Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam opisać siebie? Hihi, przeciętna obywatelka naszego pięknego kraju, pracująca, wychowująca syna i mająca kochanego faceta. Niby wszystko normalnie, ale ta wielka dupa odróżnia mnie od innych normalnych:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 104709
Komentarzy: 1026
Założony: 26 stycznia 2011
Ostatni wpis: 19 lipca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pyniowa

kobieta, 47 lat, Warszawa

165 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 października 2011 , Komentarze (25)


Ten świat schodzi na psy, nie ma już żadnych ideałów, strach wyjść z domu w biały dzień.

Wczoraj koło 11:00 (W DZIEŃ) moje kochanie na parkingu naprawiało radio w samochodzie. W pewnym momencie podjechały do niego 3 samochody, z których wyszło 17 "pseudo kibiców". Stwierdzili, że on to niby ktoś tam i bez poczekania na wyjaśnienia zaczęli walić kijami i prętami w samochód. Zbili przednią i boczną szybę, skakali po dachu i próbowali wyciągnąć mojego narzeczonego z auta. Bili go przy tym basebollami i dźgali metalowymi prętami.
Na całe szczęście udało mu się odpalić stacyjkę i odjechać.
Gdyby go jednak wyciągnęli ........................... aż się boję pomyśleć co by się stało.

Chyba bym tego nie przeżyła, jakby go zabrakło!

Dzięki wielkiemu szczęściu w tym całym nieszczęściu ma tylko stłuczoną czaszkę, żebra, nerki, obite płuca i ma kila ran po wbijaniu prętów... lekarze nafaszerowali go środkami przeciwbólowymi... ale generalnie jest przytomny i w miarę na chodzie.

Niby większość ich złapano, ale ludzie, którzy widzieli zdarzenie boją się zeznawać, żeby inni "pseudo kibice" się na nich nie mścili.

Samochód jest zniszczony, ubezpieczenie tego nie pokryje i jeśli chcemy zdobyć kasę na naprawę sami musimy zrobić sprawę cywilną tym łobuzom!

To wszystko to jakiś skandal...

Powinni takich łobuzów dla przykładu wieszać albo rozstrzeliwać w centrum miasta!!!!!

Przez to wszystko dietę i ćwiczenia diabli wzięło.
Wczoraj obiad jadłam o 22:00 - jakiegoś zamówionego kotleta z frytkami i surówką, a dziś w drodze powrotnej do domu zjadłam zapiekankę i jakąś kupowaną kanapkę i jest mi teraz generalnie niedobrze!
O ćwiczeniu A6W nie wspomnę, chyba, że między szpitalem, a komendą!


TEN WEEKEND TO HORROR!

PS. Dobra, nie ważne........... i tak po ptokach :/

14 października 2011 , Komentarze (3)


Dzień trochę na wariackich papierach. Rano pracowałam, potem zrobiłam ćwiczenia (zdycham od tego a6w, ale wciąż je robię), w między czasie zjadłam dwa śniadanka i poszłam na zakupy.

Miałam jutro jechać do mojego narzeczonego, ale niestety nie jadę..... przez co mam małego doła !



Na zakupy poszłam do Centrum Handlowego. Byłam bardzo głodna, ale tak wybrzydzałam na co mam chęć (a to nie miałam ochoty, a to miało za dużo kalorii, a to było według mnie za drogie, na takie małe gówienko), że w końcu nic nie zjadłam.

Do domu wpadłam o 17:40 i obiad musiałam zjeść po 18:00. Ech, za dwa dni komisyjne ważnie, a ja się po nocy opycham...... cudnie!

A menu?

Na śniadanie zjadłam:
- jogurt Ale Owoc Zboża z łyżką płatków owsianych, kawa z mlekiem

Na II śniadanie:
- 3 kromki chleba razowego z serem, szynką, papryką i pomidorem, herbata gorzka

Na obiad po 18:00 zjadłam:
- trochę makaronu z warzywami, który mi został w lodówce z przedwczoraj, pół marchewki surowej, 1/3 zielonego ogórka, pół pomidora i kilka rzodkiewek - taki talerzyk zielska!

Teraz piję kolejną kawkę, bo coś mnie głowa boli. W dodatku smutno mi strasznie, że wyjazd nie wypalił... może jutro się wszystko ułoży i jeszcze go zobaczę.




