Ja tu tylko wpadłam wrzucić kilka zdjęć :)
PS: do końca paxdziernika postanowiłam nie chudnać a jedynie utrzymać wagę, po długim weekendzie ,czyli od 2 listopada mam plan wrócić na siłownię i wtedy zacząć prawdziwą tyraniadę :D
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (79)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 30453 |
Komentarzy: | 202 |
Założony: | 18 lutego 2012 |
Ostatni wpis: | 17 października 2016 |
Masa ciała
Ja tu tylko wpadłam wrzucić kilka zdjęć :)
PS: do końca paxdziernika postanowiłam nie chudnać a jedynie utrzymać wagę, po długim weekendzie ,czyli od 2 listopada mam plan wrócić na siłownię i wtedy zacząć prawdziwą tyraniadę :D
Dziś krótki wpis.
Zaopatrzyłam się na uczleni w kalendarz akademicki. Bez niego ani rusz. W tym roku oprawa graficzna mega mi sie podoba, I te smaczki,typu STREFA CHILLOUTU :D
Od mamy dostałam książkę z przepisami Makłowicza. Jest podzielona na pory roku żeby ułatwić dobór produktów :)
Dziele się z wami zdjęciami :)
Wracam po wakacjach. Plan etapu I uważam za zrealizowany! Moim celem było schudnąć do wakacji 70 kg! I udało się. W wakacje odbywałam praktyki studenckie nad morzem,więc wiedziałam,że jeśli chodzi o diety i ćwiczenia będzie cieżko. Skalkulowałam sobie wszystko i postanowiłam,że moim zadaniem na wakacje,aż do powrotu do Krakowa, będzie utrzymać tę wagę. Dodatkowo mogłam sama siebie sprawdzić czy potrafię żyć z nową JA. Z nowymi nawykami żywieniowymi. Bez efektu JOJO. Udało się. Mamy październik a ja stająć dziś na czczo na wadzę zobaczyłam 69,5 kg! Warto było powoli chudnąć. 13 kg zrzuciłam w 9 miesięcy. Dla niektórych to bardzo powolne odchudzanie. Ale ja chciałam zmienić swoje myślenie o jedzeniu. Dawniej na diecie pilnowałam aby było dużo białka,mało tłuszczu, węglowodany tylko żłożone. I wiecie co? Może to i prawda,że trzeba tego pilnować ale czy na dłuższą mete potrafimy do końca życia ciągle liczyć, ciągle odmawiać sobie czegoś? Ja jadłam różne rzeczy. Jadłam tłuszcze ale wybierałam te zdrowsze. Nie odrzuciłam pieczywa jasnego, makaronów, masła itp. Jeśli miałam zjeść te produkty to po prostu w mniejszych ilościach. Jedyna co całkowicie odrzuciłam to potrawy smażone. Ale to ze względu na moją wątrobę,którą musiałam zregenrować po złych wynikach ALAT.
Co się zmieniło oprócz lżejszej masy ciała ?
- znów wchodzę w stare ciuchy
- wyregulowała mi sie miesiączka
- poprawiła cera
- obkurczył mi się żoładek,więc jem mniejsze porcje i czuję się nasycona
- zmniejszyły mi się piersi (no taki mały minusik :P )
- psychicznie czuję się lżejsza
Teraz pora na II Etap. Waga docelowa to 62 kg. Moją motywacją jest wesele -jakie to banalne :D
data ślubu 6.X.2018
Oprócz zgubionych kilogramów marzy mi się gibkie,sprężyste ciało. Pora wdrożyć ćwiczenia.... ;-) challenge accpeted
Jako,że w Krakowie mam możliwośc kupowania pod Halą Targową starych numerów czasopism kulinarnych za kilka złotówek,to zaopatrzyłam się w nowe przepisy,które testuje i chcę się z wami nimi dzielić.
Poniżej zdjęcia moich wariacji kulinarnych i inspiracji z gazet
Wygrałam. Osiągnęłam wagę z paska!
Dokładnie dziś rano zobaczyłam równe 70,0 kg ! Czyli udało się. Zrzuciłam od listopada 13 kg !
Nawet nie wiecie jak się cieszę. Jak sobie pomyślę,że jeszcze w jesieni ważyłam o te 13 kg więcej,to nie mogę uwierzyć,że pozwoliłam sobie na takie zaniedbanie własnej sylwetki i zdrowia. 70 kg to nie jest moja waga docelowac. Byl to pierwsyzy etap. Wiedziałam,że nie warto stawia sobie wielkich wymagań. Chcę ważyć tyle ile ważyłam kilka lat temu i kiedy wyglądałam zdrowo czyli 62 kg. Dla mojej budowy i wzrostu to waga optymalna.
Póki co chce cieszyć się tymi 70 kg i utrzymać tę wagę. Plan był - schudnąc do wakacji! Udało się. I nie chcę póki co zbyt szybko podnosić poprzeczki. Już mieszczę się w stare ciuchy,więc jest SUPER!
