Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MUMStacha

kobieta, 42 lat, Poznań

168 cm, 111.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 maja 2016 , Komentarze (4)

Od jakiegoś czasu podjadam, zamieniam posiłki na coś na co akurat mam ochotę albo totalnie się objadam i co gorsza... wymiotuję. Wim, obrzydliwe ale jak zrobi się to dosłownie po jedzeniu to jest to banalnie proste i uzależniające...

Rozmawiałam z dietetykiem, że mam problem, że zaczynam sabotować dietę. On że mam wytrwać, że niedługo zmienimy itd. Rozmowa z głównym trenerem była bardziej konstruktywna. Mam wizytę u psychologa i chirurga plastycznego aby ocenił co będzie się dalej działo i czego mogę się spodziewać. Niby dobrze ale zamiast się tym zmotywować, brnę dalej w moje niewłaściwe popędy....

Żałosne... czuję się żałośnie z tym co robię.

23 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Tydzień bardzo intensywny w pracy. Wracałam do domu po 21 czasem i prawie przed 23, a na drugi dzień na 7 czasem i 6 już w pracy. Masakra...

Najlepsze, że w ciągu dnia udawało mi się znaleźć czas na ćwiczenia, a jeszcze lepsze, że na prawdę miałam na nie ochotę.

Tak więc w wtorek biegi pod górkę, może nie gigantyczną ale 20 podbiegów było, tempem sprint (mój sprint więc dla innych normalny:)) potem jeszcze jakieś ćwiczonka. W czwartek biegłam wzdłuż Warty od mosty Królowej Jadwigi do mosty Hetmańskiej. Przejście przez most i z powrotem bieg! Dacie wiarę?? Wiadomo, że lekki trucht, że trener mnie stopował, mówił wolniej a dłużej ale przebiegliśmy!! A wczoraj poszłam pierwszy raz od lat na basen. Mój strój trochę mało uciskowy, w sensie duży się zrobił ale poszłam. Po pierwszej długości mówię "o fuck", po trzech padło "o kurwa", po 10 byle przepłynąć następną i tak dobiłam do 20 długości basenu:) Kiedyś pływałam ledwo ledwo, teraz było fatalnie bo jeszcze zapomniałam okularów ale ogólnie super. Tylko wyporność mi się zmniejszyła hahaha.

Pozdrawiam i miłego dnia

16 kwietnia 2016 , Komentarze (7)

Do wyznaczonego celu zostało niespełna 7kg. To co przez ostatnie lata wydawało się nieosiągalne, jest na wyciągnięci ręki. Tylko, że teraz już tak nieoszołamia...

Jak patrze na siebie, na swoje nagie ciało to wiem, że 80kg mnie nie zadowala. Tylko pytanie kiedy przestać, aby nie zacząć straszyć, aby nie wpaść w wir operacji plastycznych. Jeśli schudnę więcej będą one nieuniknione.

W ubraniu jest całkiem znośnie. Odebrałam sukienkę od krawcowej i jak stanęłam bokiem do lustra to aż mnie zatkało. Czy to na pewno ja jestem tak smukła? Ale jak zobaczyłam swoje zdjęcia z wtorkowej imprezy, te z zaskoczenia, niepozowane... Niewiele się zmieniło, zgarbiona, z fałdami przy staniku... 

Czy to wszystko się kiedyś skończy? Stanę i powiem jest dobrze, pójdę ulicą, bez poczucia, że na mnie patrzą oceniając? Nie wiem czy jestem gotowa na dalszą drogę, ale moment w którym jestem nie jest dobrym aby skończyć. W pracy wciąż pytają, czy mam już dietę stabilizującą. I jak odpowiadam nie, to się dziwią "jeszcze nie? jak ty chcesz wyglądać?" Nie wiem jak, chce wyglądać dobrze, czuć się dobrze. Tylko czy to możliwe... Można czuć się dobrze, w za dużym, pomarszczonym ciele pełnym rozstępów i zwisów...

Proszę nie piszcie, że będzie dobrze i że mam się nie martwić, że wiele osiągnęłam. Bo to nie prawda, nie osiągnęłam wiele, bo to osiągnięcie przypomina o porażce. Porażce lat poprzednich, których efekty będą mi towarzyszyć już zawsze. Nie jest mi smutno, nie mam depresji, nie pocieszajcie. Próbuje tylko odnaleźć się na nowo.

8 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

Humorek słaby... Byłam dziś na kawie i plotkach i wpadłam do sklepu. Granatowa sukienka do kolana, podcinana w tali z krótkim rękawem i w połowie ceny! I jakby mi ktoś powiedział, że ze 125kg będę się mieścić w rozmiar 44 to parsknęłabym śmiechem ale jednak wlazłam, zapięłam, oddychałam, brzuch nie wystawał, plecy ok i na biuście z jednej strony się marszczyła. Oczywiście ostatnia sztuka i dupa!

Cycki obwisłe, pomarszczone, a wciąż za duże....

