Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Trudno schudnąć, a jeszcze trudniej utrzymać wagę. Codziennie uczę się jak jeść zdrowo, nie ulegać pokusom, nie objadać się na zapas i... być szczęśliwa. Od niedawna też piszę blog, który ma być dla mnie motywacją. Chętnych zapraszam do współtworzenia :-) www.zdrowemotywac
je.pl

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 44311
Komentarzy: 653
Założony: 21 lipca 2011
Ostatni wpis: 14 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
CzarnuszkaHania

kobieta, 40 lat, Gdańsk

163 cm, 65.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 sierpnia 2012 , Komentarze (11)

Ćwiczenia są, choć mogłoby być więcej. Dieta jest. Smacznie, zdrowo, kolorowo - jak pisze ktoś na Vitalii :)
Dla mnie ciągle najważniejsze, że smacznie. Nie lubię się zmuszać do jedzenia, czegoś co mi ni e odpowiada. A teraz odpowiada mi wszystko :)

Na śniadanie koktajl:
- seler naciowy, ogórek, truskawki i banan, łyżka mąki orzechowej

Bardzo przyzwyczaiłam się do tych koktajli i teraz nie wyobrażam sobie, że miałabym zjeść coś innego na śniadanie. Np. jajecznicę...? A przecież lubię :) Dziwne rzeczy się ze mną dzieją...

Ostatnio wyciągnęłam R. wieczorem na kawę. On wziął sernik waniliowy, a ja chciałam 2 małe ciasteczka owsiane. Ale nie było... I... Nie zamówiłam NIC. Sama się sobie dziwiłam :) Przecież tam mają takie pyszności...! :)

A oto moja ostatnia pyszność weekendowa :
    Było pyszne i szybko zniknęło. Na szczęście trochę dietetyczne i zdrowsze niż zwykle, więc czuję się usprawiedliwiona. Część wyniosłam do pracy, część spaliłam na rowerze. Uf :)

Dziś przed nami wieczorne zakupy - czyli masa pokus. Najważniejsze to nie iść na głodniaka...

Pozdrawiam!

4 sierpnia 2012 , Komentarze (7)

W końcu wyczekane 61,9 kg! Czyli na pasku ubywa 0,7 kg :)
Ależ się cieszę! Już dawno takiego wyniku nie miałam. Ostatnio może 3 lata temu? :)

No to teraz nie mam ciśnienia na utratę wagi. Spokojnie, stopniowo... Kolejny przełomowy moment będzie gdy zacznę zbliżać się do 5 z przodu. Ale to jeszcze długa droga przede mną. Na razie dalej trzymam się swoich zasad.

Ostatnio zrobiłam chłodnik szczawiowy.   Przepis tutaj  :)

A dziś upiekłam przepyszną szarlotkę pełnoziarnistą bez jaj i mleka. Nawet Rafałowi smakowała, co jest sporym osiągnięciem biorąc pod uwagę składniki...

Jutro rower i plaża. Już nie mogę się doczekać :)
Pozdrawiam Was serdecznie!

3 sierpnia 2012 , Komentarze (11)

Jutro ważenie...
Wiem, że oszukiwanie nie popłaca, ale przez cały tydzień podglądałam i waga była dla mnie łaskawa. Oby jutro również się do mnie uśmiechnęła, bo przyznam, że tak ładnego wyniku, to już od bardzo dawna nie miałam :)

Tylko, że zbliża się dzień @...

No właśnie... Obserwuję siebie wnikliwie od jakiegoś czasu, zarówno pod kątem podjadania i chęci na cukier, jak i zatrzymywania wody przed okresem. A także spadku nastroju...
@ powinna przyjść jutro lub pojutrze. Wczoraj i przedwczoraj czułam się raczej średnio... Podjadać się chciało... Ale z kolei wzrostu wagi nie zauważyłam.

Czy któraś z Was umie określić jak to u niej przebiega? W sensie na ile dni przed co się pojawia? :)

W pracy raczej tak sobie. A nawet gorzej... Klienci mnie olewają. W końcu zawsze można pójść na plaże i zapomnieć odwołać wizytę... Albo wczoraj wieczorem wchodzę do klienta o godz. 20 i okazuje się, że klientów mam 2, tylko zapomniano mi o tym powiedzieć. Ech...

