Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93434
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 lipca 2013 , Komentarze (1)

a, wróciłam. burza w zeszły piątek spaliła mi ruter. ruter nadal nie żyje, ale za to kabel wetknięty w zad komputra daje mi internet. najbardziej to tęskniłam za pudelkiem i youtube. zresztą...
jeszcze powiem, że matka mnie rozwaliła, kupując mi za dużą sukienkę. jeszcze z linii dla ciężarówek (na metce jest napis "maternity"). ona coś sugeruje. o_O
-edit-
niestety tej sukienki nie będę nosić, gdyż jest zbyt duża, przód za długi, a Luby stwierdził, że wyglądam w niej jak sprzątaczka. ogólnie nie przepadam za sukienkami, które mi matka kupuje, gdyż ona ma wyjątkową słabość do drobnych kwiatuszków, których ja nie znoszę. i nie wiem, jak jej o tym powiedzieć.
coś z sensem napiszę w poniedziałek.

4 lipca 2013 , Komentarze (3)

wczoraj w ramach relaksu postanowiłam napisać na nowo potężny fragment mej powieści, ale z innego punktu widzenia. całkiem niezła zabawa.
popołudnie spędziłam w parku, wygrzewając plecy na słonku i zanudzając babcię szczegółami kampanii węgierskiej w medziu.

menu.
śniadanie: kanapka z szynką konserwową, druga z żółtym serem. obydwie ozdobione plastrami pomidora i koperkowym badylem.
drugie śniadanie: kasza jaglana na mleku.
obiad: nie wiem co i nie wiem kiedy. w domu ziemniaki z kefirem. kurczę, ile można...
poko: w spektrum mego zainteresowania pojawia się drożdżówka z budyniem*

* a mogę zjeść, bo dziś jest czwartek, czyli mój prywatny dzień małego grzechu.

a miłego dnia. później coś może jeszcze napiszę.

3 lipca 2013 , Komentarze (3)

wczoraj wyśrubowałam rekord, który będzie mi trudno pobić. zaliczyłam na rowerku 35 minut, przy czym 10 było na najwyższym ustawieniu. pedałowałam cały czas, nie dotykałam stopami ziemi, by się ukokosić na siodełku. teraz mnie trochę boli w okolicach kości łonowej. a udało mi się tyle napedałować dzięki:
a) wyjątkowemu wkurzeniu (po kłótni z matką)
b) wygodnemu stanikowi
c) sensownej muzyce (nawet nie zauważyłam, jak minęło 20 minut)
oczywiście na pewno znajdą się Vitalijki z zarzutem, że co to jest 35 minut, jak one pedałują godzinami. tyle, że ja regularne treningi zaczęłam dopiero tydzień temu, bo przedtem rowerek mi służył wyłącznie jako wieszak na ręczniki.

menu.
śniadanie: bułka szpinakowa z dwoma plasterkami szynki konserwowej, pomidorek.
drugie śniadanie: serek Danio malinowy (160 kcal), wafel ryżowy.
obiad: nie wiem co, chyba znowu pójdę zjeść coś na mieście, bo w domu ziemniaki z kefirem. nie mogę już na nie patrzeć.
poko: bułka szpinakowa z dwoma plasterkami żółtego sera, ogórek.

aktywność fizyczna: dziś dzień przerwy.

pozdrawiam ciepło.

29 czerwca 2013 , Komentarze (1)

dziś nie napiszę niczego z sensem. za to oznajmię, iż zeżarłam kilogram czereśni na jedno posiedzenie. dowiedziałam się też, że wyglądam jak Elżbieta Batory.
wpis z sensem w poniedziałek.
trzymajcie się ciepło.

27 czerwca 2013 , Komentarze (3)

mam mord w oczach. nigdzie nie mogę dostać drożdży świeżych. suchych mam w nadmiarze. co to kurczę, międzynarodowy dzień pędzenia bimbru? obeszłam wszystkie okoliczne sklepy i nie ma, nie ma, mamy suche, nie ma, nie ma.
-edit-
ze względu na sugestie, składam oświadczenie. nie mam zamiaru robić kilku kilometrów po jedną małą głupią kostkę drożdży.

menu.
śniadanie: bułka szpinakowa z żółtym serem i pomidorem.
drugie śniadanie: jogurt naturalny z wiórkami kokosowymi.
obiad: makaron razowy z oszukiwanym sosem bolońskim.
poko: dwa jabłka.

sprzątając, znalazłam zestaw ćwiczeń "na dzień dobry" z Koszernej i od wczoraj ćwiczę. jakoś mi energii nie dodają, skoro już o dziesiątej ziewam demonicznie. za to energii dodaje mi pedałowanie. zastanawiam się, czemu najbardziej pocą mi się ręce, skoro najbardziej pracują nogi? dziś dzień przerwy.

pozdrawiam cieplutko.

