Znajomi (3)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 8115 |
Komentarzy: | 26 |
Założony: | 9 lutego 2011 |
Ostatni wpis: | 12 grudnia 2013 |
Postępy w odchudzaniu
Ogólnie to nic a nic nie widzę, głupio mi trochę. Zadnych zmian, żadnych postępów, a do tego dziś najadłam się drożdżowca i już widzę to rosnące ciasto w moim brzuchu. Ogólnie 2 dni z 42 zaliczone SLIM IN 6 ale to cholernie nudne, chociaż po pierwszym dniu miałam zakwasy. Do tego ZUMBA, tylko chyba nie odkryłam całego potencjału znajdującego sie na tej płycie nie wiem co mam tak naprawde ćwiczyć, ale i tak jest fajnie.
Miałam dzisiaj również postanowienie by zmierzyć swoje wymiary i po jakimś miesiącu porównać, ale za nic nie mogę znaleźć jakiejś miarki. Ło matko samo ALE ... musze wykonać jeszcze na dziś 3 dzien, ale coś mało widzę ćwiczeń na brzuch w tym SLIM IN 6 dlatego zastanawiam się nad czymś dodatkowym, tylko, że A6W to jak dla mnie masakra na plecy. Mhmm...
Tak jak obiecałam, w piątek była zumba. Matkoo to jest genialne, ciągle w głowie mam tą muzykę i aż chce mi się ruszać. Co prawda ściągnełam jakiś program składający sie z dwóch płyt. I oczywiście zaczełam od FOR BEGINNERS pomyslałam najpierw nauczę się kroków, i już to dało mi tyle radości, że chciałam WIĘCEJ, dopiero po kąpieli odkryłam że na płycie znajduje się cały zestaw gdzie jedna babka tłumaczy a druga tańczy i robi to genialnie. Natomiast na drugiej plycie to już jest hardcore, fitness jak się patrzy i do tego ta muzyka. Dlatego polecam z całego serca, aż się jutra nie doczekam bo dziś przerobiłam już pierwszy dzień SLIM IN 6 co wydaje mi się trochę nudne po ćwiczeniach z Cindy ale jak się podjełam - przejdę! Nie znam harmonogramu ale coś tam sama wymyśle, pierwszy tydz pierwszy filmik wraz z tym czymś na rozciąganie i na zmiane z 6 pakiem, a potem pójde dalej. No ale zumba będzie podstawa każdego dnia bo daje tyle pozytywnej energii. Muszę się przyznać sobote się leniłam, miałam kuzyna w domu i głupio mi tak było się przy nim pocić, miałam chociaż pobiegać ale nim się zorientowałam bylo już ciemno a w mojej okolicy to może lepiej nie ryzykować. Na zitkowego lubego nie ma co liczyć w takich sprawach już się przekonałam, nie chce mu się i już. Dziś stwierdził, że jest gruby, wsiadł na wagę jak byliśmy u rodziców na obiedzie i się przeraził. Było po nim widać tą nietęgą minę. I rzeczywiście zrobił się zwalisty. Ale postanowił nie objadać się na noc, wiec widzę w tym również moją szanse, bo nie będzie mnie kusił.
Co do diety, to kontynuuje MŻ, no może trochę bardziej intensywnie bo nie ukrywam, że przekąski były i to dużo, ale starałam się w mniejszych ilościach niż zwykle. A teraz postanowiłam tak raz na tydzien sobie pofolgować. Podtrzymuje mnie przy tym przykład mojej koleżanki, której to dietetyk wyznaczył diete i trzymała jej się równo cały czas, ale pozwolił by jeden dzień w tygodniu jadła co chciała (zniedowierzaniem zapytała czy może zjeść cały słoik nutelli - podobno może ale to i tak prowadzi do mdłości), tłumaczone to jest faktem, że przez ten jeden dzien organizm nie jest w stanie się przyzwyczaić do magazynowania tego nadmiaru kalorii, ale trzeba pamietać by to stale mógł być ten jeden dzień, w żadnym wypadku dwa od razu. Także stosuje się tego, możliwe że miała jakaś wyspecjalizowaną diete w ogóle, ale jak dla mnie ograniczenie słodkości i tak dużo da. Biorę się pełną parą, bo jak zdążyłam jedynie zerknąć pani na drugiej płycie ZUMBY ma genialny brzuch, w ogóle figurę, i taki jeden malutki, krótki look na nią pozwolił mi się nieźle zmotywować. Już się widzę nad basenem sesese!
