile procent tłuszczu ma mleko pełnotłuste (przynajmniej większa ich część). A ja już bym spokojnie mogła zdawać egzaminy z dietetyki i po kija cała ta moja wiedza? Skoro efekty są...na parę miesięcy. Jakiś p... zaklęty krąg.

Polecam artykuł z Onetu pt. "Francuzi nie tyją. Dlaczego?"  

Bliżej mi do podejścia Francuzów niż Amerykańców (i to nie tylko geograficznie). P... diety ;P




 

11 maja 2012 , Komentarze (1)
Zaparłam się z tymi brzuszkami...dobrze, że do pracy chodzę, bo pewnikiem bym mogła je tak cały dzień robić, co skutkowałoby starciem skóry i możliwością zobaczenia jak wygląda ma kość ogonowa i to nie na zdjęciu rentgenowskim.

Póki co jakiś specjalnych efektów nie widzę...ponad centymetr spadł w pasie, ale jakoś...Nie wiem, może jestem zbyt krytyczna. Pewnie tak jest, bo nawet przy okazji wykonania bezpłatnej diagnozy na vitalii wyszło, że mam zaburzony obraz swojego ciała, czyli widzę się grubszą niż jestem. Ale, ale...rozmiar nie kłamie. Do niedawna wciągałam na siebie S (ba nawet XS się zdarzyło), a obecnie M i czasem koszmarna...L. S natomiast to już od wielkiego dzwonu na mnie wchodzi. 

Dobra, nie pogrążam się dalej. 

Dzisiejsza gimnastyka:

brzuszki proste - 2200
brzuszki skośne - 300 (na stronę)
pół brzuszki - 1200

Steppera niestety nie było. Muszę się poprawić w tym zakresie ;) 

A i jeszcze jedno, biorę udział w jednym z założonych na forum topiców odnośnie ćwiczenia mięśni brzucha. Podany tam wynik jest zaniżony, ponieważ wynik pół brzuszków dzielę na pół i tak zamiast 3700 piszę 3100 ;) To tyle gwoli tłumaczenia. Dobrej nocy życzę :))