Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93440
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 lipca 2013 , Komentarze (1)

siedzę pół popołudnia na forum Vitalii i czytam. czuję się zmotywowana, czuję się oszołomiona podejściem do życia niektórych Vitalijek i zastanawiam się, co by było, gdybym wrzuciła na forum swoje zdjęcia w bieliźnie z czasów 112 kg.

objadłam się mamutem. nie znoszę, ale jakoś samo wchodziło. bez bułki, rzecz jasna. wyławiałam z wrzątku palcami. oprócz tego ze Skwarkiem dopadliśmy ćwierć średniego arbuza i kilogram śliwek.

ach... więcej takich sobót...

27 lipca 2013 , Komentarze (2)

wczoraj był dla mnie bardzo dobry dzień.
a) nareszcie kupiłam sobie stewię w formie tabletek.
b) pobiłam rekord zapieprzania na rowerku - 41 minut.
c) byłam na długim spacerze.
d) po powrocie do domu pomęczyłam rowerek jeszcze kwadrans.

jeśli chodzi o menu, to nie wiem, bo centrala zarządziła fasolkę, której nie znoszę. chyba uskutecznię jakiegoś omleta z pieczarkami.

a teraz znikam, bo konkurencja domaga się dostępu do komputera. pozdrawiam.

26 lipca 2013 , Komentarze (5)

dokonuję samokrytyki przyznając się do wczorajszego obżarstwa. przez cały dzień zjadłam małą margheritę, talerz makaronu z sosem i cztery parówki (95% mięsa). a, jeszcze pizzę zapijałam zwykłą pepsi. żałuję tego. żałuję. żałuję.
nie wiem, czy uda mi się osiągnąć te 89,9 kg 2 września, skoro dziś rano ważyłam 96,5 kg. być może nie przetrawiłam jeszcze wszystkiego. xd

nie wiem, co dziś będę jeść. centrala jeszcze się nie zdecydowała na konkretny obiad.

popołudnie mam zamiar spędzić na rowerku, próbując pobić rekord z drugiego lipca - 35 minut. według kalkulatora mogę spalić 472 kcal. nic, tylko przywdziać kobaltowe ledżinsy i pedałować. 

no nic. do jutra kochane.

23 lipca 2013 , Komentarze (6)

nie znoszę samotnego spacerowania dla samego spacerowania. ja muszę mieć albo cel albo towarzysza. kiedy spaceruję sama bez celu, zawsze mam głupie myśli typu "a może rzucić się pod tramwaj?". co jest celem? przeważnie zakupy. raz celem było po prostu zaliczenie kółka po okolicy i nie ciesząc się faktem spaceru po prostu szłam przed siebie z nadzieją, że jak najszybciej wrócę do domu. mojego podejścia nie rozumie Luby, który codziennie popyla po okolicy. no ale on ma pola i lasy centralnej Wielkopolski, a ja centrum Krakowa, gdzie 3/4 czasu spędzam stojąc na światłach. z Lubym uwielbiam spacerować. raz zrobiliśmy 11 km i nawet tego nie poczułam. niestety innych towarzyszy nie mam.

dziś żyję powietrzem.
cholera. 

miłego dnia.

22 lipca 2013 , Komentarze (3)

dzisiaj w planie.
śniadanie: piekielna jajecznica z trzech jajek, dwie kromki ciabatty, pomidorek.
drugie śniadanie: reszta ciabatty z ogórkiem kiszonym i plasterkiem żółtego sera.
obiad: kawałek pieczeni oraz ziemniaczki. surówka z marchwi.
poko: żelowany jogurt o smaku pieczonego jabłka.

wiem, że powinnam wracać stopniowo do normalnej diety, ale nie mogę już patrzeć na kaszkę mannę. i tak jestem lekko zawiedziona, że przez trzy dni kaszkowania schudłam tylko 700 g. liczyłam na jakieś 2 kg.

wczoraj oglądałam swe cielsko w lustrze i znów zauważyłam, że tu i ówdzie jest mnie mniej. moim największym problemem jest wielka dupa i obrzęk lipidowy na wewnętrznej stronie prawego uda. natchniona przez blogerki urodowe postanowiłam zainwestować w kilometry folii spożywczej i cynamonowy wytapiacz tłuszczu. Luby od razu skojarzył to z odcinkiem Świata według Kiepskich, gdzie Kiepski odchudzał Boczka.

jeśli chodzi o aktywność fizyczną, dzisiaj chciałabym zaliczyć długi spacer, żeby się nawdychać świeżego krakowskiego powietrza i nałapać witaminy D. no i może rowerek albo turlanie się po podłodze.

pozdrawiam słonecznie i idę grać w RTW.

