Obiecałam sobie, że nie będę wchodzić na wagę codziennie.
Marzy mi się też, żeby bez wejścia na wagę czuć, że jestem lżejsza.
Te liczby wyświetlane przez wagę nie są aż tak do szczęścia potrzebne, ważniejsze jest samopoczucie!
Dziś jem:
śniadanie - grahamka z pastą jejeczną (2 jajka, pieprz, czosnek, łyżka fety i jogurtu)
przekąska - 3 łyżki jogurtu, garść płatków kukurydzianych, 3 duże śliwki (podgrzałam je na patelni uprzednio:), jakoś zima idzie i chce mi się ciepłego jeść:))
przekąska - sałata lodowa, 1 jajko..., oliwa przyprawiona, ogórek
obiad - pulpety z kaszą jaglaną (od wczoraj:))
kolacja - wafle ryżowe z kefirem
Ale też te liczby (a raczej spadek wagi) nieźle nakręcają i dodają motywacji do dalszych działań.
A ja się boję; boję się dziś wejść, po tygodniu od ostatnich ,,ważeń".
Nie czuję jeszcze, żeby cokolwiek zbędnego ciałka zniknęło.
Jem regularniej, nie solę, baaardzo rzadko smażę, zero czipsów, gazowanych napojów, ciasteczek, batoników, chleb tylko graham bądź bułki grahamki, ... już od miesiąca.
Boję się, tak naturalnie... boję się zważenia:)