Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1582945
Komentarzy: 56140
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 2 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 maja 2015 , Komentarze (13)

Wczoraj zjadłam duże jabłko, jogurt owocowy, 2 jajka z odrobiną majonezu, 3 paluszki rybne z surówką z kapusty kiszonej i 3 placki ziemniaczane z otrębami i schudłam 30 dkg. W zasadzie nie byłam głodna fizycznie, ale psychicznie miałam ochotę na więcej. Dużo więcej. Może tu jest pies pogrzebany, że po prostu lubię dużo jeść i bardzo mnie męczą ograniczenia. Chętnie zjadłabym np. z 10 placków a nie 3, do jajek z 2 kromki chleba i 3 ziemniaki do obiadu. A tu nie wolno, bo tyję. Kiedyś chorowałam na nadczynność tarczycy i wtedy jadłam strasznie dużo. Potrafiłam zjeść 20 pierogów na raz lub 3 talerze frytek i chudłam przy tym. To nie takie dawne czasy, bo kilka lat temu. Psychika to zapamiętała i do tego dąży, bo to mi odpowiadało. Później zaczęłam brać leki, zrobiła się niedoczynność, zmniejszyła się przemiana materii, zaczęło tycie i psychiczne boje, a przez to stres, który schudnięcie utrudnia...No i klops. Leków na zmniejszenie apetytu brać nie mogę, bo podnoszą ciśnienie. Przecież sobie nie każę założyć balonika do żołądka, żeby apetyt stracić...Z drugiej strony strasznie mi ciężko zaakceptować, że już całe życie mam jeść tak mało. Zastanawiam się też czy nie podniósł mi się poziom cukru. Wtedy też może być utrudnione odchudzanie. Chyba jednak będę musiała to zbadać...Na razie od wczoraj piję forsycję...

13 maja 2015 , Komentarze (26)

Dalej tyję, albo to tylko zapchane jelita. Teraz mi szkodzą nawet owoce, a konkretnie jabłka i gruszki. Chleb muszę wykluczyć i kluski i ziemniaki. Najgorszy jest chleb. Co ciekawe słodycze mi nie szkodzą. Już przestałam rozumieć swój organizm, bo po cieście nie tyję, a po bułce owszem. Nie mogę też jeść kaszy np. manny. Wygląda na to, że wszystko co lubię jest zakazane. Jak tak dalej pójdzie dotyje do 100 kg z powrotem. Nie bardzo dociera do mnie teoria, że żeby chudnąć trzeba dużo jeść. Wtedy anorektycy byliby grubi, a nie są. Zamówię chyba znowu diete allevo. Innej rady nie ma albo przejdę na jajeczną. Bardzo już jestem dieta zmęczona i motywacji brak.

Dziś robię mód z mniszka. Wysuszę też pierwszą partię liści z brzozy. Działają one odwadniająco i poprawiają przemiane materii. Zobaczymy...

12 maja 2015 , Komentarze (11)

Spróbuję z odchudzaniem jeszcze raz. Za kilka dni albo dieta Dąbrowskiej albo ta od dietytyka. Najpierw muszę wszystko kupić. Myślę, że jak schudnę do 86 kg będę zadowolona. Nie wiem tylko czy te boje mają sens skoro na zawsze już bym musiała pożegnać węglowodany, bo to od nich tyję. A to właśnie węglowodany lubię, bo to one wprawiają mnie w pozytywny, wyciszony nastrój. Inna dieta podnieca mnie psychicznie czego nie znoszę.

Dziś mam trochę pracy w ogrodzie to i ruchu trochę będzie. Muszę wysiać fasolę i zebrać mniszek. Mlecze rozkwitły i myślę sobie, że jednak na miód się ich uzbiera. Powinnam tez wsadzić pomidory, bo zaczynają na oknie marnieć. Boje sie jednak przymrozków.

11 maja 2015 , Komentarze (26)

Jednak na wybory się wybrałam. Zdecydowałam się o 20 35. Na drugą turę też pójdę. Tym razem to już obowiązek i moja wewnętrzna potrzeba. Programy też poznałam. Wprawdze nikt z kandydatów nie miał dla mnie idealnego programu, ale wiem już na czym stoję.

