Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1499985
Komentarzy: 54648
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 września 2023 , Komentarze (19)

Dziś ostatni dzień upału. Jutro już fajnie i chłodno. Jesień coraz blizej. Jeszcze jej nie widać, bo liście się prawie nie przebarwiają. Pierwsze żółkną brzozy, później rdzawy robi sie sumak, jeszcze później szkarłatem pokrywają sie liście winobluszczu. Ja nigdzie nie bywam ale roślin obok mnie jest sporo. Mogę wszystko śledzić. Nie wyobrażam sobie życia w blokach, w miescie. Do parku bym nie poszła a siedzenie w czterech ścianach byłoby nie do zniesienia.

Nigdy nie zarabiałam dużo, nie zarabiam i pewnie nie będę zarabiała. Nie uznaję latania za pieniedzmi. Mogę robić tylko to co mi daje przyjemność i zawsze prawie tak było. Pieniądze to tylko dodatek. Szukam oczywiście możliwości zarobku, ale jak nie wychodzi szybko rezygnuję. Niby mam pokusy by w kwestii zarobkowania stać się bardzie ambitną ale to słomiany ogień. Złapię coś co mi nie leży tak do końca, szybko mnie to znudzi i daję sobie spokój. Gdy pieniędzy mi brakuje na jakieś dodatkowe zakupy, wolę poczekać niż napisać np. serię tekstów o podatkach. Pracę doradcy ezoterycznego bardzo lubię ale też gdy np. mam ochotę na pisanie czy malowanie, na portal nawet nie wchodzę. Satysfakcji i przyjemności szukam w innych dziedzinach przy czym nie muszę czuć poparcia innych by być z siebie zadowoloną. Nie muszę dużo zarabiać by czuć sie spełniona. Wprawdzie jakiś cichy głosik gdzieś wewnątrz mnie czasem mi szepce, że to wstyd tak mało zarabiac ale go zagłuszam. Inna sprawa, ze mnie pieniądze nie imponują. Nigdy nie imponowały mi ekstra, markowe ubrania, luksusowy dom czy samochód, wyjazdy zagraniczne. Miarą człowieka jest serce i ewentualnie wiedza, inteligencja, wykształcenie, osiągnięcia głownie intelektualne czy artystyczne w dziedzinie rysunku i malarstwa.

Wczoraj miałam do zrobienia dwa horoskopy i miałam też przepisywanie krzyżówek. Pracy było dużo. Dziś chcę krzyzowki skończyć, bo jutro by trzeba wysłać. Poza tym praca będzie na portalu, bo nic innego nie czeka. Odetchne trochę. No chyba że coś jeszcze wyskoczy. Teraz zbieram na drogi podręcznik z psychodietetyki. 

Powinnam dziś zacząć pisać pracę. To juz ostatnia. Temat mam wybrany tak na 90 procent. Chcę napisać o nadciśnieniu i jak sobie z nim radzić. Myślę o aromaterapii, homeopatii, ziołach, ruchu, diecie...

12 września 2023 , Komentarze (4)

Kolejny dzień tygodnia. Ja musiałam wstać wcześniej, bo trzeba było odebrać bieliznę od kuriera. Kupiłam dolne niewymowne. Cały komplet. Te co maiłam niby były w niezłym stanie, bo potarganej ani cerowanej bielizny nie noszę. Jednak były sprane i to mnie denerwowało. Noszę tylko niewymowne z bawełny. Nosiłam czerwone i czarne, a teraz kupiłam różowe, niebieskie i zielone. Jakaś odmiana... Ponoć zmiany są korzystne dla mózgu...:)

Dziś jeszcze ciepło, ale noce już chłodniejsze i dom tak się nie nagrzewa. Siedzę bez wentylatora, a śpię pod kocem. Na dworze jednak nic nie robię. Działam za to w domu. Dziś moze namówię Krzyska do umycia okna w sypialni. Jeśli to zrobi to ja ogarnę cały pokój. Tak na tip top.

Poza tym mam pisanie pracy i krzyżówki. Mam też Reiki dla klientki po południu i tarota przez telefon wieczorem. Tym razem trzeba rozwiązać problemy klientki uwikłanej w nieszczęśliwe małżeństwo, nieszczęśliwy wieloletni romans, a teraz pojawił sie ktoś trzeci...Cóż i tak bywa... Kto powiedział, ze wszyscy muszą stawiać na monogamię...

