Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Rekordy życiowe: Rwanie - 37 kg Zarzut - 52 kg Podrzut - 50 kg Siad przodem - 65 kg Siad tyłem - 75 kg Martwy ciąg - 92 kg [Postaram się aktualizować na bieżąco ;)]

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 173172
Komentarzy: 430
Założony: 22 stycznia 2011
Ostatni wpis: 20 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Enieledam84

kobieta, 40 lat, Wrocław

168 cm, 63.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 lipca 2012 , Komentarze (3)
Dłużej nie mogę ukrywać faktu bycia normalną inaczej, ale aktorką to ja świetną jestem, bo do tej pory nikt by się w tym nie połapał.  Bo czyż normalny jest ktoś kto w momencie, gdy wjeżdża w niego samochód myśli: "k...znowu będę musiała przestać ćwiczyć"? Raczej nie, chociaż z drugiej strony w takich sytuacja to my (zazwyczaj) racjonalnie nie myślimy.


Na szczęście nic takiego się nie stało...lekko mnie szturchnął. Biedaczek nie zauważył zmiany świateł. Czemu? Ponieważ prowadził mega ważną rozmowę przez telefon. Fajnie by było gdyby do kierowców dotarło, że pieszy ma zdecydowanie mniejsze szanse na wyjście z kolizji bez szwanku. Zaznaczę, że przechodziłam po pasach na ZIELONYM świetle (nie dla samochodów, a właśnie dla pieszych). Nie jest fajna świadomość, że nawet przestrzegając zasad ruchu drogowego przez jakiegoś kretyna mogę...w sumie nieważne. Na tym skończę. Było minęło, a mój Anioł Stróż wykazał się refleksem ;) Dzięki :))

Dzisiejsze ćwiczenia:
- trening Vitalii - 106 minut,
- 8 minut ABS level 2,
- A6W dzień 19,
- MelB 10 minutowy trening brzucha,
- ćwiczenia mm. brzucha - 60 minut.


2 lipca 2012 , Skomentuj
Dobija mnie ta pogoda...Pomimo, że w nocy przez Wrocław przeszła burza  i tak duchota była niemiłosierna, co nie pomogło mi w przejściu z realu do świata marzeń sennych. Po godzinie bezskutecznych prób zaśnięcia, stwierdziłam, że przeniosę swoją szacowną osobę w inne miejsce, by się najzwyczajniej w świecie zmęczyć...

Zaczęłam czytać książkę. Kiedy powieki stały się cięższe i opadały mimo prób utrzymania ich w górze karnie wróciłam do swojego legowiska i zasnęłam na aż...dwie godziny. Bosko, po prostu. 

Dzisiaj przeszłam do fazy właściwej treningu i w końcu czuję, że ćwiczę...Ba, nawet są momenty w których...wymiękam, a to w moim przypadku dobry znak ;)

Dzisiejsze ćwiczenia:
- trening Vitalii - 104 minuty,
- 8 minut ABS level 2,
- A6W dzień 16,
- MelB 10 minutowy trening brzucha,
- ćwiczenia mm. brzucha - 90 minut.

Z tajemniczych wyliczeń wyszło mi, że spaliłam jakieś 1660 kalorii  I na co ja mam narzekać? :) 

Zastanawiam się ostatnio nad odpuszczeniem mojemu "brzucholowi"...trochę czasu mi to zajmie, hehe.

30 czerwca 2012 , Komentarze (1)
Na froncie bez zmian, czyli nadal ćwiczę i nie w głowie mi stosowanie jakiejś wymyślnej diety. Najskuteczniejszej z najskuteczniejszych...

Tygodniowo tracę jakieś 0,5 do 0,7 kilograma. Pewnie byłoby więcej, gdybym wprowadziła jedną z tych cudownych diet, ale ja tam wolę MŻ. Średnio dziennie przyjmuję jakieś 2100 do 2300 kalorii, przy takiej intensywności ćwiczeń wystarczająco mało do chudnięcia o czym świadczą spadki wagowe i obwodowe, więc po co mam się głodzić i pilnować każdej kilokalorii przyswajanej w ciągu dnia. Ten etap, dzięki Bogu, mam już za sobą. I tak oto stałam się kobietą wyzwoloną ;D Przynajmniej w tej kwestii.

Po obiadku zmykam na rolki...trzeba korzystać z pogody póki taka łaskawa jest dla nas :)

Dzisiejszy trening:

- 8 minut ABS level 2,
- A6W dzień 14,
- Mel B dziesięciominutowy trening brzucha,
- trening Vitalii - 28 minut,
- dwugodzinne ćwiczenia mm. brzucha, ramion, ud i pośladków plus rozciąganie i rozgrzewka.