Długo nie pisałam ale na bieżąco czytam Vitalie! Po prostu ogrom nauki mnie pokrył całą. Dodatkowo moja waga zatrzymała się na granicy 72 kg i nic a nic. Ale nie przejmuję się,wiem że tak bywa! Biegam codziennie. Najgorzej mi jest zmobilizować się do ćwiczeń siłowych w domu. Jak wy to robicie? Czytam,że niektóre z was potrafią same w domu się zmobilizować do np 1 h ćwiczeń . WOW. Mi jest cięzko :(
Dietkuje sobie dalej,więc wstawiam FOTOMENU
Jezeli mam wierzyć swojej wadze to rano zobaczyłam na niej 72,7 kg!
Wiecie co to oznacza? Że zrzuciłam 10 kg!!!!
Czekacie na zdjęcie? Będzie ale nie w tym wpisie. Z przyczyn technicznych,że tak to ujmę.
Ludzie mówią mi,że schudłam. Jak mnie to cieszy. I podobam się ludziom. PODBAM SIĘ sobie. Chętniej robię sobie zdjęcia.
Tak sobie dziś myślałam czy 10 kg to dużo ? Nieraz widzę dziewczyny,które zrzuciły >20 kg i myślę sobie wow!
A ja tylko 10 kg. I tak naprawdę dopiero co zeszłam z granicy nadwagi BMI.
Największa przemiana zaszła głowie. Już nie pamiętam kiedy miałam napad kompulsywnego objadania się. Idę na imprezę rodzinną i nie rzucam się na ciasta, mięso, sałatki z majonezem,bo akurat mam cheat day. Dokonałam przewartościowania. Zanim coś zjem długo myślę czy faktycznie jestem głodna i czy muszę AŻ tyle nakładać sobie na talerz.
Jeśli chodzi o ruch to też zmieniłam podejście. Dawniej jak przegapiłam jeden trening źle się czułam psychicznie. Dziś cieszy mnie każda mała aktywność fizyczna. Nawet jak idę po schodach na 2 piętro to robię wielkie kroki co 3 stopnie zeby poćwiczyć poślady :P
Rodzina mi pomaga. Babcia,która zawsze lubiła kusić mnie u siebie czymś kalorycznym,teraz przygotowuje mi FIT obiadki,co zresztą pokażę niżej ! :)
Znów trzeba się odbić od obżarstwa :D
Miałam zrobić sobie jeden wieczór cheat day a skończyło się na dwóch cheat days :D
Wróćiłam w czwartek z laboratoriów gdzie ciągle prowadzący się na nas darł za byle gów**. Byłam tak wytyrana psychicznie,że jedynie marzyłam o tym aby odreagować. Zapaliłam papierosa i nalałam sobie whisky. Wypiłam kilka szklanek i odpłynęłam. Tego mi trzeba było!
Rano lekki kacyk,więc cieżko było trzymać diete . Mama żeby mi poprawić humor zaproponowała czekoladowe Carte D'or.Mmmm. Ale już dziś grzecznie dietkuję :D
I słuchajcie. Nie mam napadów obżarstwa. Fakt zjadłam "zakazane rzeczy" i w większych ilościach ale nie objadałam się do stanu,gdzie leżę i mi nie dobrze.
Postanowiłam zaoszczędzić i nie kupuję już karnetu na siłownie. Biegam dwa razy w tygodniu po osiedlu i ćwiczę w domu. Wiadomo,ze jest ciężej się zmotywować i wymyślić jakieś ćwiczenia odpowiadające tym na maszynach w siłowni. Ale jestem zmotywowana. Wszyscy w okół dostrzegają,że schudłam! Jutro ważenie i sprawdzamy czy dobiłam do -10 kg ! :P
CHociaż po tych cheat days może niekoniecznie...
Moje fotomenu :D pochwalę się,bo na prawdę ładnie mi szło w niektóre dni!
Dłuższa przerwa/majówka/cheat days
Oh.. miało być zdjęcie porównawcze brzucha,miało być -10 kg ! Ale uległam urokom majówki i miałam three cheat days. Pizza,lody,ciastka,większe porcje. Bałam się,że przytyję. Dziś wskoczyłam na wagę i widze 74,6 kg. Czyli można powiedzieć,że ani nie przytyłam ani nie schudłam. Pół kilo +/- to taki bezpieczny zakres. Ale biorę dalej się do pracy :) mam motywację. Udało mi się już podpisać umowę o praktyki! Czyli to pewne-jadę na wakacje nad morze. Muszę jakoś wyglądać na plaży!
Majóka udała się bardzo. Spacery po plaży w Międzyzrojach i wyjazd do Świnoujścia. Niestety zero ćwiczeń. Ale miałam @ więc się usprawiedliwiam.
