Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pogodna, ciekawa życia, sympatyczna brunetka, która kolejny raz podejmuje próbę zrzucenia kilku kg. Niestety mam słomiany zapał i ogromna miłościa darzę słodycze:( Mam nadzieję,że tym razem będzie inaczej, a pamiętnik pozwoli mi się zmoblizować.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36855
Komentarzy: 519
Założony: 2 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 12 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
BlackCashmere714

kobieta, 44 lat, Warszawa

179 cm, 72.40 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do 15 marca ważyć 72 kg.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 września 2012 , Komentarze (3)

Lubię jesień. Nie tylko dlatego, że nie przepadam za upałem lata. Kocham jesień za pomidory, marchewki, paprykę, dynię,winogrona i inne smakołyki.Jesienią smakują najlepiej, no i cena jest zachęcająca;)

Dziś zakupiłam karczocha. Nigdy go nie jadłam, nie mam pojęcia jak smakuje, jak sie go przygotowuje, ale ładnie wyglądał.Taki ,,kwiatek":)Muszę obadać w internecie co z nim zrobić.

Wagowo bez zmian .Waga nie różni się od wczorajszej. A niech se stoi,łaski nie robi;)Ważne, że nie  rośni. Wiem,że Szklana Pani, nie będzie mnie rozpieszczać każdego dnia.

Menu:

serek homogenizowany, brzoskwinia, garść winogron, 0,5 litra soku warzywnego,  sałatka z pomidorów i paryki, 2 jajka na twardo, kotlety sojowe ( o których istnieniu przypomniała mi jedna z Vitalijek.Pozdrawiam!;), 2 ziemniaki. No i może pomaltretuje mojego karczocha (jakkolwiek to brzmi;).

3 września 2012 , Komentarze (1)

Dzisiaj staropolskim zwyczajem wskoczyłam na wagę i...Takie niespodzianki to ja lubię!     -0,5 kg! Bardzo się cieszę, ale nie ukrywam,że jestem teź lekko zdziwiona. Fakt, że przez 4h szorowałam mieszkanie, ale poza tym aktywności fizycznej nie było zbyt wiele.Wpadł tez nadprogramowy lód koktajlowy (270 kalorii) i ciastko z kawałkami czekolady ( 96 kalorii).Odwodniona nie jestem, bo zawsze bardzo duzo piję,zadne tresci jelitowe we mnie nie zalegały..Dziwne...No ale nie będę narzekać;)

Jakieś 3 tygodnie temu nabyłam ,,krokomierz" i często z niego korzystam. Uswiadomiłam sobie, że idąc pieszo 1 przystanek do pracy spalam około 50 kalorii, a to tylko kilka minut szybkiego marszu. Kawałek do kawałka i cos tam sie zawsze uzbiera:)

Dziś pierwszy dzień prawdziwej pracy.Organizuję sie na nowo. Trochę czuję sie jakby to był w ogóle początek nowego roku i mam chęć na jakies ,,noworoczne" postanowienia:

1. Jeść regularnie ( co 3 godziny)                                                                       2.Planować posiłki i nie jesc przypadkowych ,,śmieci". Z punktem tym wiąże się noszenie do pracy pojemników z ,,żarełkiem".                                                                          3.Nie podjadać wieczorem (po 19ej). Wiadomo, od czasu do czasu musi byc ,,dyspensa" zwiazana z wyjsciami ,,na miasto".                                                                             4.Jeść to na co ma sie ochotę, ale w mniejszych ilościach                                                5. Chodzić, chodzic, chodzić!( z dalszymi próbami biegania)

Menu na dziś:

owsianka, brzoskwinia, garść winogron, 0,5 litra soku wielowarzywnego, 0,5 litra maslanki, sałatka z pomidorów, 2 jajka na twardo, 2 marchewki

Na  to mam dziś ochotę :)

Udanego poniedziałku i duzych spadków życzę!:)

2 września 2012 , Komentarze (3)

                                                                                                                                             Wrzosy posadzone, wielkie prasowanie niemal skończone, przegląd garderoby dokonany.Pozostaje jeszcze ogarnąć mieszkanie i jutro z ochotą ruszać do pracy;) W ramach większej motywacji zakupiłam wczoraj kilka roślin doniczkowych do swojego pracowego gabinetu, żeby go bardziej ,,oswoić".                                                                                                          Wczoraj na mieście widziałam taki oto nietypowy obrazek: Pani (około 50 lat) prowadziła duzy wózek dziecięcy ( taki stylizowany na retro), a w nim siedziały/leżały 2 psy. Psy były nakryte czymś w rodzaju firankowej narzutki. Dziwne...Nie wiem co o tym myśleć.Może pani była chora, a może to zwykła prowokacja? W każdym razie z pewnościa budziła ciekawość w centrum miasta. Mimo wszystko było mi jej odrobinę żal..                                                                                                                          Kilogramowo bez zmian-waga  identyczna jak wczoraj.

