Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubie dobrą książkę i dobry film. Kocham tez rozmowy, nie plotki ale takie głębokie rozmowy. I lubie poznawać ciekawych, mądrych ludzi.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32322
Komentarzy: 206
Założony: 16 marca 2011
Ostatni wpis: 28 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
blizka

kobieta, 53 lat,

171 cm, 74.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 sierpnia 2011 , Skomentuj

Nie było mnie tu długo, znaczy nie pisałam ale sledziłam pamiętniki.

Za mną operacja zmniejszenia blizny (udana) a przy okazji uszczknięcia odrobiny tłuszczyku.

Efekty są ale i tak długa jeszcze droga do mojej dawnej figury.

Miałam jakieś kłopoty z hormonami, zaczełam brac tabletki anty i o dziwo waga zaczęła szybciej spadać.

Może wreszczcie zrobie zdjęcia i pokażę jak wyszło.

 

12 maja 2011 , Skomentuj

cześć kochane!

jutro czyli 13 w piątek (hm nie jestem przesądna) mam operację usunięcia ( a raczej zminimalizowania blizny) i wycięcia odrobiny tłuszczyku.

Trzymajcie za mnie kciuki.

Zaczynam się bać. Zabieg ma trwac około 1h i w znieczuleniu miejscowym.

Dzis sobie zrobie zdjęcia mojego paskudnego, okaleczonego brzucha żebym miała co potem porównać.

 

30 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

Cześć kochane!

Przyznaję zaniedbywałam przegląd pamiętników i nie dodawałam wpisów, ale naprawde nie miałam czasu.

Ale po kolei!

Świeta spedziliśmy nad morzem i mimo, że obawiałam się tego wyjazdu, tylu godzinnej jazdy, było cudownie, dzieci zniosły podróż doskonale, mieszkanie było ładniejsze niż w folderze, pogoda słoneczna, buzie się nam opaliły no i pojedliśmy ryb wszelakiego rodzaju. Było iwęc zdrowo mimo że kalorycznie, ale myślę że długie spacery spaliły sadełko.

Jednym słowy odpoczynek na całego. Żal było wracać.

Mój mały był zachwycony morzem, falami, piaskiem i łąbędziami.

Córa dostała wreszcie apetytu i kolorów na twarzy.

Po powrocie postanowiłam się udac do mojego chirurga na ostateczną konsultację.

Byłam wczoraj i wyszłam dość pozytywnie nastawiona. Ustaliłam z mężem, że poddam się operacji usunięcia blizny i małej korekcji brzuszka 13 w piątek.

Nie jestem przesądna ale.....

Wczesniej zrobie sobie zdjęcia oszpeconego brzucha żeby mieć co porównać.

Wrzucę pózniej fotki na kompa i zobaczycie czy jest efekt.

Życzcie mi dziewczyny powodzenia.

Może wreszcie odzyskam równowagę po tej traumie i stanę na nogi, zacznę w siebie wierzyć i wreszcie się sobie podobać.

Lekarz twierdzi ze do wakacji powinnam to mieć takie ładne ze dałoby sie pokazać nawet na plaży.

No jakoś mu nie wierzę, ale może nie mam racji.

Narazie szukam stroju kąpielowego przykrywającego brzuszek.

Co powiecie na ten

18 kwietnia 2011 , Komentarze (3)

I tyle moich dokonań w tym tygodniu.

Fakt jestem dumna, że nie zjadłam tortu, ciasta z kremem, golonka, kapusty, karczku i kurczaka, że nawet nie tknęłam sałatek ni frytek, ale wypiłam 2 lampki czerwonego wina i zjadłam 3 baryłki czekoladowe z likierem.

Ale waga stoi w miejscu a ja wiem dlaczego.

Cały tydzień pucowałam, szorowałam, prałam i wieszałam bo było u mnie malowanie i tapetowanie a potem trzeba było mieszkanie doprowadzić do ładu i porządku wielkanocnego włącznie z dekoracjami. Mąż był w pracy a ja na zaległym urlopie i sama tego dokonałam. Tzn. fachowcy wymalowali, wygładzili i wytapetowali a ja jak ten kopciuszek pucu, pucu.

