Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Szukam motywacji :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 13066
Komentarzy: 112
Założony: 28 stycznia 2012
Ostatni wpis: 17 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zanthia

kobieta, 38 lat,

170 cm, 57.90 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2012 , Komentarze (4)

A tak się ładnie pilnowałam przez siedem dni :(  Otworzyłam i co gorsza zjadłam dużo i szybko. Nie dla samego jedzenia. Bardziej żeby poczuć się lepiej. Skąd ja to mam, że zapycham różne pustki i frustracje za pomocą słodyczy? Wiem, z domu to wyniosłam. No nic. Skończy się @, a od jutra spróbuję dać radę następne 7 dni. Przynajmniej znów zaczęłam nosić pasek od spodni, bo się zrobiły luźne :)

2 lutego 2012 , Komentarze (1)

Za oknem -20oC, a ja jeszcze siedzę pod kocem, bo dzisiaj do pracy na popołudnie. Diety dzień  6 - ze dwa razy niewiele mi brakowało, że by się poddać na zasadzie "najem się, bo lubię" - ale na szczęście się nie dałam. Naprawdę mi zależy. Nie chcę po raz kolejny budzić się rano zmęczona i ociężała, ani traktować mojego organizmu jak kaloryczny śmietnik. Zresztą przejadanie się nigdy nie kończyło się na jednym dniu - zawsze ciągnęło za sobą 1-2 kolejne. Szkoda życia :) Teraz czuję się trochę tak, jakby ktoś dał mi w prezencie więcej wolnego czasu i energii. Poza tym oglądałam wczoraj swoje zdjęcia z przed 2,5 roku - z wagą 54kg. Az tak mało już bym nie chciała ważyć, ale byłam wtedy taka fajna i szczęśliwa. Zupełnie inna twarz bez tych pyzatych polików, które mam teraz. I wiecie co? Wiem, że mogę do tego wrócić.

31 stycznia 2012 , Komentarze (1)

Wychodzenie z do mu, kiedy jest ciemno i  -14 stopni nie pomaga w diecie... Na szczęście po powrocie zrobiłam sobie szybką, pyszną i niskokaloryczną zupę,\. Nawet zostanie na jutro :) Jeśli mi M. jej nie spałaszuje. Potrzebna jest paczka warzyw na "zupę prezydencką" horteksu, trochę ziela angielskiego, listek laurowy, puszka krojonych pomidorów, łyżeczka przeciery pomidorowego, bulionetka drobiowa i zioła do smaku - na końcu można całość przetrzeć blenderem, zabielić jogurtem - i  można się rozgrzać :) A cały garnek jak nic wychodzi za jakieś 300kcal. Tak mi mija dzień czwarty. Jutro będzie ciężko, bo mam w planach piwo i babski wieczór...


30 stycznia 2012 , Skomentuj

Jeśli uda mi się dać radę pierwszy tydzień, to będzie naprawdę coś. Na razie jest dobrze. Niby nic - bo tylko mniej jedzenia, a od razu mam wrażenie, że zyskałam dużo wolnego czasu - porobiłam porządki w dokumentach, posprzątałam w domu, zrobiłam zestawienie miejsc na ewentualne wesele - tak, jestem zaręczona iw 2013 planujemy ślub :) Łatwiej się rano wstaje, buzia mi odpuchła, czuję dziwną jasność umysłu - zupełnie jakby przeżeranie się rzucało mi się na mózg. Serio. Jakbym odzyskiwała jasność spojrzenia na niektóre sprawy. No bo nie mogę zaprzeczyć, że zajadanie problemów nie było mi obce i w ten sposób odkładałam ich rozwiązywanie na później. A teraz jakoś tak od razu chce się działać. Przynajmniej na razie :)

29 stycznia 2012 , Skomentuj

Rozpisałam się co i jak, ale wpis się skasował. Eh... Więc w skrócie będzie tylko to, na czym mi będzie zależało:
1) jeść max 1500kcal a day
2) nie jeść wieczorem w autobusie (moja zmora, na każdym etapie drogi do domu kusi jakieś szybkie żarcie...)
3) rozkład posiłków na być lepszy niż brak śniadania i wszystko na raz po powrocie do domu
4) No i za tydzień się zważę. Bo te 67kg to bardziej moja intuicja. Ostatnio właziłam na wagę 25 grudnia i było 65kg. To było dawno - z perspektywy ile zdążyłam w międzyczasie narozrabiać.

28 stycznia 2012 , Komentarze (4)

Może prowadzenie pamiętnika pomoże mi zebrać całą swoją motywację i wklepać tu na klawiaturze, żebym pamiętała, że takową posiadam. Zanim znów się gdzieś ulotni. Ale nie tym razem :) Moim problemem jest to, że nie dotrzymuję słowa. Obiecuję sobie co tydzień, że będę mniej jadła. I co tydzień nic z tego nie wynika. Albo 4 dni diety i 3 dni "wszytko wolno" .  Za bardzo lubię jeść i gotować, mam beznadziejną słabość do słodyczy, skłonność do topienia w czekoladzie wszystkich nerwów, do tego zdarza mi się jeść z nudów i dla relaksu. Skutek jest taki, że tyję. Jeszcze dwa lata temu byłam chudziutkim patyczkiem, ale odkąd zaczęłam pracę "wyrosłam" z połowy swojej szafy :[ Przez własną głupotę i zaniedbanie.
Ale z tym koniec!