Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1507298
Komentarzy: 54665
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 sierpnia 2014 , Komentarze (12)

Jesień coraz bliżej, a u mnie sporo pracy ubywa. Wczoraj posadziłam 5 krzaków czarnej porzeczki. Jak się okazało ukorzeniły się wszystkie 11 i teraz trzeba im przygotować miejsce. Ukorzeniły się też dwa pędy winorośli. Miejsca w moim ogrodzie ubywa. Problem będzie, bo sąsiad, który miał mi wyciąć drzewo i kilka mniejszych od pewnego czasu nie trzeźwieje. No i teraz nie mam możliwości posadzenia drzew jesienią, bo gdzie. Może jeszcze zdąży się jakoś ogarnąć i drzewa jednak wytnie. Jeżeli nie to trzeba będzie kombinować inaczej, ale może wyjść drożej. Chcę jeszcze posadzić czereśnię, papierówkę, wiśnię, węgierkę włoską i może ulenę. Muszę też z czasem znaleźć miejsce na  mirabelkę. I to by było tyle. Więcej nasadzeń w sadzie nie planuję...

Dziś będę robić do słoików fasolkę szparagową. Za bardzo się nie napracuję, ponieważ kupiłam tylko 1 kg. Trzeba będzie jeszcze trochę kupić w przyszłym tygodniu.

Dietę staram się trzymać, choć wczoraj był malutki grzeszek czyli 1 ziemniak z sosem chińskim. Dziś schudłam jednak 40 dkg. Tym samym waga na pasku się zgadza. Jeszcze dwa dni fazy protal to powinnam do tych upragnionych 93 kg zejść. A później już stabilizacja 40 dni i ziemniaczki i kluseczki i sosiki. Już się nie mogę doczekać...

22 sierpnia 2014 , Komentarze (14)

Jesień. Coraz chłodniej. Zwłaszcza poranki i noce już rześkie. Chociaż i dni chłodniejsze, bo słońce nie grzeje tak mocno, nie przypieka. Bociany już odlatują, a wróbli nie można napaść tyle jedzą. Przylatują całe stada i z krzykiem konkurują o pokarm. Gołębie też kilka razy dziennie przychodzą na miejsce karmienia i czekają na ziarno. Pikuś zaczyna z powrotem jeść. Kwitnie nawłoć. Pierwsze liście brzóz stają się żółte, dojrzewają słoneczniki. Bardzo lubię ten czas. Jest ciepło, ale nie upalnie, a dostatek wszelkiego dobra w naturze kusi, by wyciągnąć rękę i nabrać wszystkiego, nasycić się. Nastał czas grzybów i orzechów. W ogrodach i sadach masa wszystkiego. Trwa jeszcze czas przygotowania przetworów i napełniania spiżarni. Swoją drogą coś ta jesień wcześnie przyszła w tym roku. Niektórzy straszą wczesną i ostrą zimą. Oby nie...

Dietę trzymam mimo głodu. Zawsze tak mam jesienią, bo organizm próbuje nabrać przed zimą.  Od wczoraj 10 dkg mniej. Jeszcze 3 dni fazy protal

21 sierpnia 2014 , Komentarze (14)

Deszcz pada od rana, a ja mam bardzo pilny wyjazd, którego za nic nie mogę przełożyć. Zmoknę znowu jak kura, bo parasolek nie używam. Poza tym jak je nieść, gdy obie ręce zajęte. Jednak i tak deszcz lejący się za kołnierz wolę od spiekoty i spoconego ciała. Po południu będę musiała iść sadzić truskawki i to bez względu na pogodę. Trochę mi to czasu zajmie. Krzysiek też zmoknie, ponieważ będzie wrzucał węgiel. Już wczoraj się z tego powodu wściekał. Tak to już jest, gdy człowiek wybiera ,,wiejskie życie". W wersji miejskiej byłoby nam łatwiej, bo to i gaz byłby zamiast węgla i brak ogródka...Wieczorem odpocznę, o ile nic nie wyskoczy. Jutro powinnam wsadzić porzeczki czarne, bo już się ukorzeniło kilka krzaków. Powinna też zacząć uprzątać te miejsca w ogrodzie, gdzie nic już nie rośnie...Zobaczymy...