Menu na dziś:

I śniadanie: owsianka własnego autorstwa (mix płatków owsianych otrąb, zarodków pszennych, siemienia lnianego i rodzynek) z jogurtem greckim.                                          II śniadanie: brzoskwinia, mała garść winogron                                                         Obiad: zupa jarzynowa                                                                                           Podwieczorek: mała garstka orzechów (mix)                                                            Kolacja: Wędzona makrela, pomidor

Ostatnio ,,zdradzam" swoją kawę naturalną ze zbożową kawą Inką  karmelową. Jest pyszna i ma niewiele kalorii.Próbowałyście?

A oto moja ,,Ineczka":

Udanej i słonecznej niedzieli!:)

1 września 2012 , Komentarze (5)

Świeżutki sobotni poranek.Pachnie latte i jesiennym chłodem.Tak, nawet w mieście czuć,że jesień zbliża się wielkimi krokami.

Na wadze kolejny spadek (-0,2kg).Niby nic a jak cieszy!:)Wczoraj wpadł nadprogramowy duzy lód, ale ,,spaliłam" go na 2 godzinnym spacerze.Lubię chodzić.Zwłaszcza wieczorami lubię błakać się po mieście i przyglądać się ludziom.Wczoraj wieczorem Warszawa wyjatkowo tętniła życiem. Chyba wszyscy ,,łapali" ostatnie chwile wakacji.

Właściwie też juz jestem gotowa do pracy:rady pedagogiczne zaliczone, powakacyjne spotkania z przyjaciółmi również:)

Wybieram sie dziś do centrum ogrodniczego na drugi koniec miasta po wrzosy. Muszę sobię jakoś upiększyć balkon:)

Wczoraj dopadła mnie chwila refleksji. Dokładnie rok temu siedziałam z kolega w kawiarni nad jeziorkiem na moim osiedlu i cicho marzyłam o mieszkaniu w tym miejscu. Wskazałam nawet na konkretny blok bezposrednio przy jeziorku. Kilka miesięcy później okazało się, że musze błyskawicznie  poszukać nowego mieszkania, bo właścicielka postanowiła spieniężyc te ,które wynajmowałam. Zupełnie przypadkowo zamieszkałam 400 m dalej i to w bloku, który wpadł mi w oko. Przypadek:)Balaton to fajne miejsce, bo niby miasto, a zielono,nowoczesnie, ładnie, nad wodą, w miarę cicho i czuć przestrzeń.No i mam tylko 15 minut do pracy-bezcenne;) Mieszkam na 7 piętrze, ale widok mam świetny(jak na  Warszawę;).Gapienie się na wodę działa  na mnie kojąco.

I tak chyba z nowym mieszkaniem nastała nowa ,,karma". Z początkiem roku przyszedł nowy chłopak. Wreszcie taki, który do końca mi odpowiada;)Jakoś się wiedzie:)

No dobra, pora na konkrety:

śniadanie: owsianka z rodzynkami i jogurtem greckim

II śniadanie:brzoskwinia i garśc winogron

obiad ( wypadnie na mieście): 0,5 litra soku warzywnego

podwieczorek: jabłko

kolacja:krewetki na maśle z czosnkiem

Życzę wszystkim udanej soboty!:)

 

31 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Reanimuję się jeszcze kawą i już prawie pogodziłam się z brakiem włosów.Prawie...

Chyba mój organizm stara się mnie jakos pocieszyć i waga spada wzorowo (znów spadek 0,5 kg).Fajnie, bo jem sporo. Pilnuję jednak tego,żeby zjesć pożywne sniadanie ( zwykle owsianka lub jajecznica), a potem stram się jeść co 3 godziny. Nie podjadam wieczorem. Nie wiem jakim cudem udało mi się to wypracować, ale po 19ej nie czuję burczenia w brzuchu. Często jednak przed zaśnieciem myślę o tym co zjem następnego dnia;)Potrafię to sobie to tak dobrze wyobrazić, że niemal czuję smak potraw w ustach;)

Słodyczowo też nieźle się trzymam. Jestem świeżo po @, więc mój organizm nie pragnie czekolady, ciastek....czasem jednak sięgam po lody śmietankowe lub mrożony jogurt,żeby tez mieć jakieś przyjemności.

