Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zdrowie najważniejsze :) Postraszona wynikami badań i zdjęciami z wakacji :D wziełam się za siebie. Podobno wszystko zmienia się po 50-tce...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 174252
Komentarzy: 2775
Założony: 8 maja 2011
Ostatni wpis: 7 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PANDZIZAURA

kobieta, 55 lat, Tam

183 cm, 75.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 sierpnia 2011 , Komentarze (7)

Bardzo Wam wszystkim za gratulacje i tyle miłych słów.

Powoli wracam do normalności.Jeszcze wczoraj siadłam na rower, chodzić raczej trudno było ale pedałować się dało.

Przejechałam 27 km w 1h15'.

Dostałam fotki z setki więc wrzucam małe co nieco

Od lewej :

-20-sty kilometr-jest OK

-po 50-tym-jestem bardzo zmeczona-kryzys

-krótki odpoczynek noc 70km

-nogi bolą

-meta z Marzenką i Danusią

-Gloria 

I wracam  do diety bo w czasie rajdu i dzień po jadłam dużo i niegrzecznie.

Odpoczęłam ,już myślę o nastepnej imprezie koledzy na trasie polecali Harpagana na wiosnę. Lecę na kijki, bedę namawiać moja ekipe ale wydaje mi się,że oni też myśla o nastepnym starcie.

To wciąga ...jak makaron.


29 sierpnia 2011 , Komentarze (58)

DAŁAM RADĘ!!!

DZIEWCZYNY UDAŁO MI SIĘ !!!

Jestem bardzo szczęśliwa. Kurde udało się.Pokonałam zmęczenie, strach, niepewność i ból.Krótka relacja:

10.30 sobota start Szczecin 4 LO.Chmurzy sie i jest bardzo duszno, idziemy ok 4h gdy zaczyna padać,kapoty na plecy i dalej w drogę.

Po I etapie(28km) sprawdzam stopy,ciepła herbatka ,batony i dalej w drogę,robi się chłodniej

po 2h deszcz się rozpędza, mam mokre buty i skarpety,czuję ,że stopy dostają mocno w kość,pojawia się ból bioder i pierwszy poważny kryzys.

Po II etapie(50km) odpoczywamy ok 1h z naszej grupy wycofuja się 2 osoby.Suche ubranie i skarpety,plastry tam gdzie trzeba.Jem makaron,czekoladę i dużo ciepłej herbaty przed nami etap nocny.Pada i tak bedzie do 1.30 ,łaczymy sie z inna grupą,łatwiej nawigować.Odzywają się kolana i bardzo bolą stopy, mam niezłe buty ,dlatego tylko dwa pecherze na pietach.

Po III etapie (75km) odpadaja 2 kolejne osoby ,zostajemy z Marzenka i Danusią- decyzja idziemy dalej.Przestaje padać kurtkę zostawiam na przepaku,wyrzucam z plecaka praktycznie wszystko. Zostaja tylko batony energetyczne i napoje izotoniczne.Jest bardzo ciężko,prawie ze sobą nie rozmawiamy,otuchę w sercu czujemy kiedy wschodzi słońce.Będzie nas prowadzić już do mety.

NIEDZIELA.Po 23 godzinach i 4 minutach maszerowania (bez snu) koniec -meta rajdu.

Usiadłam na materacu ,zdjęłam buty ,jestem bardzo wyczerpana.Jeszcze nie dociera do mnie to,że przeszłam 100km.Gratulacje kadry i innych uczestników.później dowiem się,że całą setkę przeszłyo tylko 12 osób.

W domu: jem i śpię regeneruję siły. Na rajdzie wypiłam ponad 4l płynów,zjadłam 6 bułek, makaron,drożdżówkę,6 batonów. Zgubiłam 1,6 kg .

Czuje się trochę grypowo,takie ogólne zmęczenie.Rano poćwiczyłam delikatnie jogę i rozciąganie, odzyskuję umiejętność chodzenia po schodach.

PRZETRWAŁAM ...


26 sierpnia 2011 , Komentarze (13)

Stres działa na mnie w przedziwny sposób nie widzę nic innego do jedzenia tylko słodkie .

