Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

niepoprawna optymistka;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 14211
Komentarzy: 237
Założony: 13 maja 2011
Ostatni wpis: 21 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aneeeczkaaa

kobieta, 30 lat, Belleville

154 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: szorty + koturny !

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2014 , Komentarze (4)

wracam na lepsze tory..... wracam :) 

ściągnęłam sobie fat secret na komóreczkę. Powiem Wam szczerze - motywuje. samo liczy kalorie... tak, że nie trzeba liczyć i przeliczać. oczywiście - nie jestem skrupulatna i dodaję trochę na oko, bo też na oko chcę wiedzieć ile kalorrrii pochłonęłam ;)

alors:

sobota: 1604kcal

niedziela: 1561kcal

poniedziałek: 1353kcal

wtorek: 1190kcal

środa: 1162kcal

oczywiście jakościowo popłynęłam, ale i tak wygląda całkiem w miarę uroczo :)


z ćwiczeniami gorzej, przysiady, pompki coś, dzisiaj steperkowałam. -262kcal :) 

oczywiście trzeba dodać jeszcze do ćwiczeń sporo łażenia i przerzucanie babci (babcia twierdzi, że jestem w tym najlepsza :D)


pozdrawiam Was kochane :)

i obiecuję, że postaram się znowu być grzeczna i motywować, a nie pisać jakieś smęty :)


~aneczka.

18 marca 2014 , Komentarze (6)

i aneczkowym też. co za pogrom O_O miałam dzisiaj taki kryzys wszystkiego, że nie wiedziałam gdzie sufit, gdzie podłoga i którędy na grunwald. życie mnie przerasta (tak, tak, wiem, z moim wzrostem to żadna sztuka mnie przerosnąć... ale i tak!)

w efekcie, dzisiaj pierwszy raz od BARDZO DAWNA zajadłam smuteczki czekoladą. 220 kcal na II śniadanie i 220 na kolację. oprócz tego mała miseczka musli z mlekiem, pół banana, gryz pączka i ryż+sos chiński+kurczak. na 99% zmieściłam się w 1100 kcal. a wczoraj, mimo że na kolację wszamałam kebaba (nie pytajcie) to i tak koniec końców w bilansie wyszło mi 1350 kcal. Jem beznadziejnie, nie ćwiczę (pompki i przysiady i owszem).... nie uczę się... marnuję czas i energię. I palę papierosy. I topię smutki pod prysznicem. Czuję się fatalnie, ale... ale ja się ogarnę. Po prostu ten weekend ucieczki mnie....może nie tyle rozleniwił, co rozluźnił...nie myślałam, nie analizowałam.. po prostu uciekłam. no i dostałam obuchem po powrocie. ale już będzie dobrze. już będzie.... musi być dobrze.

dzisiaj zdarzyła się rzecz niewiarygodna - pierwszy raz w życiu rano ważyłam więcej niż wieczorem. rano 55 (kebab) wieczorem 54 (głód). może do czwartku (ważenie grupowe) albo do soboty (moje ważenie kalendarzowe) spadnie jeszcze ten kilogram, i będzie ładne 53. Wystarczy przecież wrócić do tych nawyków, które już miałam. Nic trudnego. 

zastanawiam się czy nie rzucić pompek. mam za ładne bicepsy :D nie chcę być cała gruba i mieć tylko ładnie wyrzeźbione ramiona, to wygląda dość groteskowo. muszę się skupić na steperku:)

przepraszam, że tak wymarudziłam się dziś. ale... no wiecie jak jest... czasem trzeba i nie ma komu:) 

muszę pamiętać o tym. źle jem, nie trenuję, nie pracuję, nie śpię i nawet bawić się nie umiem aktualnie. 

xoxo, 

Aneczka.

mam nadzieję, że u Was nastroje lepsze :*

17 marca 2014 , Komentarze (5)

no, bo... bo ja jestem okropnym podróżnikiem. znaczy się... podróżuję fantastycznie, świat ogarniam, kocham, gubię się tylko jeśli chcę, nie spóźniam się na autobusy, samoloty, pociągi, metro...... ale jem. zawsze jak wyjeżdżam. tooony. nie wiem, z czego to wynika, ale żołądek podróżny mam trzy razy większy niż ten normalny. 

skoro więc wyjechałam na weekend - to jadłam.... jadłam i jadłam i jadłam. a w przerwie biegałam to tu to tam... chodziłam jak dziki:D

jedzenie zdrowo, ale za to bez umiaru; ćwiczeń wczoraj też nie robiłam (dziś pompki i przysiady tak), ale za to dużo chodziłam.

