Luty zbliża się do końca. Wiosny tylko patrzeć. Oznaki oczywiście juz są i mnie bardzo cieszą. Brakuje mi pracy na dworze. Niby na nia narzekam. Niby mi ciąży, a już bym wzięła sekator i wyszła do ogrodu.
Planów, które miałam na zimę nie zrealizowałam. Miały być akwarele i portrety i nic z tego nie wyszło. SAma nie wiem czym się zajmowałam. Chyba internetem.
Od wczoraj słucham Miriam Stockley. Dużo utworów mi sie podoba. Uważam, ze ma piekny, delikatny głos. Zauważyłam, ze wolę utwory zagraniczne, bo koncentruję się na muzyce, a słowa mnie rozpraszają. Lubię skrzypce, pianino, harfę i delikatne brzmienie. Odpoczywam przy takiej muzyce. Słucham dużo celtyckiej i new age. Ostatnio zaznaczyłam sobie muzykę z Indii. Moze i ona mi sie spodoba.
Od kilku dni oglądam serial Korona królów, ale część pierwszą. Trochę mi z tym zejdzie.
Niedługo zaczyna mi się warsztat z DDD. Jeśli wytrwam, to w każdy poniedziałek będę miała zajęcia przez rok albo i dłuzej. Do tego czeka mnie praca własna. Mam nadzieję to i owo sobie ułozyć. Już nie chcę być wykorzystywana w żaden sposób. Psychicznie też nie. Dobre serce zostawię sobie dla zwierzat i tych, którzy rewanzują sie tym samym. Do miłości bezwarunkowej w stosunku do ludzi nie dorosłam i raczej dorosnąć w tym zyciu nie chcę. Nie mam aspiracji zostać świętą ani budzić politowania. Jeśli ktoś mnie krzywdzi to kończę kontakt i uważam, ze to jest w porzadku. Przynajmniej to uważam za zdrowe. Uważam też za zdrowe, ze od partnera powinno sie wymagać. Tu konieczna jest wzajemność...
Z retransmisji koncertu Davida Garretta jestem bardzo zadowolona. Gwiazdor uśmiechniety i widać, że kocha to co robi. Gra fenomenalnie. Z zapartym tchem słuchałam między innymi Vivaldiego, Bacha, Mozarta, Dvoraka. Niespodzianką była Ave Maria, którą wykonał Matteo Bocelli. Nie wiem, ale kusi mnie koncert kupić na płycie. Są też inne płyty Davida Garretta. Kupię też. Stopniowo.
Wczoraj Krzysiek wziął na ręce i trzymał przez kilka minut Onkę. Koteczka miauczała ale siedziała. Nie wyrywała się, nie szarpałą. Koteczka jest u nas już około 10 lat, ale jest po przejściach. Na poczatku bała się połozyć wyżej niż na podłodze. Później wchodziła na kanapę ale uciekała gdy zobaczyła, ze widzimy. Została wyrzucona na przystanku i Krzysiek ja przywiózł gdy wracał z pracy.
Wczoraj przyznałam się Krzyśkowi, że S zawrócił mi w głowie i że sie chcial żenić. Przyjął to spokojnie. Kupiłam książkę o związkach. Spróbuję nad naszym związkiem pracować. S spławiam jak dzwoni.