co tydzień sukces!!!
No to wreszcie doszło do tego, że się zmieniło na suwaczku. Dla niewtajemniczonych: zaczynałam z liczbą 95 na suwaczku, ale to zmieniłam jak tylko poszło w dół 2 kg i obrałam sobie cel troszkę bliższy, czyli 88 kg. Dla mnie więc jest to ogromny sukces!Jak osiągnę ten pierwszy cel to postawię sobie bardziej ambitny. Na pewno wiecie, że sukces nawet najmniejszy cieszy, ja stawiam sobie najpierw te, które łatwiej jest osiągnąć. To mnie lepiej motywuje!!!Pozdrawiam!!!
i znowu się nie poddałam!!!
Wróciłam dzisiaj po pracy - wiele godzin zajęć na uczelni - i myślałam, że nie dam rady. Ale się zmusiłam, zwłaszcza, że wczoraj nie ćwiczyłam. Dziwnie było mi z tym, że wczoraj miałam przerwę, brakowało mi czegoś... Dzisiaj jednak dałam z siebie wszystko - 30 minut jogi, 20 minut tańca szybkiego no i 50 brzuszków. Jestem z siebie dumna. Poza tym Mój Kochany Mąż przyszedł po mnie dzisiaj do pracy i wracaliśmy spacerkiem do domku, co również zajęło nam trochę czasu. Mogę sobie pogratulować, tym bardziej, że jakieś przesilenie wiosenne mnie dopadło i przeżywałam naprawdę poważny kryzysik w związku z moją walką. Na szczęście skończył on się tylko na zjedzeniu małej garstki orzeszków ziemnych (niestety solonych) i nie rzucałam sie już później na inne cudowności kuszące zmysły. Zauważyłam, że niektóre rzeczy smakują już zupełnie inaczej... Może to dlatego, że jem o wiele wolniej i bardziej świadomie... Już wiem, że wskazówka suwaczka przesunie się w prawo... O ile, to zobaczycie w poniedziałek!!! Pozdrawaim Was wszystkich serdecznie!!!
i po bólu głowy!!!
Była i joga-30 minut, i taniec szybki - 25 minut, i brzuszki - 50 sztuk!!!Jestem z siebie dumna, a poza tym łąpię się na tym, że sprawia mi to coraz większą przyjemność. Jutro raczej nie będę ćwiczyć - 1 dzień odpoczynku, ale pójdę spacerkiem do pracy - to około 30 minut. Trzymam za wszystkich odchudzających się kciuki!!!
kryzys trwa...
Niestety, kryzysik trwa, ale wychodzę z założenia, że to wiosna tak niechętnie się zbliża a my wszyscy odczuwamy to w kościach...i w głowach. Trwa u mnie kryzys mentalny, niechciejstwo, nieróbstwo, lenistwo i w takich momentach najchętniej zawsze coś zjadałam. Ale już nie dzisiaj. Tę chęć zabijam pisząc ten list i pijąc czerwoną herbatę. Limit kaloryczny pomimo uciążliwego bólu głowy i paskudnej pogody został utrzymany. Jeszcze nie ćwiczyłam, dzisiaj czas na jogę, która przy okazji bardzo uspokaja. Czeka mnie pracowity weekend. Może głowa mnie boli od tego, że o tym myślę, a myślę, bo muszę się do tego ciężkiego weekendu przygotować. Nie poddałam się jednak temu nastrojowi do końca, nie pobiegłam po pocieszającą czekoladkę. Grzecznie piłam dzisiaj zieloną herbatkę na przemian z czerwoną, Nie wiedziałam, albo zapomniałam o tym, że można być tak zawziętym...Oby to trwało...
pierwszy kryzys...
Moja prawdziwa walka od 6 dni, na szczęście póki co to ja wygrywam! Ale o mały włos poddałabym się dzisiaj...Nagle mi się nie chciało ćwiczyć, a po co mam się męczyć..i tego typu myśli. Zwłaszcza, że zjadłam troszkę za dużo dzisiaj, ale o to nie mam do siebie pretensji, bo nadprogramowe były orzechy włoskie i pestki słonecznika, a nie jakieś tam hamburgery. Miałam ćwiczyć dzisiaj 45 minut a ćwiczyłam... 60 minut!!!W trakcie ćwiczeń wyobrażałam sobie, że później usiądę do komputera i pochwalę się wszystkim!I właśnie się chwalę!!! I cieszę się okropnie, że wytrzymałam!!!Pozdrawiam Was wszystkich
suuuuper taniec!!!