KUpiłam sobie lepsze herbaty i pachnące kawy. Kawy trzeba zmielić. Wczoraj piłam wiśnia i rum. Pije się fajnie aczkolwiek to pewnie chemia przez te aromaty.

Tak teraz piszę po angielsku. Trochę ale tylko trochę poprawiałam tłumaczem. Nie znałam słowa spokój i grzyby ciągle zapominam... No i something nie znam...

Hello Ute!
Thank you for your letter. I don't like heat. I love rain. now I'm reading a book about psychology. This is an important book. Do You like to read? I'm making dinner. I will cook rice, mushrooms and cheese. I'm working tomorrow. I will do tarot and Reiki and horoscope. In the evening I go to yoga. In my house - bedroom. I need relaxation and peace. Are you practicing something?
Bye Agata

11 września 2023 , Komentarze (19)

Nocne wizyty

Minęły trzy tygodnie od włamania do mojej pracowni i wtedy zaczęły się problemy. Już po raz drugi w nocy moja mamę obudził ruch na podwórku. Tydzień temu ktoś zniszczył nowe ogrodzenie, a rano na podwórku zastałam wywrócony kosz na śmieci. Wtedy po włamaniu nie złożyłam doniesienia na policji, bo praktycznie nic nie zginęło. Była tylko wybita szyba i ktoś to i owo porozrzucał. Nie chciałam problemów. Policja w tak drobnej sprawie i tak się wysilać nie będzie przecież. Teraz mama była jednak przerażona. Dwa dni temu zostało zdemolowane podwórko. Już nie tylko ktoś wywrócił kosz ale i poprzewracał donice z różami. Dziś gdy tylko wstałam poszłam do mamy. Mama mieszkała w domu obok ale podwórko było wspólne. Przy schodach kwiaty na rabacie były pogniecione i stratowane. Jej ukochane kolorowe astry już nie zdobiły. Mama Otworzyła mi blada i a jej ściągnięta twarz nie wróżyła nic dobrego.

- No i jak spałaś? – spytałam pełna złych przeczuć.

- A źle – odpowiedziała. Ktoś znowu był na podwórku. Słyszałam jego oddech za oknem. Rano zastałam zrzucone doniczki ze schodów i stratowane kwiatki.

- A o której to było?- dopytywałam. Ten oddech za oknem.

- Tuż po północy – wyjaśniła. Nie wiem dokładnie, bo bałam się zapalić światło. Kiedyś mnie w końcu zamordują. Jak tak dalej pójdzie.

- No coś trzeba z tym zrobić – zdenerwowałam się. Może faktycznie trzeba zawiadomić policję.

- A po co?- rzuciła z rezygnacją mama. Co stójkowego mi postawią?

- No ale nie możemy być takie bierne. To ich tylko rozzuchwali – tłumaczyłam.

- A rób co chcesz, ale mnie daj spokój. Nigdzie chodzić nie będę. Dość mam – argumentowała.

- To może kamera albo firma ochroniarska – spytałam.

- Rób co chcesz. Ja umywam ręce – dodała. Jestem stara, zmęczona.

Gdy wyszłam od mamy ruszyłam do mojego domu. Dziś donice z różami były na swoich miejscach. Ktoś jednak na podwórku był, bo naczynie z wodą wystawioną dla ptaków zostało przewrócone. Ten ktoś bardzo nas nie lubił i najwyraźniej próbował za wszelką cenę zastraszyć. Tylko po co? Coś trzeba było jednak z tym zrobić. Po powrocie do domu zadzwoniłam do koleżanki, bo ona miała od niedawna założone kamery.

- Słuchaj Baśka- zaczęłam. Ktoś mi demoluje podwórko i potrzebuję namiar na kogoś kto zakłada kamery.

- O rany. To problem- zmartwiła się. Mnie zakładał zięć ale w Internecie są adresy punktów gdzie zakładają.

- O widzisz- ożywiłam się. Nie pomyślałam o tym.

- Załóż sobie koniecznie to wandali złapiesz- poradziła. Wpadnij do mnie i opowiedz wszystko.