5 kwietnia 2016 , Komentarze (1)

Ciężki tydzień, nałożyło się kilka spraw... Od wielkiej soboty biorę sterydy, w związku z moją blizną, oczywiście świąteczny nadmiar jedzenia, mega stres w pracy zaraz po zakończeniu świąt i jeszcze przyśpieszony okres. Rozdrażnienie, jakieś stany lękowe, niepokój, notoryczny głód;( Masakra to mało powiedziane.

Pomału dochodzę do siebie, albo zmęczenie wzięło górę i wyciszyło inne objawy.

Pozdrawiam Was i idę spać...

28 marca 2016 , Komentarze (10)

Debilka we mnie doszła do głosu...

Zaczęło się od piątku. Pieczenie sernika i oblizywanie palców ze słodkiej masy serowej... Sobota z warzywną sałatką z majonezem i świeżym ciemnych chlebem. Niedziela śniadanie ok, kawałek sumienia z wyrzutami sumienia więc godzina na rowerze ale później pół twardej gęsi i na wieczór czekoladka bo mamusia mi podarowała od zająca z tekstem to nie jest na wydanie! I miej tu wsparcie w rodzinie. Za to dziś było tragicznie, na śniadanie reszta gęsi, potem grzecznie owoc itp, a od 17 znowu sałatka z zestawem chlebka i na dobicie królik! Pół królika. Nawet nie chciałam go smażyć ale nie ma już miejsca w zamrażalniku. No i jak już ten dzień taki spierdolony to się zastanawiam czy dobić się czekoladą czy sernikiem ale na razie brzuch boli jak cholera więc leżę. 

Nikt nie chciał iść na basen...

Dolina:( święta gorsze niż w grudniu, było słodko, tłusto, z węglowodanami i za DUŻO! 

Ech to tylko dowodzi temu, iż bez problemu mogłabym wrócić do starych nawyków...

26 marca 2016 , Komentarze (2)

Jeszcze się święta nie zaczęły a już czuję, że tyję.

Wczoraj piekłam sernik i oblizywałam paluszki z serowej masy mniammm. Upieczonego sernika już nie zjem słowo.

Dziś sałatka warzywna z majonezem i świeżym chlebem drwala... Pyszne ale na brzuszku ciężko... Przerwy między posiłkami dłuższe bo cały dzień zabiegana:(

Życzę Wam wesołych pogodnych Świąt, pełnych życzliwości i rodzinnych uśmiechów i... troszkę więcej rozumu niż u mnie...

19 marca 2016 , Komentarze (9)

W końcu jakiś wyraźny spadek:)

Przeziębiona i zmęczona ale humorek się poprawił zaraz po ważeniu:)

Udanego weekendu!

12 marca 2016 , Komentarze (4)

W sumie to i tak jest dobrze, choć lekkie rozczarowanie było. Będę musiała poczekać jeszcze tydzień, trudno. Najbardziej wkurzające, że u dietetyka i tak będzie więcej bo inna pora dnia i ubranie...

Czasem daje się we znaki zmniejszona dieta ale daje radę.

Dziś mam drugie w tym tygodniu spotkanie urodzinowe (nie moje) i zaraz ruszam do robienia tortu czekoladowego. I tak go nie zjem, ale miło komuś zrobić przyjemność.

Pozdrawiam cieplutko...

4 marca 2016 , Komentarze (6)

Niemal nie dowierzam... Kolacja z szefostwem (tym fajnym szefostwem). 

Zaczęło się od rosołu, myślę sobie bosko... Tylko się pociąć, rosół - tłusta woda, no ale nie było wyjścia i trzeba było robić dobrą minę do złej gry. Zjadłam rosół wybierając dokładnie każdy kawałek marchewki i zostawiając cały makaron.

Potem warzywa i mięsa. Kawałek kaczki, polędwicy, dwa zrazy wołowe. Może się wydawać dużo, ale wiecie jak to jest na takich imprezach, kawałeczki małe wąskie itd. Przepyszna modra kapusta ze śliwkami, nawet nie chce wiedzieć ile w niej było tłuszczu, a przecież ja nawet nie lubię modrej kapusty. Przyznaję najadłam się i to solidnie, choć nie do obżarstwa.

Siedziało się miło, bo grono bardzo wesołe i sympatyczne i ok 20 wjeżdża deser.... Beza, na to śmietana sos malinowy i druga beza. Obok czekoladowe pokruszone ciasteczka, świeże maliny, sos malinowy i gałka lodów leśnych, listek mięty... Wyglądał przepięknie, pachniał słodko i wołał zjedz mnie!! Bezy pieczone przez nich, ciągnące w środku. Szał.

Pani rozdaje te cudowności, a ja siedząc na brzegu długiego stołu, grzecznie mówię, że za deser dziękuję. Zdziwiła się ale deseru nie podała. Patrzyłam jak wszyscy pałaszują i wcale nie było mi żal.