Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam opisać siebie? Hihi, przeciętna obywatelka naszego pięknego kraju, pracująca, wychowująca syna i mająca kochanego faceta. Niby wszystko normalnie, ale ta wielka dupa odróżnia mnie od innych normalnych:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 104709
Komentarzy: 1026
Założony: 26 stycznia 2011
Ostatni wpis: 19 lipca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pyniowa

kobieta, 47 lat, Warszawa

165 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 października 2011 , Komentarze (8)


Dobra, jak macie mnie pouczać, że Mc jest niezdrowy i od fast food-ów bardzo się tyje, możecie sobie darować. Ja o tym doskonale wiem . Miałam dzisiaj takiego lenia i brak pomysłu na obiad, że mojemu synowi udało się namówić mnie na ten jakże wyśmienity i sycący posiłek



Ale od początku.

Na śniadanie zjadłam jak zawsze pożywne i zdrowe:
- 3 kromki razowca z szynką, pomidorem, natką, rzodkiewką i do tego marchewkę. Do picia kawusię.

Na II śniadanko:
- duże jabłko

Na obiad:
- zestaw w Mc Donald's z taką tortillą (nie pamiętam jak to się nazywa), oczywiście frytkami (a co ...) i dużą kawą z mlekiem bez cukru. Frytki do tej pory zalegają mi w żołądku... i dochodzę do wniosku, że to nie był najlepszy pomysł na obiad. Przynajmniej wiem, że nie żałuję iż już nie jadam takich rzeczy.
Syn chciał wygrać piłkę, wygrał tylko puszkę coli i na tym się zakończyło moje żywienie w Macu!

Po powrocie do domu wsiadłam na rowerek i z małą przerwą jeździłam na nim koło godzinki.

Od Mc, którego zaliczyłam koło 16:00 nic już nie jadłam. Mam nadzieję, że niedługo strawię to gówno!

Dziewczyny, dochodzę do wniosku, że niemożność żarcia w Macu to żadna kara. Do dupy jest to jedzenie i mam wrażenie, że z czasem to się pogłębia!

26 października 2011 , Komentarze (3)


Dostałam dziś przesyłkę - rower treningowy. Nie mogłam się doczekać i od razu go rozpakowałam. Baba to jednak tylko baba i coś źle połączyła kabelki i zostałam bez komputerka. Nie miałam też odpowiednich kluczy i siodełko mi się lekko kręci.

Muszę z poprawkami poczekać na moje kochanie, a na razie będę jeździć tak.

Żeby móc jutro wstać nie przeforsowywałam się i zaaplikowałam sobie 1 godzinną jazdę na połowie maksymalnego oporu. Ile spaliłam kalorii i ile km przejechałam nie wiem. Działał mi tylko licznik pulsu.... oj wysoko było, wysoko

           

Jutro pokręcę jakieś półtorej godziny.... a tak swoją drogą po ile godzin wy na rowerku ćwiczycie?

Co do reszty dnia, to jak zawsze na wariackich papierach. Byłam dziś na zastrzyku z chomisią. Trafił mi się lekarz niemota. Wpierw nie umiał zrobić zastrzyku, a potem zaczął mi szarpać chomika. Jak go opierdzieliłam, zabrał strzykawki i powiedział, że w takim razie on nie będzie tego robił. Normalnie jak dziecko focha zaliczył.... musiałam tej niemocie pokazać jak zastrzyk zrobić, bo przecież gotów ją  w powietrzu za te szwy trzymać.

Łamaga skończona

Co do dietki to jak dotąd jest w miarę ok. Cały czas pracuję nad zmniejszeniem porcji obiadowych.... ale cholera, topornie mi idzie! Dlatego ograniczam kolację do minimum!

Na śniadanie zjadłam:
- 2 kromki chleba żytniego, 2 parówki, rzodkiewki, natkę, marchewkę i kawkę z mlekiem

Na II śniadanie:
-
pokroiłam w kostkę jabłko, zalałam je jogurtem Ale Owoc truskawkowym i wsypałam łyżkę płatków

Na obiad jadłam to co wczoraj:
- makaron z pesto, kurczakiem, natką i talerz warzyw

Na kolację zjadłam:
- kilka rzodkiewek i moje ukochane marchewki

Kurcze, boję się, że plan 1 kg nie wypali w tym tygodniu......... a tak bym chciała w niedzielę zobaczyć co najwyżej 119,9!!!!!

25 października 2011 , Komentarze (1)


Zmęczona jestem dzisiejszym dniem, dlatego machnę tylko menu i mykam do łóżka.