Wyjadałam dżemik gruszkowo śliwkowy prosto z garnka na usprawiedliwienie dodam że własnej roboty

Własnie zrobiłam przerwę w pakowaniu  hehe jedna impreza, a potrzebne jest logistyczne podejście. Będziemy wędrowac ok 22-23h (albo krócej jak się da) bez snu, wiec jedzenie musi być dośc specyficzne: mała objętośc za to z niezłym kopem (batoniki energetyczne, czekolada, pieczywo pełnoziarniste) odpowiednia ilosć nawadniaczy (w czasie ostatniego takiego rajdu w ciagu doby wypilam ok 4,5 l płynów ,a na mecie byłam o 6 kg lżejsza) odwodnienie nastepuje blyskawicznie. Startujemy o 10.00 rano i cały dzień ma byc goraco ufffffff. Za to w nocy temperatura ma spaśc do 11stopni. Dobrze,że na 50 kilometrze jest przepak (to znaczy że częsć gratów organizator dowiezie na połmetek) nie trzeba wszystkiego na garbie nieść i jest trochę łatwiej. Na dzień więc zestaw letni ale odporny na komary bo po lasach i łakach bedziemy łazikować. Na noc coś cieplejszego ,bo człowiek zmęczony to i szybciej się wychładza.Jeszcze apteczka, latarka czołówka,zapasowe skarpety i bielizna i coś na deszcz bo w nocy może padać.

Przejeta jestem bbbaaarrrrdzo.

Trzymajcie proszę za mnie kciuki dziewczęta. Bardzo chcę pokonać cały dystans...bardzo ,bardzo...a nawet bardziejszo

26 sierpnia 2011 , Komentarze (7)

Zeszłam dzisiaj poniżej 75kg ,a to oznacza że  jestem lżejsza o ponad 10kg.

Nie mam czasu więcej pisać, może potem cosik się uda. Narka uciekam do pracki.

25 sierpnia 2011 , Komentarze (8)

Mogę rozbić dietetyczny bilans dnia.Zła na siebie jestem , napchałam się na obiad i poprawiłam jeszcze ciastem. Zgroza, co mnie napadło? Wiem że @, ale żeby aż tak?

Pogoda beznadziejna, duszno,wszystko się lepi,senna jestem  i do tego wszystkiego stres przed startem.

ALE TO NIE JEST ŻADNE USPRAWIEDLIWIENIE!!!

Muszę się na siebie trochę powściekać, może to zablokuje mojego przeżuwacza.


24 sierpnia 2011 , Komentarze (9)

Moj najmłodszy syn właśnie wyszedł z domu, na pierwszą w życiu, prawdziwą randkę.

Strasznie się denerwował, dwa razy się przebierał,kilka razy sprawdzał na głos czy niczego nie zapomniał.

...Słodka pierwsza miłość...

Dosłownie pierwsza bo swoja wybrankę "kocha "już od przedszkola.

W jednej klasie byli w podstawówce, uczą się w tym samym gimnazjum, trenują w tym samym klubie.

Syn juz kilka lat temu mnie pytał dlaczego jego wybranka jest taka nieprzystępna? Znam dziewczynkę i wiem,że jest bardzo nieśmiała. Powiedziałam mu wtedy ,że jeśli będzie wytrwały, jeśli naprawdę mu zależy to niech pozwoli tej przyjaźni rozkwitnąć. 

No i się doczekał . Cierpliwy jest trzeba mu przyznać.

 cudowne szczenięce lata.

23 sierpnia 2011 , Komentarze (6)

@ też ma swoje prawapomyślałam gdy zaczęłam warczeć na mojego syna.

Zdecydowałam więc,że wolę zaryzykować odstepstwo od diety niż napiętą atmosferę w domciu.


Na obiad zamiast :  Wafli naturalnych sonko Tofu sałatkowego, Sałatki z ananasem i fasolą,

zjadłam z chłopakami wielką michę kalafiorówki i wielką chrupiącą bułę z żółtym serem.

Na przekąskę pani dietetyk wpisała mi banana.Hihihih to zrobiłam deser piankowy z herbatnikami i kremem waniliowym,banana też dołożyłam.

Jestem napchana jak balonik ale już nie warczę.Rano ćwiczyłam jogę,pracowalam w ogrodku,krecę sie po domu , sprzątam, zrobiłam na jutro bananowca dla chłopaków(hehehehe), a za pół godziny lecę na nordic walking.Jesli po powrocie nie rzucę się na jedzenie to bilans nie bedzie taki tragiczny.

22 sierpnia 2011 , Komentarze (6)

Właśnie się dowiedziałam,że "moja"(bo już oswojona)Setka odbedzie się w tym roku po raz ostatni jestem głęboko poruszona,to naprawdę świetny pieszy maraton. Zaliczyłam na nim 1x 100km,1x50,1x75km .

