Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nigdy nie należałam do chudzielców. Ale jestem osobą aktywną dlatego moje ciało jeszcze 3 lata temu było wysportowane, proporcjonalne. A potem zaszłam w ciążę. Po dziewięciu miesiącach urodziłam śliczną córeczkę. Na pamiątkę zostało mi kilkanaście kilogramów. Córeczkę karmiłam równo dziewięć miesięcy i przez ten czas waga ani drgnęła(kilka kg zaraz po porodzie), a podobno przy karmieniu się chudnie! Nie w moim wypadku. Skończyłam karmić i w końcu dieta i ćwiczenia zaczęły przynosić rezultaty. Chudłam kilogram tygodniowo, Ale po niecałych dwóch miesiącach okazało się że jestem ponownie w ciąży. W maju ubiegłego roku na świat przyszedł nasz wymarzony synek. Niedługo kończy 9 miesięcy. Teraz czas na mnie, aby odzyskać kontrolę nad sobą i swoim życiem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5483
Komentarzy: 26
Założony: 17 lutego 2012
Ostatni wpis: 5 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aireen

kobieta, 41 lat, Gdańsk

164 cm, 75.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 sierpnia 2015 , Komentarze (1)

Byłam wczoraj u na noc u mojej kumpeli. Trochę się bałam że polegnę z dietą, bo wiadomo na wyjazdach jest najtrudniej. No ale zapowiedziałam jej wyraźnie że zaczęłam dietę i żeby nawet nie próbowała mnie namawiać na zakazane rzeczy. Oczywiście piłyśmy wino ( no ale to było świadome odstępstwo). No bo w końcu nie piję codziennie. P. bardzo się starała żeby mnie nie kusić bo byłam u niej jeszcze dzisiaj prawie cały dzień. Śmiać mi się chciało bo wcinała co  chwilę po kątach "zakazane" rzeczy. Chociaż ze mną jadła normalne posiłki. Dodam że laska z niej nieziemska, a je tyle, że strach I nie chodzi mi tylko o dzisiejszy dzień, bo znam ją od lat. Przysięgam że gdybym ja przez miesiąc jadła jak ona przytyłabym śmiało z 10 kilo. Naprawdę. Tymczasem u niej nawet malutkiej fałdki nie ma.I wcale nie ma większej aktywności  niż ja. Więc o co chodzi z tym spalaniem ? Podobno rachunek powinien się zgadzać - potrzebujesz X kalorii dziennie , dostarczasz więcej to tyjesz, a jak mniej to waga leci w dół. Tymczasem są osoby które jedzą ile wlezie i waga ani drgnie!!!!!!!! Geny? Cud? A może coś jeszcze innego?

Gdzie sprawiedliwość pytam się? 

4 sierpnia 2015 , Komentarze (5)

No i jestem znowu:)  Zaczynam nowe życie i odchudzanie. Ale tym razem nie tylko uda mi się zrzucić zbędne kilogramy ale po dietce dalej nie odpuszczę.Taki jest plan.... Żeby tylko sił starczyło:)

Wbiłam w program swoje dane i wyszło mi że moje upragnione 60 kg osiągnę 29 października. Boże jak  ja bym chciała żeby już był listopad:):p

Więc wgapiam się w harmonogram diety - kiedy ile będę ważyła i jakoś mi lepiej. Przynajmniej motywuje mnie to do trzymania się planu.

Najgorsze jest to, że ja wszystko robię na maxa. Jak trzymam dietę to niemal w 100 % , a jak nie trzymam - to strach się bać. Źle to wróży, tylko jak to zmienić.... 

24 listopada 2012 , Komentarze (1)

Cóż czekam na te soboty ze strachem i wytęsknieniem jednocześnie. Potem raniutko biegnę do łazienki, wyciągam wagę i wyrok zapada!!!

Dziś wchodzę i co? 66,5 kg.  Jestem 1,8 kg lżejsza. 

W sumie to jestem trochę zdziwiona bo się nie spodziewałam. W sumie z dietą nie było najgorzej. Miałam jednego słodkiego doła. Pochłonęłam kilka cukierków czekoladowych i kinderków na raz.  No i nie ćwiczyłam za dużo. Ale poza tym to pilnowałam planu i regularności posiłków.

