Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93407
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 czerwca 2013 , Komentarze (4)

menu.
śniadanie: jogurt Müller Mix Maroko.
drugie śniadanie: dużo truskawek.
obiad: "leczo" z parówkami.
poko: jeszcze więcej truskawek.

znów tonę w szarym bajorze depresji. czuję to. ale boję się leków, bo to po nich zaczęłam tyć, choć pilnowałam diety. po co wracała?
...

18 czerwca 2013 , Komentarze (3)

stwierdziłam, że nie będę się katować marzeniami o dobrym jedzeniu i wczoraj realizując jedno zamarynowałam 100 g karkówki, które dzisiaj upiekę w foliowym rękawie z cebulą  (skończyła się) i kartofelkami trzema. uwielbiam karkówkę.
uprzedzając krytykę. powycinałam nadmiar tłuszczu nożyczkami. niech żyją nożyczki!

dzisiaj rano przeglądając się w lustrze dotarło do mnie, że znów jestem nieco mniejsza. ach, zapewniło mi to dobry humor na cały dzień.

szukałam na allegro kopertówki, a się okazało, że teraz jest okres mid season sale i upolowałam całkiem niezłą torebeczkę za 40 zł (przecena z 60) w H&M. teraz do szczęścia brakuje mi jeszcze portfelika z przegródką na bilon i miejscem na choć jedną kartę (nie ruszam się z domu bez dowodu osobistego).

menu.
brunch: bułka szpinakowa z białym serem, pomidor.
obiad: karkówka z ziemniakami, ogórki kiszone.
poko: jogurt naturalny, krakersy sezamowe.

17 czerwca 2013 , Komentarze (2)

mamciu, jak mi się marzy pączek z lukrem. to moja obsesja ostatnich dni. pyszny pączek z lukrem i jakąś dobrą marmoladą w środku. a gdyby był budyń to nirwana. może jutro kupię i zjem zamiast poko. na razie muszą mi wystarczyć krakersy sezamowe, które powycinałam na kształt motylków. i przepis zmodyfikowałam, dorzucając do mąki łyżkę płatków chilli.

menu na dziś:
brunch: owsianka z bananem i wiórkami kokosowymi.
obiad: w domu nie ma nic dietetycznego, pójdę coś zjeść w terenie.
poko: krakersy sezamowe, jogurt naturalny.

w końcu wsiadłam na rogatą bestię. ale dookoła obłożyłam rower poduszkami. jeździłam 13 minut i padłam na łóżko jak Bridget Jones na podłogę. zad mnie boli bardzo bardzo. chyba źle siedzę na tym siodełku. trochę jeszcze boję się wyprostować, bo nadal się boję, że siodełko się złamie i skończę jak Azja Tuhajbejowicz. 

buziaczki Vitalijki kochane. 

14 czerwca 2013 , Komentarze (8)

wczoraj była u mnie znajoma, która cierpi z powodu otyłości olbrzymiej. jest znaaacznie grubsza ode mnie, ale twierdzi, że waży góra 95 kg. ciągle mi daje dobre rady na temat odchudzania i wypytuje się jak ja to robię, że tak chudnę. ona też się odchudza, ale ilekroć ją odwiedzałam w pracy, spożywała lanczyk. potrafiła zjeść całą konserwę turystyczną (bez blachy oczywiście ;) czasem też przy mnie była w stanie zjeść całe ciasto, mnie częstując jedynie plasterkiem, bo muszę się odchudzać. powoli kobieta zaczyna mnie już wpieniać i chyba nie będę jej już zapraszać. 

menu.
śniadanie: kromka chleba, parówka (ciągle mówię o parówkach z mięsa), pomidorki.
drugie śniadanie: omlet biszkoptowy, łyżka dżemu.
obiad: zupa kalafiorowa, pieczona pierś kurczaka w ziołach.
poko: coś tam coś tam.

buziaczki.

13 czerwca 2013 , Komentarze (4)

znów potwierdza się złota myśl pisarzy, że nic tak nie ożywia fabuły jak trup. wystarczyło, że uśmierciłam kolejną postać w mej epickiej powieści (według wstępnych wyliczeń to dziewiąta ofiara śmiertelna mej szalonej wyobraźni) i już rozpisałam się na dziesięć stron zeszytu A5 w kratkę. oprócz tego tworzę historię poboczną na fiszkach.

niestety przy tworzeniu menu jestem mniej natchniona, więc dzisiaj znów owsianka na śniadanie, drugie śniadanie i poko. a na obiad zupa kalafiorowa.

pytałam wczoraj Lubego, ile mam schudnąć w ciągu miesiąca. chciałam, żeby wjechał mi na ambicję, zmotywował i dopingował. a on asekuracyjnie zasugerował dwa kilogramy. na chłopie polegać nie można. 

w związku z niedoborem magnezu rzuciłam picie kawy i teraz ciągle chce mi się spać. nie pomagają nawet ćwiczenia "na dzień dobry".

słonecznego dnia Wam życzę. 