Dieta w porządku. 30 dkg mniej od wczoraj...


20 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Dzisiaj sporo rzeczy poszło mi nie tak jak chciałam. Po pierwsze zepsuł mi się telefon komórkowy, po drugie kupiłam uszkodzony minutnik, po trzecie sadzonek truskawek po które pojechałam na targ nie kupiłam, bo nie było. Na dodatek też nie było mąki na żurek. Przyjechałam padnięta i wściekła. Oby takich dni było jak najmniej...

Po południu nic nie zrobiłam, bo praca też mi nie szła. Za to poczytałam książki o dziennikarstwie i pisarstwie. Później buszowałam po internecie za kursami i książkami. Kursów kilka znalazłam w tym dziennikarski, pisarski, rysunku i malarstwa i ogrodniczy. Książki znalazłam dwie, z tego jedną już kupiłam, a z drugą trochę poczekam...

Jutro muszę znowu jechać do miasta, bo sadzonki są w sklepie ogrodniczym. Muszę też zawieźć telefon do naprawy. Chcę ponadto kupić parę czasopism. Sądne dni. Prawie cały tydzień wyjazdy. Padam już...

Dietę trzymam, ale cały dzień byłam głodna. Nie wiem czemu...

19 sierpnia 2014 , Komentarze (7)

Praca mi idzie. Dodatkowe zlecenia trafiają się częściej. Dziś też takie miałam. Z przyjemnością pisałam na temat Majorki. Po południu robiłam dżem z jabłek. Doprawiłam go oczywiście goździkami, cynamonem i anyżkiem. Wyszedł wyśmienity. Przed wieczorem byłam w ogrodzie - zasiliłam to i owo. Zebrałam też sporo ogórków. Wieczorem piekłam bułki z pieczarkami. Wyszły smaczne i zjadłam jedną choć wiem, że mi nie wolno, bo jestem na II fazie dukana, a nie na fazie stabilizacji. Jesień nadchodzi i myślę powoli o tym co będę robiła zimą. Może pomyślę o kursie dziennikarskim albo pisarskim. Ten dziennikarski jest sporo tańszy. Powinnam tez kupić jakieś książki z tej dziedziny. Kto wie? Może też pomyślę o wydaniu książki z haiku. Wszystko zależy od tego ile pieniędzy uda mi się zarobić...

Dieta w porządku. Waga bez zmian. Jutro już faza protal. Chciałabym zrzucić wagę do 93 kg i przejść wreszcie na stabilizację...

18 sierpnia 2014 , Komentarze (14)

Miałam dziś odpoczywać od pisania, ale nic z tego. Zdobyłam mianowicie dodatkowe zlecenie i musiałam trochę nad nim posiedzieć, bo tekst miał być lepszy gatunkowo nie zwykły precel. Napisałam już i teraz kombinuje co by tu jeszcze dziś podziałać. Pieniądze, te na najpilniejsze potrzeby typu na już, w zasadzie mam. Teraz zarabiam na potrzeby wrześniowe. Tak, że jest nieźle. Tak to u mnie jest, że pieniędzy zazwyczaj nie zbywa i w większości wydaje się wszystko na bieżąco. Z drugiej strony jednak, nie pracuje przecież po 8 albo i więcej godzin, nie stresuje się wyjazdami i siedzeniem w biurze. Tak więc coś za coś...Wolę mniej pieniędzy, ale za to więcej czasu wolnego na rozwój siebie i przyjemności typu poezja, malowanie czy rękodzieło...Nie można mieć wszystkiego na raz. no może nie wszyscy mogą mieć, a ja najwyraźniej do tych szczęśliwców, którzy mogą, nie należę...

Dieta w porządku. Minimalna zwyżka, ale co tam. Od środy protal to spadnie...

17 sierpnia 2014 , Komentarze (14)

Wstałam dziś późno i od tego czasu siedzę przed komputerem. Sporo tekstów już napisałam. Tak, że praca prawie skończona. Tak to jest, gdy się nie pracuje wtedy kiedy się powinno tylko się czyta albo pisze opowiadania. Wtedy się pracuje w niedzielę. Po południu zrobię nalewkę i pewnie też dżem, bo jutro wiele nie zdziałam z powodu wyjazdu i braku światła. 