Od poniedziałku ruszam z kopyta w pracy. Czuję lekkie podekscytowanie.Mam zamiar zakupić jakieś fajne pojemniczki na jedzenie do pracy, bo stare juz się zużyły i już kilka razy cos mi przeciekło.

Muszę dzis zrobić porządek na balkonie i powyrywać to co ,,zdechłe".Widzę jednak,że sporo roslinek ,,zmartwychwstało" i sili  sie na wypuszczenie nowego kwiecia:)Fajnie, bo nie lubię ,,łysego" balkonu.

Co dzis zjem?Czuję,że będzie dzis dzień ,,jajkowy", bo mam na nie mega ochotę.

I śniadanie: jajecznica z 2 jajek, pomidor

II sniadanie: jabłko, mała garstka orzechów

obiad: 2 duże ziemniaki, 2 jajka sadzone, sałatka

podwieczorek: jogurt mrożony

kolacja: winogron

ps. Jutro dzień krewetkowy;)

30 sierpnia 2012 , Komentarze (5)

Dziś byłam u fryzjera.. Nie wiem jak Wy, ale ja tego nienawidzę i ograniczam te ,,przyjemności" jak tylko się da. Natura obdarzyła mnie czarnym kolorem włosów. Lubię swój kolor.Dotychczas nigdy nie kusiło mnie do ,,majstrowania" przy włosach. No ale przychodzi taki czas, że włosy zaczynaja siwieć..U brunetek widac to jak cholera...Moje ,,siwulce" upodobały sobie zwłaszcza jedno miejse  na czubku głowy.Od kilku miesięcy przygotowywałam sie psychicznie do przymusowej koloryzacji włosów.No i dzis nadszedł ten dzień...

Wytłumaczyłam pani co i jak. Kasę wydałam (295zł), bo pani ,,wcisnęła" mi jeszcze jakies ,,rytuały pielęgnacyjne". Po blisko 2 godzinach ,,relaksowania" się na fotelu fryzjerskim  przemiana została dokonana. Kolor super ( zupełnie jak mój naturalny, a o to mi chodziło), ale...pani zrobiła mi krótkie włosy ( do ramion, a dla mnie to krótko). Prosiłam, tłumaczyłam, pokazywałam..Nozyczki wpadły jej w poslizg????

Kurczę..nie lubie wizyt u fryzjera. nigdy nie wiadomo jak wyjdzie. Wolę juz dentystę...

Żywieniowo dobrze:

śniadanie:owsianka

IIśniadanie: jogurt pitny

obiad : bułka z karkówka z grilla ( bo byłam na mieście i dopadł mnie głód)

podwieczorek:garśc winogron

kolacja:maślanka, mały lód śmietankowy

29 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Wczoraj zaliczyłam pierwsze rady pedagogiczne, dzis i jutro kolejne. Od następnego tygodnia zaczynamy młyn. W pracy układa sie po mojej myśli- znów dostałam 1,5 etatu. Może to zabrzmi dziwnie, ale naprawdę lubię pracować. Lubię jak cos się dzieje, lubię zarabiać i wydawac ( nie tylko na siebie) pieniądze:)

Po zebraniach spotkałam sie z koleżankami z pracy. Nie widziłysmy się 2 miesiące, zatem tematów do plotek nie brakowało:)Był mały maraton po kawiarniach i pubach. Wróciłam wieczorem. Kurczę, jak duzo zależy od ludzi z którymi pracujemy. Ja mam szczęście:)

Jedzeniowo..hmm..najpierw było wzorowo:I sniadanie: owsianka, II sniadanie 0,5 litra soku warzywnego. Potem były juz posiłki na mieście: kanapka z indykiem i zurawiną, sok ze świeżych pomarańczy, piwo i kolejna kanapka z karkówką. Po powrocie do domu wpadła garśc winogron.

Na szczęście waga była dosć łaskawa:)

Ok, pora kończyc kawkę, umalowac się nieco i do pracy Rodacy!:)

Udanego dnia!:)

27 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Jutro pierwszy dzień pracy.Szkoda...:(Tak mi było dobrze na urlopie. Czuję lekki stres.Może to depresja pourlopowa?;)

A dietowo?Zrobiłam mały bilans oststnich 2 miesięcy. Pod koniec czerwca ważyłam 72kg, dziś około 68. Szału nie ma, bo wygląda na to,że wróciłam do swojej zwykłej wagi, a postępów takowych brak. ,,Gubiły " mnie  wyjazdy do Niemiec i tamtejsze jedzenie. Po powrocie do kraju znów ścigałam pasek i tak w kółko.                           

Hmmm..za 3 tygodnie wybieram się na wesele. Już nie marzę o 63kg, bo to nie jest możliwe, ale moźe choć 65?  3 kg w 3 tygodnie.Może się uda.