Menu wczorajsze:
- koktajl: banan, 4 liście sałaty, łodyga koperku, 1/4 awokado, sezam
- śliwki, nektarynki (2 szt)
- kasza gryczana z kalafiorem w sosie lekko parmezanowym z koperkiem
- jabłko
- jedna kawa z mlekiem, 3 ciasteczka Otrębusie
- omlet z 2 jaj i 2 ziemniaków z oliwkami, czosnkiem niedźwiedzim i szczyptą parmezanu

Zaliczyłam też 30 km na rowerze. W drodze powrotnej towarzyszył mi R. Wstąpiliśmy do McDonalda... Kupiłam mu loda, a sobie nic. Więc podjedliśmy sobie co nieco :) Moje nic na pewno było zdrowsze... Dałam radę, ale ciężko było gdy zobaczyłam, że jest nowy smak McFlurry z chałwą... Musi być mniam. Może innym razem. Jak już będę super laską :)

Dzisiejsze menu:
- koktajl: 4 liście sałaty, koperek, 2 nektarynki, 2 morele, siemię lniane, rabarbar
- owoc
- ryż okrągły w sałatce warzywnej (surowej), może z fetą? :)
- jeszcze nie wiem...
- deser bananowo orzechowy :)

Może pójdę na 30 min Vacu. A jak będę miała czas to zaliczę 1 h moich super rolek na dupkę i uda.


To chyba tyle :)
Miłego dnia!

1 sierpnia 2012 , Komentarze (9)

Tak na szybko, bo zaraz zmykam do pracy :)
U mnie drinki z palemką od samego rana. No dobra... z marchewką - ale też dobre :)
Zrobiłam domowy sok przecierowy: marchew, jabłko, banan. Smaczny, chociaż jednak inny niż Kubuś, bo niepasteryzowany i mniej słodki.

     
Podglądałam wagę... Wynik niezły, ale nie ma się co cieszyć przedwcześnie. Ważenie w sobotę.

Miłego dnia! :)

31 lipca 2012 , Komentarze (17)

Znacie Karolinę1987 z Vitalii? :)

Namówiłam ją do udzielenia mi wywiadu na blogu. Na mnie działa baaardzo motywująco.
A oto wywiad :)

A tak zmieniła się Karolina:

 

Co Wy na to? :)

A ja jak zwykle grzecznie. Dziś na śniadanie wypiłam domowej roboty Kubusia. Na obiad cieciorka z kabaczkiem w pomidorach. A co później? Na razie nie wiem. Może będzie spontanicznie, ale na pewno zdrowo :)

Pozdrawiam!

30 lipca 2012 , Komentarze (7)

Nie pisałam ostatnio, ale jestem i ciągle grzecznie :)
Ważyłam się, tak jak obiecałam, w sobotę. Aktualna waga na paseczku. Wczoraj podglądałam i widziałam fajny spadek, ale udaję że go tam nie było. Ważenie tylko raz w tygodniu. Podglądanie się nie liczy :)

Co do fryzjera to szału nie ma. Mam to co zwykle. Chciałabym coś zmienić, ale zawsze doradzają mi to samo. Ech...
Zdjęcia aktualnego nie mam, ale mam takie sprzed 2 lat. Teraz mam chyba podobną fryzurę do tej tutaj. Tylko mniej poczochraną :)
To chyba tyle.
Całą niedzielę spędziłam przy kompie skrobiąc coś na bloga, a wieczorem plecy bolały mnie przeokropnie... Ech.

Zmykam!

27 lipca 2012 , Komentarze (8)

No dobra, nie będę się ważyć, bo to przecież chore jest. Sama Was upominałam, a teraz popełniam te same błędy. Ech... Człowiek to głupi czasem jest. Wie, że coś mu nie służy, a i tak w to brnie.
Jak radziła Czekoladka, kontrolnie mogę ważyć się kiedy chcę, ale pod uwagę będę brała tylko odczyt z Dnia ważenia. U mnie zawsze był to sobotni poranek i tak zostanie. A więc jutro się zważę, zmienię pasek i przez kolejne 7 dni nie będę narzekać. Tzn. na wagę nie będę narzekać, ale jak coś innego po drodze się przytrafi to czemu nie? Np. dziś idę do fryzjera. Ot, będzie okazja... :)

Mam nadzieję, że tym razem wyjdę zadowolona. Nowy fryzjer - nowe nadzieje. Dziś w samo południe, trzymajcie kciuki :)

Ostatnio jeszcze bardziej polubiłam mąkę pełnoziarnistą i zrobiłam z niej ciasto na pierogi:
 

I nowy koktajl się pojawił :)
 

A moje dzisiejsze menu wygląda tak:

- koktajl: liście botwinki i rzodkiewki, szczypiorek, banan, 2 śliwki, garść słonecznika, ciut maślanki (w końcu trzeba ją było zużyć)
- kawa z mlekiem
- 2 pomidory i brzoskwinia
- warzywa z pieczarkami (fasolka szparagowa, marchew, cukinia, cebula)
- jeszcze nie wiem co...
- może sałatka z serem kozim i oliwą? :)
- może 1/3 kieliszka wina?