- Dobrze. Wpadnę, a teraz pa – rozłączyłam się.

Punkty usługowe zajmujące się zakładaniem kamer faktycznie w Internecie były. Wybrałam pierwszy z brzegu i zadzwoniłam. Przedstawiłam sprawę i bardzo miły pan zaproponował założenie kilku kamer. Potrzebowałam trzech. Jedną w pobliżu okna mamy. Jedną w pobliżu kosza i jedną w pobliżu doniczek z różami. Pan miał je założyć za dwa dni. Trzeba było wytrwać jakoś. Zaproponowałam mamie, żeby przyszła spać do mnie ale nie chciała. W nocy znowu coś się działo na podwórku. Ktoś chyba chodził, bo psy sąsiadów bardzo szczekały. Bałam się jednak wyjść zobaczyć. Różne myśli kołowały mi w głowie, a przeczytane kryminały dokładały swoje. Rano kosz znowu był przewrócony i znalazłam ślady na moim zielniku. Oregano było pogniecione jakby ktoś na kępie siedział.

Za dwa dni przyjechał mężczyzna z punktu i założył mi kamery. Wybrałam kamery działające na podczerwień, bo wandale przychodzili przecież w nocy. Wytłumaczył mi jak kamery działają. Miałam wszystko obserwować w moim swoim telefonie, bo mamy nie chciałam w to wciągać.

Pierwszej nocy nie spałam. Czuwałam wpatrzona w telefon. Kamera zarejestrował tylko kotkę od sąsiadów w trakcie polowania. W kolejną noc też był spokój ale ja już przysypiałam. Trzeciej nocy psy się znowu rozszczekały jak oszalałe. Wlepiłam oczy w telefon i po chwili kamera przy koszu zarejestrowała obraz. Był wyraźny jak w dzień. Osłupiałam i z wrażenia o mało nie upuściłam telefonu. Okazało się, że mój nocny gość, a właściwie goście to locha z uroczymi małymi dziczkami. Mama dzik wywróciła kosz i stadko zaczęło się czymś raczyć. Pewnie wyrzuconymi obierkami z ziemniaków. Po chwili locha ruszyła w stronę drugiej kamery. Ta zarejestrowała jak zawzięcie przewraca doniczki z różami. Do okna mojej mamy tym razem nie dotarła, bo zerwałam się z miejsca i ruszyłam na podwórko ze szczotką. Wyskoczyłam na schody, narobiłam krzyku, a całe stado rzuciło się do szalonej ucieczki. To był koniec wandali na podwórku. Dziki nie wróciły, a my z mamą od tego czasu śpimy spokojnie. Kamery zostały, bo gdyby jeszcze jakiś włamywacz miał niecne zamiary, jest szansa, że go odstraszą.

11 września 2023 , Komentarze (8)

Nowy tydzień. Przez weekend odpoczęłam i z nową energią zabieram sie do pracy. Umysłwej, bo na fizyczną za goraco. W tym tygodniu chciałabym skończyć partię krzyżówek. Chcę też podgonić pisanie pracy do szkoły. Krzysiek ma myć okna ale to mój pomysł, bo on uważa że za wcześnie.

Na dworze mam ostatnie plewienie w tym przed domem. Przed domem trzeba też wyciąć dziką różę i w tym miejscu za jakiś czas posadzić szlachetna pnącą. Jest też do przeniesienia jeden bez i jest do przycięcią iglak płaziniec. Za to się wezmę może od czwartku, bo ma być chłodniej. Nie mam pomysłu co zrobić z trzema winoroślami. Pieknie rosną i potrzebne sa podpory. Nie wiem czy nie trzeba ich przyciąć. Muszę poczytać o tym. W tym roku na dwóch krzakach były zaczątki owoców. Nie dojrzały jednak, bo były i się zbyły. Nie wiem co się z nimi stało.

Mam dziś do roboty przetwory, a Krzysiek ma do zerwania leszczynę. Leszczyny mam dwie, a owocuje tylko jedna. Niestety rosnie ona w miejscu, które sprzedaję. Sasiad ma zamówić koparkę i przenieść drzewka w tym wlaśnie leszczynę na moją stronę. Do przeniesienia jest tez szklanka i wiśnia. Sąsiad chce mi usunąć pozostałości po klatkach po nutriach tobym zyskała trochę miejsca. Ma mi tez dać dobrej ziemi. Miejsce po klatkach będzie do zagospodarowania. Znalazłam brzózkę i klon  do przesadzenia.