Od kilku dni czuję już jesień. Teraz już na pewno zbliża się i to szybko. Nocami jest chłodno. W dzień chodzę już w bluzce z długimi rękawami i wcale nie jest mi za gorąco. Koty też już zwijają się w kłębuszki. Moja mama pali w piecu, a i mnie rozgrzany piec zaczął kusić. Coś szybko w tym roku lato minęło...

Dieta ok. Nie tyję, a to najważniejsze. Dziś jem jeszcze warzywa. Jutro też...

16 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Dzień zaczął się źle i kolejne zdarzenia nie wskazywały na to by miał się dobrze skończyć. Najpierw zaspałam ponad godzinę nic sobie nie robiąc z przeraźliwego dzwonku budzika. Następnie portal z którym współpracowałam od kilku miesięcy niespodziewanie, bez podania przyczyn zrezygnował z moich usług i tym samym moje mizerne dochody stopniały jeszcze bardziej. W końcu spóźniłam się na autobus i nie miałam innego wyjścia jak czekanie prawie pół godziny na deszczu, który właśnie zaczął mżyć, rozmazując mi przy okazji makijaż. Sądziłam, że limit nieszczęść na dzisiejszy dzień się już wyczerpał. Niestety byłam w błędzie. Już za chwilę przekonałam się, że moje moje ostatnie nieszczęścia to zaledwie pestka. Wystarczył moment i jakiś wariat pędzący przez wieś na złamanie karku wjechał na pobocze i potrącił idącego spokojnie tuż przy przy krawędzi chodnika kota. Nieszczęsne zwierzę wyleciało w górę, a następnie spadło bezwładnie na środek jezdni. Ten idiota nawet nie zwolnił. Zszokowana podbiegłam do kota i zauważyłam , że jeszcze żyje. Kociak podniósł główkę i cichutko zamiauczał. Zdjęłam kurtkę by przenieść go na pobocze, a on zaczął mruczeć. Nawet się nie zastanawiając zadzwoniłam po taksówkę i już za chwilę jechałam do weterynarza. Kot wciąż żył, ale się nie ruszał, a mnie łzy mieszały się z kroplami deszczu kapiącymi mi z kompletnie przemoczonych włosów.

- To pani kot - rzucił taksówkarz

- Nie - odburknęłam, ale czy to ma jakieś znaczenie?

- Pewnie bezpański i nikt pani nie zwróci za leczenie - mruknął

Dopiero teraz przyjrzałam się kotu. Faktycznie był chudy i bardzo zaniedbany. Boki miał zapadnięte i miejscami grzbiet całkiem wyłysiały. Długo musiał się biedak wałęsać bez jedzenia, ale kiedyś z pewnością miał dom, bo nie był dziki. Pewnie ktoś go wyrzucił przed wyjazdem wakacyjnym, dwa miesiące temu, a on sobie na wolności zupełnie nie radził. Z tych ponurych rozważań wyrwał mnie głos taksówkarza

- No to jesteśmy - płaci pani 48,00 zł

- Pięknie - pomyślałam wygrzebując z portfela ostanie drobne - właśnie wydałam pieniądze przeznaczone na zakup karty do telefonu.

W przychodni na szczęście nikogo nie było i już po chwili drżący kot leżał na stole zabiegowym. Weterynarz tylko pokiwał głową i zabrał się za badanie. Po chwili stwierdził, że kot może z tego wyjść, ale nie jest to wcale takie pewne. Rzucił też taką kwotę za leczenie, że pode mną ugięły się nogi

.- No chyba, że nie chce pani ryzykować to przeprowadzimy eutanazję, żeby zwierzę nie cierpiało - powiedział

- Szkoda go, bo to młody kot i jeszcze długo mógłby pożyć - dodał

Spojrzałam na kota, zobaczyłam utkwione we mnie wielkie zielone oczy i zdecydowałam w jednej chwili:

- Ratujemy, innej opcji nie ma - odparłam

W tym momencie zdałam sobie sprawę, że już pieniędzy przeznaczonych na węgiel nie mam. Na dodatek mam w domu 3 koty, które muszą jeść i nie powinnam już mieć kolejnego. Trudno jakoś to będzie.

