Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 92851
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

będziemy dużo chodzić, mówił. wrócisz do Krakowa z ósemką, mówił. ale okaże się raczej, że z tyłu niż z przodu.
jak ja mam schudnąć, jak Luby w kwestii dokarmiania jest bardziej nawiedzony i zdeterminowany niż niejedna babcia?

wspominałam o zdjęciach z toru łuczniczego. nie wiem, czy je zamieszczę, bo fatalnie wyszłam. ku chwale wygody założyłam dżinsy, które mi lekko leciały z tyłka i przez to wyglądam, jakbym narobiła w gacie, a zwałdka (dolna fałda brzuszna) wygląda na trzy razy większą niż w rzeczywistości. zresztą Luby uparł się na obfotografowywanie mnie od frontu. zło. zło. zło.

ja chcę do Krakowa. do normalnego dietetycznego jedzenia i do własnej kołdry w normalnym formacie.

buziolki.

26 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

jesteśmy po sobotniej wycieczce do Poznania. było super, choć słonko mi dogrzało i całą niedzielę umierałam.
planujemy jeszcze raz pojechać, ale tym razem nie będziemy objuczeni łukiem i akcesoriami. i przede wszystkim zdążymy na pociąg powrotny. bo przedwczoraj spóźniliśmy się na ten o 16:15 przez nieczynny automat biletowy, a następny "tani" odchodził dopiero o 20:47. z bólem serca dopłaciłam 12 zł i wróciliśmy pospiesznym o 18:39.

jako wielbicielka grzesznego żarcia, wrąbałam Rogala Marcińskiego. mamciu, jakie to dobre. Luby dostał okruszki z torebki. pieprzyć kalorie. kupię jeszcze jednego.
i tak pewnie go spaliłam na torze łuczniczym. zdjęcia będą, jak wrócę do Krakowa. strzelałam w krzaki i musiałam latać, żeby ratować arcydrogie strzały.

to tyle na dziś.

22 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

siedzę u Lubego. jak zwykle gramy (tym razem w M2TW) i oglądamy filmy. o spacerach nie ma mowy, bo pada. dzisiaj nie, więc chcę go wyciągnąć na pole, żeby postrzelać z łuku.
dietka kuleje, bo jemy nieregularnie i trochę zbyt... kalorycznie.
no, więc pozdrawiam Was kochane Vitalijki i idę robić śniadanie.

17 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

radość z jutrzejszego wyjazdu do Lubego została zmącona przez sprzeczkę ciężkiego kalibru. otóż chodziło o to, że miesiąc temu ustaliliśmy, że przyjadę w niedzielę osiemnastego sierpnia. od dwóch tygodni mam bilet.
a on do mnie dzisiaj wyskakuje z sugestią, że lepiej by było, żebym przyjechała w poniedziałek, bo musi się wyspać. bo dzisiaj jest po nocce i sprząta, i znowu idzie na nockę, więc jutro będzie zmęczony i niewyspany. zresztą wczoraj sprzątał i we środę... i od tygodnia sprząta.
najpierw powiedziałam, że nie przyjeżdżam z białą rękawiczką, tylko do niego. ale on swoje. w końcu się wkurzyłam i oznajmiłam, że będzie miał dwa tygodnie na sprzątanie na glanc, bo ja nie przyjadę.
i zaczęłam sobie szukać wycieczki do Budapesztu. chyba zrozumiał, że nie żartuję i odpuścił sobie część sprzątania. on i tak ma zawsze w pokoju jak w pudełeczku. czuję się przy nim jak ostatnia bałaganiara.
poza tym on w domu będzie o ósmej. ja przyjadę dopiero o 16:30. więc spokojnie może spać do tej drugiej.

dziś się obżeram. jestem w tak podłym nastroju, że mnie od kaszy nic nie odstraszy. nawet wizja dodatkowego kilograma.

16 sierpnia 2013 , Komentarze (9)

na forum zostałam wyśmiana przez pewnego osobnika, ponieważ jem z zegarkiem w ręku. cóż. muszę tak robić, bo inaczej się nie przyzwyczaję do stałych pór. zresztą mój telefon jest ustawiony na dzwonienie przy wielu okazjach, takich jak lekarstwa czy krem do rąk.

menu na dziś.
śniadanie: baton Nestle Fitness o smaku tyrajmisiu tiramisu.
drugie śniadanie: kanapka z żółtym serem i pomidorkiem.
obiad: makaron z papryką i pomidorami.
poko: coś jak tzatziki, ale z serka bielucha.
aktywność fizyczna: dłuuuuugi spacer.

legginsy poprawiły mi humor. kupiłam sobie rozmiar 44/46 i są lekko luźne.  

do juterka.