Impreza jest tak pomyślana,że każdy może wziąć udział i zaliczyć tyle kilometrów ile jest w stanie przejść.Startują więc wytrawni piechurzy,a obok nich nowi adepci pieszej turystyki, nierzadko rodziny z dziećmi.

Przygotowując się już od jakiegoś czasu do tego startu, cały czas myślałam,że nie mam parcia na cały dystans. Jeżeli zdrowie(kręgosłup) dopisze to ok, a jesli nie to nastepnym razem.....

Tylko,że nie bedzie juz następnego razu.... i teraz na goraco wiem,że bardzo chcę pokonać 100km.

Ostatnie 2 miesiące mocno pracowałam nad kondycją i siłą.

2x w tyg nordic walking, 2-3x rower, 2-3 x ćwiczenia siłowe, codziennie joga i rozciaganie.Dzięki diecie zgubiłam nadbagaż , czuje się silna i przygotowana. Żeby tylko kręgosłup tak mi nie dokuczał

Bo naprawdę forma jest czuję to, jestem naładowana jak bateryjka , nawet @ mi nie przeszkadza,wsiadam na rower i jadę(zawsze powyzej 35 km)

Zaliczyłam kontrolnie dwie piesze 50-tki i kilka krótszych dystansów ... i nic żadnych zakwasów,skurczów nic...tylko kregosłup.

Teraz czas na akumulację, więc trochę przystopowałam,ćwiczę na pół gwizdka,zbieram siły.

Trzeba popracować z podświadomością:

DASZ RADĘ JEŚLI UWIERZYSZ,ŻE DASZ RADĘ 

BO NAJWIĘKSZE PRZESZKODY ZNAJDUJĄ SIĘ W MOJEJ GŁOWIE

                   .............................................................................

 bateria pozytywów i tego się będę trzymać.

21 sierpnia 2011 , Komentarze (11)

Wczoraj nie miałam czasu zajrzeć na Vitalię.Pojechałam z synem i jego przyjciółmi na Zlot Militarny do Bornego Sulinowa. Niby mamy tylko 200km od domu ale moje wysłużone autko powyzej szybkosci 90km/h zaczyna dziwnie gulgotać, więc profilaktycznie nie przekraczam tej szybkości. Biorąc pod uwagę stan naszych dróg to i tak wychodzi na plus. Dojechaliśmy po 3h i zaczęło się szaleństwo.

Mój syn od lat szczenięcych interesuje się wojskiem, II Wojną Swiatową,uzbrojeniem itp.W związku ze swoją pasją zbiera, kolekcjonuje różne elementy umundurowania, ponieważ bierze udział w inscenizacjach tzw.  rekonstrukcjach. Plan do wykonania nabyć pilotkę i gogle. Muszę mocno studzić zapędy mojej latorośli bo to nie są tanie rzeczy.Jednak w tym roku synek mocno wziął sobie do serca,że rodzina pokrywa tylko koszty transportu i aprowizacji i na swoje zakupy sam zarobił.

Od połowy lipca pracował w stajni.

Ponad 3h oglądaliśmy zgromadzony na zlocie sprzęt wojskowy.Syn o każdym mógł coś opowiedzieć swoim kolegom ,a ża sprzętu było sporo , trochę to trwało.Mocno zmęczeni poszliśmy nad jezioro,chłopcy się wykąpali ,a ja zaległam na kocyku (prawdziwym wojskowym nabytym dla mamusi).Droga powrotna do domu zajęła znowu prawie 3h.Na wyprawie nie jadłam zbyt rozsądnie2 serki danio,bułki z serem i ogórkiem,banan to jeszcze dosć grzecznie ale potem ciastka francuskie, herbatniki, podwójna czekolada Milka do picia na Orlenie, lodzik i krowki, a w domu jeszcze grzanki na późną kolację.

Za to dzisiaj od rana grzecznie, owsianka,brokuły z serem,ryż z warzywami i na kolację pełnoziarnisty tost z brie i pomidorem.

Ćwiczenia: rano joga 25',szybki marsz na mszę polową i powrót 40', ćwiczenia siłowe +rozciaganie 60'.Pogoda piekna,słońce od rana więc jestem jak nakręcona jeszcze na rower zaraz ruszam.

Za niespełna tydzień SETKA , nie mogę sobie teraz pozwolić na lenistwo. Mąż mówi,że w tak dobrej formie nie byłam już od długich ,długich lat...mam nadzieję,że przełoży się to na sobotni start.

Nie zostałam wzięta w niewolę. To moja najmłodsza latorośl i ja.