Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mamaPuszysta

kobieta, 47 lat, Za Górą

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 września 2013 , Komentarze (3)

Dzisiejszy dzień od rana dość aktywny (fakt, przebimbałam rano przed kompem jakąś godzinkę) i dopiero o 21.30 wróciłam do domu.
I zgodnie z moim planem dzisiaj  powinnam była poćwiczyć z Chodakowską.
Cóż było robić, o godz. 22.00 odpaliłam Skalpel. 
Trening i prysznic za mną a ja ze spokojnym sumieniem idę spać.

4 września 2013 , Komentarze (1)

Wakacje się skończyły, wróciłam do domu i  wpadłam w stały rytm - owsianeczka na śniadanko, posiłki nie częściej niż co 3 godz, wieczorne bieganie,

Bieg, mimo że po przerwie, całkiem udany - spory dystans, standardowe (jak dla mnie) przyspieszenia w trakcie biegu nie spowodowały wyplucia płuc. Tak więc wnoszę, że z moją kondycją całkiem ok pomimo przerwy w bieganiu.
Tylko buty mi coś nie leżą. Muszę wrócić do tych, w których biegałam zimą.
Poza tym od rana 1,5 godz marszu (w tym połowa z objuczeniem  zakupami z targu warzywnego), potem 3 godz skakania w kuchni nad przetworami na zimę (papryka, buraczki i takie tam), potem 1,5 godz spaceru po odebraniu dzieci z przedszkola.
Dzień określam jako udany, tym bardziej że dieta ok.
Pomimo to jakiś smuteczek we mnie, zapewne dlatego, że podczas biegu naszła mnie taka oto refleksyjka:
smutno mi, że człowiek zwalił 10 kg a nadal jest za gruby. 

Zapewne na fali powyższego, przed przystąpieniem do pisania nieniejszego, przejrzałam cały mój pamiętnik na Vitalii, wpis po wpisie, od początku. Lektura ta utwierdziła mnie w przekonaniu, że jednak warto walczyć  o siebie i o lepszą jakość swojego życia.
Widzę jednakże że kiepsko mi idzie realizowanie planów.
Czas to zmienić, jutro siadam i rozpisuję sobie treningi dzień po dniu. Bo do tej pory podejmuję aktywność fizyczną dość systematycznie, jednakże bez planu, słucham bardziej własnego organizmu i ćwiczę to  na co mam tego dnia  ochotę.


2 września 2013 , Komentarze (7)

Dzisiaj się zważyłam - ważę o 9,9 kg mniej niż 11 m-cy temu.



26 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Dzień minął mi pod znakiem light
Ruszałam się sporo, mimo, że nie wykonałam żadnego treningu
Przez ok. godzinkę grabiłam trawę. 
Potem byłam operatorem taczki a na koniec 1,5 godz spacer po lesie
 (w zamyśle miało to być grzybobranie, niestety grzybów nie uświadczyłam za dużo).
Niby się ruszałam, ale nie jestem z siebie zadowolona, powinnam była bardziej się zmobilizować.



24 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

No właśnie, ćwiczę, wylewam siódme poty, pięć razy się zastanowię zanim skomponuję posiłek (a czy nie za szybko a czy nie za dużo a czy nie za kalorycznie) a waga na to:
- masa ciała 79,9 kg
- woda 48,1%
- tłuszcz 33%
- mięśnie 36,9 %

Eee szkoda gadać, idę ćwiczyć może poprawi mi się przynajmniej nastrój

23 sierpnia 2013 , Skomentuj

Wczoraj dałam czadu:
- Skalpel
- 10 min  trening z Tiffany na boczki
- 2 min brzuszki
- 1,5 godz intensywnie na rowerze
- 10 min siłownia pod chmurką

Dzisiaj zdążyłam już zrobić:
 - Skalpel
- 10 min  trening z Tiffany na boczki

I to na dzień dzisiejszy chyba na tyle, bo zajęty dzień mam dzisiaj. W tym wizyta u kuzynki, zapewne skuszę się na kawałek jakiegoś ciacha.


22 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Wczoraj miałam super dzień - udało mi się poćwiczyć (Skalpel) + wzorowo jedzeniowo.

Zaraz zabieram się za Skalpel.


21 sierpnia 2013 , Skomentuj

Ostatnio utwierdzam się w przekonaniu, że odchudzanie zaczyna się od głowy.
Trzeba porządnie pracować nad tym, żeby odnaleźć motywację i poprzestawiać sobie w głowie, że odchudzanie to nie chwilowy zryw ale zmiana nawyków na zawsze. Kilkakrotnie zdarzało mi się niweczyć efekty odchudzania poprzez powrót do niezwracania uwagi co się je i zaprzestania intensywnej aktywności ruchowej.
Cały czas pracuje nad sobą.
Kiedyś mi się wydawało, że mam gorzej niż inni bo jakoś tak tyję sama z siebie a innym łatwo przychodzi utrzymanie wagi. Ale czy na pewno? Zapewne ci"inni" są bardziej zdyscyplinowani i to jest ta recepta na sukces.

Moja motywacja? Wiadomo, każdy chce wyglądać lepiej. Decydujące jednak było chyba to, żeby moje dzieci nie wstydziły się swojej matki. Właściwie to tak na przyszłość, bo teraz są w wieku, kiedy bezkrytycznie przyjmują mnie taką jaką jestem.
Poza tym sama będąc puszystą wielokrotnie łapałam się nad tym, że w zetknięciu z osobami z nadwagą oceniałam ich po ich wyglądzie. (Tak. tak wiem, przyganiał kocioł garnkowi...).

Tak więc dużo pracy za mną, zarówno tej mentalnej jak i fizycznej. Nadal nie jestem zadowolona z efektów odchudzania (zresztą obiektywnie nadal jestem puszysta, dobrze zbudowana czy jak kto woli nazywać nadwagę) , mnóóóóóóóóstwo pracy przede mną a jednak już widzę, że to gra naprawdę warta świeczki.

Mój przepis: walczę o każdą kalorię. Każda kaloria się liczy. Każda. Ta spalona i ta niezjedzona.

Trzymajcie za mnie kciuki. 

20 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Nie mam dostępu do wagi (w sensie urządzenie do ważenia) i dostaję świra.
Uzależniłam się od ważenia.

No i tak naprawdę nie mam pojęcia jakie są efekty mojego "prowadzenia się"  a muszę przyznać, że od kilku dni naprawdę aktywnie spędzam czas.

W sobotę - 30 km rower + 8 km spacer 
Niedziela -solidne  ćwiczenie na siłowni pod chmurką, czego efektem były olbrzymie zakwasy w górnej części ciała (ramiona, przedramiona plecy),  

Poniedziałek 1 godz ostrego pedałowania po górkach i pagórkach

Wtorek: Skalpel z Chodakowską + 1,5 godz. intensywnie na rowerze

Jedzeniowo ok.

Samopoczucie super, tylko jak na wstępie - pewniej bym się czuła mogąc się zważyć.



8 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Nie mam sił ani sposobności na ćwiczenia
Dzisiaj jedynie 2 godzinny spacer i wielce przemyślane menu.

Zresztą w taki upał nie było problemu z apetytem. Po prostu (i na szczęście) zamarł.

Waga powiedzmy opanowana ale co najważniejsze zauważam u siebie pozytywne zjawisko polegające na podejściu do mojej wagi i panowania nad nią.