25 czerwca 2013 , Komentarze (3)

znowu mnie wzięło na fotomenu. chciałam zacząć od śniadania, ale jajka nieestetycznie rozlały się po talerzu podczas przenoszenia z patelni. no to zacznę od drugiego śniadania.

menu.
śniadanie: dwa jajka sadzone, grzanka.
drugie śniadanie: koktajl z truskawek z odrobiną kakao.
obiad: piekielny schab z ziemniaczkami.
poko: sałatka pomidorowa.

no cóż... to może na pocieszenie ciekawostka (magazyn "Najpiękniejsze Romanse" 12(3)/2013)
O czym myślą kobiety, kiedy faceci myślą wiadomo o czym?
O jedzeniu. Z badania przeprowadzonego przez firmę Shape Smart wynika, że co czwarta z nas myśli o jedzeniu przynajmniej raz na pół godziny. Gdyby chociaż były to przyjemne myśli, ale chyba tak nie jest. Wstydzimy się zamiłowania do jedzenia! 60% ankietowanych pań przyznało, że bardziej krępuje je posiłek z mężczyzną niż rozebranie się przy nim...

oj, coś jest na rzeczy.

24 czerwca 2013 , Komentarze (3)

bezsenna noc, ponad 900 stron czytadeł wszelkiej maści, 3 litry wody mineralnej, dwie tabletki nasenne. ja się wykończę.

nie wiem, co będę dzisiaj jeść. z jednej strony mam ochotę na pączki, sałatkę gyros i spaghetti carbonara, z drugiej strony chyba nie będę w stanie nic przełknąć.

nic mnie nie bawi.
idę spać.

22 czerwca 2013 , Komentarze (2)

nie mogłam się powstrzymać i na śniadanie zjadłam leczo. kurczę, jakie dobre mi wyszło. no po prostu raj.

dziś będę próbowała pobić mój rekord ciągłego pedałowania na rogatej bestii - 15 minut. może to głupie, ale właśnie tyle wytrzymałam. bo normalnie to ciągle zsiadam, poprawiam siodełko, poduszkę... i się zastanawiam, dla ilu kilogramów komputerek liczy te spalone kalorie, bo według kalkulatora Vitalii, spalam 147 kcal w 15 minut, tymczasem wyświetlacz pokazał mi 65 kcal. no dobra, policzyłam. według komputerka w rowerku użytkownik waży 42 kg. ale i tak nie patrzę już na wskazania rowerka. nawet czasomierz ustawiam na komórce, bo nie wierzę temu chińskiemu badziewiu.

moja kampania Partów idzie lepiej niż się spodziewałam, bo w kilkunastu turach rozgromiłam Scytów (pomogli mi Dakowie), Armenię (dzięki Pontowi, który później wbił mi nóż w plecy) i Seleucydów (sami się wykończyli, wypowiadając wojnę Egiptowi). na szczęście mogę już werbować katafraktów i obstawiam nimi granicę z Egiptem, dzięki czemu mam czas, by się przygotować do konfrontacji z Brutusami, którzy wylądowali w Bitynii. wiem, mało interesujące. jednakże z Lubym możemy godzinami rozmawiać o tym. dzieląc się szczegółami z pól bitew epickich.

buziaczki. 

21 czerwca 2013 , Komentarze (1)

wczoraj już było lepiej. nie płakałam, nie miałam głupich myśli. za to pedałowałam wytrwale na rogatej bestii. a się tak spociłam, że koszulkę można było wykręcać.

na obiadek leczo. ale bez mięsa.

pierwszy dzień lata przywitałam gotycką czernią. tylko buty mam różowe.

pocieszę się kampanią Partów w Rome Total War. zwłaszcza, że podchodziłam do niej kilka razy i po rozprawieniu się z Seleucydami przechodziła mi ochota na dalszy podbój świata antycznego. 

no to idę grać.

20 czerwca 2013 , Komentarze (4)

kupiłam składniki na leczo, ale wybitnie nie chce mi się dzisiaj gotować. za dużo krojenia. 

menu.
śniadanie: bułka szpinakowa, plaster żółtego sera, musztarda, pomidor.
drugie śniadanie: omlet biszkoptowy z pomidorem.
obiad: co ja bym chciała...
poko: truskawki.

wczorajsze popołudnie przepłakałam, tworząc jakieś głupie historie w głowie. w końcu koło osiemnastej wypełzłam z domu i poszłam do parku, złapać trochę witaminy D. ale po kilkunastu minutach rozpłakałam się zupełnie bez powodu i wróciłam do domu, żeby znów snuć historie spod znaku defetyzmu.
...