Wieczorem byłam padnięta tak dosłownie i modliłam się tylko żeby mój mały szkrab spał spokojnie i dał mamusi odpocząć. Ale dzieci spisały się na medal, mały dużo spał i nie marudził a córcia wyprasowała mi wszystkie firanki i pomogła wypucować meble.

Ale jadło sie w pośpiechu byle co i byle jak czasem musiałam, dosłownie musiałam dowalić sobie cukrem.

 Jedziemy jednak całą rodzinka odpocząć na święta nad morze. Nie będzie gotowania i zakupów świątecznych więc może i mniej jedzenia wpadnie do brzuszka ale za to mam nadzieję będzie duuuuużo spacerów i dotleniania się nad morzem.

Zaniedbywałam też vitalie i vitalijki moje kochane za co przepraszam i życze wam smacznych, mało kalorycznych potraw i dużo ruchu na świeżym powietrzu przez święta.

8 kwietnia 2011 , Komentarze (4)

Wczoraj wieczorem wybierałam się wreszcie pobiegać. Przysięgam, że nawet miałam ochote i nawet czasu mi starczyło. I co? I nici!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Tak wiało, że bałam się że mi jkąś gałęzią przywali.

No coż pewnie każde wytłumaczenie jest dobre, ale dzis jak za oknem nie będzie takiego szaleństwa to pobiegnę.

7 kwietnia 2011 , Komentarze (2)

Po przeczytaniu komentarzy przypomniała mi się historia czerwonej sukienki.

Kiedyś kupiłam sobie taką bardzo prostą i bardzo tanią czerwoną sukienkę. Takie naprawde nic ale jak ją założyłam to coś sie dziwnego zaczeło dziać.

Nagle mój mąż wybałuszał oczy, kolega w pracy zaglądał w dekolt i wiercił się jakby miał owsiki itp.

Okazało sie bowiem, że ta prosta sukienka nijaka w szafie, na ciele zmieniała się w cudo. Robiła ze mnie seksowną babkę.

No cóż lata mijały, mnie dotknęły nieszczęścia, przytyło się i jak kolejny raz wypłakiwałam się koleżance do telefonu to ona przypomniała mi jak kiedys zjawiłam się u niej na imprezie w takiej niesamowitej czerwonej sukience i on baba a nie mogła oderwać wzroku a niektórym mężom to się nawet dostało.

I wtedy przestałam płakać i powiedziałam, że jeszcze kiedyś założę czerwoną sukienkę.

Ubrałam ją na moje 38 urodziny i niby się nic nie działo. Ale umówiłam się na urodzinową kawę z znajomymi i chlipałam do filiżanki, że taka gruba i nieszczesliwa i nieatrakcyjna.

I wtedy mój kolega powiedział " słuchaj to że smarkatsi ode mnie sie na ciebie gapią to ignoruję ale jak się juz baba za toba oglądnęła to już mnie zaskoczyło". Potem jeszcze na schodach usłyszałam jak dwóch młokosów debatowało czy mam stringi bo tak gładko na tyłku. Nie powiem uśmiechnęłam się. Depresja odeszła a mi udało się zrealizować moje marzenie, szcześliwie zaszłam w ciąże i mam słodkiego bobaska. W ciąży myślałam o tej czerwonej skukience, jak mi było bardzo źle to wyciągałam ją z szafy i przykładałam do mojego wielkiego brzucha.

A teraz postanowiłam, że jeszcze kiedys założę moją "czerwoną sukienkę".

Napisałam to by powiedzieć, że każdy ma w szafie taką "sukienkę".

Może to jakieś odlotowe buty, w których nasze nogi wyglądają bosko, albo perfumy, które oszałamiają albo cos innego. Nieważne co. Coś co daje nam odwagę i wiarę w siebie, czujemy się piękne, atrakcyjne i niezwykle sesowne. Bo to właśnie pewność siebie, moc i siła powodują ze inni patrzą na nas i podziwiają.

Więc szperajmy w szafach i kufrach. Wydaje mi się, że każdy ma taką "czerwoną sukienkę".

