Dziś mam szkołę i trzeba było wstać wcześnie, a trochę jestem tygodniem zmęczona. Był S i mnie zmęczyła i praca i to, ze on dużo mówi i duzo ogląda telewizji. W czwartek gdy miał jechać już nie dałam rady i uciekłam rano w sen. Spałam zawinięta w kołdrę ponad 2 godziny, a on się denerwował, bo nie miał z kim rozmawiać. Krzysiek jest ostatnio spokojniejszy i dużo nie mówi. Odpoczywam więc. U mnie zmęczenie psychiczne jest gorsze. Fizyczne przechodzi szybko. Gdy jestem zmęczona psychcznie od razu się denerwuję i poziom stresu wzrasta. Od razu jest gonitwa myśli i inne sensacje typu coś z sercem. Muszę szybko odreagować. Pomaga mi odizolowanie się od ludzi na jakiś czas, medytacja, Reiki, sen, joga i praca fizyczna na dworze. Teraz dodatkowo dokucza mi słońce w bliźniętach i na dodatek mars w baranie. To i to wpływa na energię. Słońce w bliźniętach aspektuje moje skupisko planet w pannie, a mars w baranie wenus i marsa w raku.
W nadchodzącym tygodniu będzie plewienie i cięcie sekatorem gałęzi. Nic więcej nie planuję. Praca koło 40 minut do godziny dziennie. To mi pozwoli uspokoić się i zniwelować napięcia psychiczne. Trzeba się spieszyć z działaniem, bo ponoć upały możliwe... Wtedy będzie działalność tylko w domu.
4 tygodnie diety mi minęły, a jutro minie 4 tygodnie wyzwania tu na Vitalii. Na razie zrzuciłam około 5,5 - 6 kg. Do końca miesiąca jeszcze trochę moze spaść. Na żadnej diecie waga mi nie leciała tak szybko. Jeszcze bym chciała coś zrzucić w VI, ale nie wiem czy się uda. Niby motywacja jeszcze jest i niby wyzwanie jeszcze tydzień trwa, ale w upały nie chudnę. No zobaczymy. Na razie dieta mnie nie znudziła i za czym innym nie tęsknię. To lato będzie inne niż wszystkie, bo po tej diecie chcę zacząć keto ale wegetariańskie z rybami. Zobaczymy jak moj organizm zareaguje. Kalorii ma być około 1200-1300 więc mogę nic nie schudnąć. Do tej diety co mam teraz powrót od początku września. Wygląda na to, ze młodych ziemniaczków w tym roku ani truskawek, czereśni nie posmakuję. Ciasta z rabarbarem nie było. Placków z cukinii nie będzie. Cóż trudno. No chyba, że na keto nie będę chudnąć to wtedy będę węglowodany jeść ale rzadko i mało.
W talii na czczo mam teraz około 95 cm. Nie jest najgorzej.
Wczoraj sprzątałam u babci. Zebrałam trochę ubrań dla PCK, porządnych ale nie w moim stylu. Zebrałam wszystkie śmieci do worka z 2 pomieszczeń. Trochę potrzebnych rzeczy - firanki, obrusy, znicze, za małe, fajne ubrania pochowałam do szafki, która zostanie. To dól kredensu z lat 60 XX w- drewniany. Chcę mebel pomalować na biało. W najbliższym czasie przeniosę szkliwo do kredensu w pokoju S. Jemu to ponoć nie przeszkadza. Serwantka będzie na książki. Ten pokój z książkami też chcę wysprzątać, bo zamierzam w nim urządzić mój gabinet. Wejście jest od podwórka i nikt by przez mieszkanie chodzić nie musiał. Wkręcilam żarówki do żyrandoli i dom żyje. Póki ja żyję i mam siłę umrzeć mu nie pozwolę.
Megusia umiera. Spi i już nie dźwiga głowki. Do weterynarza na ostatni zastrzyk nie pojadę, bo nie chcę jej fundować stresu na koniec. Niech odejdzie w domu, na swoim ulubionym miejscu, na fotelu w słońcu. W tym roku w lipcu minęło by jej 17 lat. Choruje na tarczycę i trzustkę. Taki żal...