Powoli przygotowuję się do diety. Wczoraj już zjadłam mniej. Dziś też tak będzie. Mam zamiar nie przekraczać 1200 kalorii. Będę jadła jeden główny posiłek przygotowany z sercem i dwa dodatkowe mniejsze typu zdrowych. Odchudzam się na Vitalii od 2011 r i startowałam z wynikiem, który obecnie osiągnęłam. Poniosłam więc klęskę, bo walczę od 5 lat bez rezultatu pozytywnego. Zastanawiam się czy dalszy wysiłek ma sens. Może warto tylko wynik zachować, żeby waga nie wzrosła. Nie mam już złudzeń tym razem nie potrafie schudnąć. Gdy byłam młoda po ciąży zrzuciłam bardzo łatwo 20kg i wagę utrzymałam 20 lat. Teraz już mi się to chyba nie uda. Może operacja typu zmniejszenia żołądka np. by pomogła, ale nie zdecyduję się na to. Chodzi mi tylko o zdrowie, ale jaką mam gwarancję, że szczupła w tym wieku będę zdrowa. Przecież i szczupli w moim wieku chorują. Kto mi zagwarantuje, że gdybym schudła problemy z kręgosłupem by się skończyły? Kto mi zagwarantuję, że ciśnienie wróci do normy, że cholesterol spadnie...Nie mam już siły na walkę...Mój organizm się wyczerpał i zastrajkował. Całe życie byłam odporna, a teraz zaczęłam chorować na różnego typu przeziębienia, które ciężko przechodzę...Czuję, że to przez dietę...

10 maja 2015 , Komentarze (8)

Wczoraj miałam nic nie robić tylko oglądać filmy, ale nic z tych planów nie wyszło a raczej wyszło częściowo. Było 6 odcinków Downton Abbey, ale było też plewienie i zbieranie, a potem suszenie glistnika. Glistnik mam zamiar wypróbować na uspokojenie, spanie i wątrobę. Jeszcze trochę tego zioła zbiorę. Może dzisiaj jak pogoda pozwoli i Krzysiek awantury nie zrobi za pracę w niedzielę. Glistnik trzeba używać ostrożnie, bo jest w nadmiarze trujący.

Zastanawiam się czy pójdę na wybory. Krzysiek idzie, ale on bardziej społecznie żyje niż ja i bardziej jest w stanie obywatelskie obowiązki spełniać. Ja się na polityce nie znam, nie interesuje mnie ona i nie uważam by była szansa na to by szaremu człowiekowi było dobrze bez względu na to kto będzie rządził. Zawsze kandydaci naobiecują, a później nie dotrzymują. Nie mam po prostu na kogo głosować. Nikt mi znacząco wysokości renty nie podniesie, nikt mi nie spowoduje, by sklep w pobliżu był ani przychodnia, która została zlikwdowana ze względów ekonomicznych. Nikt znaczącej podwyżki Krzyśkowi nie da i nie zatrudni go na cały etat. Prezydent jest w Warszawie, a ja mam tu swoje problemy i szczerze mówiąc tylko one mnie interesują w tej chwili. Szersze spojrzenie jeżeli chodzi o politykę jest mi obce i raczej się nie zmienię pod tym względem...W tym przypadku jestem raczej malkontentką, bo podobałby mi się świat w którym słabsi by byli chronieni, w którym państwo stawiało by na swoistą wygodę obywateli, a nie na pieniądze. W którym dobrze by było ogółowi nie jednostkom. Chyba mi po prostu kapitalizm nie pasuje...Ot co...

9 maja 2015 , Komentarze (16)

Wstać mi się dziś nie chciało, bo miałam piękne sny. Śniły mi się samochody. Znowu były dwa w domu. Jeden należał do taty, który powrócił do świata, a drugi do Krzyśka, który w końcu zrobił prawo jazdy. Sen niemożliwy, bo ani tata nie wróci, ani Krzysiek prawa jazdy nie zrobi. Kiedyś gdy był jeszcze w szkole zrobił kurs prawa jazdy i nie zdał egzaminu jazd. Podchodził trzy razy i nie wyszło. Teraz ruch na drogach większy i zdać trudniej. Samochodu nie ma i nie będzie i jestem skazana na autobusy, co mi strasznie ciąży. Sama kiedyś w akcie desperacji wybierałam się na kurs, ale zrezygnowałam, bo straszny tchórz ze mnie. Boję sie jechać nawet jako pasażer, a co dopiero kierowca. Kurcze, ale czasy nastały, żebym o samochodzie marzyła. Całe życie u mnie w domu samochód był. Były nawet dwa bo i dziadek miał. Był taki okres, że były i trzy, bo mój pierwszy mąż też miał...