Na śniadanie zjadłam:
- 3 kromki chrupkiego pieczywa z serkiem z łososiem i natką, do tego kawę (chyba... byłam tak pół przytomna, że nie pamiętam co tak naprawdę jadłam)

Na II śniadanie zjadłam:
- kawałek wędzonej ryby Palia (pycha, polecam, chudsza od łososia) z 3 chlebkami chrupkimi

Na obiad zjadłam:
- makaron z pesto, kurczakiem i garścią natki, do tego trochę warzyw - marchewkę, rzodkiewkę, pomidora itd...

Na kolację:
- wykończyłam warzywa z talerza: kilka frytek marchewkowych, rzodkiewek i pomidora

Dobra, lecę spać, jutro dam Wam znać jak mój nowy nabytek, bo już jutro powinien trafić do domu. Cholera, gdybym wiedziała, że operacja chomika będzie mnie kosztować 300 zł, nie kupowałabym go... ech... no cóż! W każdym bądź razie ja już prezent na gwiazdkę dostałam...dostanę jutro


Dobranoc!

24 października 2011 , Komentarze (6)


Nie mogę się doczekać rowerku... mam zamiar na nim jeździć regularnie. Lubię pedałowanie więc nie powinno być problemu, a zimą nie bardzo jest jak.

Pochwaliłam się zakupem kumpeli, a ta mi na to: Fajny stojak na torebki sobie kupiłaś !

Wredna baba........ hahahahahah..... ja jej pokażę

Rowerek będzie po jutrze - do tego czasu jajo chyba zniosę

Co do menu, to w jakąś taką rutynę wpadłam.

Na śniadanie zjadłam:
- jogurt z płatkami owsianymi oraz 3 kromki chrupkiego chleba z wędliną i ogórkiem

Na II śniadanie zjadłam:
- 3 kromki chrupkiego pieczywa z pasztetem, pomidorem, natką i kubek zupy (jakoś zimno mi było, a herbata mnie nie rozgrzewała)

Na obiad zjadłam to samo co wczoraj:
- rybkę, ziemniaki i surówkę z kwaszonej kapusty, marchewki, jabłka i cebuli.

Później poszłam na zakupy i jak wróciłam ZGRZESZYŁAM!

Kupiłam szynkę - taką surową, jak Szwarcwaldzka dla syna i zjadłam kilka plasterków. Była taka pyszna, świeża i pachnąca, że nie mogłam się powstrzymać. To było o 19:40...

Ech............. gdyby nie cholerna dieta wzięłabym chleb, ukroiła sobie pokaźną kromkę, taką z chrupiącą skórką, posmarowała masłem i nałożyła tej szynki.................. oj tak.............. a tu DUPA!

Nie mogę przecież tego spieprzyć - to mój przełomowy tydzień. Jeden kilogram, a taki sukces!
 

23 października 2011 , Komentarze (3)


Tydzień mnie nie rozpieszczał nerwowo. Kłopoty dały mi się we znaki i nie raz chwytałam po znieczulacz (znaczy się żarełko). Starałam się mijać łukiem słodycze i słodkie napoje, ale większe porcyjki i jakaś bułeczka się czasami trafiła.

Przez to wszystko bałam się dzisiaj wejść na wagę. Myślałam, że będzie na plusie, a jednak.............

na wadze pokazało mi 120,90 kg, czyli w ciągu dość mało dietetycznego tygodnia spadło mi 0,90 kg wagi


           


NO I GITARA!

Co ciekawe zauważyłam dziś na pasku, że do 119,9 kg (czyli druga 1) został mi 1,00 kg, ale i 1,00 kg został mi, by do celu było już nie czterdzieści kilka kilogramów, a trzydzieści kilka (39,9 kg)!
To oznacza, że nadchodzący tydzień będzie przełomowym!!!!!!! Żebym tylko tego nie spieprzyła!

A jak dzisiejsze menu? Oj ze skrzelami !

Na śniadanie zjadłam:
- płat śledziowy z octu, bułeczka (bez masełka)

Na II śniadanie zjadłam:

- pół jabłka, jogurt i marchewkę

Na obiad:
- spory kawałek mintaja (niestety smażonego, ale nie dajmy się zwariować ), surówkę z kwaszonej kapusty, jabłka, marchewki i cebulki (bez cukru, choć niektórzy dodają) oraz ziemniaki
PYCHA OBIAD, JAK SOBIE O NIM TERAZ PRZYPOMNIAŁAM ZACZĘŁO MI BURCZEĆ W BRZUCHU!

Na kolację zjadłam:
- kilka łyżek owsianki, którą zrobił mój syn (stanowczo jak dla mnie dodał za dużo miodu) oraz trochę podłubałam słonecznika.