Pogoda nie napawa optymizmem, jest pochmurno. Jakoś tak od razu ,,ciężej na duszy".

No dobra, koniec marudzenia. Co dziś serwujemy?

śniadanie:jajecznica  z 2 jaj plus pomidor, kawa

II śniadanie: duże jabłko

obiad:leczo

podwieczorek:jabłko

kolacja:makrela

Miłego dnia!:)

 

22 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Witam po po ponad tygodniowej nieobecności. Kilka dni temu wróciłam z Niemiec i znów próbuje dojść do siebie:) Powiem tak: nie ubyło, ale tez nie przybyło tyle, ile ostatnim razem:) Mój chłopak okazał się bardzo wspierający i tez narzucił sobie dietę. Chwilami było to zabawne, bo wciągnął się w to bardziej niż ja:) Sporo jeździliśmy na rowerach i do połowy mojego pobytu było naprawdę wzorowo pod względem jedzeniowo- ruchowym. Potem jednak przyszedł tydzień przed @, kiedy to zwykle dostaję ślinotoku...Tym razem też nie było inaczej...Miałam ochotę dosłownie na wszystko i niewielu rzeczy sobie odmówiłam. Trochę przybyło, ale po @ waga będzie paskowa.Mam nadzieję...:)
Znowu wróciłam na wieś. Pobędę tu do końca tygodnia, a potem ,,witaj szkoło!". Tak. tak...Kolejny rok szkolny czas zacząć:)
Dobrego dnia!:)
Ps. Odnowiłam wczoraj biurko sosnowe (zeszlifowałam stary lakier,zabejcowałam na biało). Jestem z siebie dumna!:)

10 sierpnia 2012 , Komentarze (3)

Wreszcie moje ciało załapało o co chodzi: miałam nie byc głodna i chudnąć. Tak też się dzieje. Osiągnęłam swoje założenie tygodniowe z malutka nawiązką 3 dni przed terminem:)

Dzis wieczorem jadę do Niemiec i to będzie sprawdzian dla mnie i mojego ciała. Mam nadzieję,że nie będzie tak jak ostatnio i nie wrócę  po 10 dniach z bgażem 4 kg...

Zauważyłam, że już nie dostaję ślinotoku na widok słodyczy. Zdradzę,że mam w kuchni 20 duzych paczek z moimi ukochanymi  brownie ( szalony prezent od chłopaka) i od miesiąca nie tknełam ani jednego. Paczek było trzydzieści, ale cyklicznie rozdaje rodzinie i znajomym. Domowa szarlotka to co innego;)

Dwa ostatnie dni były wspaniałe i beztroskie. W środę odwiedziłam przyjaciólkę do której przyjechała kolezanka. We 3 zrobiłysmy sobie babski wieczór, który przeciagnął sie do  nast następnego popołudnia. Byłą pyszna kolacyjka, wino i ploty o wszystkim i o niczym. Brakowało mi ich towarzystwa.

W ramach ,,ukulturalniania się " zakupiłam 2 książki. Od jakiegos czasu mam fazę na  biografie i pamiętniki. Obie książki o tematyce wojennej: ,,Dziewczyny wojenne", ,,Janusz Korczak. Pamiętnik i inne pisma z getta". Może ,,cięzkawa" tematyka na wakacje, ale obie są świetne.

Wczoraj byłam w kinie. Z kolegą. Rok temu spotykalismy się przez kilka miesięcy.To był ,,burzliwy" związek, ale faceta po prostu lubię. Miałam lekkie obawy, czy mna za bardzo ,,nie poruszy", ale było  naprawdę ok:). Z mojej strony zero ,,ciągot", on też świetnie się trzymał:) Film był szalony, irracjonalny, zabawny i  niewiele z niego zrozumiałam, ale podobał mi się:)Tytuł: ,,Wrong".  Po kinie poszlismy na drinka (bezalkoholowego). Zamówiłam ,,waniliową niewinność" ( chyba, żeby uzewnetrznic swój stan ducha;), a on ,,malinowy bzyk".. Było naprwde sympatycznie, bez podtekstów. Rozmawialismy o związkach, wakacjach, kinie..Przed północą odwiózł mnie grzecznie do domu.

 I tak własnie wyobrażam sobie,,czystą" przyjaźń między kobietą, a mężczyzną.

I jeszcze jedno: mam ostatnio fazę na krewetki. robię je klasycznie: na patelni z odrobina masła, czosnku, solą i pieprzem. A potem wcinam, ze tylko ogonki fruwają. Dzis tez je upichcę:)