20 lipca 2013 , Skomentuj

dziś w ramach dalszego dochodzenia do siebie po koszmarze gastrycznym jem wyłącznie kaszkę mannę na wodzie zafarbowanej odrobiną mleka. na szczęście nie ma jakichś pokus w pobliżu. pomijając czekolady, które matka otrzymała z okazji urodzin.

no cóż. do poczytania w poniedziałek.

19 lipca 2013 , Komentarze (2)

w nocy mnie tak bolał brzuch, że myślałam, że zwariuję. spałam tylko 1,5 godziny. za to nadrobiłam zaległości w lekturze, bo przeczytałam dwie książki. dzięki temu noc nie dłużyła mi się tak bardzo.
dlatego babcia zarządziła dzisiaj głodówkę solidnie zapijaną herbatką miętową. jest dopiero jedenasta, a ja już nie mogę patrzeć na tę herbatę.
no cóż... wmawiam sobie, że to mi tylko dobrze zrobi.

miałam podsumować program "-10 kg w 3 miesiące". niby zakończył się porażką, ale jednak to był sukces, bo schudłam 7 kg bez głodzenia się  i innych "atrakcji". teraz planuję zobaczyć 2 września ósemkę z przodu. a jestem na dobrej drodze do tego. chyba, że Luby mnie upasie. xd

pozdrawiam gorąco.

17 lipca 2013 , Komentarze (3)

łomatko. wrąbałam pół litra lodów czekoladowych. kurde, spłonę w dietetycznym piekle. już rozgrzewają smalec w kotle. a tak w ogóle to należało mi się za te wszystkie dni wpatrywania się w braci wcinających po pięć lodów dziennie. a dokładniej w te lody. xd

na obiad pożrę wzrokiem 10 pierogów ruskich. a do żołądka trafi miseczka zupy jarzynowej.

idąc na zakupy, przechodzę przez przystanek szybkiego tramwaju Dworzec Główny i tam można się dostać windą, ruchomymi schodami lub zwykłymi. szły dwie dziewczyny za mną i padł taki uroczy dialożek:
- to którędy teraz?
- bądźmy hipsterskie i zejdźmy po normalnych schodach.
i taka nauka z tego płynie, że zwykłe schody w dobie schodów ruchomych są bardzo hipsterskie.

i tym pozytywnym akcentem kończę wpis dzisiejszy.

16 lipca 2013 , Komentarze (3)

jestem szalona. cały wieczór rezygnowałam z przeróżnych zakupów (torebka na wyprzedaży, sukienka, sweterek), by kupić nagle krem pod oczy za 80 zł. cóż. przynajmniej naprostuję sobie zmarszczki.

menu.
śniadanie: bułka z jajecznicą z dwóch jajek i masą chilli.
drugie śniadanie: owsianka Nesvita waniliowa (do gotowania; wyjątkowe paskudztwo, ale kupiłam kilka saszetek i muszę zjeść).
obiad: makaron razowy z marchewką w sosie curry.
poko: koszyk malin. kocham maliny prawie jak śliwki.

kurczę, nadal jem za mało jarzynek.

idę grać. a potem spacerek po bambusowe skarpetki. buziolki.

15 lipca 2013 , Komentarze (3)

miało być coś z sensem. jednak ostatni tydzień był bez sensu. jedyne, co mi dał brak internetu to mieszkanie wysprzątane na błysk, umiejętność składania łódek z papieru i 5 cm szalika na drutach.
taaa, nigdy jeszcze nie skończyłam drucianej robótki. nie mam do tego cierpliwości. kiedyś cały miesiąc robiłam 30 cm szalika, a moja matka w weekend wyprodukowała epicki szal o długości 3 m.
a, jeszcze zaliczyłam kampanię Rzymu Zachodniego w RTW:BI.

zaczęłam też wsuwać rzeczy niezdrowe i wręcz zakazane. uszczęśliwiłam się paczką chrupek kukurydzianych, kilkoma kawałkami fatalnego ciasta (ale ważne, że ciasto) i najgorszą (najlepszą) rzeczą na świecie.

chińską zupką!

precz z depresją. precz z preczem.