Zbliża się rok akademicki i znowu myślę o studiach. Psychologia online podrożała. Ostatnio wpadły mi też w oko studia -dziennikarstwo prasowe. To też by było interesujace. Pisać lubię i pisanie jest dla mnie łatwiejsze niż rozmowa z ludźmi. Niestety jedyne studia online o tej specjalnosci nie prowadzą w tym roku naboru. Zobaczymy za rok za dwa. Gdybym skończyła studia tobym chciała dorabiać. Nie ma sensu kończyć studiów i nic z tego nie mieć oprócz papierka. Studia to jednak spory koszt. Nie mam zamiaru pracować na etat, a jedynie dorywczo online. Inna sprawa to zupełnie nie wiem czego się mam na studiach spodziewać. Ile czasu na nie trzeba poświecić? Ile jest nauki? Jakie prace sie pisze? Ile książek trzeba przeczytać w semestrze. Nie bardzo jestem gotowa na to by przez 5 lat zrezygnować z wszystkiego poza pracą i nauka. Maturę zdałam rok temu i prawie wcale sie nie uczyłam. Wystarczyła mi wiedza z wykładów. Zdałam nienajgorzej. Studiów jednak sie boję. Nie mam ambicji na kończenie na wzorowy ale jednak. Nie bardzo jestem gotowa na stres towarzyszacy egzaminom... 

Za dwa miesiace kończą szkołę naturoterapii. Nie wiem jeszcze czy do egzaminu przystąpie raczej nie, bo to zbędny stres. Nie chce mi się poza tym wkuwać wiedzy, która  mi zbędna na codzień. Wiedzę konieczną mam i na praktykę online to wystarczy. SZkoła trwała póltora roku ale nie wszystko mi będzie przydatne. Nie wszysto będę stosować dla klientów. Ja się chcę skupić na energoterpaii i wszystkim tym co można zrobić online. Nie wszystkie kursy oferuje szkoła. Myślę o czakroterapii np. Online mi hydroterapia czy biomasaż, moksowanie czy aromatoterapia, masaż dźwiękiem mis zbedne. Z gabinetu w domu na ten moment rezygnuje. Nie jestem w stanie ogarnąć mamy części podwórka a klient by uciekł widząc ten bajzel. Nikogo na podwórko wpuścić nie mogę. Od mojej strony wpuszczać nie mogę, bo koty.

Za kilka dni zapiszę się na parapsychologie, psychotonikę. W tym roku specjalizacja uzdrawianie... Będzie Soul body fusion ale kurs stacjonarny. Ja w tym brać udziału nie będę. Zrobię kurs online n a własny koszt. Będzie też wstęp do Totalnej biologii. O tym kursie rozbudowanym myślę. I SBF i Totalną biologie mogę oferować online.

10 września 2023 , Komentarze (6)

Zakochałam się w technice Soul body fusion. To łączenie duszy z ciałem. Ludzie przez traumy stresy to połaczenie tracą, no prawie tracą i wtedy nie żyje im sie dobrze. Technikę poznałam jakiś czas temu w mojej szkole. Zaczęłam technikę stosować na sobie i  efekty mam. Teraz czas na stosowanie na innych. Zaczęłam między innymi od Krzyśka i Mikusia. Będą zabiegi i dla S i dla mamy. Mozna też na zwierzetach, rzeczach itd. Chcę skończyć jeszcze kurs, bo zależy mi na certyfikacie. Kurs online jest przez Zooma w listopadzie. To technika kwantowa ale lepiej mi pasuje niż dwupunkt. 

Dziki poryły prawie całe podwórko. Mama sie wściekła i chciałą zadzwonić na policję. Twierdziła że to myśmy zrobili:(. Ja już nie daję rady z nią czasem. Racjonalne argumenty nie trafiają. Staram się do niej podchodzić jak do staruszki, być wyrozumiała. Mylące jednak jest to, że często myśli i mówi logicznie. Gubi się tylko czasami ale sobie z tego nie zdaje sprawy i upiera sie przy swoim. Co będzie jak zacznie gubić się częśćiej. Gdy później z nią rozmawiałam argumentowała, ze szukałą pomocy. Tylko czemu był atak?

