Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93470
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

nic tak nie uszczęśliwia kobiety jak nowa torebka czy buty. dlatego postanowiłam się uszczęśliwić sandałami, bo mam już dość japonek. kupiłam w CCC czarne "rzymianki", za które zapłaciłam jedyne 20zł. po drodze uszko siatki mi nie wytrzymało, co niestety uznałam za złą wróżbę. anyways, nie muszę się teraz spieszyć z wizytą u szewca, by mi pokleił stare sandałki, do których mam wielki sentyment.

zbliża się wyjazd do lubego i coraz bardziej się boję, że mnie znowu upasie. ja silnej woli nie mam, a on nie wyobraża sobie śniadania bez dopchania się (i mnie) pączkiem/drożdżówką/chałką/ciastkiem (niepotrzebne skreślić). a film nie istnieje bez wałówki w postaci chrupek czy innych zapychaczy. i co ja mam zrobić? zaszyć sobie usta na te dwa tygodnie zostawiając dziurkę na rurkę?

dziś tu jeszcze wrócę.

8 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

nadal upały. nadal masakra. nadal @.

menu na dziś.
śniadanie: "zupa" z jogurtu naturalnego i musu z brzoskwiń oraz śliwek.
drugie śniadanie: reszta wczorajszej zapiekanki z brokuła i makaronu.
obiad: miał być rosół z pulpecikami, ale wyparował mój kurczak. muszę wymyślić coś innego.
poko: bułka z żółtym serem, papryką i pomidorem.
aktywność fizyczna: zestaw na pelikany, 30 minut na rowerku, spacer.

kurczę, dzisiaj mój cheat day, a ja nie mam ochoty na nic grzesznego. 

wczoraj kolejna dawno niewidziana znajoma mnie nie poznała. powoli zaczynają mnie wkurzać pytania co ja robię, że tak schudłam, jakby to była jakaś Magia Szóstego Kręgu.
a wiadomo, co trzeba robić.

pozdrawiam.

7 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

dziś mam zamiar się uszczęśliwić zapiekanką z brokuła i makaronu. będę testować wersję z zalewą z jogurtu naturalnego zamiast śmietany.
a jeśli chodzi o uszczęśliwianie termiczne, to od rana ciągle piję gorące herbatki. dziwne.

korzystając z upalnej okazji przeprałam zawartość szafy i wysuszyłam na słonku. dzięki temu odkryłam na nowo kilka niezłych bluzek i śliczne spodnie.

a muzycznie towarzyszy mi zapętlone:
znam ten utwór od lat, ale kiedy usłyszałam go przedwczoraj w radiu, zainstalował się w głowie i nie dawał spokoju. 

pozdrawiam gorąco.

6 sierpnia 2013 , Komentarze (8)

moją obsesją stały się rurki, niestety. i niestety nieprędko będę mogła je sobie kupić bez szkody dla oczu innych ludzi. aktualnie mój zadek wygląda w rurkach tak:
i zastanawiam się, po co produkują ten model w moim rozmiarze. chyba, żebym pogrążyła się w otchłani rozpaczy. tak mi się podobają...

na śniadanie zjadłam dwie parówki, jajko sadzone i dwa pomidory. nie wiem, co będę jadła na obiad i poko. 

Luby nieomal padł z wrażenia, gdy mu oznajmiłam, że ważę 93 kg. trochę tego żałuję, bo teraz głupio się cieszy i snuje durne wizje na temat mojej wagi pod koniec roku. nie podzielam jego entuzjazmu, zwłaszcza, że nie wiem, czy się wyrobię ze skorygowanym planem (miało być 75, zmieniłam na 80).
ale gdyby nie on, chyba nigdy bym nie zaczęła się intensywnie odchudzać. bo zanim go poznałam, to odchudzałam się, ale bez większego przekonania, co dawało -10 kg w rok. 

miłego popołudnia kochane Vitalijki.

5 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

niepotrzebnie panikowałam w zeszłym tygodniu, bo dziś po wejściu na wagę okazało się, że nie jest tak tragicznie. ba, jest świetnie, bo zobaczyłam równe 93 kg, których nie spodziewałam się nawet w najśmielszych snach. jestem na dobrej drodze do osiągnięcia wakacyjnego celu, czyli ósemki z przodu w dniu 2. września.

pomalowałam sobie paznokcie na czerwono wczoraj wieczorem, a już teraz mam straszne odpryski. moje paznokcie nie lubią chyba być pomalowane. albo po prostu są za długie. Lubego kręcą takie szpony. myślałam, że jak mu zrobię kuku, to mu przejdzie. niestety nawet podrapany do krwi piał z zachwytu nad boską czerwienią szponków. nie rozumiem mężczyzn.

menu na dziś.
śniadanko: pierniczkowa kaszka manna.
drugie śniadanko: sałatka pomidorowa, grzanka z pieczywa pełnoziarnistego.
obiadek: pierś kurczaka w ziołach, kartofelki, papryka.
poko: serek bieluch z ziołami, "chrupki" z marchewki, papryki i ogórka.
aktywność fizyczna: długi, acz nieintensywny spacer (dręczy mnie @).

cudownego poniedziałku Wam życzę.

