Tydzień się kończy ale mnie nie zmęczył choć był dość aktywny. Było jednak duzo zajęć typu relaksu. Było po kilka godzin malowania. Tak znalazłam czas kosztem internetu. Było tez granie głownie kolęd. Przygotowałam nowe nuty i ćwiczę. Nawet mi idzie. Dziś oprócz pracy będzie też malowanie i granie. Teraz maluję akt kobiecy. Podobrazie jest spore ale praca przebiega sprawnie. Moze do końca tygodnia skończę. Nie spieszę sie jednak. To ma byc relaks, a nie pośpiech i stres. Kolejny będzie albo Klimt albo jelenie. Jeszcze nie wiem. To zalezy od mojego nastroju w danym momencie.
Intensywnie pracuję nad moim kręgosłupem. Doszły mi tez ćwiczenia na odcinek szyjny, piersiowy i barki. Staram sie te okolice rozruszać. Nie jest to łatwe, bo sztywna byłam od około 20 lat albo i wczesniej. Ponad 20 lat pamietam swoje okrągłe plecy podczas siedzenia i garbienie się. W czasie ćwiczeń czuję opór i ból. Później napiecie jest mniejsze. Czasem czuje prad, ciepło. Cwiczę dopiero kilka dni ale trzeba czasu by wieloletnie dręczony kregosłup usprawnić. Teraz tez o niego w ciągu dnia nie dbam, bo źle siedzę. Inaczej siedzieć nie bedę, bo kanapy nie opuszczę ale mysle, ze codzienne ćwiczenia to zrównoważą. Teraz ćwiczę 20 minut codziennie. To ćwiczenia głownie na kręgosłup.
Z odchudzaniem nie ma az takiej tragedii jak myslałam tuż po świętach. Przytyłam ale sporo to była zawartośc jelit. Wydaje mi się, ze w nadchodzacym roku bez trudu zrzucę co nabrałam. Będzie nadwaga, a ja to znoszę. To otyłość mnie gnębi. To nie jest dobre myslenie, bo i nadwaga jest szkodliwa dla zdrowia. WAga powinna byc w normie. Nie muszę byc smukła, gibka i ponetna, bo juz wiek nie ten, ale z nadwagi powinnam zejść. Dziś kotlety z buraka, jajka w majonezie z grzybkami marynowanymi i ogórkiem i serek wiejski...
Wczoraj miał być u mnie kurier z materiałami malarskimi, ale kładli druga warstwę asfaltu i nie dojechał. Z robatą już koniec. Zostały do wykończenia chodniki.