Dziś ma przyjechać brat Krzyska, bo ma być ognisko i pieczenie kiełbasy na patykach. Posiedzimy trochę na dworze i to korzyść jakaś będzie aczkolwiek się będę nudzić, a może nie... To chyba ostatnie ognisko w tym sezonie. Na pewno ostatnie z Darkiem. My z Krzyśkiem moze jeszcze rozpalimy jak pogoda będzie.

Wczoraj Mikuś cały dzień nie jadł. Raz zwrócił. Załatwiał sie jednak i był normalny jeśli chodzi o zachowanie. Ja sie jednak wystraszyłam i pojechałbym do weterynarza o ile by jakaś przychodnia dziś była otwarta. Zrobiłam mu Reiki i Soul body fusion. Poszłam spać o 12, żeby rano wstać. Wstałam rano, a on zjadł cały talerzyk miesa. Problem z głowy ale będę ze dwa dni obserwować. Ja się niestety bardzo zdenerwowałam i zjadłam na raz 25 dkg kiełbasy. Od razu kilo na wadze wiecej:( Nie wiedziałam co robię. To było jak w transie. Zorientowałam sie po fakcie ale już pochłonięcie 2 kawałków ciasta było na chłodno. Dieta ścisła od dziś... Poddać się nie mogę...

Moje mini wrzosowisko. Myślałam o nim kilka lat i mam w końcu...:)

9 września 2023 , Komentarze (21)

Drugi tydzień diety. Chudnę ale jakość tak niemrawo waga łatwo skacze w górę. Pamietam moje wcześniejsze boje z wagą. Leciała szybko a tyło sie dość opornie. Gdy w wieku 21 lat wazyłam 48 kg jadłam bardzo mało. Tylko 5 ptasich mleczek i 3 ziemniaki odpiekane z 2 jajkami na twardo. Do tego szklanka śmietany. Tak się żywiłam prawie całe lato. Gdy zaczęłam jeść bardziej normalnie przytyłam na 58 kg. Taką wagę zwkle miałam. Na lato chudłam do jakiś 54 kg, by wyglądać dobrze. Na zimę tyłam do 64 kg i taka hustawka całe życie, młodość. Najlepiej wspominam czasy gdy chorowałam na tarczycę. Gdy miałam nadczynność wreszcie jadłam do syta. Jakieś 2500 kalorii dziennie i byłam szczupła. PO wyleczeniu tarczycy od razu 10 kg do przodu. Teraz wyglądam mniej wiecej tak. Tu mam wagę 84 kg.

Czuję jesień mimo słońca i ciepła. Pracy i w domu i w obejściu ubywa. Dziś nic robić nie będę, bo chcę pisać ostatnią pracę do szkoły. Mam ją oddać do końca września.

Ostatnio mam większą przyjemność gdy przebywam na dworze. Słońce już nie przypieka, nie pocę się i nie czuję się osłabiona.

Ostatnio zrezygnowałam z dezodorantu w domu. On nie jest obojętny dla zdrowia, bo to chemia. Do tego dość agresywna. Teraz się praktycznie nie pocę i przestrzeganie higieny musi wystarczyć. Teraz uzywam oleju kokosowego z olejkiem z drzewa herbacianego. Kupiłam ałun. Co będzie latem nie wiem... Pomyślę wtedy. Z perfum nie zrezygnowałam, bo lubię ładne zapachy ale chemiczne uzywam na ciuchy. Te w olejku na skórę. Ograniczyłam też używanie kremu do stóp. Mam taki dość agresywny. Teraz na codzień stosuję olej kokosowy. Do dłoni też.

Od dawna wiem, że w ludziach jest i dobro i zło. W moich bliskich jest i to i to. Zwykle dostrzegam jednak w nich zło i dlatego mi ciężko. Nie ufam im za bardzo i nie staram się być dla nich lepsza. Gdybym skupiła się na tym co dobre byłoby mi lżej. Oni zła często nie czynią. Mają tylko wyskoki. W dodatku to zło to nie wielkie przestępstwa. Raczej psucie tylko nerwów. No w większości.  Dobrem też nie powalają. Zwykle to przecięność ich charakteryzuje. POwinnam to sobie wbić w głowę i unikać szukania wszędzie wrogów...