Znó spędziłam w sumie 28 h w pociągu :D W pierwszą strone na siedząco-koszmar. Jednak Maj to początek sezonu i nie ma co się oszukiwać-będzie coraz ciaśniej w PKP. Miesiąc temu jak wyjeżdżałam na święta Wielkanocne udało mi się nawet położyć w przedziale,gdy jechałam bez miejsca sypialnego. I miałam cichą nadzieję,że tym razem też się uda. No niestety, przedział był pełny i do Szczecina jechałam 12 h ściśnięta. Ale odżałowałam sobie w drodze powrotnej. Kupiłam bilet z miejscem sypialnym. Wow. Podstawili nowy wagon. Szok i niedowierzanie. Wszystko elektryczne,nawet drzwi(duże udogodnienie jak się ma większy bagaż,bo nie trzeb anim pchąc drzwi jak się wchodzi w korytarz). Łazienki na poziomie XXI w. Nawet prysznic był w łazience! Czujecie to? PKP i prysznic. I to taki elegancki. W przedziale wszystko nowiutkie. Nawet suszarka do rąk. I Klimatyzacja regulowana elektrycznie :) Ojj, spałam jak dziecko 9 h :) Przyjechałam wypoczęta do Krakowa.
PS: za jakieś 2 kg zdjęcie porównawcze brzucha ! :D
A o to kilka zdjęć z diety i majówki ;)
Brak energii ale nie brak motywacji
Mimo zbliżającego się wieczoru właśnie zrobiłam sobie kawę. Ostatni trening miałam w piątek i póki co robię dłuuuugą regenerację.
Może to na zbliżającą się @,która i tak się spóźnia-standard.
Jutro dzień wolny od uczelni,więc mam w planach się wyspać i pójść na dobry trening.
Dużo stresu mnie czeka w tym tygodniu. W czwartek mam cały dzień zajęcia. Muszę szybko wyrobić się z ćwiczeniem na laboratorium z Tworzyw Polimerowych z Budownictwie i biec z Polibudy na Dworzec na pociąg do Szczecina.
Tak się złożyło,że Olsica z Krakowa szukała "szczęścia" z praktyką nad morzem i żeby nie zapeszać-odpukam ,ale jedna z firm oddzwoniła,że są wstępnie zainteresowani mną .Jupi! Będę mieć połączoną praktykę z wakacjami <3
Miałabym pracować w laboratorium budowlano-drogowym w Świnoujściu.
Skąd taki pomysł? Mój narzeczony pracuję w Świnoujściu i żeby móc w wakacje się z nim widzieć postanowiłam znaleźć praktyki studenckie blisko Niego ! :) Mieszkanko wynajmuje w Międzyzdrojach przy samym wejściu na plaże :) Jestem taka podekscytowana.
Motywacja do zrzucenia więcej ciałka :D Żeby jakoś wyglądać na plaży w stroju dwuczęściowym(mam nadzieję)
FOTOMENU
Nawiązując do tematu. Wreszcie poczułąm satysfakcję z diety. Zawsze wiedziałam co znaczy dieta. Że to nie katorga i jedzenie 1000 kcal dziennie.
Ale gdzieś w głowie miałam zawsze myśl "Im mniej zjesz tym lepiej". I fakt-chudłam. Tylko potem tyłam.Klasyczne jojo,którego nie umiałam na głos przed samą sobą powiedzieć. Bo człowiek uważa się za TEGO MĄDRZEJSZEGO... lekcja pokory! Stwierdziłam,że skoro mam napady kompulsywnego jedzenia,a często zdarza się to w nerwach(kłótnia z członkiem rodziny,niezaliczone kolokwium, niewyładowana złość) idę do lodówki i jem i jem i jem .... nie czując głodu,ba nie czując satysfkacji. Potem jest klasyczny kac moralny. Obwinianie się i codalej?... znów idziemy do lodówki i dalej jemy,jemy,jemy. Koło się nakręca samo.
Stwierdziłam,że to jest FUCK LOGIC! Jem zdrowo ,nie znaczy mało! Od tygodnia staram się jeść ok 1600 kcal. Ale co ciekawe. Nie raz zjem 1700, 1800 kcal. I nie panikuję. Bo wiem,że dalej jest to poniżej dziennego zapotrzebowania,więc będę chudnąć. Może nie 1 kg na tydzień ale 0,5 kg. Czy to ważne ile skoro zawsze to kroczek bliżej celu. Jeśli chodzi o psychikę, trzeba ćwiczyć UWAŻNOŚĆ.
W tym tygodniu kilka razy ze złości otworzyłam lodówke i ..... chwyciłam co popadnie do ręki (a w 99,9% są to rzeczy zakazane dla mnie na diecie-tłuste kiełbasy,ciasta itp). Wzięłam to na stół i zatrzymałam się. Zaczęłam analizować. "Ola, to jest takie tłuste, kaloryczne, może wcale nie będzie ci smakować. Cholera,kobieto, Ty nawet niejesteś głodna,dopiero co zjadłaś obiad! PRzemyśl to jeszcze. Wyobraź sobie siebie za godzinę. Złą, sfrustrowaną,że znów musisz odbić się od dna obżarstwa, Jesteś tak blisko celu,Już tyle schudłaś,Chcesz znów zaczynać od nowa?"
Schowałam wszystko z powrotem do lodówki. Jest to moje największe osiągnięcie minionego tygodnia. Kończy się tydzień,a ja czuję się super. Czuję,że nie chodziłam głodna. Nie przejmowałam się 1 kcal więcej, ba nawet 200 kcal więcej.
Tego życzę i WAM!