Obiecałam, że coś niecoś napiszę na temat tego co działo się w klubie, więc słowa dotrzymuję.
Ogólnie to nigdy nie przepadałam za klubami. Kluby kojarzyły mi się z miejscem gdzie moja samoocena spadała do poziomu piwnicy, a koniec końców znajdowałam się gdzieś sama, podpierając ścianę i czekając na cud i zbawienie. Myślałam, że dokładnie to samo spotka mnie wczoraj. Pójdziemy, zaczniemy tańczyć i zostanę sama, bo one będę rozszarpywane przez facetów. No i... Kurczę. Fakt, na początku myślałam, że wczystko będzie mieć taki finał. Ale... Nagle jeden mnie wyciągnął. A potem na salę wszedł ON. Adonis, kurczę. Dobra, bez przesady, ale koleś wypisz, wymaluj mój ideał. Nie za niski, nie za wysoki, z dwudniowym, zadbanym zarostem, ciemny na twarzy, ciemne oczy, czarne włosy, widać, że wysportowany. Gapiłam się na niego tak, że chyba mi ślina wyciekła z otworu gębowego. On się uśmiechnął, minął mnie i usiadł niedaleko z kumplami. Stwierdziłam, że "nie dla psa kiełbasa" i bawiłam się dalej. Kiedy tańczyłam z tamtym kolesiem, dotarło do mnie, że tamten... Tańczy z MOIMI dziewczynami. Ja taka zrezygnowana usiadłam na kanapie (tamten szastał mną jak szatan i zrezygnowałam xD) i patrzyłam się w ich stronę z rozmarzeniem. Nagle stwierdziłam, że co mi szkodzi, wstałam i poszłam do nich. Tamten jak mnie zobaczył... Zaczął się jarzyć jak jarzeniówka w środku nocy. Od razu do mnie podszedł, zaczął ze mną tańczyć i wyciągnął mnie dalej od pozostałych. Koniec końców, wolę nie mówić jak wyglądał nasz taniec, oprócz tego, że raz po raz mną obracał po 50 razy i myślałam, że zwymiotuję wypite wcześniej drinki. Zaczął mówić, że jestem cudowna, niesamowita, przepiękna. Zaczął zaczepiać przypadkowych chłopaków i darł się do nich "to moja przyszła żona!". Potem dziękował mi nawet nie wiem za co i całował po dłoniach, a potem... zaczął mnie podnosić i kręcił tak mną z 5 minut. NA RĘKACH. Facet mnie najnormalniej w świecie podniósł i nie sapał "ale jesteś gruba", tylko raz po raz podnosił po raz kolejny. o.O potem przychodził jeszcze kilka razy. Po mnie. Żeby znowu tańczyć. Znowu mówić mi, że jestem cudowna. Znowu podnosić. W sumie... To było to coś... Dziwnego. Takie 90 do samooceny. Potem kolejny do mnie podszedł. Zaczął się zachwycać moimi włosami. Chciał się do mnie "zbliżyć", ale tym razem to ja stwierdziłam, że "za wysokie progi, jak na jego nogi" xD Potem patrzyłam jak tajemniczy ON tańczy z innymi. Ale... Albo jestem ślepa, albo już żadnej nie całował po dłoniach i żadnej innej nie podnosił.
Kiedy wyszłyśmy z klubu, załapałam, że nawet nie wiem jak mu na imię. Dziewczyny stwierdziły, że był... Hiszpanem. Dzisiaj wchodze na fejsbóczka, gadam z niedrażnijlwa, wysyłam jej zdjęcie, a ona, że zna jego kumpla. Ja do M., że niedrażnijlwa zna tamtego gościa, ona otworzyła jego konto i po kilku sekundach wysyła mi "masz swojego Hiszpana". Moim Hiszpanem okazał się niejaki M. z wioski obok. ^^
Niedraznijlwa kazała mi do niego napisać! Napisałam. Czy mnie pamięta. Cisza. Cóż. Możliwe, że nie pamięta i, że moja przygoda z klubu skończyła się razem z opuszczeniem jego murów. Ale... Było niesamowicie!