No i mamy poniedziałek... Nowy tydzień...no i nowy miesiąc... Luty...Były plany, a z nich nici jak na pierwszy dzień... Nici jeśli chodzi o jedzenie... obiecałam sobie,że z dniem 1 lutego zajdą zmiany... a ja co?! Hmmm z rana zjadłam co prawda ciemną bułkę, obiadu nie było... a na kolacje pizza domowa.... i wpadł taki kwadrat o wymiarach 10x10cm. A może to tylko pożegnanie tych złych nawyków...Sama nie wiem... ale dobrze nie jest. Młoda dalej chora...i musiałam do mamy przyjechać...na kilka dni...oj nie uśmiecha mi się to wcale....Ale nie mam wyjścia...Ale najchętniej bym wsiadła w auto i wróciła do domu...Moje dziecko daje tak popalić,że brak słów...Nie mam już siły co do Jej zachowania... za kilka dni wizyta u psychologa i aż się boję... Wiem,że nie ma złotej recepty na dzieci...ale moja córka przechodzi samą siebie...zazdrość to mało powiedziane...jest strasznie złośliwa... każdego dnia się Jej tłumaczy i mówi ale Ona z każdym dniem...jest coraz gorsza...