12 czerwca 2013 , Komentarze (8)

i skończyło się jak mnie ostrzegałyście. rogata bestia (rowerek stacjonarny) zamiast wspomagać moje odchudzanie stoi w kącie i się kurzy a także służy jako wieszak na odzież. nadal mam jakieś głupie defetystyczno-fatalistyczne wizje, że pod wpływem mojego ciężaru siodełko się złamie, a ja się nabiję na tę rurę i wykrwawię na śmierć. to ewidentnie kwalifikuje się do psychiatry.

menu.
śniadanie: tost z chleba razowego wypchany szynką i papryką konserwową. kawka z mleczkiem.
drugie śniadanie: owsianka na wodzie rozrzedzona mlekiem. łyżeczka wiórków kokosowych.
obiad: ziemniaki z koperkiem i jakieś mięsko oraz mizeria na occie.
poko: marzy mi się jabłko Granny Smith.

jeszcze się lato nie zaczęło, a ja już szukam w necie informacji o trendach na jesień i zimę. zupełnie nie mam ciuchów na ten okres, bo 98% swetrów nosiłam jeszcze 60 kg temu, a gdy ważyłam 110 kg traktowałam je jako mocny oversize. w epickim płaszczu w panterkę wyglądam jakbym odziała się w namiot. 
na lato też by wypadało coś kupić. zwłaszcza szorty i spodnie capri. ale nie mogę szaleć z kupowaniem ciuchów, bo muszę mieć kasę na dwutygodniowy wyjazd do Lubego w okolicy przełomu lipca i sierpnia. 
i może w końcu pojedziemy do tego Poznania. ciągle się z nim droczę, że i tak nie pojedziemy, bo będzie - 30 st.C i pięciometrowe zaspy (argument, który "uniemożliwił" nam podróż w lutym), a poza tym będziemy ciągle grali w Romka,  Medzia, Spartana i oglądali filmy na jego nowym wypasionym telewizorze, zwłaszcza, że już ma całą listę filmów, które chce ze mną obejrzeć.
oczywiście się oburza, zapewnia, że już przywraca łuk do stanu używalności i na pewno kilka razy pojedziemy do Poznania. na pewno pojedziemy, bo mu powiedziałam, że w poznańskim Muzeum Archeologicznym też są mumie.

to tyle na dziś.
buziaczki.

11 czerwca 2013 , Komentarze (2)

a myślałam, że internet odłączyli. kabel wypadł z rutera.

dzisiejsze kokosy.
śniadanie: "bułka szpinakowa" ze szynką i ogórkiem kiszonym.
drugie śniadanie: jogurt kokosowy.
obiad: kokosowe curry z kaszą jaglaną.
poko: napój kokosowy, kanapka z masłem z kokosem.

nie wariujcie, tego kokosa poszło nie więcej niż 25 g.

wczoraj padło pytanie o kalafiora w curry z pianą z białek. czy można dużo. pewnie. 2 białka - 60 kcal, kalafior 20 kcal /100 g. problem polega na curry. pasta marki Tao Tao w 100 g ma 46,8 kcal. na jedną porcję schodzi łyżeczka. ale trzeba ją rozpuścić w oleju lub śmietanie. a to już są kalorie. ale ja rozpuszczam w mleku, a potem duszę w tym kalafiora, żeby lekko zmiękł, a nadmiar wody odparował.

10 czerwca 2013 , Komentarze (3)

dzięki dużej dawce "calcium w folii" bez folii po uczuleniu nie ma śladu. krem już lunęłam znajomej za 20 zł.

mój nowy avek to Briar Beauty z nowego projektu Mattel - Ever After High. jest to spin off Monster High. 

na śniadanie zjadłam kalafiora w sosie curry zapiekanego z pianą z białek. to bzdura, że nie może do białek się dostać choćby odrobina żółtka. żółtko się rozlało i nie wyjęłam wszystkiego z miski, a piana i tak się ubiła na sztywno. wystarczy mieć odpowiednią trzepaczkę i nie poddawać się podczas ubijania. reszta menu w płynie - mleko, zupa pomidorowa, woda mineralna.

ta pogoda mnie zabije. zwłaszcza w połączeniu z @.
całe szczęście, że pod ręką mam zapas zimnej wody mineralnej.

buziaczki kochane Vitalijki. i buziolki specjalne dla Najwierniejszej Fanki.

8 czerwca 2013 , Komentarze (2)

a talent to wyjątkowy. otóż regularnie dostaję uczulenia na kremy dla skóry wrażliwej, atopowej, a nawet niemowlęcej.
moja wymarzona Mixa też mnie uczuliła. cały pyszczor mam czerwony i swędzący. a wiem, że to uczulenie od kremu, bo swędzi mnie też w zgięciu prawego łokcia, gdzie robiłam próbę uczuleniową wieczorem, by upewnić się, że to krem mi zrobił kuku.
zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje. przez lata katowałam skórę różnym chemicznym syfem, a teraz, gdy przestawiłam się na pielęgnację delikatniejszą, zaczęły się dziać takie cyrki.
najbardziej mi żal tych 27 zł. mogłam se kupić te stringi...

moje dzisiejsze menu to kalorie, kalorie, kalorie. czekolada, bułki i mleko pełnotłuste. @ nie zna litości. a pierwszego dnia zawsze umieram. zwłaszcza psychicznie.

idę rozwiązywać krzyżówki.

7 czerwca 2013 , Komentarze (4)

na "starość" mi odbiło i dzisiaj w C&A macałam namiętnie stringi w panterkę. i byłabym je kupiła, ale na szczęście je odłożyłam. za to oko zawiesiłam na stanikach push up. i tak nic tam nie kupiłam, bo bieliznę jeszcze kupuję na bazarku - po prostu nie opłaca mi się inwestować w staniki, które po miesiącu będą za duże. moje skąpstwo padło dopiero przy konfrontacji z szafą kremów Mixa w Rossmannie. wybrałam intensywnie reklamowany krem CC przeciw zaczerwienieniom. zainteresował mnie jeszcze krem matujący, ale już nie było.

menu.
śniadanie: bułka żytnia ze szynką i pomidorem.
drugie śniadanie: jogurt naturalny, pomidor.
obiad: chyba omlet z czymś tam.
poko: dwa pojemniczki musu owocowego dla dzieci.

buziolki.