Niestety taki weekend przekreśla szanse na ładne cyferki jutro na mych kapryśnych (waga&miarka sp z. o. o.). Trudno.... chciało się szaleć to się ma :D

ale ale! żeby ktoś nie odniósł mylnego wrażenia - ja nie mam w planie się ani załamywać ani poddawać. mam tylko jeszcze większą motywację, bo jak to tak to! od jutra rana znowu będzie piękniusio, a chwilowo pochłaniam 1,5l wody, żeby wypłukać wszystko zło co pochłonęłam (zawsze tak robię, zawsze pomaga xD)

xoxo, 

Aneczka <3

13 marca 2014 , Komentarze (10)

zobaczyłam 54 kg na wadze. nigdy nie ważyłam mniej (za czasów 'dorosłości' bądź też 'świadomości'). i teraz się zacznie hardcore. ale mam motywację, mam zapał, uwielbiam sposób w jaki teraz jem, lubię tę satysfakcję po wyzwaniu (pompki/przysiady), endorfiny, które wczoraj mną zawładnęły po joggingu - niesamowite! chcę. po prostu chcę. 

naprawdę, polecam. pokochajcie to, co tu robicie. 

niech to będzie nagroda a nie kara :)

  

 

Kochaj siebie, kochaj dobrych ludzi, kochaj życie.

xoxo, 

Ania.

12 marca 2014 , Komentarze (5)

poszłam bieeeeeegać ! no ok. ja wiem. 2,6km w 20 minut to nie jest rekord skoczni ani niczego innego. 150 spalonych kalorii to też nic. ALE POSZŁAM! 


biegałam z piesem, także dodatkowo ćwiczenie siłowe ;) muszę tylko jakąś ładną playlistę sobie stworzyć.... przy jakiej muzyce Wy lubicie biegać?

jedzenie dzisiaj prześlicznie, oprócz śniadania:

śniadanie: kromka z białego chleba z szynką i ogóreczkiem kiszonym (mamy śniadanie do pracy, jak zobaczyła, że wybiegam z domu na głodnego to mi ją wcisnęła :D)

II śniadanie: płatki owsiane+otręby+wiórki kokosowe+ migdały+cynamon+miód+jogurt naturalny (pyszotka, i wcale nie tak kaloryczne jak brzmi- miodu, migdałów, wiórków mało, a jogurtu ze trzy łyżki)

obiad: warzywa na patelnię, mięso z indyka, kasza gryczana. porcja olbrzymia....ale....było przepyszne + NAWRACAM RODZINĘ NA ZDROWSZE :D

kolacja (po biegu): twaróg biały z resztą jogurtu (tą od drugiego śniadania), pomidorem i szczypiorkiem, zagryziony chrupką wasą :) i kiwi do tego na deser.


-> 

gadałam dziś pół godziny o owocach, które rosną w Kalifornii a które w Polsce.... Im dłużej gadałam, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że owoce to jedna z najwspanialszych rzeczy na świecie. no i oczywiście, że muszę zacząć odkładać kasę na bilet.... dopóki wiza ważna :D 


a jak biegam wyglądam tak:

xoxo, 

Aneczka

NIE MA WYMÓWEEEEEEEEK, KURNA! :D 


PS. moja mama poprosiła mnie dziś żebym przyniosła jej czekoladę. przyniosłam, otworzyłam, połamałam, a potem poszłam UMYĆ RĘCE, nie oblizać kruszynki czy coś. czujecie, czujecie jaki to sukces? dla tak okrutnego słodyczożercy jak ja? :)





12 marca 2014 , Komentarze (9)

hihihihihihi, smutno mi było jak się zważyłam...... (fakt autentyczny (^ ^) - brzuch miałam pełniusi rano, także może to miało wpływ) bo nadal te dwie piątki [nie, lubię, 55 to mój autobus, często jestem od niego uzależniona, a jest cholernie zawodny].

ale wróciłam do domu... no i trzeba było się zważyć... i wiecie co?! patrzajcie:

obwód pod biustem 79 (-1)

talia 71 (-2)

brzuch 81,5 (-3,5)

biodra 95,5 (-1)

reszta bez zmian :)

jest mi oczywiście nadal smutno, że w udach nic, ale tak sobie myślę, że jak się wezmę za steper to on sobie z nimi poradzi :)


[CHUJ MNIE STRZELI Z TYM EDYTOREM. nie wiem ile za to zapłaciliście, ale ktoś was nieźle orżnął.]