Przeczytałam niedawno artykuł o tej depresji sezonowej na vitalii, normalnie to JA! Ciągle czułam się zmęczona, wymigiwałam się tym od serio ważnych do załatwienia spraw, senność, wzmożony apetyt i ogólny marazm o którym pisałam w notce ostatnio. I tak mimo to, że dziś po tym obiedzie zaczeła boleć mnie głowa i jak tylko przyszłam do domu to wolałam rzucić się na wyro z lapkiem, to teraz po ćwiczeniach i po obejrzeniu tej drugiej płyty z zumbą, nabrałam energii, to będzie mój sposób na walkę z marazmem. Postanowienie na jutro: zaraz po pracy i po załatwniu ostatnich spraw ze szkołą (ciągle nade mną ciążą pewne niewykonane obowiązki absolwenta) zabieram się za zumbę. Polecam wszystkim. Szał!
Dzisiaj będzie dzień zumby, tak zachwalałyście na forum to ściągnełam, zobaczymy, aczkolwiek takie ćwiczenia w domu pewnie różnią się od tych prowadzonych na fitnessie. U mnie w mieście jakaś szkoła tańca oferuje, ale kurde drogo a raz w tyg. także pierw spróbuje w domu, myślicie, że sie uda? któraś ćwiczyła i może pochwalić się rezultatami?
Jakoś ogarnął mnie marazm w życiu. Sama nie wiem co już z sobą robić, mam tyle planów jak idę spać, że jestem z siebie dumna, to jest coś jak plan na opanowanie świata. A od rana a własciwie po pracy - dupsko. Zitka leń albo to to przesilenie bo juz nie wiem jak tłumaczyć fakt, że potrafie cały dzien przed kompem na forach spędzić, coś tam upichcić a potem leżeć. Matko! może jak sie zrobi ciut cieplej to już nie będzie taki strach, że się zamarznie i spacerki czy bieganie pobudzi zitkową dupę.
Weszłam na wagę, co prawda jestem dzień przed okresem ( takie głupie wytłumaczenie ) i sama nie wiem 1 kg poszedł. Ale nawet tego na pasku nie zmieniam bo to może w cały świat. Dzis będzie zumba to może po energia mi wróci i zrobie w domu rewolucje? Bo Cindy mi się trochę znudziła, nie jest źle, nawet już pare pompek robie co zawsze było dla mnie nie do wykonania, a tu proszę. Mam cel, jade na początku wakacji ( tzw wakacji dla młodzieży szkolnej heh) na festiwal, 4 dni w słońcu tam pokaże nową dobrze czującą się ze sobą zitkę, która nie będzie wstydzić się pokazać w kostiumie. Kawał czasu przede mną, ale ale... ja chce by ciało było sprężyste i gładkie, dlatego ćwiczenia przede wszystkim. Na wiosne kupuje rower, własnie czas najwyższy zacząć się rozglądać, będe jeździć nim do pracy, do rodziców na obiadki. Będzie zitka w wersji sport. Ale kurde plany napisałam ja leżąc na kanapie z laptopem w ręku, w tle Ibisz coś tam srata tata a na zewnątrz -16. Nie nooo jak nic marazm, zimowy marazm. Nic to zaraz zaczne zumbę może trochę klimat latino nadciągnie do mego życia,. wieczorem napiszę jak poszło
P.S. Kolejne postanowienie: pare minut dziennie powtórka z włoskiego - bo już ni chu chu, nic nie pamietam.
i znów poweekendowe postanowienia.
Ok serio nie jest aż tak źle, diete typu MŻ trzymam. Co do ćwiczeń to się trochę opóźniłam, chyba mnie jakaś deprecha zimowa złapała najchętniej po pracy to bym tylko leżała i spała a jak wstaje by coś ogarnąć w domu to aż mi się kręci w głowie. Zaraz ide biegać, ja wiem po wysiłku czuje się fantastycznie ale żeby się zebrać do tego wysiłku to mam cholerny problem. Nie wchodzę na wagę, nie ma sensu, jak postaram się robić wszystko regularnie to wtedy! Ściągnelam sobie kolejne ćwiczenia tym razem tak zachwalaną zumbę, może znów motywacja wróci.
Bal był ...ale nie jakiś spektakularny, czułam sie jak nadmuchany balon stąd może to moje marne samopoczucie, które wpłyneło na ogólny pogląd balu. No ale potancowałam wiec moze coś spaliłam.
Ubrana, lece biegać, muszę uciekać nim mnie znów leń dopadnie.