Kot przeżył. Kajtuś okazał się cudownym i łagodnym kocurkiem, bardzo wdzięcznym za każdy przejaw troski z mojej strony.

Po dwóch tygodniach, gdy już wylegiwał się mrucząc obok mnie na kanapie przeglądałam oferty pracy na portalu dla freelancerów. Nic nowego dla mnie nie było. Znowu. Tym samym widmo nieogrzewanego zimą mieszkania było coraz bliżej. Po chwili poczułam dziwny impuls, by zerknąć do zakładki do której nigdy nie zaglądałam.

- Nie to bez sensu - pomyślałam

- Zajrzyj - usłyszałam głos w mojej głowie

Uległam i niespodziewanie znalazłam ofertę jakby stworzoną dla mnie.

Odpisałam i już za parę minut dostałam odpowiedź pozytywną. Praca była stała, bardzo ciekawa i doskonale płatna. Tym samym to co źle się zaczęło dobrze się skończyło. Zyskałam i pracę i przyjaciela. Tak sobie myślę, analizując wypadki tamtego dnia, że tak właśnie miało być. Straciłam pracę by zyskać lepszą. Spóźniłam się na autobus by uratować Kajtusia.

16 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Rozleniwiłam się wczoraj okropnie i dziś mi się pracować wcale nie chce, a powinnam. Powinnam napisać z 5 tekstów i powinnam zajrzeć na portal, gdzie zajmuję się redakcją. Powinnam też zrobić dżem z jabłek, a i nalewka się uśmiecha do mnie. Tymczasem mnie się pracować nie chce i od rana czytam Wróżkę. Jak tak dalej pójdzie będę musiała pracować jutro, bo to czego dziś nie zrobię nie rozpłynie się wcale w powietrzu tylko będę to musiała nadrobić innego dnia. Praca to praca trzeba ją wykonać i już...

Dietę trzymam, ale po 2 dniach z warzywami nabrałam 40 dkg. Dziś więc przeszłam na I fazę, żeby to zrzucić. Jutro mam zamiar zjeść pieczarki nadziewane mięsem i bułkę z pieczarkami pieczoną w domu. Waga wzrośnie i tak w kółko. A od wtorku znowu faza protal. Spróbuję zrzucić do 93 kg. Może się uda, a wtedy przejdę na 40 dni na fazę stabilizacji. Będzie lżej, bo i moje ukochane ziemniaczki będzie można zjeść i fasolę i szarlotkę i kluski. Byle zgodnie z dietą, nie wszystko na raz i z umiarem...Przyzwyczaiłam się już do diety i powinnam na niej wytrwać te dwa lata, które powinnam wytrwać jeśli wagę chcę zrzucić. Mam tylko nadzieję, że przestoi nie będzie...


15 sierpnia 2014 , Komentarze (14)

Dzisiaj święto i  związany z nim odpoczynek. Nie wiem jeszcze jak ten dzień spędzę. Nic nie planuję. Na pewno nie będę pracować. Na razie piję sobie spokojnie poranną kawę i jednym okiem oglądam telewizję. Najchętniej bym trochę pospała i pewnie pośpię po obiedzie. Krzysiek oczywiście ogląda transmisję z obchodów święta wojska polskiego w telewizji. Właśnie jest defilada. Nic ciekawego dla mnie. Nie lubię tego typu programów. Nie przepadam za wojskiem. Potępiam wojny i zdania nie zmienię.

Dieta trwa. Waga mi nieznacznie wzrosła. Dziś faza z warzywami. Mam zamiar zjeść ogórki zasmażane i trochę papryki. Od kilku dni, pewnie w związku z ochłodzeniem, czuję głód. Mam też ochotę zjeść zakazane potrawy. Najchętniej oczywiście zjadłabym ziemniaki. Szczególnie chodzą za mną pieczone z boczkiem w kociołku nad ogniskiem albo chociaż odpiekane, posypane  świeżym koperkiem. Mogłyby być też kluski typu kopytek albo pyz z nadzieniem z pieczarek. Mam też ochotę na tartę z nadzieniem wegetariańskim albo na kaszę czarną z warzywami. Muszę jeszcze poczekać na te przysmaki. Może z tydzień...Oby...