Dzisiaj wróciłam z pracy tak padnięta, że zabrakło mi chęci nawet na wypicie mojego mlecznego drinka. Tak naprawdę to nie byłam głodna, ale wiem, że mój żołądek upomina się przy najmniejszej okazji więc troszkę się zmusiłam do jego wypicia, małymi łyczkami jakoś poszło. A teraz jestem po 30 minutach jogi i 15 minutach intensywnego tańca - to wychodzi tyle samo wysiłku, ile 45 minut mojego aerobiku, ale nie miałam dzisiaj na niego ochoty. Liczy się to, że ćwiczyłam, że pomimo ogromnego zmęczenia przełamałam się, wybrałam troszkę spokojniejszą formę. Utrzymałam ilość kalorii dzisiaj i staram się dziennie zjadać około 400 – 500 gram warzyw i owoców. Brew pozorom nie jest to tak dużo. Zaledwie dwa średnie pomidory, mały ogórek, jedna czwarta główki sałaty lodowej i jabłuszko. Mało kaloryczne, a jakie sycące i zdrowe!!! Poza tym czuję się dobrze. Moim celem w tym tygodniu jest przesunięcie suwaczka w prawą stronę, wynik podam w poniedziałek. Doszłam do wniosku, że kiedy dużo i długo pracuje powinnam się skupić tego dnia na węglowodanach w pożywieniu i jodze jako ćwiczeniach wieczorkiem. W mniej intensywne dni mogę pozwolić sobie na bardziej intensywne ćwiczenia, po prostu mam wtedy na nie większą ochotę. Nic na siłę, trzeba dostosować jednak zmianę trybu życia do życia zawodowego z pożytkiem dla obu!!! Pozdrawiam wszystkich!!!
trzymam się całkiem nieźle
Moja zacięta walka trwa od prawie tygodnia. Jak zwykle nie widać na początku spadku wagi, ale znając mój organizm już w przyszły poniedziałek zacznaczę na suwaczku nową liczbę. Bardzo mi na tym zależy! Poza tym codziennie ćwiczę i stosuję jednak dietę, bo przy mojej wadze trzeba podziałać bardziej radykalnie. Bardzo się cieszę, że przez cały ostatni rok zmieniłam sposób odżywiania, dzięki temu nie przytyłam i dzięki temu nie mam teraz problemów ze stosowaniem diety, warzywka, suróweczki i owocki i suszone też - coś cudnego. Stosuję dietę rozdzielną z ograniczeniem wartości kalorycznej posiłków. Nie łączę po prostu białek i węglowodanów. Czuję się po tym lżejsza i bardziej żwawa. Przy tej diecie można sobie pozwolić nawet na kiełbaskę jałowcową, ale zjedzoną z surówką tylko, można pozwolić sobie na jajko z majonezem, ale znowu tylko z suróweczką i na wiele innych rzeczy, chodzi o to, żeby nie łączyć w jednym posiłku białek i węglowodanów. Niestety wyroby garmażeryjne nie sprzyjają tej diecie, ale ja lubię proste, domowe potrawy, które przygotowuje się dosyć szybko. Jak pędzę na zajęcia, to mam przygotowaną jakąś kanapeczkę z suróweczką lub warzywkami gotowanymi. Czuję się dobrze, ale pomagają mi również ćwiczenia:aerobik, joga i ćwiczenia siłowe, w zależności od tego na co mam akurat ochotę. Staram się jednak ćwiczyć aerobik co najmniej 3 razy w tygodniu po 45 minut. No cóż, nazwierzałam się dzisiaj troszkę. Potrzebuję Waszego wsparcia, bo chcę otaczać się w tym trudnym okresie pozytywną energią. Trzymajcie za mnie kciuki!!!
no w końcu!!!
Dzisiaj się ważyłam i o 1 kg mniej!!!Nareszcie!!!Wiedziałam, że troszkę to jednak musiało potrwać, teraz pójdzie jak po maśle!!!Nic dodać, nic ująć...
nowy początek
Skończyła mi się dieta Vitalii i raczej nie zakupię nowej. Pięknie ułożyłam sobie swoją własną i nie przeczę, że Vitalia mi w tym pomogła. Ale przede wszystkim to ja znowu ćwiczę!!!Przez ostatni tydzień ćwiczyłam regularnie, ostatnie trzy dni - przeziębienie i leżenie w łóżku... To jest zadziawiające, za każdym razem, kiedy mi się coś udaje, to musi stanąc przede mną jakaś ogromna przeszkoda. W tym przypadku choroba. Jutro znowu do pracy i wierzę w to, że ruch powoli na nowo zagości w moim planie dnia, choć lekko osłabiona jestem. Jestem uzbrojona w wiarę jak nigdy, tak bardzo wierzę, że mi się uda!!!
masaże!!! masaże!!! masaże!!!
Od tygodnia ostro ćwiczę. Czuję po kościach, że ostro. Sprawia mi to ogromną radość, kiedy widzę, że skórka się napręża i mięśnie tu i ówdzie widać. Efekty na wadze zobaczę dopiero w sobotę, ale nie wiem czy będą jakieś, bo z dośwaidczenia wiem, że po intensywnych ćwiczeniach dopiero efekty widać po 2 tygodniach. A po każdym wieczornym wysiłku masaże, masaże, masaże!!!Z dodatkiem odpowiednich kosmetyków. W odchudznaiu najbardziej sie boję tzw. "zwisów". Codziennie po ok 10 minut się masuję spaecjalnymi urządzeniami z kremem i mam nadzieję, że to wraz z odpowiednią dietą da właściwe efekty. Pozdrawiam!!!