8 września 2023 , Komentarze (4)

KOniec tygodnia i ja mam zamiar na teraz prace koło domu skończyc. Kończę plewienie. S przyjedzie koło 20 IX i moze miejsce pod rabatę mi skopie. Tobym jeszcze dokładnie je oczyściła z chwastów. W przyszłym roku można by już coś sadzić. W domu pilne pranie już ogarnięte. Na przyszły tydzień planuję mycie okien, pranie firan, zasłon. Jest 7 okien. Trzeba by ogarnąć mieszkanie, bo kurz wszędzie po katach straszy. Niedługo remont dachu i suszenie grzybów. Chcę w tym roku kupić 3 kg podgrzybków. W zeszłym roku tez tyle miałam. W tym miesiącu trzeba tez kupić ziemniaki na zimę. Będą 4 worki do piwnicy plus jeden do spiżarni.

Pogoda niezła ale ponoć mają byc jeszcze temperatury po 30 stopni. Oby nie, bo z robotami trzeba sie będzie wstrzymać.

Wczoraj przemieścił się wąż od pralki i zalało całą łazienkę. Krzysiek klął jak wściekły, bo trzeba było mopem zbierać.

Znajomy miał przyjść do dachu na poczatku przyszłego tygodnia, a coś mówi, że przyjdzie pod koniec. Martwi mnie to, bo jakby przyszły deszcze?

Wczoraj gdy ćwiczyłam pysk krowy poprosiłam Krzyska, żeby zerkną ile mi brakuje by ręce sie dotknęły z drugiej strony. Okazuje się, że niecałe 2 cm. POprosiłam Krzyska by dociągnął mi ręce i bez bólu sie to udało. Nie jest źle.

Punia moja tygrysia koteczka jest bardziej przylepna niż była. To się zaczęło po sterylizacji. Wcześniej siedziała na szafie i miała nas w nosie. Ostatnio już na szafę rzadko wchodzi. Często leży na kolanach u Krzyska, bo moje zajete. Nic dziwnego, ze na wysokościach nie buszuje. To juz starsza pani, bo własnie mniejwięcej teraz kończy 14 lat. Koteczka jest charakterna. Gdy coś jej nie pasuje daje temu wyraz. Nie jest jednak agresywna fizycznie. Tylko krzyczy. Mozna ja trzymać na rekach, mozna wyczyścic uszy i można podać lek typu płynnego ale z tabletką bym nie ryzykowała.

7 września 2023 , Komentarze (23)

Dziś chcę zrobić leczo do słoików. Wczoraj Krzysiek wszystko kupił. Zostanie jeszcze ketchup z cukini i 2 dzemy. Przetwory bardzo lubie robić i jeszcze mam ochotę cos podziałać, ale spiżarnia pełna. 

Od kilku dni pracuję na dworze. Pracuję przy rabacie ale ciężko idzie. Mam juz dość tej pracy, bo brudna i wymaga wysiłku, aja tego nie lubię. Wczoraj posadziłam wrzosy. Sprawiło mi to przyjemność...

7 dzień diety i waga znowu spadła. Brzuch coraz mniejszy i to czuje. Jeszcze nieduzo i trochę odetchnę. Walczę już kilka lat i z tego niewiele wynika. Teraz walczę o jojo i na stałe nic nie gubię. Jak było 20 kg do zrzutu tak jest.

Ostatnio dużą przyjemność sprawia mi przemywanie twarzy płynem micelarnym, mleczkiem czy tonikiem. Kremów nie lubię i uzywam bardzo rzadko. Oczywiście mam świadomość, ze wszelkie kosmetyki to chemia. Chemia, która działa na organizm tak samo jak chemia z  zywności czy leków. Używam więc mało kosmetyków. Pielęgnacja ciała to tylko peelingi czasem. Balsamów ani olejków ostatnio nie uzywam. Tylko krem do stóp czasem i do rąk po pracy fizycznej ale też nie zawsze. Praca w ogrodzie jednak niszczy ręce i krem jest konieczny. Używam tylko kosmetyków naturalnych.