13 października 2011 , Komentarze (9)


Moja Babcia robi chyba jakieś interesy z koncernami farmaceutycznymi, a ze mnie zrobiła królika doświadczalnego .
Jakiś czas temu zakupiła mi zioła "Ojca Klimuszko" - miesięczną kurację. Odkąd wróciłam na dietę brałam je w miarę regularnie.

Jakie efekty? W przemianie materii - żadne, w chęci na jedzenie - żadne. Generalnie nie bardzo działają, za to paskudnie smakują i są niewygodne w użytku - bo i tabletki i ziółka... sporo tego.
Jedyny pozytyw to to, że przestały puchnąć mi kostki. Pytanie tylko, czy to efekt ziółek, czy diety!

Teraz dostałam kolejny specyfik - kurację na 2 miesiące Chitofit 700 FORTE. Dziś zaczęłam je stosować i za 2 miesiące powiem Wam co są warte.

Ciekawe co dostanę następne.

Ech.... i wysłać taką Babcię do apteki, to zawsze coś do domu przyniesie!


Co do menu to....................... uwaga............ jadłam dziś pizzę!


Ale po kolei!

Na śniadanie dziś jadłam:
- 3 kromki chleba gryczanego z szynką, serem, ogórkiem, papryką i rzodkiewką plus kawę z mlekiem

Na II śniadanie jadłam:
- jogurt Ale Owoc Zboża z łyżką płatków owsianych

Na obiad jadłam:
- no tak.... i tu właśnie jest ta pizza, ale..... to nie tak, że zgrzeszyłam, bo bezczelnie wpieprzyłam całą pizzę i teraz mam doła.
Kiedyś bym zjadła całą.... zapijając colą, ale nie dziś.
Wiedząc, że będzie dziś pizza, bo syn ją zamówił, szybko poszłam do kuchni i zrobiłam talerz zielska. Pokroiłam 1 marchewkę, 1 pomidora, 5 rzodkiewek, 2 korniszony i 1/4 papryki.
Zanim pizza dotarła do domu, talerz stał awaryjnie na stole.
Pizzy wzięłam dwa małe trójkąty, polałam je ketchupem, a do tego zjadłam te warzywa!
Resztę pizzy pochłonął mój syn, tzn. 3 kawałki zostawił sobie jutro na śniadanie.
Teraz jak wchodzę do kuchni i czuję ten zapach.... język mi do dupy ucieka, ale nie zamierzam tego jeść!

Teraz widzę, jakie to niesprawiedliwe.... kiedyś wszamałabym taką wielką pizzę, popiła colą i do tego jeszcze zjadła lody. Teraz jak królik... więcej wąchałam tej pizzy, niż jadłam. Dobrze, że mam lodówkę pełną warzyw, bo zapewne zjadłabym jej więcej!

Po 18:00 zjadłam jeszcze 1 marchewkę i to koniec na dziś...... przygód z jedzeniem!

Co do A6W - zaczynam być z siebie dumna, że się nie poddaję.
Duszka miała rację, że od tych ćwiczeń boli kręgosłup, nie tylko brzuch.
Rano wstałam i miałam takie zakwasy i ból kręgosłupa, że myślałam by z tymi ćwiczeniami skończyć, ale się nie dałam!

Założyłam pas i zrobiłam dzisiejsze dwie serie. Tak mnie wszystko bolało, że stękałam jakbym "dochodziła", ale dałam radę.
I wiecie co? Wstałam i plecy mnie już nie bolały.

Jutro jadę dalej, choć wiem, że będzie coraz więcej tego i coraz trudniej!

12 października 2011 , Komentarze (13)


Dziś jest 12 października, czyli dokładnie od miesiąca jestem na diecie (oczywiście... tym razem, tych poprzednich podejść nie liczę).

Czas na podsumowanie!

1. Od miesiąca nie jadłam słodyczy (oprócz 1 małego loda za namową mojego narzeczonego, kilku krówek i dwóch kruchych ciasteczek o średnicy 5 cm) żadnych chipsów, paluszków, krakersów itp.

2. Od miesiąca nie piłam żadnego słodkiego napoju, choć koło lodówki stoi cola i ślinka mi cieknie na jej widok. Hmmyyyy wypiłam 2 drinki, ale z sokami, nie było tam żadnego sztucznego napoju.

