Wczoraj udało się wyciąć trochę drzew. Były dość grube niektóre i będzie opał. Mama oczywiście wyszła z awanturą, ze jej sie spokój zakłoca. Naubliżała S ale on jej nie ustąpił, bo on sobie ubliżać nie pozwoli. Wczoraj mama dzwoniła 9 razy. Były groźby i szantaże. Zablokowłam ją. Mam jej dość. Chyba zrzeknę sie drugiej części domu i zerwę z nia kontakty, bo mnie zadreczy. Jeśli nie, to da mi na piśmie co mam robić czyli rachunki, leki, 3 razy w tygodniu zakupy po 7 pozycji i sprawy urzędowe z wyprzedzeniem kilku dni i poza tym żadnych kontaktów. Zero rozmów i spotkań. Zero telefonów. Mam problem ze stawianiem jej granic, bo mi jej chwilami żal. Ona takich skrupułow nie ma. Jeździ po mnie całe zycie. Czasem odnoszę wrażenie, ze mnie faktycznie nienawidzi i chce mi dopiec.
Wczoraj zajęcia w szkole były ciekawe. Dziś dalsza część o meridianach. Zajęcia dziś dłuzej, bo do 20:00.
Sebastian jutro jedzie. W przyszłym tygodniu zabieram sie za wycinanie krzaków w sadzie. Ma być wszystko na tip top usuniete w tym roku. Do tego usunę wszystko na mojej części podwórka. Mama na swojej części nic robic nie pozwoli. Maja rosnąc krzaki i maja sterczeć suche badyle, bo to po przodkach. Cenne dla niej. Wycięłam kilka suchych drzew i ma o to pretensję. Ostatnio stwierdziła, ze specjalnie je uszkodziłam, zeby uschły, bo chciałam wyciąć. Uważam że z jej umysłem jest coraz gorzej. Ma paranoję i nie panuje nad emocjami. Czytałam, ze takie problemy mogą występować w starszym wieku.
Od przyszłego tygodnia zaczynam juz przygotowania do świąt. Trzeba zacząć myć okna. Krzysiek się buntuje i nic robić nie chce jak to on...