Trzeba sobie tylko o niej przypomnieć.

 

 

6 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

Popłakałam się gdy przeczytałam ostatni komentarz. Popłakałam się ze szczęścia i że tak lekko mi się na duszy zrobiło.

Wczoraj odwiedził mnie kolega, którego wieki nie widziałam i powiedział mi tyle miłych rzeczy, że jak na skrzydłach do domu wracałam. Kazał mi codziennie zapisywać, że siebie kocham i że się sobie podobam.

Sarenzir wielkie dzięki!!!!!!

Dziewczyny i oczywiście chłopaki dajecie mi takiego kopa do działania, że normalnie czuję się jaby mój świat kozła wywinął.

Bliznę poprawię, brzuszek stracę a jakby nawet coś jeszcze nie było tak jak trzeba to olać to i tak w bikini wyjdę i jeszcze zdjęcie na vitali zamieszczę.

W końcu ta blizna to dowód, że wydobyli ze mnie 4,5kg bobasa o którego 4 lata walczyłam.

Zrobiłam to dla mojego męża i dla mojej pięknej córci no i dla mnie, żeby móc kochać jeszcze więcej. A że lekarz tak brzydko z mamusią postąpił no cóż może inny to chociaż trochę naprawi.

Jeszcze raz dzięęęęęęękuję.

 

3 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

No i kolejna imprezka za mną i nie było tak źle.

Zjadałm kolację bez objadania, tortu nie tknełam no i fajnie, czuje sie lekko więc można.

W tym tygodniu stawiam na zieleninę i odrobinę mięsa. Rano jogurt naturalny z płatkami.

I chyba ogranicze kawę, bo ostatnio tyle jej piję, że czuje sie czasem jak na haju.

Jak w sobote waga znów drgnie w dół to chyba odtańcze jakiś zwycieski taniec.

Powoli oddalam depresję, może jak nie będę myslała o moim okaloczonym brzuchu a skupię się na spadku wagi i odzyskaniu dawnej figury to całkiem sie to jeszcze będę szczęsliwa.

We wtorek moja córa pisze swój pierwszy ważny egazmin (po podstawówce). Ja się denerwuję ona nie. Ta to ma żelazny charakter.

 

3 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

Kochani!

Udało się, waga pokazała nareszcie "6". Mimo, że byłam na urodzinach gdzie stół uginał się od wszelakich smakołyków, wieczorem wychdziłam lekka i niedojedzona. wszem pokosztowałam ale bez przesady. Tort pochwaliłam ale nie zjadłam i szczerze jakoś mi tego nie brakowało, nieszczesliwa nie byłam. Może tak dobrze zadziałało 69,5 na moim pasku.

Kiełki mi wreszcie "wykiełkowały", więc sniadanko było baaardzo zdrowe:

2 plastry papryki czerwonej

2 plasterki szynki

rzodkiewka

3 plastry ogórka zielonego

iwszystko przysypane kiełkami

Do tego czarna kawa bez cukru.

Mniam.

Dzis kolejne urodzinki, jak nie skusze sie na całe góry jedzenia to jestem "super".

 

29 marca 2011 , Komentarze (3)

Oj trzymałam dzisiaj fason   .... i dietę. Ruchu było tez dużo i nawet zakupy były udane. Wreszcie nie wyszłam z przymierzalni z płaczem. Spodnie przymierzyłam, pasowały i kupiłam. Brzucha trochę jeszcze jest ale może wreszcie basen to załatwi.

Niestety czekają mnie uuurrrodzinny w rodzinie i to dwa pod rząd. A to oznacza góre jedzenia i mój apetyt. Jeśli stoczę tę walkę pozytywnie i wyjdę z nich nienajedzona to uwierzę we wszystko może i w krasnoludki.

A na zakończenie dnia zrobiłam sobie okład z kawy. Delektowałam się zapachem, a po zmyciu fajną gładką skórą. Mmmmmm. I nawet blizna sie trochę wygładziła. 

No cóż jutro kolejny dzień.walki z niedoskonałościami i zachciankami.