3. Od miesiąca nie jem po 18:00 - w ogóle, nic! Czasem zdarza się, że nawet wcześniej kończę posiłki. Dziewczyny mówią, że to niezdrowo, i że długo tak nie pociągnę, ale ja naprawdę do 20:00 w ogóle nie bywam głodna, a po 20:00 to każda z nas zapewne bywa głodna - trzeba się jednak do tego przyzwyczaić.

4. Od miesiąca nie jadłam białego pieczywa. Raz jedną bułkę Poznańską, bo nie było nic innego.

5. Od miesiąca nie jadłam masła.

6. Przemogłam się i zaczęłam jeść jabłka, pomimo, że ze względu na moją pracę ich nie lubię, choć wiem, że są zdrowe i znam je jak własną kieszeń.

7. Od miesiąca nie podjadam między posiłkami.

8. Zapomniałam jak smakuje fast food... Pizza Hut, KFC, Mc Donalds itp....

Waga spadła o 4,0 kg

Samopoczucie niezłe i czuję, że dam radę kolejny miesiąc!

Dzisiejsze menu:

Na śniadanie zjadłam:
- spore jabłko, Activię, zioła

Na II śniadanie:
- 3 kromki chleba gryczanego z szynką, papryką, ogórkiem, porem, rzodkiewką oraz 1 marchewkę, kawę z mlekiem

Na obiad zjadłam:
- to samo co wczoraj, aaaaaa a i jednego małe kotlecika mielonego. Miał wymiary 5 cm/3 cm. Naprawdę malutki, ale nie light - taki dla moich facetów.
Obiad zjadłam jak zawsze o 16:30 i od tej pory nic.
I nie jestem głodna, mimo, że porcja nie była duża!!!!!!!!!!!!!!

Co do A6W to ćwiczyłam dziś drugi dzień. Niby 5 minut ćwiczeń, a mam zakwasy jak cholera! Oj, dobre te ćwiczenia, dobre... czuje je w brzuchu jak diabli.
No nic, jadę jutro dalej.
Co prawda na razie ćwiczenie 5 i 6 robię jak rozjechana żaba i muszę robić małą przerwę.... nie zamierzam się poddawać!
W końcu nie od razu Rzym zbudowano!



11 października 2011 , Komentarze (6)


Macie tak czasem, że zastanawiacie się nad każdym kęsem, nad każdym posiłkiem, czy jest odpowiedni, czy ma za dużo, czy za mało kalorii, czy powinnyście to jeść, czy to dobrze, że nie jesteście głodne... czy źle?

Ja właśnie tak mam. Mimo, że ostatni posiłek jadłam o 16:30 kompletnie nie jestem głodna! A wczoraj po 22:00 mogłam pochłonąć konia z kopytami!

Czytając wczorajsze komentarze doszłam do wniosku, że faktycznie za mało zjadłam i wzięłam to sobie do serca i teraz już sama nie wiem... bo dziś chyba zaszalałam, choć z drugiej strony, wcale nie tak bardzo.... ale po kolei....

Na śniadanie zjadłam:
- 3 kromki gryczanego chleba z formy (spore kawałki, ale cienkie) z wędliną, papryką, ogórkiem, porem i rzodkiewką oraz 1 marchewkę, do tego ziółka.

Na II śniadanie zjadłam:
- Activię i kawę z mlekiem

Na obiad zjadłam:
- No właśnie.... miałam straszną ochotę na wegetariański obiad, ale wcale nie dietetyczny.

Zrobiłam makaron z warzywami i z serem.

Podaję przepis:
- gotujemy makaron z pszenicy Durum al dente
- na patelni smażymy (wzięłam 3 łyżki oleju) na złoto 2 ząbki czosnku, trochę cebuli, paprykę słodką, odrobinę pora - wszystko drobno pokrojone i zasypujemy odrobiną soli i pieprzu, jak kto lubi.
- jak wszystko jest już usmażone dodajemy makaron (ja dałam pół paczki tj. 250 g), podlewamy to odrobiną wody, która generalnie ma zastąpić w podgrzewaniu olej i ma wyparować
- później wrzucamy garść drobno pokrojonego sera, którego mieszamy do momentu, aż zacznie się ciągnąć
- gdy wszystko jest gorące wrzucamy kilka pokrojonych w plastry korniszonów oraz cały (!!!!) pęczek natki. Gdy natka wyląduje w patelni tylko szybko mieszamy i wyłączamy, żeby nie zabić wit. C.