Kurczę, cieszę się z tego spadku wagi. Tak sobie myślę ile będę ważyć na Sylwestra. Jak nie dam dupy na całej linii to o jakieś 10 kg mniej niż dzisiaj

22 października 2011 , Komentarze (5)


Witajcie laseczki, wracam do formy z dietą i swoim życiem. Moje kochanie czuje się już na tyle dobrze, że w poniedziałek wraca do pracy, a teraz siedzi u znajomych na działeczce. Fakt, chce tam zostać na noc, żeby nie wracać po nad ranem samemu, ale to już duży postęp.

A ja dietkuję, choć jakoś tego nie czuję.

Wczoraj jadłam:

na śniadanie:
- jabłko, jogurt Ale owoc z płatkami owsianymi, kawę z mlekiem

na II śniadanie:
- 3 kromki razowca z szynką, pomidorem, natką, ogórkiem i cebulką

na obiad:
- makaron razowy al dente, polędwicę w sosie jogurtowym, brukselkę, surówkę z kapusty pekińskiej, pomidora, papryki, cebuli, rzodkiewki i ogórka

I to wszystko...... a nie, jeszcze pół jabłka na kolację i trochę podłubałam słonecznika...

Dziś miałam dzień bardziej na wariackich papierach, dlatego dietkowanie
troszkę kulało ...

Dziś jadłam:


na śniadanie:
- 4 kromki chrupkiego pieczywa z kapustą pekińską, wędliną, pomidorem, cebulą i ogórkiem

na II śniadanie:
- niestety ciabattę z oliwkami w Carrefour, co by zapchać czymś żołądek i nie rzucić się na KFC czy MC po wyjściu ze sklepu.
Zaliczyłam też degustację czegoś, co i Wam polecam. Laska stała z nowym produktem Wasa. Kanapki z twarożkiem. Były 4 smaki: z pomidorem, ziołami, szczypiorkiem i naturalny. Mnie najbardziej smakowała ze szczypiorkiem. To naprawdę dobry pomysł na 2 śniadanie w pracy czy na uczelni. Dziś w promocji jedna taka kanapka kosztowała całe 1,49 zł. Oczywiście nabyłam kilka w drodze kupna









na obiad:
- ryż brązowy naturalny, polędwicę w sosie jogurtowym, surówkę z z kapusty pekińskiej, pomidora, cebuli, ogórka i natki
(ja już od tej tony zielska zjadanej codziennie kupciam na zielono )

Menu niby super, ale jakoś mi się z deka porcje zwiększyły . No nic... zobaczymy jak to będzie jutro, kiedy to komisyjnie się ważę! Jak na minus super, jak na zero... jeszcze nie tragedia, jak na plus, chyba sobie w łeb strzelę!

Przed chwilą się dowiedziałam, że mam sobie poszukać rowerka treningowego, a mój Miś go sfinansuje.
Co prawda powiedział inaczej , że on kupił sobie CB radio i GPS więc ze mną pójdzie do jubilera, ale ja mu powiedziałam, że wolę rowerek. Zamilkł na chwilkę...... (hahahha, chyba musiał przemyśleć co mi odbiło)... po czym powiedział, "ok, skoro tak, wybierz sobie" !

No to co, od przyszłego tygodnia JJJAAADDDDDĘĘĘĘ......

20 października 2011 , Komentarze (7)


Coś w tym tygodniu nie mogę dojść do ładu z dietą. Dopadła mnie jakaś równia pochyła!

Raz za mało, raz za dużo... a i tak i tak dostaję od Was bęcki.

Wczoraj nie jadłam prawie nic, bo nie miałam czasu i możliwości na gotowanie, dziś nadrobiłam ogromnym obiadem.............. ale był taki pyszny.

Cholera, muszę wziąć się w garść, bo miesiąc diety i stracone 4 kg diabli wezmą...

Dobra, to od jutra wracamy do jedzenia light.

Pytałyście co z moim kochaniem. Już dużo lepiej, choć wciąż bierze leki przeciwbólowe. Do końca tygodnia ma się kurować i w poniedziałek wraca do pracy.
Gorzej psychicznie, boi się wychodzić wieczorami samemu z domu. Lekarz mówi, że z czasem mu przejdzie.

A moje menu dzisiejsze............... oj.............. WSTYD!