Dużo niewiadomych. Zobaczymy jak się sprawy z fryzjerem potoczą. Od tego wiele zależy :)

Dobrze, że pogoda dopisuje. Pozdrawiam ciepło :)

26 lipca 2012 , Komentarze (9)

Pod wpływem Rafała wpadam w obsesję porannego ważenia, choć wiem jak zgubne to jest. No i dziś znów waga poszła w górę... Nie fajnie. +0,3 kg. Znów powinnam pasem zmienić, ale przecież robiłam to wczoraj...
Dietę trzymam. Zrobię to dla zdrowia i właściwie to nie problem, ale jednak wolałabym, żeby i waga była dla mnie wsparciem :(
 
Dzisiejsze menu:
- koktajl: 3 liście botwinki, szczypiorek, 2 liście rzodkiewki, banan, maliny, maślanka, razem 0,5 l
- płatki owsiane z mlekiem sojowym, śliwką suszoną, malinami i łyżką miodu
- 2 pomidory, brzoskwinia
- łosoś gotowany w botwince, 2 ogórki gruntowe, buraczki tarte
- kawałeczek imieninowej tarty pełnoziarnistej

Sporo, ale chyba nie aż tyle, żebym zaczęła tyć :(

25 lipca 2012 , Komentarze (13)

Niestety paska dogonić nie mogę, mimo że moje menu chyba jest niezłe. No cóż. Widocznie tak ma być. Tak więc przestaję go gonić i przywracam mu prawidłowy odczyt. Z 62 kg przesuwam na 62,6.

Moje ostatnie menu oscyluje w granicach 1200 kcal. Czasem kontrolnie podliczam i zazwyczaj mieszczę się w przedziale 1100-1300 kcal.

Wczoraj dodatkowo pojechałam do pracy na rowerze - w sumie 2 h (ok. 30 km), a wieczorkiem poszłam z 1sweter na spacer z kijami. dawka ruchu niezła. Z resztą pracuje fizycznie...

Wczorajsze menu:
- koktajl: 3 liście sałaty, banan, pół szklanki maślanki
- 3 pomidory malinowe
- 40 g kaszy jaglanej z warzywami, bez tłuszczu, 2 ogórki małosolne
- jeżyny i maliny (nie więcej niż 25 dag)
- niecałe 2 ciasteczka od Sowy
- 2 jajka gotowane z kawałkiem sera pleśniowego koziego
- 3 kawy z mlekiem (rzecz jasna w ciągu dnia, nie na raz... - zdecydowanie za dużo)

Dzisiejsze menu:
- koktajl: pół szklanki maślanki, 4 liście sałaty, maliny i jeżyny, razem ok. 0,5 l
- 2 banany, mała garść migdałów
- 40 g soczewicy czerwonej w pomidorach, pure z pietruszki i połówki selera, pomidor, buraczek gotowany
- kawa z mlekiem (tylko jedna dziś będzie)
- 3 pomidory
- sałatka warzywna z serem kozim

Dziś z rana zaliczyłam godzinkę na rowerze nad stawkiem. Oczywiście jak co rano 15 min gimnastyki na czczo.

Nic więcej nie wymyślę. Jeśli waga nie spadnie - trudno. Boję się tylko, że jak przestanę kontrolować ile jem, to jeszcze podskoczy.

A oto moja wczorajsza kolacja:


Pozdrawiam!


22 lipca 2012 , Komentarze (11)

Ostatnie dni, mimo że nie były mocno wbrew mojej diecie, to na pewno nie przyczyniły się do spadku wagi.

Wczoraj zaprosiliśmy znajomych na kolacyjne fondue. Nie zjadłam dużo, ale jednak nie było to jedzenie dietetyczne. Cały wieczór podjadałam warzywa pokrojone w słupki - to jest wielki plus, bo przy wcześniejszych takich imprezach żywiłam się głównie chlebem i mięsem... Ale i tak skusiłam się na kawałeczek bagietki. A nawet dwa... Było też winko... A później deser. Jednak łączenie posiłku węglowodanowego z mięsem pobudza łaknienie na słodycze. Znajomi w drodze do nas zajechali do Sowy. I oczywiście nie mogłam sobie odmówić. Ech...
 
Wniosek taki z tego, że jednak nie wyzbyłam się całkowicie sentymentu do słodkiego.Ciągle, przy niewłaściwie skomponowanym posiłku, pojawia się chęć, której nie umiem się oprzeć.

Na szczęście dziś wróciłam na właściwe tory i jest jak było. Przede wszystkim smacznie, dalej zdrowo, a następnie dietetycznie. Takie są moje priorytety.
Była też poranna gimnastyka 30 min. Był też szybki marsz nad morzem - 1h. A jutro dużo pracy...

Jak zwykle w niedzielę upiekłam chlebek na zakwasie. Oto i on:


A oto i ja nad morzem:


Miłego wieczoru!

Ach, i zapomniałabym! Obiecałam kilku dziewczynom podzielić się moją tartą orzechowo-owsianą. Oto i ona:

A przepis jest tu

Właśnie odezwał się do mnie sweterek i zaraz idziemy na kije. Jupi! :)