Skończyłam układanie kolejnej partii krzyżówek do drugiego wydawnictwa. Teraz przepisywanie. Zejdzie do końca tygodnia.

Kupiłam hydrolat z kwiatu pomarańczy. Uzywam go jako toniku...

Wczoraj pozegnałam się z jedną z moich korespondencyjnych znajomych. Ola jest Rosjanką i pisałam z nią by ćwiczyć język. Niestety nie bardzo sie rozumiałyśmy, bo ona jest zbyt zaangażowana w głoszenie Pisma świetego. Biblia jest dla niej wszystkim. Napisałam jej o Matce Ziemi i buddyźmie, ze to mnie interesuje. Napisałam, że niektórzy mają mnie za wiedźmę, że uważam i wierzę w to, ze zwierzeta maja duszę. W końcu sama zrozumiała, ze jestem oporna i nawrócić sie tak do końca nie dam. Dalszych listów już chyba nie będzie. Teraz muszę znowu szukać kogoś piszącego po rosyjsku.

Zastanawiam się czy nie kupić tej kiecki o 2 rozmiary mniejszej/ 44/ . Takiej gdzieś na 66 kg. Była by kolejna pokusa. Przy tej wadze gdybym jakąś bieliznę ściągającą miała tobym mogła założyć. Tylko czy w moim wieku to pasuje?

Ta mi się też podoba...:)

6 września 2023 , Komentarze (28)

Jeszcze 2 dni i już tydzień diety minie. Dziś 6 dzien. Nie jem dużo. WAga spada ale czy spadnie 4 kg to nie wiem. Dziś koktajle, serek wiejski i kotlety z pieczarek. Te koktajle mnie trochę dręczą, bo za słodkim aż tak nie przepadam. Chyba lepiej by mi pasowała dieta Cambridge. To jednak chyba drozsze jest. POmyślę jednak. Na razie będzie jak jest. Do końca miesiąca. Przypomniałam sobie jeszcze o diecie jajecznej. Kiedyś chudłam tylko na niej. Byłam młoda i zrzuciłam w pierwszym miesiącu 10 kg. Później był miesiąc przerwy i kolejne 10. Problem po ciąży rozwiązany. WAgę trzymałam kilka lat. Tak ponad 10 nawet. Przytyłam po 40 stce gdy rzuciłam papierosy. Inna sprawa, że wtedy  przeszłam kryzys. Dotarło do mnie, że juz młoda nie jestem i uznałam, ze juz wyglądać dobrze nie muszę. O zdrowiu i sprawności jakoś nie pomyślałam. POpuściłam sobie i w efekcie ponad 30 kg wskoczyło. Do tego nie miałam wagi w domu, ciuchy nosiłam luźne i był ogólny brak kontroli. Lustro uzywam  rzadko. Oprzytomniałam gdy juz miałam 103 kg. Przeżyłam wtedy szok, bo przejrzałam się w wystawie na miescie. Nie poznałam się wtedy.

U mnie jak zwykle problem z załatwianiem zakupów. Nie wszystko w sklepie jest. Ja jestem od pewnego czasu leniwa jeśli chodzi o gotowanie i wybieram to co się robi szybko. Co jest proste z niewielu składników. Teraz gdy jestem na diecie jem bardzo ubogo, bo nie chce mi sie liczyć kalorii a w zasadzie ważyć. Myślałm nawet o jedzenie samych gotowych rzeczy typu zupki chińskie. To jednak nie jest za zdrowe i dlatego się waham. Dieta jeszcze potrwa a później stabilizacja, bo już nie mam prawa przytyć. PO Nowym Roku dalsze boje... 

Moje wszystkie zwierzeta są zdrowe tylko Rozunia jest zestresowana, bo nasikała na fotel. Kapa do prania, a była prana w poniedziałek. Zapomniałam ją popsykać fermonami i to mój błąd. Nie wiem czemu ona się tak denerwuje. Ostatnio z Kajtkiem awantury sa raz na tydzień. Koty na wolności tez potyczki z innymi kotami mają. Te potyczki z Kajtkiem nie sa groźne, bo zraniony nikt nie był. To raczej straszenie jest niż prawdziawa walka.

