Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zwykła dziewczyna ze skłonnością do zjadania o jeden talerz spagetti za dużo i wieczną chęcią zrzucenia kilku kilogramów :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4576
Komentarzy: 23
Założony: 13 stycznia 2012
Ostatni wpis: 6 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
karmela91

kobieta, 33 lat, Szczecin

153 cm, 45.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Skończył mi się okres więc postanowiłam zważyć się i ocenić straty po świętach i sylwestrze a tu proszę! 45,2 kg!  Jestem trochę zdziwiona, bo nie do końca trzymałam dietę .. Nie obżerałam się, ale zjadłam kilka kawałków ciasta, może kilka pierogów za dużo ..  Tak sobie pomyślałam, że jednak chciałabym zejść do 43 kg. Przy moim wzroście to wcale nie tak mało, a lepiej bym się czuła 

W moim życiu dużo się ostatnio zmieniło. Rozstałam się chłopakiem po bardzo długim związku. Stwierdziłam, że to "nie to". Po prostu wypaliło się. Teraz nawet nie płaczę i nadal uważam, że to była dobra decyzja. No cóż, lepiej późno niż wcale  Krótko po rozstaniu poznałam kogoś nowego. To znaczy nie poznałam, bo znaliśmy się już wcześniej - ale bardziej z widzenia i słyszenia, rozmawialiśmy tylko raz w życiu na imprezie. Facet strasznie mi się podoba i mam wrażenie, że ja jemu też nie jestem obojętna .. Ale sama nie wiem, trochę wyszłam z wprawy. Staram się na nic nie nastawiać i dać tej relacji czas. Ogólnie mam w sobie dużo pozytywnej energii i optymizmu ^^


14 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Zważyłam się i wyświetlacz pokazał 46 kg! Sukces osiągnięty! Tak strasznie się cieszę :)
Generalnie planuję zmienić wagę docelową na 43 kg, ale póki co chcę się nacieszyć sukcesem ;P 

12 grudnia 2013 , Komentarze (6)

O jaaacie ważę 46,1 kg! Jeszcze tylko 100 gram i osiągnę sukces przed sylwestrem! Chociaż jak tak teraz patrzę w lustro, to przydałoby się schudnąć jeszcze ze 2 kg. No ale to już w nowym roku :) 
Strasznie się cieszę! Zawsze wydawało mi się to nierealne .. kiedyś ważyłam 63 kg, później schudłam do 53 i generalnie miałam wrażenie, że wyglądam całkiem ok .. a teraz 46 i wyglądam super!
Naprawdę dziewczyny opłaca się pracować nad sobą :)

2 listopada 2013 , Komentarze (1)

Pojechaliśmy na Wszystkich Świętych do rodzinki i wszyscy zgodnie orzekli, że bardzo schudłam. Strasznie mnie to ucieszyło, bo osobiście nie widzę różnicy. Już zaczęłam wątpić czy to ma sens, ale chyba jednak ma :) 
Co więcej zaczęłam się zastanawiać jak to jest z tą wagą. Na forum wielokrotnie widziałam zdjęcia dziewczyn, które miały podobny wzrost i wagę i wydawało mi się, że wyglądają sporo gorzej ode mnie. No ale może mi się wydawało, na siebie patrzymy jednak trochę inaczej niż na innych - ok. Jednak dzisiaj (i to któryś raz z kolei) ludzie patrząc na mnie dawali mi 46-47 kg. Nawet jak byłam tęższa wszyscy dziwili się, że ważę "aż" 50kilka kg. A zaznaczę, że nie ćwiczę jakoś strasznie dużo, żebym miała mieć nie wiadomo jak ciężkie mięśnie ;P 
Wychodzi z tego, że jednak waga wadze nierówna. 

Pierwszy raz ćwiczyłam to słynne callanetics! Muszę przyznać, że niełatwe te ćwiczenia :) Ale całkiem mi się spodobały i nawet mi się nie dłużyło. Postanowiłam robić je codziennie przez miesiąc i zobaczymy czy efekty będą faktycznie takie niesamowite ..

29 października 2013 , Skomentuj

Postanowiłam dzisiaj wypowiedzieć wojnę wodzie zbierającej się w moim organizmie! Pewnie większość kobiet ma z tym problem, ale mnie to szczególnie drażni. Gdybym puchła przez 2-3 dni w czasie cyklu - ok, byłabym w stanie to przeboleć. Ale ja puchnę już dwa tygodnie przed planowaną miesiączką, a woda schodzi ze mnie dopiero kilka dni po jej zakończeniu. Reasumując, prawie przez połowę życia jestem spuchnięta. 

Strasznie to dołujące. Zwłaszcza, że człowiek się odchudza. Jednego dnia patrzę w lustro i to co widzę zyskuje moją względną akceptację, a nazajutrz pytam "gdzie się podziała tamta dziewczyna?!". Najgorsze, że rośnie mi nie tylko brzuch, ale dosłownie WSZYSTKO. Mam wielki tyłek, uda, nawet łydki i ramiona! 

