Wczoraj znowu przepadła Ona. Nie ma jej nadal. Jedzenie wystawione wieczorem zniknęło, ale nie wiem czy to ona zjadła. Co gorsze miała ruję. Strasznie się martwię co z nią, bo okolica jest niebezpieczna. To, że w końcu ucieknie było do przewidzenia, ponieważ ciągle kręciła sie pod drzwiami i domagała się wyjścia na dwór. Tak sobie myślę, że w poprzednim domu była kotem wychodzącym i teraz źle się czuła w mieszkaniu. O jedzenie się nie martwię, ponieważ jest bardzo łowna i sobie poradzi. Gorsze inne niebezpieczeństwa rypu samochody i psy. No i coraz zimniej się robi...
Wczorajsze rudbekie. Dziś będę malowała akwarelą.
Wagę trzymam, a raczej trochę wagi spadło mimo tego, że wczoraj zjadłam kluski śląskie z sosem grzybowym. Grzyby były z lasu, bo Krzysiek znalazł...