Dzisiaj dzień odpoczynku. No prawie, bo mam zamiar wyjść trochę na dwór poplewić. Później będę oglądać filmy. Pewnie cały dzień, ponieważ wykupiłam konto premium i trzeba to wykorzystać. 

Zdałam sobie sprawę, że nie mogę normalnie jeść, bo tyję. Przez dwa miesiące zdrowej diety około 1500 kalorii przytyłam 6 kg. Już koniec eksperymentów z nastawieniem na zdrowe jedzenie, bo dobiję z waga do 100 kg. Od poniedziałku znowu dieta - mało ziemniaków, prawie nic pieczywa i klusek. Nie wolno mi węglowodanów to ich jeść nie będę. Treningi nic tu nie dały i tak przyyłam...

8 maja 2015 , Komentarze (7)

Cały dzień dziś nie miałam internetu, bo siadł modem. Dobrze, że miałam drugi i technik był tak miły, że mi go zamontował. Ten modem co mam teraz za dobry nie jest i pewnie za długo nie pochodzi. Tak więc sobie myślę, że niedługo czeka mnie wydatek. Kaszel mnie jeszcze czasami męczy, ale czuje się nieźle. Wyszłam więc troche poplewić. Efekt jest taki, że ziemniaki wyplewione i część bobu. Plewiło sie kiepsko, bo jest dość wilgotna ziemia i zielsko wychodzić z korzeniami nie chciało. Przez chorobę przytyłam następne 2 kg. Już jestem 6 do przodu, a diety zaczynać się boję. Nie wiem co dalej.

7 maja 2015 , Komentarze (10)

Czuję się lepiej choć jeszcze mam ataki kaszlu. Dobrze, że mi przechodzi. Na dwór jeszcze dziś nie wyjdę. Siedzę w domu i czytam. Oglądam też filmy. Praca na dworze nawarstwia się. Dziś Krzysiek powinien skopać miejsce pod poziomki, bo już się pojawiły w sprzedaży. Chcę posadzić jeszcze z 15 krzaczków. O diecie na razie nie myślę za bardzo jestem osłabiona. 

6 maja 2015 , Komentarze (11)

Przeziębienie mi w zasadzie przechodzi, z tym, że jest dobrze gdy leżę w łóżku. Gdy wstaję zaraz męczą mnie ataki kaszlu. Powinnam to chyba wyleżeć i wypocić, ale nie bardzo mam możliwość. Krzysiek przecież pracuje i opieki nade mną nie weźmie. Zagadką dla mnie jest czemu tak często choruję i czemu tak ciężko te dolegliwości znoszę. Krzyśkowi wszystko przychodzi łatwo. Nie narzeka i normalnie chodzi do pracy. A ja co...Przecież nie zacznę biegać do lekarza z katarem i nie zacznę brać antybiotyków na drapanie w gardle.

U mnie dziś deszcz. Pada od rana z różnym natężeniem, ale ciągle. Zastanawiam się czy nie przepalić w piecu. Nie bardzo jednak mam siłę. Krzyśka po południu nie ma w domu to pewnie cały czas prześpię...



5 maja 2015 , Komentarze (7)

No znowu jestem chora. Mam katar i boli mnie gardło. Zaraził mnie Krzysiek, który spacerował sobie po dworze z krótkim rękawem i się przeziębił jak to on. Coś ta moja odporność nawala ostatnio. Trzeba by coś na uodpornienie wziąć. Może winko czosnkowe.

Gorszy problem jest u sąsiadów. Sąsiadka choruje na schizofrenię i znalazła się w szpitalu. W domu są dwa koty i pies. Wątpię, żeby jej mąż je nakarmił. Karmi moja koleżanka, mieszkająca obok i druga się dokłada. Też chciałam coś dorzucić, ale podobno na razie sobie radzą. Moim zdaniem dobrze by było chociaż psu dom znaleźć, ale z tego co słyszałam wydać go nie chcą. Sytuacja jest trudna, bo pies nie dość, że nie dojada to jeszcze nie jest wpuszczany do domu nawet zmą, a sierść na krótką. Ta zima była lekka, ale następna może taka nie być.