Dzisiaj wzięłam aqua femin i piję duuużo wody i herbatek. Niestety z solą już gorzej, ale od jutra wyrzucam ją z menu. Mam nadzieję, że to pomoże :)

Z jedzeniem dzisiaj wyjątkowo słabo. Jak zawsze w domu z resztą. Nie było mleka na śniadanie ani do kawy -.- Kompletnie nie wiedziałam co mam zjeść, bo zawsze jem owsiankę. Zdecydowałam się na kromkę chleba i serek wiejski. Oczywiście się nie najadłam. Ogólnie cały dzień coś podjadałam. Później zjadłam pączka na parze ze śmietaną i dżemem, kilka herbatników, kilka kostek czekolady, trochę sałatki z tuńczyka z ryżem i na koniec jajecznicę z dwóch jajek i kromkę chleba z masłem. A i jeszcze dolałam do kawy trochę śmietanki 36 % bo nie lubię czarnej a nie wstanę bez kawy o.O Nienawidzę przyjeżdżać do domu, bo zawsze kończy się tym, że jestem zniewolona przez nałóg jedzenia. No nie potrafię tutaj normalnie się odżywiać. Nie wiem co się ze mną dzieje. 
Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Spróbuję czymś się zająć.

28 października 2013 , Komentarze (4)

Jakiś czas temu pojechałam do siostry w odwiedziny. Ona robiła obiad, ja troszkę się nudziłam i zaczęłam grzebać w albumach ze zdjęciami. I ZNALAZŁAM! Oczom nie wierzyłam. Czy ja naprawdę kiedyś TAK wyglądałam? 

Zalazłam kilka starych zdjęć, gdzieś z mojego nastoletniego życia. Miałam na nich pewnie z 15 lat .. a wyglądałam chyba na 30 xD I wtedy sobie przypomniałam, że jako nastolatka byłam grubasem. 

Tak, grubasem. Nie byłam "puszystą kuleczką", nie byłam "trochę przy kości", nie miałam też "okrągłej figurki". Nie bawmy się w eufemizmy, ważyłam 63 kg przy wzroście 153 cm i miałam 15 lat = byłam grubasem. 

Przez cały czas podziwiałam dziewczyny z Vitalii, które wrzucały swoje zdjęcia po niesamowitych metamorfozach. A przecież sama mogę pochwalić się niemałym sukcesem. Schudłam w sumie 13 kg! 
Jednak tak mocno wypieram z pamięci fakt, że byłam gruba, że aż nie potrafię cieszyć się ze swojego spadku. Bardziej niż radość czuję zażenowanie, że mogłam w ogóle doprowadzić się do takiego stanu. A przecież to nie była moja wina. Przynajmniej nie do końca. 
Jako dziecko byłam pulchna, ale mieściłam się w normie. Rodzice wyrobili we mnie wiele złych nawyków - jedzenie masy słodyczy po każdym obiedzie, co sobotę blacha ciasta, którą zjadało się w kilka godzin. Najgorszy jednak był brak regularnych posiłków.W tygodniu nikt nie miał czasu dopilnować czy zjadłam śniadanie, czy jest coś na obiad. Do szkoły zamiast kanapek dostawałam pieniążka, za którego kupowałam słodką bułkę, batona albo chipsy (bo przecież w mojej podstawówce czy gimnazjum nie było zwykłych kanapek do kupienia o.O). Przychodziłam do domu - nie było nic do jedzenia, więc znajdowałam jakiś kawałek kiełbasy, który smażyłam albo robiłam sobie naleśniki czy piekłam ciasto (bo tylko to umiałam zrobić ;p). Rodzice przychodzili koło 19 i przynosili zakupy - wtedy rzucałam się na torby i wpychałam w siebie kilka bułek, zagryzałam wafelkami i popijałam zupą xD Wprost idealna wyżerka na wieczór. 
Póki byłam dzieckiem nie było jednak tak źle. Odżywiałam się niezdrowo, ale się nie obżerałam.

Jako nastolatka zaczęłam mieć problemy z samoakceptacją (bo byłam już lekko okrągła - dojrzewałam wcześniej niż koleżanki - a wszystkie inne dziewczyny z klasy miały figury kościotrupów). Czułam ogromną presję związaną z pójściem do gimnazjum. Do tego siostra i rodzice zaczęli mi wytykać, że powinnam trochę schudnąć. Nie potrafiłam sobie poradzić z tym trudnym okresem w moim życiu i niestety nikt mi w tym nie pomógł. Wszyscy na około byli zabiegani i zajęci, chyba że była potrzeba na mnie nawrzeszczeć albo mi coś wytknąć. 

Zaczęłam jeść. Już wcześniej jedzenie pomagało mi w osamotnieniu, złym humorze, braku akceptacji. W gimnazjum jednak zaczęłam jeść coraz więcej. Przeplatałam to głodówkami i przez to było jeszcze gorzej. Czasem nawet nie szłam do szkoły, bo chciałam się najeść jak nikogo nie będzie. Później nie szłam znowu - bo muszę zrobić głodówkę i schudnąć zanim tam pójdę. Wpadłam w zaklęte koło - byłam gruba więc byłam smutna więc jadłam więc byłam gruba ...
Każdy ma swoją wymówkę - moja jest właśnie taka.