Myślę że te prawie dwa kg to rezultat wielu stresów w tym tygodniu. Przede wszystkim wróciłam do pracy po wychowawczym. Codziennie pobudka tuż po 5tej. Szybkie poranki, żłobek, przedszkole i pędem do pracy. A tam nie lepiej. Wszystko nowe, nieznane a wymagania i oczekiwania spore. Potem powrót, żłobek, przedszkole, zakupy. Dzieciaki wytęsknione więc trzeba im poświęcić czas, sprzątanie, rytuały wieczornej kąpieli i zasypiania, gotowanie obiadków i przygotowanie posiłków na jutro, a potem padam i zasypiam tam gdzie leżę. Tez tak macie? 

No ale w sumie to się cieszę że wróciłam do pracy. Do ludzi i w końcu czuję że się rozwijam . Kocham moje dzieciaczki najbardziej na świecie są super pod każdym względem i nie żałuję żadnej chwili im poświęconej. Ale tak uciec czasami od nich też jest fajnie.

W każdym razie wracając do mojego dietkowania - to w przyszłym tygodniu obiecuję lepiej się zorganizować  -tak żeby ćwiczenia na stałe znalazły się w moim planie dnia. No i że w przyszłą sobotę będzie poniżej  66kg.


17 listopada 2012 , Komentarze (4)

No i tydzień minął. Sama nie wiem kiedy, Sobota wielki dzień ważenia. Weszłam na wage i zobaczyłam 68,3. Nie najgorzej. 0,7 kg mniej. Kurczę chyba kupię sobie nową wagę. Ważyłam się 3 razy dwa razy pokazało taki sam wynik a raz 67,8 kg. Nie będę się oszukiwać więc przyjmuję wyższy wynik. 
Jak postawię wagę w różnych częściach łazienki to wynik też jest różny więc mam już stałe miejsce i ważę się tylko tam. Do tego często jest tak że wystarczy że zdejmę naprawdę lekką piżamę a mam różnicę o 0,5 kg. Wasze wagi też tak wariują? czy tylko z moją jest coś nie tak? W każdym razie - walnięta czy nie wcześniej pokazywała więcej a teraz mniej.

Najważniejsze, że znowu zaczęłam. Weszłam na dobre tory odchudzania , a właściwie zdrowego jedzenia. Jedynie w stosunku do ćwiczeń nie mam czystego sumienia. Mogłam dać z siebie więcej. No ale pokonać własnego lenia nie jest tak łatwo.


11 listopada 2012 , Komentarze (4)

Witam ponownie:)

Mam małe dejavu. W lutym tego roku zaczynałam odchudzanie z Vitalią. Poszło nienajgorzej z 79 kg na starcie na początku czerwca zeszłam do 64 kg. W czerwcu musiałam przerwać dietę bo czekała mnie poważna operacja w lato i  mąż wymusił na mnie że zawieszamy odchudzanie. Nie pilnowałam się specjalnie z jedzeniem a pomimo tego do początku września waga wahała się w granicach 64-65 kg. Pełen sukces. Teraz jednak wróciłam z miesięcznej rehabilitacji w szpitalu - sanatorium, gdzie wagi nie było za to niezłe jedzenie i o zgrozo na liczniku zobaczyłam 69 kg. Załamka totalna. 

No ale trudno popłynęłam trochę i trzeba wziąć się za siebie. Tym razem planuje dojść do 57 kg, a potem przejść na dietę stabilizacyjną. Wierzę, że się uda. W sumie na początku roku ważyłam 10 kg więcej więc mam nadzieję że teraz też się uda. 

Jutro pierwszy dzień dietkowania:):)

Dziś pożegnalna lampka wina i odkurzanie rowerka stacjonarnego.

Zapał i chęci są . Zobaczymy jak będzie . Trzymajcie kciuki !!!!!

13 maja 2012 , Komentarze (4)

Poniżej wklejam swoje wymiary Dużo -wiem:(. Początkowe pomiary sa z 20 lutego, ostatnie z wczoraj a więc jeszcze 3 miesiące nie minęły.  Walka powolna ale skuteczna:) Zwłaszcza z brzuchem! Każdy pomiar robię w najgrubszym miejscu tak więc nic nie jest oszukiwane! Niestety  łydki nie chcą schuść za rzadne skarby . Co z nimi robić?

Ostatnio PoczątkowoZmiana
Masa ciała66.1 kg78 kg-11.9 kg ( -18 % )
Szyja32 cm36 cm -4 cm ( -12 % )
Biceps32 cm39 cm -7 cm ( -21 % )
Piersi95 cm105 cm -10 cm ( -10 % )
Talia79 cm91 cm -12 cm ( -15 % )
Brzuch92 cm103 cm -11 cm ( -11 % )
Biodra97 cm106.5 cm -9.5 cm ( -9 % )
Udo 59 cm65.5 cm -6.5 cm ( -11 % )
Łydka 42 cm43 cm -1 cm ( -2 % )
Zawartość
tłuszczu

Oblicz
28 %38 % -35 %

12 maja 2012 , Skomentuj

No i wracam z wagi.