15 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

dwa dni chłodu i już mi się rzuciło na zatoki. i się zastanawiam, czy nie brać do Lubego beretu i trencza, bo on mieszka na wygwizdowie, a mi jest teraz ciągle zimno i jestem podatna na przeziębienie.
na razie wmówiłam mu, że to alergia, bo kiedy choruję, to mnie męczy pytaniami co godzinę o stan zdrowia, czy biorę lekarstwa i czy może zadzwonić, żeby mnie pocieszyć. kochany jest, ale to na dłuższą metę staje się bardzo wkurzające.

matka powiedziała, że fascynującą rzeczą w irlandzkich sklepach jest to, że im większy rozmiar spodni, tym trudniej kupić coś innego poza biodrówkami i rurkami. i zmuszona była kupić sobie kobaltowe rurki w rozmiarze 20. stwierdziła, że w tym fasonie czuje się jak idiotka i chciała mi je oddać, jednakże z mojego wielkiego tyłka już lecą. za to wysępiłam seksowne legginsy w fioletową panterkę. do spania są, więc nie martwcie się, że po Krakowie paradować będzie Pantera w panterce.

miłego popołudnia życzę.

14 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

w sumie to wypadałoby coś napisać. jem w normie, choć chaotycznie. ćwiczę.

ale tak w ogóle to zmagam się z kolejnym epizodem drastycznego obniżenia nastroju i głupich myśli.

w KappAhlu nie mieli ramoneski w moim rozmiarze (46? hihihi), a specjalnie do niego poszłam. na pocieszenie kupiłam savon noir, które cudownie śmierdzi. nie mogę się doczekać pierwszego użycia.

już myślę o menu na niedzielę. ponad siedem godzin spędzę w pociągu, więc wypadałoby się też zająć jedzeniem. xd
postanowiłam na podróż zabrać wodę mineralną 0,75l, bułkę z pasta jajeczną i batona musli, który zdrowy nie jest, ale smaczny i ma tylko 115 kcal. w domu zjem bułkę ze szynką i zieleninką.
jako czytadło wykorzystam suwenira dla Lubego - album o czołgach. zaraził mnie tymi czołgami i chyba kupię sobie model do sklejania.

to tyle na dziś. buziaczki.

11 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

fragment rozmowy z lubym. później mi to jeszcze przez godzinę wypominał.
ja: aśenawpierniczaam,
luby: czego?
ja: pierogów ruskich.
on: ile?
ja (niewyraźnie): dziesięć.
on: usłyszałem "desant".
ja (płaczliwie): bo to był desant ruskich z latającego talerza.

i tym pozytywnym akcentem kończę kolejny dzień pracy nad sobą. dobranoc.

11 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

nigdy nie nauczyłam się prasować. wiem, wiem co to za filozofia przejechać żelazkiem po szmacie. ale. w poradniku dla perfekcyjnych pań domu dział o prasowaniu informuje, że prasowanie męskiej koszuli zawiera się w czternastu (14) skomplikowanych punktach.
dlaczego o tym wspominam? bo mój niedoszły mąż twierdził, że perfekcyjna pani domu nie musi być perfekcyjna, ale musi perfekcyjnie wyprasować męską koszulę i upiec perfekcyjny sernik. zresztą niedoszły mąż był perfekcyjny, bo "z nudów" wielokrotnie robił naloty na szafę przyjaciela i prasował wszystkie jego koszule (podobno 50 sztuk).
dlaczego o tym piszę? dzisiaj musiałam wyprasować bluzkę z głupiego materiału, bo babcia nie mogła mi pomóc. szamotałam się kwadrans. nie widać, że dotykałam tę bluzkę żelazkiem.
więc. nie potrafię prasować, moje prasowanie jest chaotyczne, efekt mizerny, potrafię również przypalić prasowaną rzecz.
ale za to świetnie gotuję.

menu na dziś jest wielką niewiadomą. za to wiem, że czeka mnie zestaw na pelikany i rowerek.
a jutro ważenie i mierzenie obłości mych.

buziaczki.

9 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

popołudnie spędziłam turlając się po karimacie i próbując zaliczyć ćwiczenia na tyłek z fit gifów. jeszcze ich tak dokładnie nie pamiętam, więc ciągle muszę wstawać i patrzeć na monitor. gdy brat wróci z urlopu, wysępię kabel i wgram cały trening na komórkę.

dzisiaj jadłam niewiele, acz niektóre ortodoksyjne Vitalijki chwyciłyby się za głowę, gdyby się dowiedziały, że na podwieczorek rozpieściłam swe podniebienie tostem pełnoziarnistym z żółtym serem i pesto rosso (przecież to ma milion miliard kalorii).

to chyba wszystko na dziś...