Powiem tak, zaniedbałam się i to bardzo, począwszy od weekendu o którym juz pisałam, dalej idąc przez walentynki, aż do dzisiaj. Normalnie pożeram wszystko, mam ochote na wszystko, staram się w mniejszych ilościach ale kuuurde przesadzam. Co do kopenhaskiej to jedna wielka dupa nie zaczęłam to już w tym tyg nie zacznę. No bo niby to takie proste? Po pracy jestem tak głodna, że jestem w stanie zjeść całą bułę (taaaką wielką) z dwoma parówkami co czynie również teraz :) No a wieczorami mój luby potrafi wpaść na genialny pomysł wszamania czegoś i mi już ślinka leci, do tego byłam taka zaaoferowana pracami domowymi, że ćwiczenia odeszły na dalszy plan. No i oczywiscie nie pisałam tutaj co się w moim życiu dzieje. Aczkolwiek muszę się tu przyznać, że codziennie wchodzę i czytam o waszych sukcesach. Jestem pod wielkim wrażeniem, ja zdaje sobie sprawę jak głupie pół kg cieszy. W moim przypadku musze poprostu zacząć i ruch ruch ruch. W tym czasie biegałam jeszcze raz co prawda o wiele krócej bo był taki mróz, że aż czułam sopelki w nosie.
Trochę jestem przerażona w sobote czeka mnie bal, mam niesamowicie obciłą sukienke i boje się jak ja będe wyglądać z tym bęcolem. Te dwa dni poświęce całkowicie ćwiczeniom, zwłaszcza, że luby podarował mi 2kg ciężarki, no i mam zamiar dokończyć prace domowe. Ale powiedzmy sobie szczerze co to da? no co? 2 głupie dni. Dlatego mimo wszystko dziś zaczynam, żadne wymówki że od poniedziałku i to jest bardzo poważne postanowienie, możecie wyciągnąć ze mnie konsekwencje w przypadku poddania się. Do dzieła zitka, CINDY HERE I AM :)
Wczoraj miałam się nygusić i generalnie odmawiać sobie pokus ciasteczkowych, podczas gdy "zitkowy luby" wżerał - tak tak można to powiedzieć, bo jedzeniem tego nie nazwę - masakryczne ilości słodyczy. Na złość mnie? Ale plany się zmieniły i trafilismy na mikro impreze, uśmiałam się, więc mięśnie brzucha ćwiczyły, przynajmniej tak sobie to tłumacze, ale też nie odparłam ochoty skosztowania kanapeczek i sałatki. Chipsy w ogóle mnie nie interesowały więc i tak jestem z siebie dumna. Pochłonełam 3 lampki wina domowej roboty i matko bosko! jakie ono było mocne. Rano do pracy myślałam, że się z łóżka nie zwleke, na szczęście któciótko więc zaraz potem poczułam taki pseudo kacowy głód. Niestety najgorszym moim przyzwyczajeniem jest niejedzenie śniadań, i odpracowuje to potem. Myśle teraz, że może mogłabym sobie kanapki czy coś przygotowywać wieczorem na rano? Wypróbuje to w nastepnym tygodniu, ale trudno jest tak poprostu rzucić 2 letnie przyzwyczajenia. Śniadanie zjadłam w postaci dwóch tostów z dżemem i kawką a potem zapadłam w taki lekko 3-4 godzinny sen, wstyd - przynajmniej nie jadłam w tym czasie. Zastanawiałam się nad tym czy ja jestem na diecie czy jak to jest, wychodzę z założenia, że się poprostu ograniczam. Bo jak bedę odmawiać sobie ciastek to w końcu sie na nie rzuce, ale jak zjem jedno to się zaspokoje i już nie będzie za mną chodziło. Do tego codzienny ruch w postaci ćwiczeń i gitarrrrra. Ale chodzi za mną ta kopenhaska, tak poprostu by się lepiej poczuć pare kilo mniejsza, generalnie kiedyś testowałam i 5 dni przetrzymałam, ja wiem, że dla pełnego efektu powinno się dotrwać do końca bo nie ma rezultatu i bla bla bla, ale wtedy przez te 5 dni schudłam ok 4 kg i gdyby nie to, że potem wróciłam do swoich obżartych wieczorków z lubym to przybyło na nowo. Może od poniedziałku? ale robie plany. A gdyby tak od początku pisania tego pamiętnika stasowała diete, to już mielibyśmy 3 dzień, heh jakie to demotywujące.