W tym tygodniu słabiutko. Schudłam tylko 0,3 kg. Diety przestrzegałam, no ale to chyba normalne, że te końcowe kilogramy zrzuca sie wolniej. No i nie ćwiczę juz tak intensywnie:(

Mam tylko nadzieje że motywacja mi nie siądzie, bo jak są efekty to każdemu chce sie dalej walczyć,a jak prawie nic nie widać to człowiek zaczyna się zastanawiać po co się męczyć?

Na szczęście jest ciepło, więc jeść też chce sie mniej.

Kurczę musze wytrzymać jeszcze trochę. Za dwa tygodnie roczek Mateuszka. Wszyscy przyjadą -muszę wyglądac super.Tymbadziej, że większość widziała mnie ostatniio 11 kg temu:):) Mam nadzieje że kapcie wszystkim spadną.

Lecę bo maluchy juz dają czadu. I kołowrotu dzień nastepny czas zacząć!

7 maja 2012 , Skomentuj

No cóż, świeta i długie weekendy nie sprzyjają dietom. Dwa grille, urodziny mamy, do tego cały czas byliśmy poza domem więc z rygorystycznego trzymania się diety nici. Na wagę naawet nie wchodze ale podejrzewam, że kg wskoczył:( No ale trudno trzeba wrócić do szarej rzeczywistości i wbić się w rytm dnia codziennego (takżze tego dietowego). Ostatnio sobie troche odpusciłam , bo mi stosunkowo niewiele zostało do celu, ale nie ma co. Walka trwa i będzie trwała jeszcze długo!!!

Wracam więc grzecznie do mojej SD i pilnuję planu. Przynajmniej jeżeli chodzi o dietę. Ćwiczenia ze względów zdrowotnych musiałam zawiesić.Mam problemy z biodrami więc ćwiczenia aerobowe i rower które do tej pory robiłam odpadają Zła strasznie jestem bo na pewno spowolni to cały proces, a poza tym chcę mieć ładnie wymodelowane ciało. Zostaje chyba tylko basen. No ale umówmy się praca, dom, dwójka maluchów i mąż ktorego nigdy nie ma  - czarno to widzę aby udało mi się regularnie chodzić.

Z dobrych wieści to tyle że spokojnie wchodze już w 38 właściwie w każdym sklepie. No a jeszcze 3 miesiące temu było 42. Kupiłam wczoraj jasna marynarkę ze spodniami. Spodnie zwężane , dopasowane i lekko nablyszczane nie wybaczają żadnych niedoskonałości - ale kupiłam. Za 3 kg będą wyglądać super, a do tego czasu będą mnie motywować.

 

 

 

22 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Nie mam pojęcia jak to się stało. Wziąwszy poprawkę na Rzym - pizze i inne specjały oraz fakt że od tygodnia nie ćwiczyłam pogodziłam się z faktem że w tym tygodniu nadejdzie dietowa klapa. Tymbardziej , że w czwartek waga pokazywała+ 0,6 kg w stosunku do sobotniego ważenia. A tu prosze niespodzianka. Wchodze wczoraj na wagę i co 67,9 kg. A to oznacza że straciłam juz 10 kg. Skończyłam 4 etap odchudzania a w dodatku mój ludzik 3D po zaktualizowaniu danych wyraźnie schudł (po raz pierwszy hihi). Piękny dzień.Nie wiem jakim cudem schudłam ponad kg przez te dwa dni, ale co tam trzeba sie cieszyć!!!

Z tej radości kupiłam sobie śliczna wiosenną sukienkę w dawno już nieosiągalnym rozmiarze 38 . Jest super.

Zrzucę te pozostałe 5 kg balastu raz dwa !A co!

19 kwietnia 2012 , Komentarze (1)

Dziś w nocy wróciliśmy z Rzymu. Trzydniowa podróż marzeń. Wybraliśmy sie całą rodzinką. I nawet maluchy dały radę. Na całej tej wyprawie ucierpiała tylko moja dieta. Kuchnia włoska nie sprzyja odchudzaniu:) No ale trudno nie żałuję niczego. Do Polski wróciłam  kg cięższa ale jak pojechac do Rzymy i nie jeść pizzy pod Koloseu,pizzy czy Do soboty mam jeszcze dwa dni więć może jeszcze coś zdziałam:)

Bosko było. Polecam wszystkim.