Dziś ma być pranie i praca przy rabacie. Trzeba posadzić wrzosy... Kupiłam 5. Przyszły białe, różowe, fioletowe i chyba jasnozółty, bo taki kremowy. Krzysiek może mi kupi wszystko na leczo. Tym razem chcę zrobić leczo z pieczarkami.

Starzeję się i opanowują mnie jakieś lęki przed wszystkim co nowe i nieznane. Powinnam kupić Krzyśkowi telefon i się waham, bo trzeba będzie przełożyć kartę i go poznać. To przekładanie karty to lekki stres. Nigdy to mi dobrze nie szło i teraz juz sie boję jak sobie dam radę. Kiedyś to co nowe było wyzwaniem i oczekiwałam na to z ciekawością raczej. Teraz to lęk.

5 września 2023 , Komentarze (17)

Pogoda się zmieniła i ja już śpię pod kocem, a nie pod cienkim śpiworem. Mam też większą ochotę do jedzenia. Z tym nie ulegne jednak, bo jak dieta to dieta. Zobaczymy jak długo waga będzie regularnie spadać. Dojdę do przestoju w diecie i koniec tego etapu. Do pieczywa i większej ilości węglowodanów poza warzywami już po diecie nie wrócę. Liczę, że jojo nie będzie. Muszę wreszcie znaleźć sposób na siebie. Tyle lat sie juz odchudzam, ze po prostu wstyd. Schudłam połowę tego co zamierzałam.

ZAczęłam intensywnie ćwiczyć gomukhasanę/krowi pysk/. Asana jest wskazana dla mnie, bo dużo siedzę i to w złej pozycji. Niestety mam z ćwiczeniem problem, bo nie potrafię chwycić rąk z obu stron. Chwytam z jednej. Przypuszczam, że to problem ze stawami prawej ręki/ramię/. Są mało elastyczne. Będę ćwiczyć codziennie i po jakimś czasie spodziewam sie postępu. Nic na siłę jadnak, bo kontuzja gotowa...:)

Od kilku dni skupiam się na moich emocjach. Jeszcze niedawno wydawało mi się, ze mam problem z emocjami, bo myślę a nie czuję. Tak jednak nie jest. Wystarczyło troche uważnosci i juz wiem, ze czuję złość, strach, miłość. W dzisiejszych czasach myslenie jest w cenie, a czucie niekoniecznie. Niewiele osób lubi gdy ktoś obok manifestuje emocje. Ludzie nie lubią złości, płaczu i te przejawy uczuc tłumią. Wstydzą sie ich czasem. Pożądany jest spokój. Tymczasem tłumienie emocji nie jest dobre. Płacz np. oczyszcza. To temat jeszcze do przemyślenia i pracy. Moze by mi sie przydało prowadzenie dzienniczka emocji?

W talii rano mam 100. Niby nie tragedia ale i tak mi przybyło. Gdybym ważyła 56 kg byłoby w talii 70, a kiedyś miałam 62. Inna sprawa, że nie pamiętam ile wtedy ważyłam. Jako dorosła osoba najmniej wazyłam 48 kg i moze wtedy miałam 62 w talii. Inne wymiary to 125 biust i biodra, 55 udo i 36 łydka. Jednym słowem niezłe są nogi a poza tym szafa. Mam też sporo w ramieniu, bo aż 31 cm. Teoretycznie gdybym schudła do 66 kg to i tak bym w biuście i w biodrach miała powyzej 100. To dużo. Do nizszej wagi chyba zejść nie zdołam.

No i chyba pamiętnika na razie nie zamknę. Dużo osób czyta a nie prowadzi swoich.

Wczoraj wyszłam do rabaty i niestety nie mam siły jej zrobić. Pokrzywy na metr. Dziś przesadzimy kwiaty na inne miejsce, bo trzeba je ratować. Rabata moze w przyszłym roku ale musi kopać S albo Krzysiek. Ja mogę tylko poprawić. Trzeba skopać widłami.

Wczoraj zrobiłam kilka słoiczków sosu paprykowego. Mieliłam wszystko w 50 letniej maszynce recznej. Umęczyłam się i spociłam, długo to trwało ale zrobiłam.