Edit: Pierwszy dzień rolek zaliczony...Nie było dobrze, ale też nie jakoś tak strasznie tragicznie. Pamiętam jak się startuje, z hamowaniem trochę gorzej i jakoś tak jedna noga mi ucieka. Czułam się jak dziecko stawiające swoje (nie do końca) pierwsze kroki... Najfajniejsza był reakcja mijających mnie ludzi...nie jakieś tam stukanie się w czoło itp. Czego, nie powiem, obawiałam się...coś w stylu, stara baba a tak się wygłupia. No cóż, okazało się, że nie doceniam ludzi. Ba, nawet słowa otuchy poleciały...w każdym razie nie żałuję i jutro też idę poćwiczyć. Może uda mi się w końcu skręcić ;)


Niech będzie, przyznam się...zaliczyłam jeden upadek... :D

29 czerwca 2012 , Komentarze (2)
Chyba, że się złamię i jednak wieczorem zrobię godzinę "dywanówek". Jak się stało w zeszły piątek. Pod tym względem to ja jednak jestem niespełna rozumu, żeby nie napisać brzydko...No właśnie, nie pisać, więc nie napiszę. 

Na jednym z portali fitness promuje się ćwiczenie codziennie, czyli siedem dni w tygodniu bez zalecanej przerwy...i od razu w mojej głowie pojawiła się myśl: "skoro tak tu piszą, ba tak tu robią to być może...". Jak narkoman na głodzie z w pełni rozwiniętym mechanizmem iluzji i zaprzeczeń, stosujący nałogowo intelektualizacje, ehe.

Myślę o dołączeniu do maltretowania brzucha MelB ( http://www.youtube.com/watch?v=2vqhhaYkDiI )i tak o to zaliczę wszystkie zalecane tu filmiki. Oki, prawie wszystkie ;)


Za chwilę zejdę na poziom podłogi by wykonać dzień 13 szóstki Weidera. Akurat, w piątek ta pechowa cyfra wyskoczyła...ale, ale nie jesteśmy przesądni, prawda? ;)

Edit: usunęłam większość listy znajomych. No właśnie, jakich znajomych? Chyba raczej zbieraczy profilów...adieu.


25 czerwca 2012 , Komentarze (1)
...kupiłam rolki...takie dla amatorów. Nie jakaś tam górna półka, ale też nie hipermarketowe badziewie, a wyglądają tak (po prostu muszę się pochwalić ;)):

Ale jestem "podjarana"...niczym mała dziewczynka. Oczywiście już je wypróbowałam. Na razie tylko w domu (ze względu na niełaskawą pogodę dzisiaj w mym mieście nad Odrą). No cóż, muszą niestety poczekać do soboty...od jutra do roboty, a w ranki robię sobie pobudkę z treningiem Vitalii, by następnie przejść do ABSu, Weidera itd. Nie chcę zmieniać tego porannego rytuału :) Aha, śniadanie wpierw jem i zaczynam ćwiczyć po mniej więcej godzinie (raczej mniej) od niego.

Dzisiaj przeszłam z levelu 1 ABS na level 2 i muszę stwierdzić, że ten drugi jest zdecydowanie ciekawszy. Plusem jest w tym levelu większa ilość powtórzeń i krótsze przerwy między seriami (nie dokładnie seriami, ale lepszego określenia nie znajduję, więc kto będzie wiedział ten będzie, a kto nie...to niech chociażby przejrzy filmik i może skuma o co mi biega ;)). Dodano też nowe ćwiczenie (patrz mały obrazek na zdjęciu poniżej).



Z tym gościem się tak miło ćwiczy i te jego mięśnie brzucha...miodzio po prostu :) Zaletą tego filmiku, oprócz miłego pana towarzyszącego, jest też to, że tempo jest nadawane kobiecym głosem (one - góra, two-dół) i każda dziesiątka oznajmiana tym razem męskim głosem, co pozwala oddać się całkowicie ćwiczeniu. Bez myślenia ile to jeszcze powtórzeń muszę zrobić. Krótko mówiąc (znaczy się pisząc), polecam.

24 czerwca 2012 , Komentarze (2)

Od jakiegoś czasu napalam się na kupno rolek...aby nie był to pochopny zakup stwierdziłam, że odłożę ich nabycie na lipiec. Jeśli dalej będę śnić o nich po nocach, to je w końcu kupię. Ostatnio jednak mam ochotę zrezygnować z owego postanowienia i spełnić swoją zachciewajkę... No właśnie, tylko czy to jest zachciewajka, czy może coś więcej...jakiś nierozerwalny/mentalny związek.


Jeździłam już swojego czasu na rolkach...takich sprezentowanych przez kobietę kuzyna na plastikowych kółkach i to była...masakra. Nie sama jazda, a posiadany sprzęt...wiem, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Kusi mnie, aby dzisiaj zajść jeszcze do GoSportu lub Decathlonu...uhhh. Jak ja wytrzymam do tego lipca? ;P

W planie fitness przeskoczyłam dwa poziomy, czyli z TrenMid+ na TrenMax+. Jest fajnie. Poza tym znalazłam fajne pompki. Dosyć zabawnie się je robi ;)



Dzisiejszy trening zajął mi ponad 3 i pół godziny:
- 8 min. ABS (level1)
- A6W - dzień 8
- Trening Vitalii - 38 minut
- ćwiczenia mm. brzucha, ramion, nóg i pleców (plus oczywiście rozciąganie) - 3 godziny

Niom, znowu mnie poniosło, ale kompletnie mnie to nie martwi. I like it. :)

23 czerwca 2012 , Skomentuj
Zasady proste, przyjemne - oto dieta dla mnie. Zero liczenia, zero myślenia ;) No i głodnym się nie chodzi...Po prostu, same plusy :)


Prawda, że rewelacyjna? W porównaniu do tych wszystkich Dunkanów, Atkinsów, Hayów i Bardadynów. 