Ta porcja z 250 g. makaronu przeznaczona była na 2 osoby, czyli ja zjadłam około 125 g. To było pyszne.

Okazało się, że mój syn najadł się u kolegi i zostawił swoją porcję. Miałam taką ochotę na ten makaron, że chciałam zjeść i to co było na jego talerzu, ale szybko wrzuciłam to do miski i do lodówki. Do tej pory ślinka mi cieknie na myśl o tym jedzonku, ale zjem to dopiero jutro.

To była ostatnia rzecz jaką dziś zjadłam. Nie powiem porcja była nie najmniejsza, ale odeszłam od stołu będąc wciąż głodną.... tak więc nie za duża!

I niby powinnam być wilczo głodna.... a tu nic.... no może tylko język mi do tyłka ucieka na myśl o tym makaronie w lodówce.... ale żeby cierpieć na głód... to nie.
Już mi chyba całkiem odwala!

Aaaaa robiłam dziś pierwszy dzień A6W. Hmmmyyyy, te ćwiczenie 5 i 6 to jakiś koszmar! Zdechnąć przyjdzie przy większej ilości serii, ale się nie poddaję jeszcze!



Rozwalił mnie demotyw, wstawiony przez którąś z Was, cudny!


10 października 2011 , Komentarze (9)


Na poprawę humoru pogrzebałam w necie i znalazłam to..................

hahahahahahahahaahahaha.... normalnie ja i moje kochanie!!!!



Nie no, dla chłopa trza schudnąć, bo biedny tego nie przeżyje....

             

No to co, z uśmiechem na twarzy od ucha do ucha.... idę spać, dobranoc !

Ale głodna wciąż jestem !

10 października 2011 , Komentarze (12)


I to jak..........

Mam dziś jakiś kryzys, od rana chodzi za mną żarełko! Wciąż jestem głodna!
Nie poddaję się, ale cholera ciężko jest!

Na śniadanie zjadłam:
- owsiankę na mleku plus zioła

Na II śniadanie:
- 3 kromki macy z szynką, pomidorem, porem, papryką oraz kawę z mlekiem

Na obiad zjadłam:
- miskę zupy pomidorowej z ryżem

Koło 18:00 chwyciłam:
- 2 plasterki szynki, 2 małe korniszony i jedno ciastko od syna (taki kwiatuszek z dżemikiem, średnica 5 cm)

Niby niewiele, ale jednak... z jednej strony czuję się nażarta jak indyk, z drugiej strony mam chęć napaść na lodówkę i pochłonąć co się tylko da!

Kupiłam wieczorem pyszne bułeczki dla syna, colę i różne ciacha. On odchudzać się nie musi więc jemu kupuję takie frykasy!

Jakiś taki dołek mnie dopadł...

Wiem, że jak się nażrę to po diecie (zawsze tak jest), ale znowu tak wolno idzie to odchudzanie, że przestaję widzieć sens całego przedsięwzięcia...........

Buuuuuuuu, kiszka normalnie... też czasem macie takie dołki?


9 października 2011 , Komentarze (8)


To dziś i na wesoło i na smutno - dla równowagi!

Dwa tygodnie temu, w niedzielę rano ważyłam 123,8 kg.
W minioną niedzielę będąc u swojego narzeczonego weszłam na wagę
i zobaczyłam na niej 122,6 kg. Wpierw się ucieszyłam, ale potem naszła mnie niepewność.
Ważyłam się na szybko, na dywanie, w dodatku nie na swojej wadze...
oj... miałam wątpliwości, co do wiarygodności pomiaru!

Potem grzeszyłam, grzeszyłam i jeszcze raz grzeszyłam... restauracja, drinki, pyszne jedzonko,
generalnie same bomby kaloryczne!

Po powrocie z cudownego weekendu we wtorek wlazłam na swoją wagę.
Wiecie co zobaczyłam? 124,1 kg!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tamta waga mojego Miśka po prostu mnie bezczelnie okłamała, a pyszne jedzenie dobiło wagę!

Od wtorku ostro wzięłam się za siebie, bo szlag mnie po prostu trafił!

I co? Dziś rano waga pokazała (moja waga, stojąca w tym samym miejscu) 122,0 kg !


                    

ZNÓW JEST MNIE TROCHĘ MNIEJ!
SUPER!!!!!!!!!

Było na wesoło, teraz na smutno.

Dziś grzebałam po lodówce i zastanawiałam się co zjeść. Wiecie co mnie naszło?