[gdzie jest mój milion kolorów do wyboru?!]


zdjęcie specjalnie dla lovelybody:

(jeżeli ciśnie się Wam na usta pytanie 'jak ona mogła tak wyjść z domu' to odpowiadam - tak naprawdę prezentowała się ona ciut inaczej. jak może widzicie stoję pod rękę z moją babcią, przez to nie miałam jak poprawić sukienki - jest podwinięta, przez to też mam jakoś tak dziwnie nogi ustawione [widać różnicę między prawą a lewą nogą, nie?), żeby ciężar babci jakoś dobrze rozłożyć po sobie.... w szpilkach nie jest to aż takie łatwe.) moim celem jest żeby tak kiecka wyglądała na mnie SUPER. w każdej okoliczności :)

xoxo, Aneczka

albo się ma wymówki  - albo się ma wyniki. 

11 marca 2014 , Komentarze (10)

wredna małpa, red power, czy tam jak zwał tak zwał mnie pokonał(a). nic tylko bym jadła, najlepiej słodkie. na szczęście przez to, że większość dnia i wczoraj i przedwczoraj spędziłam u babci - zwyczajnie nie miałam okazji jeść. nadrabiałam wieczorem, ale w sumie i tak zdrowo (przekąski - wafle ryżowe z dżemem, suche musli, kolacja - makaron z twarogiem łyżeczką miodu i dżemem). Jeżeli chciałabym celować w 1500 kcal to i tak pewnie wyszłam na minusie. ćwiczenia przedwczoraj odpuściłam (po prostu zagapiłam się z godziną i potem już padłam do wyrka zamiast ćwiczyć) - za karę robiłam wczoraj podwójnie :) 

dzisiaj dzień 15 :)


wiem, że te przysiady takie mało obciążające, ale jak zaczynałam robiłam jeszcze sexy leg workout, w którym było dodatkowe 80 przysiadów :)


Dzisiaj powinien być dzień dietkowo idealny, jestem w odpowiednich godzinach w domu :) na drugie śniadanie - sałatka owocowa, mniam !  a na kolacje pierś z kurczaka z grilla :D


SUMMER IS COMING - moje motywacje:

obie rzeczy posiadam - buty identyczne co do milimetra, sukienka identyczny krój - druga wersja kolorystyczna, jaśniejsza... cel jest taki żeby wyglądały dobrze obie... razem albo osobno! 


xoxo,

Aneczka.

albo ma się wymówki - albo ma się wyniki!

PS ciągle się łudzę, że zobaczę jutro spadeczek!

9 marca 2014 , Komentarze (14)

i okazje niesprzyjające.... ja nie wiem kiedy ja z tym moim w końcu wybiorę się na ten rower... dzisiaj znowu byłam u babuni, znowu ćwiczyłam z jej obciążeniem, znowu jadłam w biegu (ale wzięłam sobie śniadanko do szpitala! musli z jabuszkiem, popite zieloną herbatką )

Waga oczywiście prawie nie drgnęła, 
ale brzusio nadal się wkurza, 
że jestem dziewczęciem
i złuszcza mi się endometrium :P
wczoraj np. leżałam jakieś 15minut na podłodze w łazience
bo stwierdziłam, że boli boli, a podłoga zimna i koi.
taka już moja uroda <3

ALE: poćwiczyłam ! 
w sensie: pompki, brzuszki
iii
 podnoszenia nóg do poziomu
wisząc na drążku (wiecie o co chodzi?^ ^)

jedzeniowo - przyzwoicie. nawet bardzo:)


dzisiaj będzie stepperek. no i pompki i przysiady. 
i karkówka z grilla :D
(piekarnikowego grilla)  




Loffciam, ściskam Was i kciuki! 



xoxo, Anna.


Albo się ma wymówki
Albo ma się wyniki.

8 marca 2014 , Komentarze (12)

Proszę Państwa - albo moje jeansy postanowiły zrobić numer stulecia, albo rzeczywiście schudłam. One najnormalniej w świecie są mi za duże w pasie i biodrach. I to nie tak, że mam centymetr luzu - nie nie! JESTEM W SZOKU. (+ mój luby, który sam aktualnie ma mięśnie ze stali, kaloryferek i zajebiste serratus anteriory, i bicepsy i w ogóle się rzeźbi i chudnie, stwierdził że schudłam [ale może te spodnie go zmyliły], a potem się zachwycał moim brzuchem przez jakieś 10minut "ty masz tu mięęęęęśnie!! ale fajnieeeee")
Nie był to oczywiście bezpośredni powód kupowania butów... pośredni i owszem. Miałam kaskę z urodzin i miała niby być odłożona na Londyn, ale skoro nie wiadomo jak to będzie - to oczywiście zmieniłam Londyn na ciuchy. Tylko jak tu kupować ciuchy jak chudnę?! no to kupiłam buciki:

WIOSNA IDZIE! :D

widać to również w moim śniadanku - szczerze - ciężko było ją zjeść...ale i tak mistrzostwo awesome'ności :D
własnoręcznie pieczony chleb, twaróg, pomidorek i kiełki rzodkiewki. MÓJ IDEAŁ <3

wczoraj:
Co do ćwiczeń - mam ćwiczenia z obciążeniem: jak jestem u babci w szpitalu to trzeba jej pomóc przewrócić się na bok znowu na plecy znowu na bok... ćwiczenia jak się patrzy :)
potem spacerowałam trochę (sklepy, odebrałam mojego z treningu, potem do niego), bawiłam się hantelkiem (takim 6 kg ), no i obowiązkowo pompki i przysiady. 

dieta:
od rana do 19 zjadłam 720 kcal. a potem.... zjadłam leczo na obiad (185 kcal) iiiiii tarrartattatattaatataataaaaam: prawie cały wielki budyń (600 kcal).  nic nie mówcie. już nawet nie krzyczcie. po prostu. nic. 



i to dlatego mój brzusio ma prawie widoczne mięśnie :D oczywiście ja robię klasyczne - dwa dolne środkowe - na ramienno-promieniowy, piersiowy większy (żeby biust wyglądał ładniej) i proste brzucha :)



postanawiam poprawę,
Aneczka.


albo wymówki - albo wyniki!

7 marca 2014 , Komentarze (7)

(*to to - metr pięćdziesiąt cztery i pięćdziesiąt pięć kilogramów żywej masy)

słabe to to* duchem i ciałem. Jedyne co dobre, to to, że naprawdę zaczęłam się jarać zdrowym jedzeniem. łącznie z tym, że upiekłam dzisiaj chlebek. nie wygląda oczywiście jak chleb i w sumie nie jest pewnie dietetyczny (mąka, drożdże, płatki owsiane, i jako przyprawy sól+cukier+kminek+bazylia+majeranek+tymianek+mięta+coś jeszcze chyba =>przepis oczywiście kradziony.... a następnym razem mniej kminku a więcej mięty), ale musiałam go spróbować, o 22 <3 ale przynajmniej raz zjadłam KOLACJĘ, która nie była obiadem przy okazji... ostatni raz zdarzyło mi się to.... niech pomyślę.... w niedzielę? 
w ramach jarania się zdrową żywnością - kupiłam dziś mnóstwo owoców, pomidorki, 3 rodzaje musli (z czego jedne bez cukru z jagódkami goji!), nową herbatkę (szafka pomału się nie domyka), jogurciki, kaszę gryczaną, płatki owsiane, ciemny makaron... może chociaż jak nie schudnę to zdrowsza będę :)

posiłki na dziś:
-musli z mlekiem (10:00)
-jogurt naturalny (14:30)
-sok marchwiowy jednodniowy (16:30)
-sok a la kubuś z biedry (18:30) [w przeciwieństwie do kubusia ma tylko cukier, brak w nim syropu glukozowo-fruktozowego, czyli shitu wielkiego. w ogóle skład ma bardzo krótki ]
-makaron razowy z sosem pomidorowym i klopsikami z indyka (20:00) [pomidorki z puszki, dużo ziół, cebulki i czosneczku. plasterek sera żółtego do smaku. i nie wiem w sumie dlaczego wrzuciłam również łyżkę śmietany, smaku dodała, kalorii również, ale załóżmy, że to rodzice wszystkie dodatkowe kalorie wszamali :D]
-kanapeczki z mojego chleba, sztuk trzy, wszystkie razem o powierzchni... no malutkiej - ma jakieś 2,5cm wzrostu ten chleb, a szerokość keksówki:P z indyczkiem, dżemikiem i dżemikiem. (22:30)

-> TERAZ PROSZĘ KRZYCZEĆ, za jedzenie.


ćwiczenia:
prawie brak, albo siedzę w domu i się uczę, albo gdzieś latam - do szpitala, po szpitalu, po zakupy (tyle nakupowałam, że myślałam, że nie dojdę). jak już wspomniałam - tylko pompki i przysiady robię regularnie.

-> TERAZ PROSZĘ KRZYCZEĆ, jeszcze bardziej, za płaszczenie tyłka. 


-> TERAZ PROSZĘ KRZYCZEĆ, bo nie chcecie czegoś tak fuj oglądać na plaży. 



xoxo,
Aneczka.


wymówek mam mnóstwo -> wyników będzie brak -> będzie mi smutno jak cholera -> dalej będę robić tak samo -> nadal nie będę miała ani jednego przyzwoitego zdjęcia z plaży.