Póki jednak na nią nie przejdę stosuję dietę...czy ja właściwie obecnie stosuję jakąkolwiek dietę? Raczej nie... Przykładowo dzisiaj moje menu tak wyglądało:

Śniadanie - dwie kromki pieczywa jasnego (o zgrozo!) z twarożkiem ze szczypiorkiem, a na to plasterki pomidora i czerwona papryka, kawa czarna bez cukru (którą właściwie piję do tej pory ;) Muszę sobie świeżą zaparzyć.)
Drugie śniadanie - garść migdałów, małe jabłko i gruszka
Obiad - fasolka gotowana z jajkiem, cebulą i majonezem
Na podwieczorek pewnikiem będą lody. W między czasie czereśnie i na kolacje koktajl z truskawek na kefirze. 

Łamię kilka zasad porządnego "dietkowania", ale co mi tam...Od jakiegoś czasu mi to "zwisa". Ważne, że obwody spadają i waga też konsekwentnie idzie w dół.

Dzisiejsza aktywność fizyczna:
- trening Vitalii (FatFree) - 30 minut
- 8 minut ABS (level1) - od poniedziałku zaczynam level 2
- A6W - dzień 7
- gimnastyka nakierowana głównie na brzuch, ramiona, uda i pupę - 2 godziny i 30 minut

Co razem dało ponad trzy godziny ćwiczeń...wiem, wiem...niespełna rozumu jestem ;P

22 czerwca 2012 , Skomentuj
Nieodwołalnie (wpisowe już wpłaciłam) wracam na studia. No chyba, że mnie nie przyjmą, bo i taka wszak możliwość istnieje. 

Oczywiście, mowa tu o studiach podyplomowych. Szczerze mówiąc, na obecną chwile nie chce mi się poświęcać kolejnych pięciu lat na naukę...Chociaż z drugiej strony od ukończenia studiów cały czas się dokształcam, więc tak czy siak...nieważne. 

Dzisiaj jest mój dzień odpoczynku od ćwiczeń. No, może nie do końca, gdyż szóstkę Weidera karnie wykonałam, ale w porównaniu do mojego normalnego dnia treningowego osiem minut męczenia mięśni brzucha to betka ;)

Dzięki wstaniu o piątej miałam czas na przeczytanie dwóch pozycji (w tym jednej li tylko dokończenie) książkowych i rozpoczęcie trzeciej. Moje postanowienie przeczytania 100 książek w 2012 roku staje się co raz bardziej realne ;)

18 czerwca 2012 , Komentarze (2)
Tym razem, to pierwszy dzień z treningiem Vitalii potraktowanym jako rozgrzewka przed ćwiczeniami, które wykonuję od blisko dwóch miesięcy. Bilans dnia to ponad dwie i półgodziny ćwiczeń, w tym:

- trening Vitalii (FatFree) - 30 minut
- ćwiczenia z głównym naciskiem na brzuch i mniejszym na ramiona, uda i pupę - 2 godziny
- ósmy dzień ABS (level1)
- drugi dzień A6W.

Ogólnie nie kumam jak obsługuje się proponowany przez Vitalię program fitnessu, a ściślej jak dodaje się aktywność dodatkową...Motyla noga, myślałam, że moja inteligencja nie plasuje się tak nisko. No cóż, bywa...

16 czerwca 2012 , Skomentuj
Zakupiłam sobie miesięczny trening indywidualny proponowany przez Vitalię. Start w poniedziałek...Zobaczymy jak będzie. A jeśli będzie pozytywnie, to pewnie sobie zafunduję i kolejny miesiąc (przed wyjazdem na - zasłużony - urlop). Potrzebuję nowej stymulacji, bo moje treningi (programowane przeze mnie) stają się dla mnie zbyt monotonne. 

Oczywiście nadal monitoruję możliwość zapisania się na wspomniane wcześniej zajęcia z tańca na rurce. Niestety póki co terminy kolidują mi z pracą...Cóż, muszę cierpliwie czekać. Mimo, że cierpliwość nie jest moją najmocniejszą stroną ;)

Pozostając przy temacie ćwiczeń...dzisiaj zajęły mi trzy godziny. Jak zwykle męczyłam brzuch, a poza tym uda, pupa i ramiona poszły w ruch.

A tak sobie przypomniałam, w preferencjach powinnam zaznaczyć ramiona, w sensie by się na nich skupić. Wszak słabe mam łapy, oj słabe. Przy teście początkowym zrobiłam...khym, khm...ledwie...10 powtórzeń. Wiem, wiem, śmiech na sali ;D

Oki, zmykam zjeść tuczący obiad własną ręką zrobiony, czyli...zapiekankę ziemniaczaną :)

Miłego dnia życzę :)