Ja już kur** mać będę musiała tak szczypać się z tym żarciem do końca życia,
bo inaczej pieprzone jojo!
Do końca życia nie dojadać, do końca życia bez słodyczy, porządnego żarełka, na głodzie!

To takie smutne... zwłaszcza jak się lubi jeść...



GŁODNYM BYĆ DO KOŃCA ŻYCIA!!!!

Pierdolę, ale i tak jadę dalej! Hehehe... zamienię żarcie na większą ilość seksu


Aaaaa, zapomniałam, menu dzisiejsze jeszcze:

Na śniadanie zjadłam:
- owsiankę na mleku, zioła

Na II śniadanie zjadłam:
- Activię i kawę z mlekiem

Na pierwszy (hehehe) obiad zjadłam:
- miskę zupy pomidorowej z makaronem razowym plus 2 kromki macy z wędliną

Obiad zjadłam koło 14:40 i po 17:00 zrobiłam się głodna. Zostało mi trochę zupy, dlatego koło 17:30 zjadłam drugi obiad .

Na drugi obiad zjadłam:
- miseczkę zupy pomidorowej z makaronem razowym i kanapkę z szynką (chleb niestety zwykły żytni, ale miałam taką chęć................)

Od 17:40 nic nie jadłam i głodna jestem jak cholera!!!!!!!!!!!!!!!

8 października 2011 , Komentarze (7)


Poczytałam, pomyślałam i doszłam do wniosku, że trzeba ruszyć zadek, a jako że brzuchol mam wielki i  sama dieta może doprowadzić do nadmiaru skóry A6W będzie chyba niezłym pomysłem - zwłaszcza, że początek jest łatwy i daje czas na złapanie bakcyla (nie trzeba od razu 2 godzin się pocić).

No, tylko wyzdrowieję jadę z koksem!

Wrzucam tu ściągawki, żeby wiedzieć co jak mam robić, ile i kiedy!




1 dzień - 1 seria po 6 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

2,3 dzień - 2 serie po 6 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

4,5,6 - dzień - 3 serie po 6 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

7,8,9,10 - dzień - 3 serie po 8 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

11,12,13,14 - dzień - 3 serie po 10 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

15,16,17,18 - dzień -3 serie po 12 powtórzeń w każdym ćwiczeniu
 
19,20,21,22 -dzień 3 serie po 14 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

23,24,25,26 - dzień 3 serie po 16 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

27,28,29,30 - dzień 3 serie po 18 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

31,32,33,34 - dzień 3 serie po 20 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

35,36,37,38 - dzień 3 serie po 22 powtórzeń w każdym ćwiczeniu

39,40,41,42 - dzień 3 serie po 24 powtórzeń w każdym ćwiczeniu


Tylko mam zagwozdkę... co po tych 42 dniach?
Ostatnią fazę ćwiczyć cały czas?
Ktoś napisał o ćwiczeniach ABS.... lol, oglądałam je, ale to
gimnastyka dla jakiegoś orangutana, ja nie dam rady takich hocków - klocków odstawiać.

Wie ktoś? Co po A6W?

8 października 2011 , Komentarze (2)


Ciekawe ile kalorii mają tabletki, hihi... bo szamię je jak cukierki. Aspirynka, witamina C, Rutinoscorbin, leki przeciwkaszlowe... sporo tego, ale przynajmniej działają, bo czuję się lepiej jak wczoraj, a było naprawdę do dupy!

Jeszcze dwa dni i w ogóle wrócę do formy.

To jeszcze tylko machnę menu i spadam wygrzać się do łóżka.

Na śniadanie zjadłam:
- miałam zjeść naleśnika po wczorajszym obiedzie, ale przez noc nasiąkł powidłami i stał się jakiś taki... gumowaty, niczym kauczuk.
Zjadłam więc 2 kromki macy z szynką, pomidorem, porem, papryką i do tego nieśmiertelne ziółka. Zaczynam się przyzwyczajać do tego gównianego smaku.

Na II śniadanie zjadłam:
- kawę

Na obiad:
- gotowane 2 udka z kurczaka (z rosołu, który robiłam), kilka marchewek i surówkę z pomidora, pora i jogurtu

Na kolację:
- Activię

Mało tego było, a czuję się jak balon. Może to te leki... hihi... bo ich było więcej.

Idę spać, dobranoc dziewczyny!