Jak wszystko zorganizuję, zaplanuję i spiszę, to uniknę paniki i poczucia marnowania czasu.
Czyżby?
Ok. W każdym razie, spróbuję.
Mam do zrobienia bardzo wiele rzeczy. To w ogóle najintensywniejszy rok w moim życiu.
Tak, więc:
^ egzamin z ochrony konkurencji
^ egzamin z prawa ochrony środowiska
^ dokończenie pracy magisterskiej
^ obrona pracy magisterskiej
^ nauka do aplikacji
^ egzamin wstępny cz. testowa
^ egzamin wstępny (oby!) cz. kazusowa
Wynika z tego, że mam do zrobienia siedem dużych rzeczy. Wszystko to się skończy wraz z październikiem.
A zatem, 1 października muszę być gotowa.
Mam więc nieco ponad 5 miesięcy na wykorzystanie swojego czasu w stu procentach.
Każdego dnia.
Niech to będzie początek, po obronie pracy zwiększę w miarę możliwości czas na naukę.
Postanawiam, co następuje:
& codziennie wstaję o 7 (sobota i niedziela o 9)
& uczę się/ piszę pracę od 9:00- 14:00 i od 15:00- 19:00 w dniach od pon.-pt. (weekendy min. 2h nauki)
& ćwiczę godzinę dziennie (z wyjątkiem niedziel), między 7:30 a 9:00
& tv mogę oglądać jedynie w trakcie ćwiczeń
Chcę, żeby tak wyglądały moje dni.
Po prostu muszę to zrobić.
Muszę dać z siebie maksymalnie dużo i kiedy wyjdę w październiku z II etapu egzaminu wstępnego i "spojrzę prosto w słońce":P, chcę pomyśleć: ok, zrobiłam, co mogłam.
Wiadomo, że będą takie przypadki, kiedy nie zrealizuję tych zamierzeń w ogóle.
Pojadę na wakacje, będę w szpitalu z Mamą (w maju ma operację) itd.
Ale to jest ideał, do którego będę dążyć.
A przy tym wszystkim będę wieczory poświęcać mojemu T. i najbliższym, weekendy aktywnie spędzać w ich gronie, a przy tym wszystkim powoli i zdrowo chudnąć.
Spróbuj.