o nie, nie, nie. to tydzień od ostatniego ważenia. nie staję dzisiaj na wagę. tydzień diety a moje pierwsze prawdziwe załamanie za mną. co prawda to nie pączki ale wyrzuty sumienia mam i tak. w takich chwili myślę sobie, że taki efekt jest dla mnie nieosiągalny...
no ale, trudno. chyba odpuszczę sobie dzisiaj naukę i cały dzień poświęcę na ćwiczenia.
śniadanie: kanapka z chleba razowego, cienko posmarowana twarożkiem, plasterek polędwiczki, pół jajka na miękko,
2 śniadanie: płatki fitella z żurawiną z połową szklanki mleka 0,5%,
obiad: łyżeczka ziemniaczków, sałata i najgorsze: udko z kurczaka (przyrządzone bardzo mało dietetycznie)
Przez to wszystko chyba odpuszczę sobie jakąkolwiek kolację.
Ćwiczenia to zawsze to samo: rowerek (około 1h), skoki na skakance (około 500), kolejny dzień a6w. I jeżeli można to zaliczyć też, to odśnieżałam podwórko:D