Jednak udało się schudnąć. Ważę dokładnie tyle ile wyliczył mi diabetyk. Mogło być lepiej, ale i tak jest dobrze. Wczoraj 32 baseny. Jestem szczęśliwa.
Jutro dzień ważenia, a ja boję się, po raz pierwszy, wejść na wagę. W minionym tygodniu zjadłam parę słodyczy, dzisiaj pączka i kawałek pizzy. Na pewno nie schudłam. Pretensje mogę mieć tylko do siebie. :((((
Dzisiaj ważenie i szok: 72,5. Nie mogę uwierzyć. Czuję się wspaniale, ponieważ udał mi się schudnąć już 3,5 kg. W nagrodę kupię sobie ładną bluzeczkę. Może dwie. A co. Jak szaleć to szaleć.
To mój ulubiony dzień. Uwielbiam się ważyć. Nie mogę się doczekać następnego piątku. Schudłam kolejny kilogram. Obym tylko nie usiadła na laurach, ale dalej przestrzegała diety. Hurra!!! Ta dieta działa!!!
Zdaje się, że mój żołądek zaczyna się kurczyć. Już tak nie czuję głodu, jak w zeszłym tygodniu i najadam się wyznaczonymi porcjami. Czasem wydaje mi się, że ta dieta sporo mnie kosztuje, chodzi mi o pieniążki. Ale nie ma co oszczędzać, skoro dieta pomaga mi. Kusi mnie tylko, aby częściej się ważyć.
Dziś znów basen. Przepłynęłam 250m, ale w szybszym tempie niż kilka dni temu. Byłam zmachana, ale udało się. Tylko czemu tak bardzo chce się jeść po basenie?
Tak, tak, jednak to możliwe. Udało mi się schudnąć 1 kg w ciągu tygodnia. Oby tak dalej. Wczoraj basen - przepłynęłam 250m. O dziwo, bo myślałam, że nie dam rady. No i malutki cukierek - nie mogłam się oprzeć. A dziś mąż zje na obiad racuchy, a ja mogę tylko na to popatrzeć. Ale nic to. Jestem optymistycznie nastawiona - przecież ważę 1 kg mniej,
4 dzień na diecie. Ciężko jest. Chodzę głodna, aż czasami odczuwam mdłości. Wczoraj koleżanka chciała poczęstować mnie cukierkiem. O mały włos nie skusiłam się. Ale wiem, że później bym tego żałowała. Jestem dumna z siebie za to, że nie poddaję się pokusom. :) A jutro w planach mam basen.