Ostatni dzień z warzywami. Nie przytyłam... Menu na dziś: pasztet z pieczarkami, surówka z marchwi i selera, jajecznica z cebulą na mleku, tuńczyk z cebulą, ogórkiem kiszonym i papryką z musztardą, mandarynka. Do tego zioła, medytacje, afirmacje i godzina ruchu. Jutro już proteinki. Czas coś zrzucić...
Ostatnio zrobiłam się jakaś taka dziwna. Niby siły mam dość, nastrój niezły, ale jakoś tak mało produktywna jestem. Dni mi schodzą, mojej aktywności nie widać. Nic konkretnego nie robię tylko czytam i siedzę w internecie. Żyję, a raczej trwam i niewiele osiągam. Jakiś taki marazm mnie dopadł. Coś z tym powinnam zrobić, bo tak dalej być nie pownno. Co się stało z moją aktywnośćią twórczą? Czemu nic konkretnego, namacalnego nie robię? Czemu mało maluję i piszę... Tak sobie myślę, że może to przedwiośnie tak na mnie wpływa. Jeszcze trochę i wraz z wiosną moja aktywność ruszy... Posiedziałabym już na dworze z kawę, poszłabym do ogródka. Mam ochotę wystawić twarz do słońca i przytulić się do drzewa, poczuć zapach ziół i trawy.