1 sierpnia 2013 , Komentarze (2)


...masywny acz średni czołg.

źródło fotografii: Wikipedia

tak oto Luby odpowiedział na niewątpliwie podchwytliwe pytanie "czy jestem gruba". muszę przyznać, że zaskoczył mnie porównaniem do czołgu. ale nie obraziłam się. wręcz przeciwnie. chichotałam jak szalona przez resztę wieczoru.
i dlatego gdy będziemy w Poznaniu, zabierze mnie do Muzeum Broni Pancernej. to takie "romantyczne".

z wczorajszych planów aktywności fizycznej niewiele wyszło, gdyż mój zadek poddał się po dwunastu minutach pedałowania. chyba będę musiała zdobyć kolarskie spodenki z poduszkami żelowymi tu i ówdzie.
jeśli chodzi o jedzenie, to też nie było zbyt różowo, bo nie mam kasy na nic, a dłużnicy osiągnęli mistrzostwo świata w unikaniu mojej osoby. a w lodówce same kaloryczne rzeczy - boczek, śmietana, biały chleb, tłusta szynka, żółty ser, konserwy i dżem.

plany na dziś mam niesprecyzowane. byle do osiemnastego, kiedy nawiedzę Lubego i będę go dręczyć przez dwa tygodnie.

pozdrawiam słodko.

31 lipca 2013 , Komentarze (1)

wczorajsze plany a rzeczywistość.
śniadanie: pierniczkowa kaszka manna.
drugie śniadanie: naleśnik z jabłkiem. nie chciało mi się smażyć tego jednego naleśnika. zjadłam pomidora. i jabłko.
obiad: kurczak curry z makaronem razowym.
poko: trzy brzoskwinie. nic.
aktywność fizyczna: dzień relaksu - "kąpiel", automasaż i medytacja. do tego jeszcze pobiłam rekord na rowerku: 45 minut. po prostu nie mogłam wytrzymać.

plany na dziś.
jedzenie: nie mam planów konkretnych. na razie jem jajko na twardo.
aktywność fizyczna: 30 minut na rowerku lub bardzo długi spacer.

idę wypić drugą kawkę. miłego dzionka.

30 lipca 2013 , Komentarze (1)

wczorajsze plany a rzeczywistość:
śniadanie: bułka pełnoziarnista, pikantna pasta z dwóch jajek, pomidorek.
drugie śniadanie: surówka z marchwi, grzanka z konfiturą pomarańczową (konfitura wyparowała przez noc i znalazłam pusty słoik)
obiad: placuszki z cukinii. szklanka żurku i dwie kanapki z szynką. (cukinia zgniła i zamieszkały ją robaki)
poko: żelowany jogurt malinowy.
aktywność fizyczna: 30 15 minut na rowerku i długi spacer późnym popołudniem. (za gorąco, poza tym niemal całe popołudnie przespałam)

plany na dziś.
śniadanie: pierniczkowa kaszka manna*
drugie śniadanie: naleśnik z jabłkiem.
obiad: kurczak curry z makaronem razowym.
poko: trzy brzoskwinie.
aktywność fizyczna: dziś dzień relaksu - "kąpiel", automasaż i medytacja.
* pierniczkowa kaszka manna - kaszka z przyprawą do piernika. mniam.

dzisiaj nie mam jakoś nastroju na epickie opowieści. idę robić obiadek. buziaczki.

29 lipca 2013 , Komentarze (2)

na piątkowym spacerze minęłam pocztę na Topolowej i przypomniała mi się pewna sytuacja, kiedy ważyłam 163 kg.
kupiłam na allegro kalendarz i ciężkodupy listonosz awizował przesyłkę. musiałam sama odebrać go na poczcie. idąc tam w połowie drogi (liczącej zaledwie 600 m) strasznie się zmęczyłam i zaczął mnie boleć kręgosłup w krzyżu. musiałam ciągle odpoczywać. i wtedy, 9 września 2009 roku przelała się czara goryczy. wzięłam się za siebie.
następny odcinek wspominek za jakiś czas.

menu na dziś.
śniadanie: bułka pełnoziarnista, pikantna pasta z dwóch jajek, pomidorek.
drugie śniadanie: surówka z marchwi, grzanka z konfiturą pomarańczową*
obiad: placuszki z cukinii.
poko: żelowany jogurt malinowy.
aktywność fizyczna: 30 minut na rowerku i długi spacer późnym popołudniem.
* konfitura pomarańczowa - coś wspaniałego. czasem potrafię wrąbać cały słoik.

miłego dnia.

28 lipca 2013 , Komentarze (6)

moja matka to istota niezwykle złośliwa. na termometrze 36 stopni w cieniu, a ona zażyczyła sobie na obiad żurek, smażoną pierś kurczaka i buraczki. myślałam, że się w tej kuchni ugotuję prędzej niż zupa. teraz trochę odpoczywam, ale czeka mnie jeszcze smażenie.

boję się jutrzejszego ważenia, gdyż grubo przesadziłam we czwartek z przyjemnościami, a poza tym wielkimi krokami zbliża się @. czuję się wielka, obolała i najchętniej bym przespała całe popołudnie.

jutro bardziej sensowny wpis, bo dziś mój mózg już wyparował. pozdrawiam.