Na śniadanie zjadłam:
- jogurt Ale Owoc z płatkami owsianymi, jabłko, kawę

Na II śniadanie zjadłam:
- 3 kromki razowego chleba z wędlinką, pomidorem, natką, cebulą i kilka rzodkiewek, do tego herbatę

A na obiad zjadłam.......................
- ryż naturalny brązowy (paczka 100 g) z bitką w sosie pieczarkowym (oczywiście własnej roboty, nie używam torebek), kilka brukselek oraz surówkę z pomidorów, rzodkiewek, cebuli, ogórków.

No niby ładnie... ale.............. kurde, to było takie dobre, domowe, że zjadłam dodatkowo prawie drugą porcję w dokładce!!!!!! Kurde no........... nie mogłam się powstrzymać i czuję się teraz jak balon, w dodatku z wielkim dołem i wyrzutami sumienia!

WSTYD MI, bo jak jadłam tą dokładkę wiedziałam, że nie powinnam, ale nie umiałam się powstrzymać.

Muszę wziąć się za siebie, bo pójdzie w piz** to, co schudłam!

Od jutra jestem już grzeczna

20 października 2011 , Komentarze (1)


Dzisiejszy dzień opiszę później, teraz tylko machnę menu z wczoraj.

Na śniadanie zjadłam:
- 2 kromki chleba razowego z wędliną, pomidorem, papryką, rzodkiewkami, do tego kawkę

Na II śniadanie:
- dojadłam trzecią kanapkę, bo na pierwsze zrobiłam 3 kanapki, ale nie dałam rady ich zjeść. Do tego pokroiłam sobie marchewkę, do tego herbatka

Na obiad zjadłam:
.... nie było obiadu, tylko tak, koło 16:00 zjadłam 2 kanapki z pasztetem z razowca (bez masła, zielska, niczego...), godzinę później budyń - słodka chwila waniliowy. O 19:00 pół jabłka i to koniec.

Nawet nie poszłam głodna spać

18 października 2011 , Komentarze (3)


Zjadłam dziś tylko dwa posiłki, wpierw nie miałam czasu, potem szukałam odpowiedniego posiłku, w końcu zjadłam talerz zupy koło 15:00 i jakoś tak zaplątałam się zajęcia i w sprawy do załatwienia, że zapomniałam później zjeść, a teraz jestem głodna jak wilk!

Dobra, przyznaję się, właśnie przerwałam pisanie pamiętnika i poleciałam do kuchni po jogurt - Ale Owoc Zboża ze śliwkami!

Trudno, jest 22:30, jak nie zjem tego, to za godzinę zrobię sobie tonę kanapek! Ech.... mój błąd, no ale cóż, niektóre z nas rzucają się na gorsze rzeczy

A dzisiejsze menu od rana?

Na śniadanie zjadłam:
- 3 kromki chleba żytniego, 2 parówki drobiowe z serem, pomidor, kilka rzodkiewek, kawę z mlekiem

Na obiad zjadłam:
- wcześniej wspomnianą zupę pomidorową z ryżem (miskę)

W trasie zjadłam pół jabłka i teraz jem jogurt! Sporo ma kalorii - jakieś 220 kcal, ale głód niedługo zagnałby mnie po coś gorszego......

Wypiłam dziś morze herbaty! Jak jest zimno lubię pić herbatę...

17 października 2011 , Komentarze (4)


Moje kochanie wraca do formy, niestety jak się okazało samochód umarł. Dach jest tak zmasakrowany, że pozostałoby zrobić kabriolet - akurat na zimę ! No nic, trzeba czekać na sprawę i zobaczyć co z tego dalej będzie.

Na razie zostaliśmy bez auta.... ech.............

Co do diety to muszę wrócić do trybu light, bo żołądek mi powoli nawala od tych gotowych produktów. Przyzwyczaił się do zielska, więc od jutra wracam do diety.

Przez ten cały cyrk, przez ostatni tydzień schudłam tylko 0,2 kg..... wooow.... całe tony !
No, ale od czego miałam chudnąć? Od braku ćwiczeń, od zapiekanek czy od kupnego kotleta w panierce.... no właśnie!

A dziś? Dziś zjadłam:

Na śniadanie:
- jogurt z płatkami owsianymi, jabłko

Na II śniadanie:
- kromki jakiegoś starego chleba (niestety białego), 2 drobiowe parówki, kawałek ogórka, paprykę i kilka rzodkiewek, kawę z mlekiem.

Na obiad koło 18:00 zjadłam:
- bbbuuuuuuu jajecznicę z szynką, cebulą i natką, a do tego 2 kromki chleba. Nie chciało mi się gotować, ale efekt jest taki, że jest mi po niej strasznie niedobrze!

Teraz piję drugi dzbanek herbaty....

Idę kobitki spać, bo mnie głowa boli.