Schudłam dopiero przed pójściem do liceum. Byłam w nowym mieście, gdzie nikt mnie nie znał, więc poczułam nadzieję, że wszystko się zmieni. W ciągu wakacji schudłam jakieś 7kg. Później jeszcze trochę. W liceum moja waga wahała się między 51 - 55 kg. Znalazłam chłopaka, przyjaciół i nie chciałam, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym, że byłam gruba. Do tej pory nikt z moich znajomych nie wie, ile kiedyś ważyłam. 

Chyba dlatego nie potrafię się cieszyć swoim sukcesem - musiałabym najpierw przyznać przed sobą i innymi, że byłam gruba.

Z drugiej jednak strony piętno nadwagi będzie prześladowało mnie przez całe życie. Teraz wyglądam już dobrze, ale patrząc w lustro cały czas widzę grubą osobę. Wielu rzeczy w sklepach nie chcę nawet mierzyć, bo przecież "to nie dla mnie". Chyba nigdy nie będę czuła się szczupła - za mocno pamiętam to uczucie, które towarzyszyło mi jak miałam 15 lat.

26 października 2013 , Komentarze (2)

Dzisiaj mam strasznego lenia.
Wstałam rano, poszłam na angielski, wróciłam, położyłam się na kanapie .. i tak już zostało. Najgorsze, że to nawet nie sprawia mi przyjemności. Wpadłam w taki marazm, że nie mogę się ruszyć i wcale mi się to nie podoba!
Do tego jestem cały czas głodna. Poszłabym kupić sobie chrupki jakieś ;p Mam ochotę na jakieś słodkie przekąski... Ale wiem, że nie powinnam! I tak już dzisiaj cały dzień podjadam. Zjadłam nawet bułkę maślaną z nutellą. 
Będę gruba. 
Co ja gadam?! Już jestem gruba. 

Nienawidzę takich bezproduktywnych dni.

21 października 2013 , Skomentuj

Właśnie zdałam sobie sprawę, że jestem już w połowie drogi do wymarzonej wagi! 

Jeszcze niecałe 2 lata temu, w kryzysowym momencie, ważyłam 55 kg! A dzisiaj wieczorem przełamałam się, wskoczyłam na wagę .. a tam 50,5 kg! :) Co prawda przez jakiś czas ważyłam już 48 kg, ale odpuściłam sobie na całe wakacje :(

Mimo wszystko jestem jednak zadowolona :) Zawsze lepiej 50,5 niż 55 kg. Jeszcze tylko 4,5 kg do wymarzonego celuuu! 

Plan jest taki, żeby do Bożego Narodzenia zrzucić 4 kg, a ostatnie 0,5 kg do urodzin - 11 stycznia :) Czuję się super z nową motywacją! 

15 marca 2012 , Komentarze (2)

Jakbym nie próbowała to wszystko wychodzi strasznie kalorycznie ;/
śniadanie: owsianka ze szklanki mleka 0% i 4 łyżek mieszanki płatków, musli, otrębów i kukurydzianych, winogron = ok. 350
II śniadanie: jogurt, winogrona = 200
obiad: makaron (20 kilka tych sprężynek, nie mam pojęcia ile to gram) ze szpinakiem uduszonym z ok 150 g twarogu chudego = 340
na deser jogobella light = 90 kcal
przekąska: winogron = 70

kolacja 150 g twarogu chudego, dwa pomidory = 150

Nie wiem jak ludzie mogą jeść 1000 kcal ..

14 marca 2012 , Skomentuj

Jakoś ostatnio dużo grzeszę jedzeniowo .. :P Dzień zaczynał się super, ale później wkurzył mnie dupek z mojej szkoły jazdy i tak mnie poniosło, że zjadłam trochę za dużo ..

śniadanie: owsianka - szklanka mleka i 2 łyżki mieszanki płatków owsianych, otrębów i musli = 300
II śniadanie: pomarańcza, koklajl molke kur = 250
na uczelni: jogurt = 120
obiad: ok 200 g pierogów z kapustą i grzybami = 340
dwa jabłka = 140
twarożek z pątnicy z brzoskwiniowym dżemem = 180

Czyli razem jakieś 1330, ale pewnie więcej - te pierogi coś mało chyba mi policzyło. W każdym razie jestem zła .. nawet nie chodzi o to, że to 100 kcal za dużo, bo to przecież nie aż tak ważne .. jestem zła, że zjadłam to bez namysłu, impulsywnie i z powodu zdenerwowania. Miałam zjeść na obiad makaron ze szpinakiem a na kolację serek z wasą, a zamiast tego poleciałam do Misia i wyżarłam mu całą lodówkę ;/ O i jeszcze pożarłam dwie garście płatków czekoladowych do mleka.. koszmar. Dobrze, że Misiu też dba o linię i nie miał w domu żadnych słodyczy, bo skończyłoby się tragedią xD No ale cóż .. nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem :)