Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Szukam motywacji :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 13063
Komentarzy: 112
Założony: 28 stycznia 2012
Ostatni wpis: 17 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zanthia

kobieta, 38 lat,

170 cm, 57.90 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

11 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Dałam radę dotrwać do wieczora - zrobiło się chłodniej i maż mnie wyciągnął na rower. A teraz popijam zieloną herbatkę z ziarenkami ryżu - jeśli jest do kupieni w waszych herbaciarniach, polecam - ja się prawie uzależniłam :) 

Postanowiłam ostatnio zabrać się za swoją cerę bardziej "przeciwzmarszczkowo" - trzeba zapobiegać, 28 urodziny niedługo, o zgrozo :( Miałam pod ręką dwie próbki: Vichy serum10 i LaRoche RedermicR - oba produkty bardzo przyjemne, na któryś się zdecyduję do stosowania na noc - może na ten drugi, bo ma delikatne działanie złuszczające,wygładza cerę mieszaną i zmniejsza przebarwienia. Na dzień już od roku używam Vichy Idealia do cery mieszanej i jestem zadowolona. Pomyśleć, że jeszcze 5 lat temu używałam kremów z trochę innej grupy cenowej, a na te drogie krzywo się patrzyłam. Potem tu próbka, tam próbka, tu jakiś gratis w pracy... I teraz już bym się nie zamieniła :) Bardzo lubię na przykład przeciwsłoneczne kremy do twarzy LaRocha - to jest chyba jedyna firma, która potrafi zrobić takie bezśladowe i nietłuste konsystencje - "ultralekki fluid" się to nazywa :) Szampony z Klorane też mi się zdarza kupować - len i mango. Źle ze mną :) Na szczęście we wszelkie cyckowe ujędrniacze i antycelulity nie wierzę. Nie no, ogólnie zdrowy rozsądek jest i trochę się na tym znam, więc spoko. Ale jak się wszystkie buteleczki pokończą w tym samym czasie i przyjdzie dokupić, to kasa piszczy.

A poza tym w pracy mam wrażenie, że jak już wejdę na jedną górkę, to za nią zaraz jest dwa razy większa. Eh... Chociaż sobie mogę o kremach popisać dla relaksu.

11 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Taki mam dzisiaj nastrój i nie chciałabym skończyć jak ten chomik, oj nie...

10 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Nareszcie miałam czas, żeby ogarnąć mieszkanie - podłogi, pranie, pościel, ręczniki, kuchnia, wygarnianie kulek waty z topoli ze wszystkich kątów... I jeszcze zostało mi energii na wieczór :) . Na obiad zrobiłam sobie wielką michę sałatki z pomidorami z całą kostką fety - sama nie wiem jakim cudem dałam radę tyle zjeść, ale miałam straszną ochotę na fetę. 

Z dietą idzie mi dobrze, z ruchem też - z motywacją różnie, czasami brakuje, ale staram się wtedy przeczekać najgorsze momenty i zwykle się opłaca. Najgorsze są początki, kiedy źle się czujemy ze sobą, najchętniej byśmy zapomniały o temacie wagi i zjadły coś na pocieszenie. Jeśli uda się uciec z tego schematu, będzie tylko lepiej :) Dzisiaj już 11 dzień.

Wczoraj znalazłam w domu dwa stare skierowania do lekarza - jedno na morfologię, drugie na lipidogram. Wstyd się przyznać, ale przeleżały tak 3 miesiące. Wzięły się stąd, że jeszcze w lutym miałam słabą hemoglobinę i cholesterol i miałam je powtarzać. Wstyd się pytać w przychodni, czy są jeszcze ważne...Spróbuję coś z nimi zrobić. Wiem, wiem, nie ma się czym chwalić - na dodatek sama pracuję w branży medycznej, więc jeszcze gorzej.

8 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Idealna niedziela. Na początek spanie do 10:00. Potem były naleśniki z mąki pełnoziarnistej z dżemem, oczywiście przy naszym nowym stoliku na balkonie. Potem trochę relaksu i na rowery - 3h wycieczka z tego wyszła, z przerwą na lody. Po powrocie prysznic i jedno z moich ulubionych dań na obiad - ma jedną wadę, jest masa krojenia warzyw w słupki (por, papryka, marchew) - przepis macie tutaj: wieprzowina po chińsku . Wieczorem niestety trzeba będzie siąść do pracy, ale co tam :)

7 czerwca 2014 , Komentarze (6)

Warto było mieć trochę silnej woli przez te 7 dni! To niedużo, ale jakoś tak fajnie, że coś się przesunęło. A dzięki regularnej jeździe na rowerze mam wrażenie, że moje nogi wyglądają lepiej - mniej ciastowate się wydają, że się tak wyrażę.

Na ślubie i przyjęciu było super :) Nie wiem skąd mi się wzięły te wczorajsze humory. Starałam się nie jeść za dużo i nie szaleć z winem. Doszliśmy z M. do wniosku, że ostatnio flagową potrawą weselną jest pieczona kaczka. W sumie u nas też była w menu, więc się nie czepiam ;) Z ciekawszych potraw - sałatka z boczniaków, ale taka, że nie byłabym w stanie odgadnąć składników i powtórzyć w domu. Najlepsze, że w drodze do domu przypomnieliśmy sobie o jutrzejszym święcie, więc trzeba było migiem robić zakupy w spożywczaku - w tych eleganckich ciuchach...

6 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Wczoraj przejeździłam rowerem ponad 2 godziny i trochę mnie słońce przypiekło. Wszystko przez to, że w ruchu dobrze mi się myśli - a miałam nad czym. Przez resztę dnia byłam podirytowana, przez to za dużo zjadłam, w nocy długo nie mogłam zasnąć. Nazbierało mi się tyle spraw, że nie umiałam tego ogarnąć. Kombinowałam, kombinowałam i chyba wyszło - ale spałam ze 4h. Nie chce mi się iść na jutrzejszy ślub :( Tak dawno tych ludzi nie widziałam... O czym my będziemy gadać na obiedzie... I ta wtopa z zieloną sukienką... Chyba się dzisiaj zaszyję pod kocem.


5 czerwca 2014 , Komentarze (4)

O moim pierwszym celu już pisałam - wytrwać 7 dni, dzisiaj jest szósty :) Teraz czas na drugi! Planujemy z M. wyjazd na czerwcowy długi weekend - nad morze i na rowery - już mi się udało zaklepać kwaterę, teraz tylko zostało popracować nad kondycją. Nie mam konkretnego założenia, że mam ważyć tyle i tyle - nie, postaram się po prostu trzymać na diecie i co by waga nie pokazał, będę mile zaskoczona. 

Byliśmy wczoraj w kinie na Transcendencji. Ja wybierałam. Niestety. Główny motyw był super - ale realizacja tak przekombinowana, że aż przykro było patrzeć. Zupełnym przeciwieństwem, które porusza podobny temat (ludzie vs sztuczna inteligencja) jest film Ona - polecam, mnie zauroczył :) Może odrobinkę się ciągną samotne rozmowy głównych bohaterów, ale z przyjemnością się ogląda każde ujęcie i ma to coś, co potrafi zaskoczyć widza. 

Teraz na rower, a potem siadam do pracy.

4 czerwca 2014 , Komentarze (12)

Chciałam sobie zrobić prezent i kupić nową sukienkę na ślub znajomych, zamówiłam z pewnie znanego wszystkim portalu na Z. Do tej pory korzystałam parę razy i zwykle było wszystko ok. A teraz? Przyszła, rozmiar akurat, materiał bardzo fajny - tylko jest poplamiona!!! Zła jestem okropnie. Uprałabym, gdybym miała pewność, że plamy zejdą... Więc będzie do oddania. Zdjęcie poniżej.

Z przyjemniejszych rzeczy - byłam wczoraj i dzisiaj na rowerze. Jutro też jest szansa, bo załatwiłam sobie dzień wolnego, z okazji ważnej sprawy do ogarnięcia przed komputerem - poranny ruch się przyda, żeby potem lepiej się pracowało. 

Dziś znów wcinałam truskawki - 1kg, rano zestaw śniadaniowy, który bardzo lubię, czyli 6 wafli ryżowych ze słonecznikiem + cały serek philadelphia light i ogórki. W pracy z braku innych opcji ciasteczka Belvita sztuk 4. I mam zamiar jeszcze zrobić sobie warzywa na patelnię z jakimś dodatkiem + serek danio (pojawiły się ostatnio pyszne z białą czekoladą i z karmelem).

2 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Wytrzymać "na diecie" przez ostatnie pół roku. Dlatego to będzie mój cel nr 1. Dzisiaj mija dzień trzeci. Przez "Dietę" rozumiem:

A. Nie zajadam stresów, smutków, nudy ani żadnych innych rzeczy. Ten nawyk do tej pory był najbardziej uciążliwy...

B. Postaram się z moich 2-3 posiłków/dzień zrobić stopniowo 4, a może nawet pięć, a co! 

C. Będę unikać produktów, które powodują glukozowo-insulinowe skoki = coraz mniej żarcia z automatów...

D. Ku radości M. spróbuję częściej gotować. Ostatnie 3 dni codziennie był domowy obiad - sama siebie zadziwiłam :]

E. No i na koniec coś w liczbach - niech to będzie 1500kcal dziennie i może jazda na rowerze, jeśli jakimś cudem znajdę czas. W sumie mogę na nim jeździć do pracy - jeśli akurat nie pada, okrutnie się nie spieszę i nie muszę wbijać się w obcasy i coś reprezentacyjnego. 

Zastanawiałam się, czy pisać tu swój jadłospis - sama nie wiem - parę razy napiszę, potem zjem coś głupiego i będzie mi się wstyd chwalić ;) Ze zdjęciami potraw też może być kiepsko - aparat w komórce jest taki, że szału nie ma. Ale zobaczymy. A dzisiaj na przykład zjadłam m.in, ponad kilogram truskawek.

1 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Kiedyś się tutaj udzielałam, potem skasowałam pamiętnik i miałam z rok przerwy. Potem znów zaczęłam coś tam pisać, ale na krótko. Minęły 2 lata - w między czasie się działo, i to ile... :) I co? Ano postanowiłam spróbować gromadzić tutaj swoją motywację do gubienia kcal i kJ jeszcze raz. Próbuję założyć konto.... Hm, mój e-mail już ma konto... I właśnie w ten sposób okazało się, że mój stary pamiętnik nie przepadł, tylko ma się całkiem dobrze - poza tym, że wiatr hulał tutaj od 2012. Poczytałam, rozczuliłam się pozytywnie (głównie faktem, że wtedy ważyłam więcej niż obecnie ^^ - czyli nie jest tak źle, bywało gorzej = pierwsze punkty dla motywacji już zdobyte = powrót był dobrą decyzją). Będę pisać ciąg dalszy. 

W moim życiu się pozmieniało. Przede wszystkim na palcu prawej ręki przybyła obrączka = mimo różnych dylematów związanych z M. wszystko zakończyło się ślubnym happy endem i już prawie rok jest tylko lepiej. No, poza tymi 6,5 kilogramami, które zachomikowałam od czasu sukni ślubnej i wagi 56kg. 

Poza tym moje początkowo optymistyczne, radosne i pełne pasji życie zawodowe zaczęło coraz bardziej obfitować w spostrzeżenia, że ludzie czasem zachowują się jak ostatnie c**je. Wewnętrzne wkurzenie i irytacja zbierały się i zbierały, aż w końcu zaowocowały chęcią podniesienia kwalifikacji i próbą przeskoczenia do trochę innej branży. Decyzja była dobra, poziom satysfakcji na plus, ale stresów i pracy przybyło - czasu wolny stopniał przy półrocznej próbie pracy w dwóch miejscach jednocześnie, a kilogramów przybyło na diecie "jemy bajgle w autobusach". Ale idą zmiany na lepsze :)